Polscy piłkarze z problemami za granicą


Kilku naszych zawodników od dłuższego czasu nie ma łatwej sytuacji w swoim klubie

26 października 2023 Polscy piłkarze z problemami za granicą
Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Na ostatnim zgrupowaniu reprezentacji doskonale było widać, komu brakuje ogrania. Z niezbyt dobrej strony zaprezentował się Jakub Kiwior, a dodatkowo dosyć słabą zmianę w meczu z Mołdawią dał Jakub Kamiński. Niestety trudno spodziewać się, że ich sytuacja nagle ulegnie zmianie, a nie są to jedyni polscy zawodnicy z podobnym problemem. Postanowiliśmy przyjrzeć się tym, których sytuacja za granicą jest od jakiegoś czasu bardzo zła.


Udostępnij na Udostępnij na

Problemy w aklimatyzacji Jakuba Kiwiora?

Największe nazwisko wśród naszych zawodników z ciągnącymi się problemami. Wydawało się, że po udanej końcówce sezonu, gdzie Kiwior nie zawodził swoją grą, w nowym sezonie jakieś szanse będzie otrzymywał. Arsenalowi doszła przecież gra w Lidze Mistrzów, a to powoduje, że szeroka kadra może być na wagę złota. Niestety na razie ten sezon nie układa się dla reprezentanta Polski zbyt dobrze. Minut uzbierał jak na lekarstwo i niewiele jest przesłanek ku temu, by nagle zaczął grać więcej. O ocenę obecnej sytuacji Jakuba Kiwiora spytaliśmy Wojciecha Pielę, komentatora i eksperta od Premier League.

– Można na jego sytuację spojrzeć dwojako. Wydaje mi się, że jego kariera układa się dobrze, a wielu obserwatorów myślało, że Kiwior w Arsenalu przepadnie i szybko pójdzie na wypożyczenie. Wiosną skorzystał na problemach w defensywie Arsenalu po kontuzji Saliby i swoją szansę wykorzystał. Do tego miał dobry okres przygotowawczy, ale niestety od początku sezonu gra mało. Obecnie w hierarchii na środku obrony jest za Gabrielem, a na lewej obronie za Zinchenko i Tomiyasu. Na tej pozycji Kiwior jest ostatnio najczęściej wykorzystywany, co też pokazuje, że Mikel Arteta próbuje ulepić z niego przydatnego zawodnika.

W trwającym sezonie Kiwiora możemy docenić za jedno spotkanie rozegrane w EFL Cup z Brentford. 23-latek zagrał wtedy najpierw na lewej obronie, a kończył mecz jako środkowy obrońca. Po tej roszadzie w drugiej połowie Kiwior fantastyczną interwencją uratował Arsenalowi skromne zwycięstwo. Tym też potwierdził swój ogólnie dobry mecz.

Gdzie zatem możemy szukać powodów tego, że Jakub Kiwior nie dostaje zbyt wielu szans? Ostatnio okazało się, że nie muszą to być kwestie tylko sportowe, ale w tym też nasz defensor nadal ma wiele do poprawy.

– Myślę, że Kiwior czasami jest taki za mało odważny, zbyt asekuracyjny. Dodatkowo przegrywa pojedynki ciało w ciało. Też jest kwestia tego, jak funkcjonuje w szatni. To, co ostatnio Gabriel Jesus mówił, że Kuba Kiwior to jest dla niego jedna z ciekawszych postaci w szatni, z takich zabawniejszych, bo z reguły nic nie mówi i ma zawsze taką samą minę. Też więc chyba ta aklimatyzacja pewnie nie jest najłatwiejsza w wielu aspektach – tłumaczy nam Wojciech Piela

Nie ma jednak podstaw do tego, by skreślać zarówno samego zawodnika, jak i jego karierę w Arsenalu. To wydaje się nadal sprawą otwartą, a sam fakt, że nadal jest rozważany przez trenera Artetę, jest wart uwagi. Wojciech jest pozytywnie nastawiony do przyszłości Polaka w jednym z czołowych klubów w Anglii:

– Musi się rozwijać, to na pewno, i trafił do najlepszego na świecie miejsca, gdzie nawet rywalizacja na treningach jest na bardzo wysokim poziomie. Łatwo Kiwiorowi na pewno nie będzie, ale ogólnie rzecz biorąc, można być takim umiarkowanym optymistą, bo na tym okresie w Arsenalu będzie korzystała jego kariera niezależnie od tego, w jakim miejscu będzie się znajdował w przyszłości.

Jakub Kamiński przegrywa rywalizację

Dobry debiutancki sezon w Bundeslidze na niewiele się zdał. Oczywiście nie chodzi tu o sam rozwój, bo Jakub Kamiński wiele zyskał pod tym względem po transferze do Wolfsburga. Nico Kovac mu zaufał i na dobre wprowadził do podstawowego składu, na co swoją postawą Kamiński jak najbardziej zasługiwał. Niestety dla naszego zawodnika, w klubie latem doszło do kilku zmian personalnych, a szczególnie na bokach pomocy. Popularne „Wilki” pozyskały bardzo dobrych zawodników, którzy od razu wskoczyli do podstawowego składu. Tutaj też należy szukać przyczyny tego, że Jakub Kamiński obecnie ma olbrzymie problemy z grą. Dokładnie opowiedział nam o tym śledzący Bundesligę Adrian Malanowski, będący także współtwórcą kanału No Look Pass.

– W zeszłym sezonie Wolfsburg miał za skrzydłowych Kamińskiego, Kevina Paredesa, Patricka Wimmera, ewentualnie Omara Marmousha i Josipa Brekalo. Kovac lubił również sobie poeksperymentować (i to dość często) z Mattiasem Svanbergiem, czego zupełnie nie rozumiałem, i Yannickiem Gerhardtem. W tym sezonie natomiast oprócz trzech pierwszych zawodników „Wilki” zakupiły Tiago Tomasa, który nominalnie jest napastnikiem, ale chociażby w Stuttgarcie potrafił dobrze zagrać na skrzydle, i Vaclava Cernego, i to właśnie głównie oni wychodzą w podstawowym składzie w bocznych strefach boiska.

Na niekorzyść naszego skrzydłowego działa także fakt, że na pozycji, na której czuje się najlepiej, gra wspomniany Tiago Tomas. Portugalczyk z marszu stał się ważną postacią w drużynie i ma już na koncie trzy bramki, do których dołożył dwie asysty. Czy można zatem szukać jakichś pozytywów i mieć nadzieję na to, że sytuacja Kamińskiego niedługo ulegnie poprawie? Obawy o kolejne tygodnie ma również pytany o to Adrian:

– Niestety wydaje się, że ta runda jesienna nie będzie udana. Do tej pory Kamiński rozegrał osiem meczów, z czego zaledwie raz wyszedł w podstawowym składzie – w pucharze z Makkabi Berlin. Łącznie zebrał bagatela 142 minuty. Licznik goli i asyst nadal stoi na zerze. Tak naprawdę nie wnosi nic pozytywnego tymi zmianami i to może martwić. Pamiętam, że jedynie raz w tym sezonie jego wejście na boisko można dać na plus – w starciu z Hoffenheim (1:3), ale ten jego zryw nic nie dał.

Nie należy jednak już w tym momencie za bardzo panikować. Sezon jest długi i sam fakt, że Kamiński łapie jakieś minuty z ławki, może z czasem przerodzić się w coś więcej. Tu jednak będzie wiele zależało od samego zawodnika. Obowiązkowo reprezentant Polski musi wnosić z ławki dużo jakości, a nie jak to z reguły do tej pory miało miejsce w trwającym sezonie.

Niepotrzebne zatrzymanie Piątkowskiego

Jeszcze nie tak dawno temu o Kamilu Piątkowskim mówiło się dużo dobrego. Jego wypożyczenie na rundę wiosenną do KAA Gent było w stu procentach udane. Środkowy obrońca grał tam dużo i prezentował bardzo dobrą formę zarówno w lidze, jak i w europejskich pucharach. Jedyną rysą podczas tamtych kilku miesięcy było wypadnięcie z marcowego zgrupowania reprezentacji z powodu kontuzji.

Latem wydawało się, że Piątkowski opuści na dobre Salzburg i być może ponownie zawita do drużyny z Gandawy. Wielu kibiców chętnie by go ponownie widziało w swojej drużynie, ale oczywiście poszukiwania klubu były szersze i pozostawało czekać na rozwój sytuacji. W końcówce okna transferowego Salzburg postanowił jednak zablokować odejście naszego zawodnika. Powodem były problemy z kontuzjami środkowych obrońców, co też pozwalało wierzyć, że Piątkowski będzie dostawał więcej szans.

W istocie stało się tak tylko na moment, gdyż sytuacja w defensywie dosyć szybko zaczęła się poprawiać. Kamil Piątkowski spadał z tygodnia na tydzień w hierarchii trenera, a dodatkowo jego drobne problemy zdrowotne też mu czasami nie pomagały. Sytuację Piątkowskiego w Salzburgu dobrze opisuje nam Mieszko Pugowski, ekspert od austriackiej piłki:

– Na ten moment przed nim w hierarchii jest trzech piłkarzy – Strahinja Pavlović, Oumar Solet i Samson Baidoo. W kolejce do gry są też tacy piłkarze jak Leandro Morgalla czy Bryan Okoh (obecnie kontuzjowany), którzy ze względu na to, że są młodsi od Polaka, mają większe szanse na złapanie jakichś minut. Do tego wszystkiego „Piona” w trakcie ostatniej przerwy na kadrę musiał opuścić sparing Salzburga z powodu urazu łydki i od tamtego czasu nie pojawił się nawet w kadrze meczowej.

To wszystko powoduje, że zimą już wręcz obowiązkiem będzie wyrwanie się z Salzburga. Wtedy Kamil Piątkowski może odżyje na dobre w nowym otoczeniu, bo to, że potrafi grać, wiele osób dobrze wie. W to, że przygoda z Austriakami zostanie zakończona, bardzo także wierzy pytany przez nas Mieszko:

– Nie ma się co czarować, Kamil Piątkowski najpewniej nie ma już przyszłości w Salzburgu. Mam nadzieję, że zimą austriacki klub nie będzie już robił Polakowi problemu i sprzeda go tam, gdzie będzie miał szansę na regularną grę.

Trudne położenie Michała Skórasia

Wyżej wspominaliśmy o tym, że Kamil Piątkowski w Belgii odżył i zaliczył bardzo dobry czas. Kierunek belgijski jednak z reguły nie do końca sprzyja polskim zawodnikom. Tym razem udowadnia to sytuacja Michała Skórasia w Club Brugge. Teoretycznie dorobek 401 minut w nowym kubie nie wygląda aż tak dramatycznie. Sęk w tym, że zdecydowana większość tego dorobku jest z eliminacji do Ligi Konferencji i samej fazy grupowej. I tutaj oczywiście można stwierdzić, że gra na kilku frontach jest dużą korzyścią dla Skórasia. Niestety to wszystko jest teoretyczne, gdyż w praktyce sama postawa polskiego skrzydłowego pozostawia wiele do życzenia.

– Swoją dyspozycją na boisku Skóraś sam sobie nie pomaga. Często boi się podejmować ryzyko i wchodzić w dryblingi, czego wymaga się od skrzydłowych i czym mocno odstaje na przykład od Antonio Nusy mówi nam Norbert Niebudek z Piłkarskiego Świata i Belgijskiej Piłki.

Nasz ekspert jasno twierdzi, że sytuacja Skórasia jest obecnie bardzo zła. Wszystko podsyciła także jego nieobecność w kadrze meczowej na ostatnie ligowe spotkanie z Kortrijk. Tutaj jednak niektórzy sugerowali, że nie był jeszcze w pełni sił po lekkim urazie.

Do kadry meczowej Michał Skóraś wrócił na czwartkowe spotkanie w Lidze Konferencji. Należy zadać sobie pytanie, czy 23-latek może w dalszej fazie sezonu liczyć na coś więcej, skoro sam sobie na boisku nie pomaga? Norbert sugeruje nam, że dobrą opcją byłoby zimowe wypożyczenie.

– Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem w jego sytuacji byłoby pójście na wypożyczenie zimą. Drugą opcją jest potencjalne odejście aktualnego trenera Club Brugge, Ronny’ego Deili, ale w tym miejscu pojawia się pytanie, czy zmiana szkoleniowca coś da, skoro i tak sam Skóraś musi udowodnić, że zasługuje na więcej minut.

Falstart Kownackiego

Nie tak wyobrażał sobie Dawid Kownacki swój początek w Werderze Brema. Były napastnik Fortuny Duesseldorf bardzo chwalił wybór właśnie tego klubu i faktycznie wydawało się, że taka szansa w Bundeslidze mocno go zmotywowała do cięższej pracy. W okresie przygotowawczym jego skuteczność była imponująca, w sparingach strzelał jak na zawołanie. Nawet jeżeli to tylko mecze kontrolne, które oczywiście nie są żadnym wyznacznikiem, to można było oczekiwać, że Kownacki będzie w stanie jakkolwiek przełożyć to na ligę.

Dodatkowo na korzyść miało działać to, że trener Ole Werner chciał stawiać na Kownackiego i wierzył w jego możliwości. Swoją słabą postawą polski napastnik jednak nieco do siebie zraził i ten letni zachwyt trenera szybko minął. Dodatkowo w Werderze panuje wielka rywalizacja, gdyż na dwie pozycje w ataku Ole Werner ma aż pięciu napastników. To też powoduje, że gdy nadchodzi szansa, trzeba się wykazać. Dawid Kownacki do tej pory z tym właśnie miał największy problem, gdyż za każdym razem jak wychodził w podstawowym składzie, grał bardzo słabo.

Ostatnio po przerwie reprezentacyjnej Kownacki zagrał od początku z Borussią Dortmund. Werder Brema nie miał tego wieczoru wiele do powiedzenia z dobrze dysponowanym rywalem, ale jakieś sytuacje sobie tworzył i tu ponownie Kownacki został oceniony najgorzej z drużyny.

Miejmy nadzieję, że po trudnym początku przyjdą dla Dawida lepsze czasy. Mowa tu przecież o zawodniku, który miał w poprzednim sezonie 2. Bundesligi znakomite liczby. Nawet jeśli mamy na uwadze to, że teraz jest w lepszej lidze, to nie jest na tyle słaby, by kompletnie sobie nie poradzić. Potrzeba tu zapewne większej pewności siebie i jednego, dwóch bardzo dobrych występów, a przede wszystkim pierwszego gola.

***

Do wyżej wymienionych trudnych przypadków można dołożyć jeszcze kilka nazwisk. Najgłośniejszym z nich z całą pewnością jest Krzysztof Piątek, chociaż jego sytuacja jest znacznie inna. Nasz napastnik dostaje regularnie swoje szanse w Basaksehirze, ale niestety nie odpłaca się trenerowi bramkami. Zerowy dorobek od początku sezonu na pewno nie działa na jego korzyść i kto wie, czy z czasem na dobre nie wyląduje na ławce. Obecnie jednak pauzuje z powodu kontuzji i na razie nie wiadomo, kiedy będzie ponownie gotowy do gry. Być może taka wymuszona przerwa podziała na niego korzystnie i tego należy mu życzyć.

We Francji wiele pochwał zbiera jeden polski bramkarz, a drugi za to zadomowił się ponownie na ławce rezerwowych. Mowa o Radosławie Majeckim, który nadal przebywa w AS Monaco i chyba zimą ponownie będzie musiał udać się na kolejne wypożyczenie. Trudno na ten moment rokować, by Majecki nagle wystrzelił gdzieś z formą, bo na razie jego przygoda zagraniczna nie należy do bardzo udanych, poza epizodem w Cercle Brugge. We Włoszech za to ponownie bolesne zderzenie z Serie A zalicza Filip Jagiełło. 26-latek chciał coś udowodnić po awansie z Genoą, ale na ten moment uzbierał zaledwie 32 minuty w trwającym sezonie. Niestety nie ma tutaj na horyzoncie poprawy jego sytuacji i na pewno szkoda, że marnuje nam się tam dosyć ciekawy zawodnik.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze