Polska – Chorwacja: szaleni, ambitni, nieustępliwi Polacy – takich chcemy was oglądać


Polacy byli w piekle, ale ambitną walką odwrócili losy meczu

15 października 2024 Polska – Chorwacja: szaleni, ambitni, nieustępliwi Polacy – takich chcemy was oglądać
Oskar Foltyński

Mecz Polska – Chorwacja był meczem szalonym, pełnym zwrotów akcji. Czy Chorwaci byli do pokonania? Naszym zdaniem tak, ale pewne grzechy dalej się powtarzają. Niemniej i na remis nie możemy narzekać, bo Polacy po prostu dali dziś show i w obronie (tutaj wydatnie pomógł Paweł Dawidowicz), i w ataku, gdzie nie brakowało determinacji i pomysłu.


Udostępnij na Udostępnij na

To miał być kolejny trudny mecz ekipy Michała Probierza. Wiemy doskonale, jak nam idzie z mocniejszymi rywalami w tych rozgrywkach, chociaż z Chorwacją ostatni mecz do pewnego momentu nie wyglądał tak źle. Dopiero druga połowa obnażyła nasze braki oraz słabości. We wtorek nasze młodzieżówki nie przegrały żadnego meczu, więc u seniorów liczyliśmy na miłą niespodziankę i się nie zawiedliśmy.

Polska – Chorwacja: szokująca jedenastka broniła się tak do 20. minuty

Optymizm powoli się kurczył, zwłaszcza po ostatniej wyraźnej porażce z Portugalią. A gdy niektórzy zobaczyli wyjściowy skład na Chorwatów, to już można było się złapać za głowę i zastanawiać, co znowu wymyślił Michał Probierz. Choć pomysł na grę selekcjonera jest ciekawy i ambitny, to dotąd brakowało potwierdzenia w praktyce.

Tymczasem pierwsze 20 minut broniło wyborów selekcjonera. Podobnie jak w meczu z Portugalią rzuciliśmy się od razu na Chorwatów. Lecz tym razem przyniosło nam to bramkę. Piotr Zieliński po fantastycznej asyście Kacpra Urbańskiego (mądra decyzja, żeby pomocnik Bolonii zaczął w wyjściowym składzie) pokonał przy pomocy drobnego rykoszetu Dominika Livakovicia.

Polacy znów wyskakiwali wysoko do rywali i parę razy zmusili ich do prostych błędów, nawet gdy Chorwaci zaczynali od bramki. Kibice jakoś tak żywiej kibicowali, nasi piłkarze też dobrze grali. Miła odmiana losu?

Polska – Chorwacja: 7 minut grozy „Biało-czerwonych”

Niestety w 20. minucie miny nam nieco zrzedły. Po rzucie wolnym w bocznej strefie piłka wypadła poza „szesnastkę” i dopadł do niej Borna Sosa. I jak już ją huknął, to człowiek czuł, że padnie gol. I niestety tak było. Kolejne trzy minuty później kibice usiedli ze skwaszoną miną. Bardzo dobra wymiana podań wśród gości wyprowadziła naszą obronę w pole. Baturina zgrał do Sucicia, a ten precyzyjnym strzałem przy słupku nie dał Bułce szans.

Co Paweł Dawidowicz robił na boisku? Dobre pytanie

Ale to jeszcze nie był koniec dramatu. W 27. minucie Paweł Dawidowicz postanowił pomóc Martinowi Baturinie w zdobyciu premierowego gola dla „Vatreni”. Ale był na tyle sprytny, że nie zrobił tego bezpośrednio. Dlatego podał piłkę do Petara Sucicia, który po krótkim podprowadzeniu piłki wystawił wybiegającemu zza jego pleców pomocnikowi Dinama Zagrzeb, który puścił ją między nogami Marcina Bułki.

Katastrofa gotowa w siedem minut. Z piekła do nieba. Michał Probierz uznał, że dość już się napatrzył na kolejne popisy defensora Hellasu Werona, i zasłużenie ściągnął go do bazy, zastępując go Kamilem Piątkowskim.

Nicola Zalewski dał sygnał do kontrataku

Potrzeba było kwadransa, by nasza drużyna wybudziła się z tego letargu i zaczęła robić cokolwiek. Całkiem dobrze prawą stroną poszedł po podaniu od kolegi Jakub Kamiński, lecz jego strzał z ostrego kąta wybronił Livaković.

Na szczęście w tej kadrze jest też Nicola Zalewski. Lewy wahadłowy w kadrze gra z turbodoładowaniem i po raz kolejny to pokazał. Jakub Kamiński wygrał przebitkę i zagrał do gracza AS Roma, a ten strzelił gola kontaktowego. Mogło być nawet 3:3, gdyby tylko Jakub Kamiński potrafił lepiej wykańczać sytuacje sam na sam. Bo tę ostatnią miał wręcz idealną. Szalona pierwsza połowa, nie ma co.

Nicola Zalewski cieszący się z gola na 2:3. Oskar Foltyński

Odmienieni i waleczni – to, czego brakowało z Portugalią

Fakt, że Chorwacja grała tak sobie, ale z Portugalią brakowało nam takiej determinacji, nieustępliwości. Trybuny też to czuły, bo dziś one po prostu żyły. Naszym pomysłem w ataku znów był pressing i dłuższe zgrania w boczne strefy i trzeba przyznać, że wychodziło nam to bardzo dobrze. Tak zresztą padły nasze oba gole.

I takim sposobem też wyrównaliśmy. Długie podanie na Roberta Lewandowskiego, który wygrał pojedynek i poczekał na biegnącego Sebastiana Szymańskiego. Pomocnik Fener ułożył piłkę na lewej nodze i pokonał klubowego kolegę z zespołu. 3:3.

Szaleństwo, a zaczynało się robić coraz ciekawiej. Kolejne długie podanie na „Lewego”, ale uprzedził go Livaković, który wybił piłkę. Zrobił to jednak za późno i ostro sfaulował naszego gracza, a tym samym obejrzał asa kier. Czyżbyśmy mieli być świadkiem cudownej remontady?

Chorwaci od tego momentu już tylko rozpaczliwie się bronili. My rośliśmy z każdą minutą. Niestety jednak nie byliśmy w stanie dobić rywala, ale patrząc na to, jaki wynik był po pół godziny, remis też należy przyjąć z pokorą.

Polska – Chorwacja: koniec szans, a gra dalej z poważnymi mankamentami

Mecz z Chorwacją pokazał, że ten pomysł ma szansę na sukces. Żeby tak było, w każdym meczu musi być taka walka jak we wtorek. Różnica między tym meczem a sobotnim jest jak niebo a ziemia. Michał Probierz tym wynikiem triumfuje, bo jego pomysł obronił się w starciu z dużym rywalem. I powiedzmy sobie jasno – takich Polaków chcemy oglądać. Może czasem brakować jakości, ale nigdy nie może zabraknąć serducha.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze