Pogoń – Legia: finał, jakiego dawno nie było. Stawka jest dużo większa niż sam Puchar


Tegoroczny finał Pucharu Polski będzie jednym z najciekawszych od lat.

2 maja 2025 Pogoń – Legia: finał, jakiego dawno nie było. Stawka jest dużo większa niż sam Puchar
Zbigniew Harazim

Pogoń chce wreszcie zdobyć jakieś trofeum. Za tym kryje się jednak przerwanie siedemdziesięciosiedmioletniej męki kibica i skończenie z martyrologią klubu prześmiewczo nazywanego zero tituli. Dla warszawiaków wygrana to jedyna szansa na europejskie puchary w przyszłym sezonie. Do tego jeszcze fakt, że kibice obu ekip, przez długie lata zgodowicze, teraz kumplują się z totalnie odmiennymi i wrogimi frakcjami. Finał Pogoń - Legia będzie prawdopodobnie jednym z najciekawszych pod względem emocjonalnym finałów w XXI wieku.


Udostępnij na Udostępnij na

Wydawałoby się że już sam fakt, że jest to finał Pucharu Polski sprawia, że mecz staje się tym z gatunku ważnych. Jednak nie bez powodu często to właśnie pozostałe elementy takie jak: ambicje klubów, różnice kibicowskie oraz korzyści związane ze zwycięstwem sprawiają, że takie starcia stają się bitwami, często definiującymi końcową ocenę sezonu. Tak będzie również w tym przypadku. Finał Pucharu Polski Pogoń – Legia zapowiada się jako jeden z najbardziej interesujących ostatnich lat.

Finał Pogoń Legia: przestać być pariasem polskiego futbolu

Pogoni nie chodzi tu zresztą tylko o puchar, który jest celem per se. Za tym kryje się niewyobrażalne i niemierzalne pragnienie zdobycia wreszcie jakiegokolwiek trofeum, aby zerwać z tą przeklętą łatką zero tituli, która jest powodem szydery, bardziej bądź momentami mniej żartobliwej. Zwłaszcza, że szczecińska drużyna ma tutaj niedokończoną robotę. Wszyscy wiemy, co wydarzyło się rok temu – Pogoń odwaliła klasyczną Pogoń i wyłożyła się metr przed metą, oddając zwycięstwo pierwszoligowej Wiśle Kraków w kuriozalnych okolicznościach.

Od tamtego momentu w szczecińskiej ekipie zmieniło się mnóstwo. Odszedł trener, który w tamtym finale nie pomógł swoim piłkarzom odpowiednio przygotować się do tego meczu. Zmienił się właściciel, ale cel pozostał ten sam: wrócić na Stadion Narodowy. Wrócić i dać ten upragniony moment chwały wielu pokoleniom kibiców Pogoni. Również tym, którzy nie dożyli tej wiekopomnej chwili i mogą tylko z góry trzymać kciuki za ekipę Roberta Kolendowicza.

Dokończyć niedokończone

Zwłaszcza, że boiskowa ekipa pozostała praktycznie bez zmian. Są to ci sami ludzie, którzy dali ciała drugiego maja ubiegłego roku i są oni żądni zemsty. Rok temu była wyraźna trema, której piłkarze nie udźwignęli. Teraz wydaje się, że aspekt mentalny nie zawiedzie. Zespół potrafi podnieść się przy niekorzystnym wyniku, co udowodnił choćby w ostatnim meczu z Puszczą Niepołomice. Przegrywali 2:4, ale wierzyli i szli po swoje. Efekt? Końcowy wynik, który brzmiał 5:4 dla Pogoni. Praca Roberta Kolendowicza przynosi owoce i także dla niego samego zakończenie sezonu z tak wiekopomnym zwycięstwem dla szczecińskiego klubu będzie również dowodem na to, jak dobrym jest fachowcem. Poza tym, dzięki temu w przyszłości może otrzymać ciekawe oferty pracy, być może nie tylko w Polsce.

Finał Pogoń – Legia: wygrana w Pucharze jedyną nadzieją na europejskie puchary

W teorii więcej do stracenia ma jednak Legia. Legioniści mają za sobą fantastyczny sezon w Lidze Konferencji Europy, gdzie zapisali kolejną wspaniałą kartę w swoich występach w Europie. Problem polega na tym, że prawdopodobnie jeśli nie wygrają Pucharu Polski, to „Wojskowych” zabraknie w przyszłym sezonie na arenie międzynarodowej. Ligowe dołki oraz bardzo dobra forma pozostałych zespołów sprawiła, że podium dla drużyny Goncalo Feio wydaje się być nierealne.

Co prawda Jagiellonia spuściła z tonu, ale to wciąż jest pięć punktów straty do trzeciego miejsca. No i przede wszystkim, Legia jest piąta, a przed nią o trzy punkty jest … Pogoń, która ma lepszy bilans bezpośredni z „Wojskowymi”. Kibice Legii (podobnie jak Lech Wałęsa) nie chcą, ale muszą przyzwyczaić się do kolejnego roku bez mistrzowskiego tytułu. Jednak kolejnego sezonu bez europejskich pucharów w tak krótkim czasie chyba nie zdzierżą. Budżet Legii raczej też nie.

Feio czy w Legii zostanie czy nie, ma szansę dopisać sobie sukces do CV

To też poniekąd największy test w karierze dla portugalskiego trenera. Losy jego przyszłego kontraktu są wciąż nieznane. Ostatnio coraz częściej przewija się w mediach narracja, że niezależnie od wszystkiego, nowy dyrektor sportowy, Michał Żewłakow, nie przedłuży wygasającej umowy z charakternym trenerem. Jednak znając właśnie ambicje Feio, na pewno nie będzie chciał odejść z pustymi rękami.

Dlatego zrobi wszystko, aby jego piłkarze zanotowali kolejny wielki występ i na woli walki, ambicji, znakomitej umiejętności przygotowania się do kluczowych meczów (przynajmniej w Europie) pokonali Pogoń, aby dać podkładkę swojemu managerowi (którym jest przecież Jorge Mendes, co sam Feio nieskromnie wspominał) do znalezienia mu nowego klubu i pokazania, że facet umie zdobywać trofea (choć z takim agentem to aż dziw bierze, czemu jeszcze nie prowadzi np. Wolves).

Kiedyś bracia, dziś wrogowie – kibice także dołożą co nieco od siebie

Wspomnieliśmy również o kontekście kibicowskim, ten bowiem będzie bardzo gorący. Kiedyś kibicowsko Legia i Pogoń byli sobie jak bracia. Jednak już pod koniec września 2013 roku nastąpił koniec zgody i stosunki stały się neutralne. Pamięć przeszłości sprawiała, że kibice wciąż mieli do siebie sporo szacunku. Za to od lipca 2024 roku rozpoczęła się kosa między dwoma ekipami. Zaczęło się już na meczu otwarcia sezonu 2024/2025 Pogoni, gdzie szczeciński gniazdowy zapowiedział: od dziś koniec neutralnych stosunków z Legią. Od dziś Legia to S… K…

Aktualnie Portowcy sympatyzują z grupą WRWE (Wisła, Ruch, Widzew, Elana). Jest to totalne przeciwieństwo mapy przyjaźni Legii, a efekty tego widzieliśmy ostatnim spotkaniu. Podczas tego spotkania regularnie w obydwie strony latały pozdrowienia. Wydaje się, że na Narodowym ujrzymy to w większej skali z racji na wagę spotkania. Oby tylko obyło się bez tragedii i awantur. W takich gorących dniach, gdzie kibice będą swobodnie chodzić po mieście, a część z nich będzie po alkoholu, to nigdy niczego nie można być pewnym, co strzeli do głowy jednemu z drugim.

Finał Pogoń – Legia: w ostatnich latach nie było finałów o takiej stawce między klubami z czołówki

Ktoś powie, że finały Legii z Rakowem Częstochowa czy Legii z Lechem były równie, a nawet bardziej ekscytujące. Abstrahując już od późniejszych rezultatów: tak, były. Rzecz jednak jest w tym, że w każdym z tych przypadków mówiliśmy o drużynach, które wtedy puchary miały praktycznie zapewnione, bo były w ścisłej czołówce. Zatem nie było elementu stawki: wszystko albo nic. Oczywiście fakt, że mierzą się ze sobą dwa zespoły niemające szans na awans poprzez podium, nie stanowi gwarancji ekscytującego finału.

Finał Zawisza – Zagłębie jednym z najsłabszych w XXI wieku

Dlaczego tak sądzimy? Gdy bowiem przejrzymy historię, choćby z ostatnich lat, to dostrzeżemy takie finały, jak ten z sezonu 2013/2014 pomiędzy Zagłębiem Lubin a Zawiszą Bydgoszcz. Dla obu drużyn była to szansa aby zagrać w europejskich pucharach, no i dorzucić do gabloty pierwszy Puchar Polski. Niemniej nie oszukujmy się – dla obu drużyn był to raczej miły dodatek, ponieważ Zawisza Bydgoszcz zakończyła zmagania w sezonie 2013/2014 na 8. miejscu w tabeli, natomiast Zagłębie Lubin w fatalnym stylu pożegnało się ligą, zajmując ostatnie 16. miejsce. Sam zresztą finał był chyba jednym z najgorszych jakie oglądaliśmy w XXI wieku.

Lechia – Cracovia miały podobną wagę, ale tutaj nazwa drużyn

Gdybyśmy mieli wskazać podobne wagowo finały, to finałowe starcie Cracovii i Lechii z sezonu 2019/2020 też było pojedynkiem z tego gatunku. Dla obu drużyn była to jedyna szansa na Europę, a i kibice też nie pałają do siebie sympatią. Jednak z całym szacunkiem dla kibiców i samych zespołów, nie ważył on aż tyle i nie spodziewano się tutaj ognia. Przewidywania okazały się po czasie niesłuszne, ponieważ mecz był kapitalny.

Podobnie emocjonujący miał szansę być finał pomiędzy Lechią a Jagiellonią z sezonu 2018/2019, gdzie oba zespoły były w topowej czwórce. Lechia co prawda miała puchary w garści, ale w zasięgu była podwójna korona. Zaś Jaga nie miała szans na trójkę, więc była to dla niej jedyna ścieżka do Europy. Finał później rozczarował, ale to nie jedyny powód, dla którego tegoroczny finał będzie znaczył więcej.

Po prostu gdy słyszymy Legia – Pogoń, to od razu myślimy sobie: dwa zespoły z czołówki ligowej ostatnich pięciu lat. Znamy animozje kibicowskie. Rozumiemy, jakie są ambicje obydwu zespołów (na ten aktualny moment w historii) – chcą grać w Europie, a jedni uznają sezon bez mistrza za sezon stracony. Wiemy co może dać im zwycięstwo. Pogoni – nieśmiertelną chwałę Legii – nadzieję na powtórkę ćwierćfinału Ligi Konferencji i spory zastrzyk do budżetu, który zakłada i wymaga gry w Europie.

Powyższe przykłady tak szerokiego wachlarza powodów nie miały i dlatego nie elektryzowały fanów aż tak mocno. Potwierdzają to też statystyki. Zdaniem AbsurDB, tegoroczny finał Pucharu Polski, według wymiernych kryteriów, będzie jednym z dziesięciu najmocniejszych finałów pucharów krajowych w Europie w bieżącym sezonie.

W finale liczymy na grzmoty

W związku z powyższym, drugiego maja liczymy ujrzeć fantastyczne widowisko. Stawka tego finału jest olbrzymia. Jak już omówiliśmy, nie chodzi tu tylko o puchar. Chodzi o honor Pogoni i napisanie wiekopomnej historii, a Legii o danie sobie szansy na kolejną wspaniałą przygodę w europejskich pucharach. Ten finał waży naprawdę wiele i oby piłkarze zrobili wszystko, by to udowodnić.

Jedyne czego się obawiamy, to tego, czy presja oczekiwań nie przemieni tego spotkania w nieoglądalnego dla widza gniota. Nie chcemy być sceptykami, ale w tym sezonie w meczach tych drużyn padł zaledwie jeden gol.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze