Polacy w Anglii. Czego możemy się po nich spodziewać?


Polacy coraz chętniej decydują się na kierunek angielski. Jaka jest sytuacja poszczególnych graczy w ich klubach?

3 sierpnia 2022 Polacy w Anglii. Czego możemy się po nich spodziewać?
Ben Peters / MB Media / PressFocus

Anglia to bez wątpienia centrum piłki nożnej. Tam pojawiły się zalążki tego sportu i to tamtejsze rozgrywki budzą do dziś największe zainteresowanie na całym świecie. Również w Polsce. Tu z roku na rok widoczny jest wzrost popularności. Taki stan rzeczy jest spowodowany między innymi rozrastającą się powoli kolonią „Biało-czerwonych” w tym państwie. Polacy osiągają tam coraz lepsze wyniki.


Udostępnij na Udostępnij na

Polska nigdy nie mogła pochwalić się wieloma zawodnikami osiągającymi sukcesy w Anglii. Kto zostawił po sobie pozytywne wspomnienia? Jerzy Dudek, Tomasz Kuszczak, Artur Boruc, Wojciech Szczęsny, a ze współczesnych czasów tak naprawdę tylko Matty Cash, Bartosz Białkowski, Łukasz Fabiański i może Jan Bednarek oraz Jakub Moder. Poza wspomnianymi graczami trudno doszukiwać się kogoś, kto byłby zapamiętany z pozytywnej strony przez angielskiego kibica. Większość to jednak niestety niewypały. Polacy rzadko przebijali się w Anglii na szerszą skalę, ale ostatnio trend ten zaczyna się powoli zmieniać.

Na pewno będzie dobrze

  • Matty Cash

Trudno nie zacząć tej pozytywnie nacechowanej części artykułu od kogoś innego niż Matty’ego Casha. Choć na razie prawy wahadłowy naszej reprezentacji zagrał więcej w Championship niż w Premier League, to i tak o jego dyspozycję nie trzeba się obawiać. Już w poprzednich rozgrywkach udowodnił swoją jakość. Defensywnie i ofensywnie była to postać dla Stevena Gerrarda wręcz niezbędna. W całym sezonie trener nie wystawił go jedynie w łatwym meczu z AFC Barrow, w ramach Carabao Cup. Nawet nie próbował grać bez niego w ważniejszych starciach. Po co miałby to robić, jeżeli wariant z nim się sprawdza?

Nie przez przypadek to w końcu Matty Cash został wybrany przez kibiców najlepszym zawodnikiem sezonu w Aston Villi. Jego duży wkład w pozytywne wyniki „The Villans” został zauważony też przez gigantów z Atletico Madryt na czele. Choć ostatecznie wychowanek Nottingham Forest zostaje na Villa Park, wcale nie jest wykluczone, że po kolejnym genialnym sezonie ktoś go stamtąd nie wyciągnie. Bez cienia przesady można powiedzieć, że na swojej pozycji jest w ścisłej czołówce w Anglii. Jeżeli nic nagle się nie zepsuje, można założyć, że ten dalej będzie szedł do przodu. Tym bardziej, iż należy do dobrze wyglądającego na papierze projektu. Choć poprzednia kampania nie poszła do końca po myśli piłkarzy, kibiców i władz, ta zbliżająca zapowiada się o wiele lepiej. Doszli Ludwig Augustinsson, Boubacar Kamara, Diego Carlos, a wykupieni po rocznych wypożyczeniach zostali Robin Olsen i co najważniejsze Philippe Coutinho. Kadra tylko się wzmocniła, a trener nabrał większego doświadczenia w trudnej Premier League. Projekt jest wręcz skazany na sukces. Jego nieodłączną częścią będzie omawiany w tym akapicie Matty Cash.

Niepewna przyszłość – wyjątkowo

  • Łukasz Fabiański

Łukasz Fabiański przez dużą część kariery miał jeden problem. Ten problem nazywał się Wojciech Szczęsny. Panowie spotkali się w Arsenalu, gdzie rywalizację o pierwszy skład wygrał obecny bramkarz Juventusu. Podobnie ich losy potoczyły się w reprezentacji Polski. Obaj grali w zależności od trenerów, natomiast, sumując wszystko, „jedynką” był jednak Szczęsny. W piłce klubowej Fabiański znalazł należyty spokój na pozycji podstawowego golkipera, ale niestety zapowiada się, że może się to w tym sezonie zmienić. Choć nie musi…

Określenie „starzeje się jak wino” bardzo dobrze odnosi się do kariery Łukasza Fabiańskiego. Choć poprzedni sezon nie był pozbawiony błędów, sumując całokształt, zaprezentował się w nim przyzwoicie. Dalej był ostoją „Młotów”, i choć ma już 37 lat na karku, za jego zasługi klub wynagrodził „Fabiana” nowym kontraktem. Będzie reprezentował barwy londyńczyków przez przynajmniej jeden sezon. Czy dalej jako „jedynka”? Tu można mieć wątpliwości. Polak wciąż był ostoją bramki „Młotów”, ale wcale nie można wykluczać scenariusza, w którym Fabiański zejdzie na drugi plan. W poprzednich rozgrywkach podział był prosty. Fabiański – liga, Areola, będący wówczas na wypożyczeniu – puchary. Teraz klub go wykupił, gdyż taki układ się sprawdził. Na tym można by było zakończyć, ale należy pamiętać, iż prawdopodobnie będzie to ostatni, a jeśli nie, to jeden z ostatnich sezonów „Fabiana” w Premier League. Grać wiecznie nie będzie, a na pewno nie dłużej niż Alphonse Areola. Francuz będzie z pewnością na niego naciskał, i właściwie dużo wskazuje na to, że może mu to przynieść korzyści. Jest młodszy, gra lepiej nogami i często zdarza mu się być ogólnie pewniejszym. Tak wyglądało to przynajmniej sezon temu.

Czarne chmury nad Brighton…

Trio Polaków miała niegdyś Borussia Dortmund, a później nieco gorsza Sampdoria. Historia lubi się powtarzać, więc i dziś jest takowe, ale w Anglii. Jeżeli mielibyśmy tę polską ekipę zestawić z którąś z przeszłości, wybór niemal każdego powinien paść na trójkę z Włoch. Na Wyspach wypada to gorzej, bo praktycznie każdy z nich musiał mierzyć się z trudnościami bądź wciąż to robi.

  • Michał Karbownik

Niedługo polski skład w Brighton może się wykruszyć. Prawdopodobnie przez Michała Karbownika, dla którego ostatnie dwa lata były istną katastrofą. Został kupiony przez „Mewy” 4 października 2020, a przywitał nową drużynę pół roku później. Ważne jest podkreślenie, że drużynę, a nie kibiców. Zagrał w pierwszym zespole zaledwie dwa mecze, po czym został wypożyczony do Olympiakosu. Tam przez cały sezon wystąpił na boisku nieco więcej razy – dziewięciokrotnie – po czym wrócił do „bazy” z podkulonym ogonem. Teraz jego kariera znajduje się na olbrzymim zakręcie. W Brighton szans na grę nie ma w ogóle, a jego pozycja na boisku nie jest nawet do końca sprecyzowana. Większość pracodawców widzi go na wahadle, gdzie grał głównie w Legii Warszawa przed wyjazdem za granicę. Jednak on wraz z agentem przekonują, iż najlepszą opcją dla niego jest środek pola. Jaka będzie przyszłość „Karbo”? Na pewno nie Premier League. Odbił się od tej ligi niczym Bartosz Kapustka od Leicester City czy Jarosław Jach od Crystal Palace. Dziś spekuluje się o powrocie do Polski bądź przenosinach do węgierskiego Debreceni VSC lub niemieckiej Fortuny Duesseldorf. Zdecydowanie największy zawód polskiej piłki w ostatnich latach.

  • Jakub Moder

Karbownik jest niewypałem, ale Brighton wcale nie jest przeklętym miejscem dla Polaków. Mianem zawodu absolutnie nie możemy określić Jakuba Modera, który trafiał do „Mew” w tym samym okienku co „Karbo”. Nie oznacza to oczywiście, że od początku miał łatwo. Razem z Karbownikiem rozpoczynali od poziomu zero i musieli się piąć w hierarchii Grahama Pottera. Moder nie grał na początku poprzedniego sezonu, ale niezłymi wejściami z West Bromwich Albion czy Southampton zaskarbił sobie zaufanie trenera. Szybko zyskał sympatię kibiców i pomimo braku liczb w każdym meczu wyróżniał się boiskową ogładą i lekkością w grze z piłką przy nodze. Kiedy wydawało się, że wszystko idzie po myśli zawodnika, Brighton i reprezentacji Polski, która z gracza czerpała duże korzyści, nagle pojawiła się kontuzja. Niestety poważna. Przez nią ominął ostatnie osiem kolejek i niestety najprawdopodobniej nie pojedzie na najbliższe mistrzostwa świata w Katarze. Jest to olbrzymi cios dla samego zawodnika, drużyny narodowej, ale i klubu, który na kolejne miesiące traci utalentowanego pomocnika. Gdyby nie ten uraz, pewnie dziś Moder byłby cenną siłą „Mew”. Na powrót do gry i przede wszystkim dawnej formy będzie trzeba poczekać…

„Bardzo martwią mnie najnowsze informacje nt. Jakuba Modera. Okazuje się, że ta jego rehabilitacja była niestety źle poprowadzona w Anglii i konieczny będzie drugi zabieg. To praktycznie wyklucza go z udziału w mistrzostwach świata” – powiedział Mateusz Borek w „Kanale Sportowym”.

Wielka, ale trudna szansa!

  • Kacper Kozłowski

Kacper Kozłowski jest trzecim i jak na razie ostatnim Polakiem, który zawitał do Brighton. Jego przyszłość stoi pod wielkim znakiem zapytania. Z jednej strony wypożyczenie do Royale Union Saint Gilloise skończyło się jedynie dziewięcioma występami w ciągu sześciu miesięcy, a urazy nie odpuszczały. Jednak konkurencja na jego pozycji zmalała do tego stopnia, że faktycznie może powalczyć o grę, niczym Moder w poprzednim sezonie. Do tego będzie trzeba jednak czasu i przede wszystkim pracy Kacpra Kozłowskiego. Wychowanek Pogoni Szczecin wciąż jest w hierarchii w środku pola za przynajmniej Enockiem Mwepu, Pascalem Grossem, Stevenem Alzatem i Moisesem Caicedo. Gdyby Yves Bissouma został w Brighton, 18-latek na pewno poszedłby na wypożyczenie. Teraz (również dlatego, że Jakub Moder jest kontuzjowany) będzie raczej powoli wdrażany do składu. Kluczem są momenty i zrywy, co potrafi wprowadzić.

Przeszłość i przyszłość Leeds United

  • Mateusz Klich

W tytule chodzi o dwójkę Mateuszów. Kolejno o Klicha i Bogusza. Ten pierwszy jest zawodnikiem, który w ostatnich latach stanowił o sile „Pawi”. Za Marcela Bielsy zaliczył wręcz najwięcej meczów ze wszystkich zawodników Leeds. Argentyńczyk miał do niego spore zaufanie, a ten odpłacał mu się dobrymi występami. Był i w sumie dalej jest typowym zadaniowcem. Zawodnikiem, który w środku pola może zrobić niemal wszystko. Potrzeba zabezpieczenia defensywy? Jest Mateusz Klich! Są problemy ze strzelaniem bramek? Polak ponownie na posterunku! Stąd też jego zaangażowanie w Leeds. Rola Klicha nie osłabła na skutek zmiany na ławce trenerskiej, więc skąd wątpliwości u kibiców?

Marsch ewidentnie dał do zrozumienia, że Klich nie będzie miał miejsca w pierwszym składzie i będzie tylko uzupełnieniem kadry. I on bierze to do siebie. Jest intensywne poszukiwanie opcji. Prawdopodobnie wypożyczenie, sporo mówi się o opcji holenderskiej – Eredivisie.Łukasz Wiśniowski w programie „International Level” na kanale Meczyki

Wszystko dlatego, że klub Polaka przeszedł gwałtowną rewolucję. „Pawie” ściągnęły między innymi dwóch graczy z jego tercji boiska, którzy mają być podstawowym wyborem Jesse’ego Marscha. Jest więc Tyler Adams, Marc Roca, a do tego można dodać Adama Forshawa i Darka Gyabiego. Gdzie tu miejsce dla reprezentanta „Biało-czerwonych”? Można doszukiwać się go głębiej. Pomijając aspekt sportowy, tak naprawdę Leeds United nie ma w swojej kadrze wielu doświadczonych zawodników, więc Klich, mający duże poważanie w szatni może się wydawać postacią cenną. Na dłuższą metę nie widzi go jednak trener, który dość mocno zdegradował jego przyszłościową pozycję. Fanatycy „Pawi” są w tej kwestii podzieleni, a w środowisku zawodnika jest na skutek decyzji Marscha klarowna deklaracja – poszukać nowego klubu. 32-latek najprawdopodobniej odejdzie do drużyny, w której będzie ważną częścią. Nie obchodzi go drugoplanowa rola. Z perspektywy Polaków to dobrze – nawet bardzo. Zdrowy i będący w formie Mateusz Klich to olbrzymia wartość dodana dla reprezentacji.

  • Mateusz Bogusz

Co zatem z Mateuszem Boguszem? Przez cały czas 20-latek jest tam postrzegany jako nieokrzesany talent. Zaliczył wiele kapitalnych przebłysków i zdaniem ekspertów tylko kwestią czasu jest wybuch jego uwolnionego potencjału. Problemem jest to, że schemat rozwoju tego zawodnika przez tyle lat jest taki sam. Można odnieść wrażenie, że nie przebiega on do końca poprawnie. Ostatni sezon na wypożyczeniu w UD Ibiza mógł być dla niego przełomem, by stać się dojrzałym piłkarzem. Dlaczego więc nie był? Mimo że czas w Hiszpanii obfitował w bramki i asysty, całościowo trzeba oceniać jego tamtejszy pobyt nie najlepiej. Był kluczową postacią, ale… doznał kontuzji, eliminującej go z gry na prawie pół sezonu. Ma wrócić już w pełni sił we wrześniu i prawdopodobnie ponownie zostanie gdzieś wypożyczony – tym razem z nadzieją na to, że będzie miał większe szczęście zdrowotne. Bogusz znów będzie musiał udowodnić swoją przydatność na przyszłość. Cierpliwość władz może się jednak skończyć.

Dwóch w Southampton – za chwilę może być jeden

  • Mateusz Lis

Southampton od dłuższego czasu ma problem z obsadą bramki. Czasy świetności Frasera Fostera, który odszedł do Tottenhamu, już dawno minęły – właściwie od roku 2017 zamiast zawodzącego Anglika oglądamy Aleksa McCarthy’ego, który, delikatnie mówiąc, nigdy wybitnym golkiperem nie był. Często zdarzały mu się niewymuszone błędy, które doprowadzały kibiców do rozpaczy. Foster został zastąpiony dwójką zawodników – Gavinem Bazunu i… Mateuszem Lisem! Czy Polak ma szansę na regularną grę? Szczerze? Niestety raczej niewielkie. Obecnie Polak wydaje się opcją uzupełnienia i ewentualnego nacisku na kolegów. W klubie potrzebna była jak największa liczba golkiperów w razie słabszej dyspozycji któregoś z nich, i po to też jest tam Lis.

  • Jan Bednarek

Ważniejszą rolę w Southampton odgrywa Jan Bednarek. Mimo licznej krytyki pod jego adresem ten ma wysoki status w klubie i reprezentacji. Różnie bywało z jego pozycją w zespole, natomiast sumując wszystkie występy, można rzec, iż Ralph Hasenhuettl ma do niego zaufanie. W poprzednich rozgrywkach Polak nie zagrał tylko 11 razy we wszystkich rozgrywkach, co oznacza, iż był pierwszym wyborem. Warto dodać, że konkurencja jest wbrew pozorom w ekipie „Świętych” dość spora – są jeszcze Mohammed Salisu, czyli rewelacja sezonu, oraz mający duże poważanie w klubie Jack Stephens.

W polskim środowisku w trwającym okienku oczywiście najwięcej mówiło się o transferze Roberta Lewandowskiego, który ostatecznie odszedł z Bayernu Monachium do FC Barcelona. Spekulacje na niższym, ale również wysokim poziomie nie omijają także Jana Bednarka. Czy zmieni klub? Zobaczymy. Obecnie mówi się w jego kontekście głównie o czterech zasłużonych drużynach: Leicester City, Chelsea, Napoli i AS Roma.

Często zarzuca się polskiemu obrońcy brak zwrotności i bardzo mozolną grę. Zresztą słusznie. Oprócz tych defektów ma on oczywiście również atuty. Regularnie popisywał się choćby znakomitymi główkami czy dobrym prowadzeniem piłki – tego nie można mu odmówić i prawdopodobnie przez pryzmat tego patrzą na niego zainteresowani. Który kierunek byłby, biorąc to wszystko pod uwagę, dla Bednarka najlepszy? Ze wspomnianych klubów rozsądną opcją wydaje się zmiana ligi i odejście do Napoli bądź AS Roma. Obydwa projekty wyglądają ciekawe, każda z tych drużyn byłaby swoistym awansem dla Polaka, a konkurencja tam nie jest tak duża, jak w przypadku wspomnianych angielskich zespołów. Włochy to dobry teren do rozwoju defensywnych piłkarzy. Tym bardziej gdy przechodzisz do takich marek. Wychowanka Lecha Poznań może skusić z jednej strony prestiżowa rola, jaką byłoby zastąpienie Kalidou Koulibaly’ego, zaś z drugiej perspektywa pracy z wielkim Jose Mourinho.

Polacy w Championship

W Championship skład polskich zawodników jest nieco okrojony pod względem poprzedniego sezonu. Wtedy w drugiej klasie rozgrywkowej w Anglii grało ich aż sześciu. Z tamtych nazwisk utrzymał się tylko Bartosz Białkowski i wypożyczony do Birmingham City ze spadkowicza Krystian Bielik. Doszedł także Przemysław Płacheta.

  • Bartosz Białkowski

Tu właściwie zbyt długo nie trzeba się rozwodzić. Przez większą część kariery Bartosz Białkowski z dużym powodzeniem występuje w Championship, gdzie uznawany jest niemal za ikonę. Na pewno takie emocje budzi przynajmniej wśród sympatyków Ipswich Town i jego obecnego zespołu – Millwall. Jeżeli o kimś możemy mówić jako o stuprocentowym pewniaku do gry, to na pewno o 35-latku. Mimo swojego zaawansowanego wieku dalej broni na wysokim poziomie, a w klubie nie ma realnej konkurencji. Białkowski był, jest i będzie „jedynką”. Powstrzymać może go tylko nagła kontuzja.

  • Przemysław Płacheta

Przygoda Płachety w Norwich City jest, delikatnie mówiąc, niezbyt udana. Przeszedł tam ze Śląska Wrocław przed sezonem 2020/2021 i początkowo grał całkiem dużo jak na piłkarza, który przyszedł z ekstraklasy. Im dalej w las, tym tych występów było niestety coraz mniej i mniej… Po awansie do Premier League dostawał od trenerów pojedyncze minuty, ale wpływową postacią na boisku nie był, przez co nie zagrzał miejsca na dłużej. Najlepsza liga na świecie zweryfikowała jego, jak i całą całą drużynę negatywnie, więc „Kanarki” spadły niżej jako ci najgorsi. Norwich ma plan na szybki powrót, jednak decyzja o wypożyczeniu Płachety do Birmingham City pokazała, że reprezentant Polski wciąż nie jest uwzględniany w projekcie. Czy przenosiny tam to dobry wybór? Jak najbardziej. Choć ekipa, do której przeszedł, ma swoje problemy ze stadionem, pionem władzy itd., najważniejsze i tak jest to, że tam ma dużo większe szanse na występy. A ta kwestia jest przecież najważniejsza w kontekście walki o wyjazd na mistrzostwach świata.

  • Krystian Bielik

Jak gdyby mało było Polaków w Birmingham City, jego graczem, 29 sierpnia, został oficjalnie ogłoszony Krystian Bielik. Przeniósł się tam na zasadzie wypożyczenia z Derby County z powodu spadku jego dotychczasowej drużyny do League One. Skłonić go do transferu mogły także słowa Czesława Michniewicza.

Krystian Bielik jest piłkarzem na swojej pozycji niemal kompletnym – bez krzty przesady. Ma odpowiednią dynamikę i metrykę, potrafi czytać grę, może występować z sukcesami na kilku defensywnych pozycjach, jest zawzięty, a jak trzeba, potrafi strzelić… Pozytywne cechy jego osoby można by wymieniać godzinami. Dlaczego zatem nie gra w lepszym klubie, skoro jest taki dobry? Odpowiedź jest prosta. Niestety wszystkie te atuty często przygasza kontuzja. Praktycznie nie ma sezonu, w którym uraz nie daje mu się we znaki i nie eliminuje go na dłuższy czas. Bielik jest podatny na kontuzje, ale gdy gra, często decyduje o losach meczu i jest gwiazdą swojej drużyny. Jeżeli zdrowie mu dopisze, można być niemal pewnym, że będzie on jedną z potężniejszych sił Birmingham City. Jego umiejętności są ponad poziom drużyny walczącej o utrzymanie w Championship.

Kolejna ucieczka z League One

  • Michał Helik

Krystian Bielik zmienił klub po spadku do League One i prawdopodobnie identyczny los czeka Michała Helika. Jego przenosiny z Cracovii do Barnsley były od początku zaskakującym ruchem. Helik sprawdził się jednak już w pierwszym sezonie, kiedy został wybrany zawodnikiem sezonu, a ze swoją drużyną otarł się o Premier League. „The Barn” zajęli bowiem piątą pozycję w lidze, a w play-offach przegrali w 1/2 finału ze Swansea City.

O ile pierwszy sezon z Helikiem był dla nich pozytywną niespodzianką, o tyle wszystko zepsuło się w kolejnym. Spadli z ligi, co wymusza na Heliku zmianę klubu. Ten chce walczyć o miejsce w reprezentacji, a na poziomie League One byłoby to niemal niemożliwe. Dziś mówi się o jego potencjalnym powrocie do Polski, ale w Anglii wypracował sobie taką markę, że i tam nie powinien mieć problemów ze znalezieniem odpowiedniego klubu. Helik odejdzie, ale gdzie i kiedy? To pozostaje na razie w sferze tajemnicy. Negocjacje są, ale się przeciągają.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze