Niemcy – Polska we Frankfurcie: Historia zatoczyła koło


3 września 2015 Niemcy – Polska we Frankfurcie: Historia zatoczyła koło

– Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy – powiedział kiedyś Gary Lineker. Październikowy mecz zakończony zwycięstwem „Biało-czerwonych” (2:0) częściowo zweryfikował tę tezę. Głodni rewanżu Niemcy zmierzą się z nami w piątkowy wieczór we Frankfurcie nad Menem. Już kiedyś taki mecz Niemcy - Polska w tym mieście się odbył. I w świadomości każdego żyjącego wówczas polskiego kibica zostawił trwały ślad.


Udostępnij na Udostępnij na

Weltmeisterschaft 1974. Mundial, który na stałe zapisał się w historii. Polska reprezentacja po raz pierwszy od 36 lat przebrnęła przez eliminacje (m.in. zwycięski remis na Wembley) i znalazła się w grupie 16 finalistów mistrzostw świata. Mimo zwycięstwa dwa lata wcześniej na olimpiadzie w Monachium eksperci nie widzieli Polaków wśród faworytów. Do nich zaliczano jak zawsze mocną Brazylię grającą „Futbol Totalny”, Holandię i gospodarza turnieju, Republikę Federalną Niemiec. Jednak „Biało-czerwoni” rozpoczęli mundial „z wysokiego C”.  W pierwszym meczu grupy eliminacyjnej pokonali 3:2 Argentynę po dwóch golach Grzegorza Laty i trafieniu Andrzeja Szarmacha. W drugim meczu zmiażdżyli reprezentację Haiti 7:0. W ostatnim meczu tej fazy pokonali reprezentację Włoch 2:1.

commerz
Commerzbank Arena we Frankfurcie.

Polacy pewnie przeszli dalej i awansowali do następnej fazy grupowej, zwanej potocznie „Drugą Rundą”. W tamtych czasach nie rozgrywano ani ćwierćfinałów, ani półfinałów. Do finału przechodzili zwycięzcy obu grup „Drugiej Rundy”, a o 3.miejsce (wówczas nagradzane srebrnym medalem) walczyły zespoły, które zajęły 2.miejsce w tej fazie. Polska trafiła na Szwecję, Jugosławię i reprezentację gospodarzy, czyli RFN.  Niemcy, mieszkający po zachodniej stronie muru berlińskiego, byli częściowo rozczarowani po „Pierwszej Rundzie”, ponieważ ich ulubieńcy zajęli niespodziewanie 2. miejsce, za jakże bliską Niemiecką Republiką Demokratyczną. W pierwszej kolejce II fazy Polacy pokonali Szwecję (po bramce niezawodnego Laty), natomiast RFN zwyciężyło z Jugosławią 2:0. W następnych meczach Polacy i RFN zamienili się rywalami, pokonując ich kolejno 2:1 i 4:2.

W ten sposób tylko te dwie reprezentacje zostały w walce o finał przed ostatnim meczem II rundy. Dzięki wyższym zwycięstwom reprezentacja  zachodnich Niemiec miała ten komfort, że im wystarczał remis do awansu. Jednak i tak byli pełni obaw. Błyskotliwe rajdy Grzegorza Laty i częsta zmiana pozycji pomiędzy Szarmachem a Deyną, potrafiły zwieść nawet najlepsze formacje defensywne na świecie. Nasza obrona również prezentowała się okazale. Z Janem Tomaszewskim w bramce i  ze znakomitymi defensorami w składzie (Szymanowski, Musiał, Gorgoń) Kazimierz Górski był spokojny o tyły. Cała drużyna grała pod batutą Kazimierza Deyny, prawdziwego generała środka pola. Defensor reprezentacji Niemiec, Paul Breitner, po latach stwierdził, że to „Orły Górskiego” były najlepszym zespołem na MŚ 1974.

Muller,_Beckenbauer_en_trainer_Schon_1974
Gerd Mueller, Franz Beckenbauer i szkoleniowiec RFN, Helmut Schon

Jednak wciąż faworytem rywalizacji pozostawała Republika Federalna Niemiec, mająca w składzie takie legendy jak Sepp Maier (innowator bramkarskich rękawic), Franz Beckenbauer czy nieśmiertelny napastnik Gerd Mueller. Niemcy słynęli z walecznego, siłowego futbolu, mniej technicznego, niż ten wykonywany przez „Biało-czerwonych”. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na mecz, który był zaplanowany na 3 lipca 1974 o 16:00, we Frankfurcie nad Menem.

W dzień meczu, rano na terenie Frankfurtu rozpętała się ogromna ulewa, „doprawiona” jeszcze przez opady, mające miejsce chwilę przed planowanym rozpoczęciem meczu.  To pasowało reprezentacji RFN, o czym wypowiadał się (przed meczem) nawet kapitan zachodnich Niemców, Uwe Seeler. Dziennikarz ESPN, Uli Hesse stawia nawet tezę, iż ulewa pomogła Niemcom we wcześniejszym meczu ze Szwedami. Na frankfurckim Waldstadionie (obecnie zastąpionym przez Commerzbank-Arenę) jednak nikt nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Murawa, a raczej to co z niej pozostało, za nic nie chciała wyschnąć. O 16:00 zamiast piłkarzy mogliśmy zobaczyć obsługę stadionu przepychającą ogromne walce, aby oczyścić boisko z wody. Pięć minut później do odsączenia murawy zaczęto używać nawet węży pożarniczych! Mecz nie został jednak przełożony.

O 16:30 rozbrzmiał pierwszy gwizdek sędziego. Co ciekawe, na początku do warunków lepiej przystosowali się Polacy, grający górne piłki w przeciwieństwie do Niemców, podających po ziemi. Jednak po 10 minutach mecz został przerwany, aby uczcić minutą ciszy zmarłego prezydenta Argentyny, Juana Perona. Po krótkiej przerwie silniej prezentowała się reprezentacja RFN. Po rozeznaniu, który obszar boiska najlepiej nadaje się do gry, szybko zaczęli kreować niebezpieczne akcje. Niemców straszył często Andrzej Szarmach rajdami, niestety nie przynoszącymi wymiernej korzyści. Gwizdek oznaczający przerwę, obie drużyny przyjęły z ulgą.

Wolfgang_Overath,_Gerd_Muller_1974
Mistrzostwo Świata w 1974 świętowali Niemcy

Po przerwie oczywiście doszło do wymiany połów i rozpoczęcia gry. W 49. minucie Władysław Żmuda sfaulował w polu karnym Bernda Holzenbeina. Sędzia wskazał „na wapno”, do piłki podszedł Uli Hoeness, jednak fantastyczną obroną wykazał się Jan Tomaszewski. Pomimo zażegnania niebezpieczeństwa Polacy dalej oddawali pole do gry piłkarzom z zachodnich Niemiec. Nie mogąc grać swoim ulubionym stylem gry, opartym na szybkich podaniach, stopniowo opadali z sił. Drużyna RFN coraz częściej zaczęła atakować lewą flanką, gdzie znajdowała się najlepsza murawa.I jedna z takich akcji przyniosła długo oczekiwaną bramkę. Wolfgang Overath zagrał precyzyjną piłkę prostopadłą do Bonhofa. Szymanowski, widząc co się święci, wykonał desperacki wślizg, jednak na jego nieszczęście piłkę dopadł niezawodny Gerd Mueller i, piłkarze RFN cieszyli się z prowadzenia. Wyczerpanych Polaków nie było stać na odrobienie rezultatu.

Jak zawsze w takich meczach pojawiło się parę teorii spiskowych. Podobno ludzie zajmujący się murawą, w przerwie meczu, specjalnie najpierw zaczęli od poprawienia warunków na połowie Polaków. Jednak ostatecznie niczego nie dowiedziono, a historia zapisała na swoich kartach tylko wynik 1:0 dla zachodnich Niemiec.

Polacy obecnie znowu spisują się zaskakująco dobrze, a we Frankfurcie w piątek ma być pochmurnie. Czy to nie idealna okazja, by odwrócić kartę? Miasto w Hesji stało się symbolem niespełnienia polskiego futbolu. Gdyby Polacy wtedy wygrali, kto wie? Może nawet mielibyśmy złote medale? Niestety, to tylko dywagacje. Już kiedyś na murawie we Frankfurcie napisała się historia. Obyśmy do jutrzejszego meczu również mogli wracać latami. Tylko tym razem z powodu radości, jaką sprawią nam nasi piłkarze. Czego sobie i Państwu życzę.

[interaction id=”55e857507ae1c0600516a17e”]

Komentarze
grabslaw67 (gość) - 7 lat temu

Andrzej Szarmach w tym meczu nie grał. Po faulu jugosłowianina bez piłki na Szarmachu(mecz wcześniej 2:1 dla nas) zastąpił go Jan Domarski , strzelec bramki w pamiętnym meczu na Wembley

Odpowiedz
grabslaw67 (gość) - 7 lat temu

Wiem, że każdy może się pomylić w skłdzie drużyny,ale napisać,że swoimi rajdami straszył Andrzej Szarmach to straszyć swoją niewiedzą.Zrozumiałbym gdyby na ekranie telewizora (wówczas biało-czarnego)pomylić Gadochę z Lato,co p.Ciszewskiemu kilkatrotnie się zdarzyło

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze