Pogoń – Legia: kto ma lepszy skład na finał [PORÓWNANIE]


Analizujemy, pozycja po pozycji, siłę zespołów Pogoni i Legii

29 kwietnia 2025 Pogoń – Legia: kto ma lepszy skład na finał [PORÓWNANIE]
Materiał własny

Finał Pucharu Polski, w którym Pogoń Szczecin i Legia Warszawa staną ze sobą w szranki, jest już coraz bliżej. Która drużyna ma w teorii lepszą jedenastkę? Na których pozycjach zespoły mogą o sobie powiedzieć, że mają kozaka, a o których woleliby lepiej nie wspominać? Zapraszamy na porównanie składów przed finałem Pucharu Polski.


Udostępnij na Udostępnij na

Legia czy Pogoń, czyli kto ma lepszy skład na finał Pucharu Polski? W naszym zestawieniu przeanalizujemy siłę poszczególnych zespołów pozycja po pozycji. Drobna uwaga: nie będziemy w stanie zestawić wszystkich pozycji dokładnie jeden do jednego ze względu na różnice taktyczne. Pogoń standardowo gra 4-1-4-1, zaś Legia grywała i 4-3-3 , a wiosną nawet modną w Milanie Ancelottiego taktyce zwaną choinką (4-3-2-1).

Były na szczęście takie spotkania, gdzie Legia sporadycznie stosowała 4-1-4-1 i dlatego my także ją przyjęliśmy. Jednak nawet i z 4-3-3 da się spokojnie przestawić na wspomniany wyżej szyk bez przesadnego żonglowania. W nagłówkach będziemy wpisywać nazwisko zwycięzcy, w przypadku remisu pojawią się co najmniej dwa nazwiska możliwe na danej pozycji.

Bramkarz: Valentin Cojocaru

Zaczynamy od pozycji co do której nie mamy żadnych wątpliwości. Valentin Cojocaru to jeden z najlepszych golkiperów ligi. 13 czystych kont, tracący ledwie 1,13 gola na mecz. Przy czym nie raz musiał wykazywać się kunsztem bramkarskim, skoro w lidze znajduje się w czołówce bramkarzy z największą liczbą obronionych strzałów.

Jasne, przytrafiają mu się czasem błędy takie jak choćby w meczu z Piastem Gliwice, przez które Pogoń straciła punkty. Jakiż to jednak bramkarz nie popełnia błędów? Rumun ma pewną pozycję w składzie i ma ją zasłużenie. W przeciwieństwie do bramkarzy w Legii. Było ich już trzech, a tak naprawdę żaden, i mówimy to z całą mocą: ŻADEN nie dorasta poziomem występów Rumunowi.

Lewa obrona: Ruben Vinagre

Mieliśmy tutaj poważną zagwozdkę. Gdybyśmy rozmawiali o Rubenie Vinagre sprzed podpisania kontraktu, zwycięzca byłby oczywisty. Jednak obniżka formy Portugalczyka jest wyraźna i dzięki niej Leonardo Koutris wrócił do gry. W końcu obaj obrońcy mają inklinacje ofensywne i dorzucili na swoje konto kilka asyst w tym sezonie. Gdyby jednak ta obniżka formy nie była tak dramatyczna… Portugalczyk zaczął opuszczać się w obronie, a i z przodu już tak nie hula jak jesienią. Niedawno dostrzegł to sam zainteresowany, który wie, że nie gra jak pół roku temu. W meczu z GKS-em jego współpraca z Luquinhasem wyglądała dobrze, ale czy to była oznaka powrotu do formy?

A Koutris? Bardziej solidna firma. Nie daje jednak takich fajerwerków jak jego rywal, a i błędy mu się zdarzą. Jeśli nie wierzycie, to odtwórzcie ostatni mecz z Puszczą, gdzie dwukrotnie nie upilnował dalszego słupka. Oj, długo myśleliśmy nad ostatecznym werdyktem i damy za dotychczasowe lepsze wrażenia artystyczne Vinagre’owi. Jakoś nam się wydaje, że w tym jednym, istotnym meczu ma większe szanse na odpalenie petardy.

Lewy środkowy obrońca: Leo Borges/Steve Kapuadi

No i, kurczę, to pierwsza pozycja, na której w obydwu zespołach mamy bardzo solidnych graczy. Zarówno Leo Borges, jak i Steve Kapuadi są tymi, którzy grają szefów środka obrony. Zarówno jeden, jak i drugi wykonuje bardzo dobrą robotę i zbiera pochwały za swoją postawę. Co prawda bardziej nam imponuje ta w wykonaniu Brazylijczyka, w końcu przychodził on do Pogoni jako nominalny lewy obrońca. Tymczasem wyrobił się na stoperze na prawdziwego fachurę.

Niemniej Francuz z warszawskiej Legii też bywał kluczową postacią zespołu, no i ma na swoim koncie już trzy gole i, co ważne, lubi je strzelać w dużych meczach, a to przed finałem ważna informacja. Prawdopodobnie nie zadowolimy żadnej ze stron, ale uznaliśmy, że damy na tej pozycji po pół punktu każdemu z nich. Choć gdyby to był pojedynek bokserski, to pewnie na punkty przyznalibyśmy zwycięstwo Leo.

Prawy środkowy obrońca: Jan Ziółkowski

W Legii na pozycji środkowego obrońcy obok Kapuadiego coraz częściej widzimy Jana Ziółkowskiego, młodego i bardzo zdolnego obrońcę. Ostatnie mecze (z „GieKSą” akurat gorszy) są w jego wykonaniu naprawdę dobre, chłopak nie pęka na robocie. Wydaje się, że będzie on tylko rósł, ale podobnie możemy powiedzieć o Danijelu Loncarze. Bośniak przerwał niekończące się pasmo kontuzji i od wiosny do spółki z Borgesem stanowi jeden z najbardziej solidnych duetów ligi.

W odwodzie w Legii jest jeszcze Pankov, dotąd etatowy obrońca, ale jego występ taki pewny nie jest, patrząc na Janka. Kolejny niełatwy wybór. Pewnie kibice Pogoni nie będą zachwyceni wyborem, ale trudno: postawimy na młodość. To Jan Ziółkowski otrzymuje pełny punkt. Jednak to naprawdę była minimalna różnica.

Prawy obrońca: Paweł Wszołek/Linus Wahlqvist

Szwed w PKO Ekstraklasie jest jednym z lepszych zawodników na tej pozycji. Wybiegany, bardzo solidny, prawdziwa skała w obronie. Jeden z liderów zespołu, co widać po nagraniach z szatni. W obliczu kontuzji Wszołka zdawał się pewniakiem do zgarnięcia pełnej puli. Jednak choć Paweł nie pojechał na mecz do Katowic, to – jak poinformował na konferencji po tym spotkaniu trener Feio – może być brany pod uwagę jako zawodnik do pierwszego składu na finał Pucharu Polski. To samo zresztą napisał na platformie X dziennikarz Paweł Gołaszewski.

A skoro tak, to dla obu panów leci po pół punktu. Obaj są bardzo cenni dla swoich drużyn i obaj to czołówka ligi na tej pozycji. Paweł daje więcej z przodu, ale za to Linus jest większym oparciem w grze obronnej.

Defensywny pomocnik: Joao Gamboa

Joao Gamboa odżył po zimowych przygotowanych i stał się kluczowym elementem układanki Roberta Kolendowicza. To jest facet, który zalicza się do gatunku ludzi od noszenia fortepianu, by inni na nim grali. Wielokrotnie wykonywał pozornie niewidoczną, ale szalenie ważną pracę. Jednak i Legia ma w swoich szeregach bardzo utalentowanego pomocnika, jakim jest młody Maxi Oyedele.

Mający już za sobą występ w reprezentacji Polski defensywny pomocnik w ostatnim czasie czyści środek pomocy aż miło. Tylko że młody Polak trochę zbyt rzadko robi to w PKO Ekstraklasie. Nierzadko zdarzają się takie mecze, gdzie przestaje ogarniać wydarzenia boiskowe. W naszym odczuciu zespół byłby dużo słabszy bez Portugalczyka niż bez Maxiego, nawet jeśli uwzględnimy fakt, że ten drugi ma ze sobą kapitalny mecz przeciwko Chelsea w Lidze Konferencji Europy i prawdopodobnie większy potencjał sprzedażowy. Dlatego przyznamy tutaj punkt Gamboi, którego zimowa przemiana jest niewiarygodna.

Lewy środkowy pomocnik: Claude Goncalves (jeśli nie zagra na tej pozycji, to Ryoya Morishita)

No i pytanie, kto tutaj zagra. Jest duża szansa, że na bazie świetnych ostatnio występów zobaczymy w środku pomocy Claude’a Goncalvesa. Jeśli chodzi o Claude’a to w ostatnim czasie wszedł do składu z drzwiami i futryną. Być może jest to po części efekt świeżości (w końcu Portugalczyk aż tyle dotąd nie grał), ale za to swoją szansę wykorzystuje teraz do maksimum. Od kilku tygodni wszedł na zupełnie inny poziom.  Trener przesunął go trochę wyżej, dzięki czemu nie musi się tak już skupiać na zadaniach defensywnych, jak robił to w Łudogorcu i teraz jest klasycznym pomocnikiem box to box. Haruje dla zespołu i, jak sam podkreślił, sporą rolę w przemianie mentalnej odegrała tutaj współpraca z psychologiem.

Ale i Fredrik Ulvestad nie jest bynajmniej gorszy. Szwed również sporo biega, walczy w środku pola i, co równie ważne, dokłada dla swojej drużyny gole i asysty (łącznie takich cyferek ma osiem). Jednak co, jeśli będzie to jednak Japończyk? W tym sezonie jedna z najjaśniejszych postaci warszawskiego zespołu, kreator i niezwykle wszechstronny zawodnik, choć będący ostatnio pod formą? Nie mamy pewności, który z piłkarzy „Wojskowych” wystąpi na tej pozycji, ale niezależnie od tego punkt tutaj przyznamy Legii.

Dlaczego? Bo jeśli wystąpi Japończyk, to rozgrywa on po prostu lepszy sezon i w kwestii kreacji na tej pozycji będzie po prostu ważniejszy od Szweda. Natomiast w przypadku Goncalvesa zadziała tutaj stara jak świat zasada bycia w gazie, w którym Fredrik ostatnio już nie jest.

Prawy środkowy pomocnik

Elitim wrócił dopiero na wiosnę i jest to cenny powrót. W większości spotkań szuka zagrań, o których nikt inny by nie pomyślał. Nie raz odgrywał istotną rolę w kontrolowaniu tempa meczu i zabezpieczaniu środka pola. Pech go jednak nie opuszcza, ponieważ od kilku spotkań grał ze złamaną ręką i dopiero niedawno przeszedł operację. Wrócił do składu, ale z „GieKSą” można było odnieść wrażenie, że grał na 60-70% swoich możliwości.

Jednak nawet i bez tego złamania przegrywa pojedynek z grającym z numerem siedem Rafałem Kurzawą z Pogoni Szczecin. Maestro środka pola „Portowców”, którego obecność w finale będzie nieocenionym wzmocnieniem choćby w porównaniu do zeszłorocznego finału, gdzie Kurziego zabrakło. Podobnie jak Kolumbijczyk – może cyframi i nie oszałamia, ale to prawdziwy tempomat oraz kreator ataków pozycyjnych w Pogoni. Zatem punkt wędruje do Rafała.

Lewy skrzydłowy (lewy atakujący): Kamil Grosicki

Na tej pozycji punkt wędruje do ekipy z Pomorza Zachodniego. Po nienajlepszej rundzie jesiennej Kamil Grosicki wyraźnie odżył, jak gdyby te wszystkie problemy, które nawarstwiły się zimą, zmotywowały kapitana do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Widać ją na boisku, ponieważ ponownie jest tym samym Turbogrosikiem, którego przez lata podziwialiśmy. Szybkość, zwód (którym bezczelnie posadził już na tyłku co najmniej trzech obrońców) i fantastyczny zewniak.

Luquinhas tego o sobie nie może powiedzieć. Co prawda liczbowo wygląda znacznie lepiej niż w trakcie pierwszej przygody w Warszawie, ale stał się dużo bardziej mechaniczny. Nie ma tej łatwości i polotu, nie robi przewagi w pojedynkę i jeden mecz z „GieKSą” nie zmienił na razie naszego zdania. A Kamil – jak wspomnieliśmy – ją ma, co wiosną regularnie udowadnia. I Pogoń, i Legia mają bardzo jakościowego gracza na tej pozycji, jednak na finał bardziej balibyśmy się grać przeciwko Polakowi niż Brazylijczykowi.

Prawy skrzydłowy (prawy atakujący): Adrian Przyborek/Marcel Wędrychowski/Kacper Chodyna/Wahan Biczachczjan/Ryoya Morishita (?)

Uczciwie rzecz biorąc, chyba najsłabsza pozycja w obydwu zespołach. Co prawda Pogoń Szczecin ma w swoich szeregach Adriana Przyborka, uznawanego za jeden z największych talentów szczecińskiej akademii, za którego w niedalekiej przyszłości liczą sobie zebrać pokaźną sumkę. Choć runda wiosenna w jego wykonaniu jest lepsza niż jesienna, to ciągle mamy wrażenie, że chyba nie dorósł do tej dychy na plecach. Jego zmiennik Marcel Wędrychowski dopiero wrócił po poważnej kontuzji. Okej, Marcel ostatnio wygryza Adriana ze składu, a z Puszczą zagrał dobre spotkanie i dorzucił kapitalną bramkę, ale czy bylibyśmy mu skłonni dać punkt? Może jesteśmy niesprawiedliwi wobec Marcela, ale jeszcze nie.

Z drugiej strony Legia Warszawa ma na tej pozycji Kacpra Chodynę. Szkopuł w tym, że 25-latek raczej nie zbiera zbyt pozytywnych recenzji za swoją grę i regularnie jest krytykowany. Widać, że umiejętności ma, do tego niesamowitą umiejętność przyciągania piłki w szesnastce rywala. I, jak na gościa z olbrzymią ilością kontaktów w tej strefie przeciwnika, ma fatalne liczby. Zamiast ładować gole i asysty, notorycznie psuje akcje warszawskiego zespołu.

Zaś jego zmiennik Wahan Biczachczjan jak dotąd uważany jest za niewypał transferowy ostatniej zimy. Co prawda w meczu z Lechią to właśnie jego fantastyczne wrzucenie piłki na Jana Ziółkowskiego zapewniło legionistom cenne trzy punkty, ale jak to się mówi: jedna jaskółka wiosny nie czyni. Ostatnio grał na tej pozycji nawet Morishita, ale to raczej z konieczności, bo nie wygląda tam najlepiej. Zatem ogłaszamy tutaj remis ze względu na brak wyraźnego faworyta.

Napastnik: Efthymis Koulouris

Dobra, tutaj nie ma co się zbytnio rozwijać. Z jednej strony Efthymis Koulouris, rozgrywający najlepszy sezon w swojej karierze, który pędzi po koronę króla strzelców PKO Ekstraklasy. Z drugiej strony Marc Gual, który we wszystkich rozgrywkach nie ma tylu goli co Grek w samej PKO Ekstraklasie. Jest jeszcze Ilja Szkurin. Facet, za którego zapłacono zimą 1,5 miliona euro, a dopiero w ostatnim meczu z GKS-em Katowice zdobył pierwszego dla Legii gola w PKO Ekstraklasie (poza tym jedna bramka w Pucharze Polski).

To tak, jakby porównywać Magnuma 44 – najpotężniejszą broń krótką na świecie, która może elegancko odstrzelić ci głowę – z pistoletem na wodę. Pogoń ma prawdziwego asa na tej pozycji, a Legia tylko myśli, że takiego ma.

Bilans końcowy składów na finał: Pogoń 6,5Legia 4,5

Łączona XI na finał Pogoń – Legia w Pucharze Polski

Tak prezentuje się nasza łączona jedenastka na finał Pucharu Polski. W rywalizacji Pogoń – Legia to ci pierwsi mają naszym zdaniem teoretycznie lepszy pierwszy skład na finał, ale „Wojskowi” mają lepszą ławkę, która może zrobić różnicę.

Jednak nie ukrywamy, że mieliśmy spory problem przy składaniu jedenastki Legii. Kontuzje kilku graczy oraz częstsze zmiany zespołowe w warszawskiej drużynie spowodowały, że zagadką pozostaje, czy Goncalves zagra w środku pomocy. Albo czy na przykład Morishita będzie biegał na prawym skrzydle, jak choćby w meczu przeciwko GKS-owi Katowice.

No i skoro Gual wszedł na końcówkę spotkania z „GieKSą”, to czy trener znów nie wystawi dwójki Szkurin-Gual? Mimo tych wątpliwości staraliśmy się jak najdokładniej odwzorować aktualne możliwości obydwu zespołów. A jaka jest Wasza ocena siły obydwu zespołów?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze