Pogoń chce wreszcie zdobyć jakieś trofeum. Za tym kryje się jednak chęć przerwania męki kibica trwającej 77 lat i skończenie z martyrologią klubu prześmiewczo nazywanego „zero tituli”. Dla warszawiaków wygrana to jedyna szansa na europejskie puchary w przyszłym sezonie. Do tego jeszcze fakt, że kibice obu ekip, przez długie lata zgodni, teraz kumplują się z totalnie odmiennymi i wrogimi frakcjami. Finał Pogoń – Legia będzie prawdopodobnie jednym z najciekawszych pod względem emocjonalnym finałów w XXI wieku.
Wydawałoby się, że już sam finał Pucharu Polski sprawia, iż mecz staje się tym z gatunku ważnych. Jednak nie bez powodu często to właśnie pozostałe elementy, takie jak: ambicje klubów, różnice kibicowskie oraz korzyści związane ze zwycięstwem, sprawiają, że starcia konkretnych drużyn stają się bitwami, często definiującymi końcową ocenę sezonu. Tak będzie również w tym przypadku. Finał Pucharu Polski Pogoń – Legia zapowiada się jako jeden z najbardziej interesujących w ostatnich latach.
Finał Pogoń – Legia: przestać być pariasem polskiego futbolu
Pogoni nie chodzi zresztą tylko o puchar, który jest celem per se. Za tym kryje się niewyobrażalne i niemierzalne pragnienie zdobycia wreszcie jakiegokolwiek trofeum, aby zerwać tę przeklętą łatkę „zero tituli”, która jest powodem szyderstw, bardziej lub momentami mniej żartobliwych. Zwłaszcza że szczecińska drużyna chce osiągnąć to, co nie udało im się poprzednio. Wszyscy wiemy, co wydarzyło się rok temu – Pogoń stała się klasyczną pogonią i wyłożyła się metr przed metą, oddając zwycięstwo pierwszoligowej Wiśle Kraków w kuriozalnych okolicznościach.
Od tamtego momentu w szczecińskiej ekipie zmieniło się mnóstwo. Odszedł trener, który nie pomógł swoim piłkarzom odpowiednio przygotować się do wspomnianego meczu. Zmienił się też właściciel, tylko cel pozostał ten sam: wrócić na Stadion Narodowy. Wrócić i dać wielu pokoleniom kibiców Pogoni upragniony moment chwały. Również tym, którzy nie dożyli tej wiekopomnej chwili i mogą tylko z góry trzymać kciuki za ekipę Roberta Kolendowicza.
Dokończyć niedokończone
Zwłaszcza że boiskowa ekipa pozostała praktycznie bez zmian. To ci sami ludzie, którzy popełnili błędy 2 maja ubiegłego roku i są żądni zemsty. Rok temu piłkarze nie udźwignęli tremy. Teraz wydaje się, że aspekt mentalny nie zawiedzie. Zespół potrafi podnieść się przy niekorzystnym wyniku, co udowodnił choćby w ostatnim meczu z Puszczą Niepołomice. Przegrywali 2:4, ale wierzyli i szli po swoje. Efekt? Końcowy wynik – 5:4 dla Pogoni. Praca Roberta Kolendowicza przynosi owoce i zakończenie sezonu z wiekopomnym zwycięstwem szczecińskiego klubu będzie również dowodem na to, jak dobrym jest fachowcem. Dzięki temu w przyszłości może otrzymać ciekawe oferty pracy, być może nie tylko w Polsce.
Finał Pogoń – Legia: wygrana w Pucharze jedyną nadzieją na europejskie puchary
W teorii więcej do stracenia ma jednak Legia. „Legioniści” mają za sobą fantastyczny sezon w Lidze Konferencji Europy, gdzie zapisali kolejną wspaniałą kartę w swoich występach w Europie. Problem polega na tym, że jeśli nie wygrają Pucharu Polski, to prawdopodobnie „Wojskowych” zabraknie w przyszłym sezonie na arenie międzynarodowej. Ligowe dołki oraz bardzo dobra forma pozostałych zespołów sprawiła, że podium dla drużyny Goncalo Feio wydaje się być nierealne.
Co prawda Jagiellonia spuściła z tonu, ale to wciąż jest pięć punktów straty do trzeciego miejsca. I przede wszystkim, Legia jest piąta, o trzy punkty wyprzedza ją… Pogoń, która ma lepszy bilans bezpośredni niż „Wojskowi”. Kibice Legii nie chcą, ale muszą, przyzwyczaić się do kolejnego roku bez mistrzowskiego tytułu. Jednak kolejnego sezonu bez europejskich pucharów w tak krótkim czasie chyba nie wytrzymają. Budżet Legii raczej też nie.
Feio czyzostanie w Legii, czy nie, ma szansę dopisać sobie sukces w cv
To poniekąd największy test w karierze portugalskiego trenera. Losy jego przyszłego kontraktu są wciąż nieznane. Ostatnio coraz częściej pojawia się w mediach narracja, że niezależnie od wszystkiego nowy dyrektor sportowy, Michał Żewłakow, nie przedłuży wygasającej umowy z charakternym trenerem. Jednak, znając ambitnego Feio, na pewno nie będzie chciał odejść z pustymi rękami.
Dlatego zrobi wszystko, aby jego piłkarze zanotowali kolejny wielki występ i dzięki woli walki, ambicji, znakomitej umiejętności przygotowania się do kluczowych meczów (przynajmniej w Europie) pokonali Pogoń. Dzięki temu pokaże swojemu swojemu menadżerowi, Jorge Mendesowi, że umie zdobywać trofea, co niewątpliwie będzie atutem podczas szukania nowego klubu, w którym mógłby pracować (choć z takim agentem to aż dziw bierze, czemu jeszcze nie prowadzi np. Wolves).
🚨Słyszę głosy, że wygrany finał Pucharu Polski może nie uratować Goncalo Feio.
ℹ️ @wlodar85
— Polish Merkury (@Merkuury) April 24, 2025
Kiedyś bracia, dziś wrogowie – kibice także dołożą co nieco od siebie
Wspomnieliśmy również o kibicach. Pod tym względem najprawdopodobniej również będzie bardzo gorąco. Kiedyś kibice Legii i Pogoni byli dla siebie jak bracia. Jednak już pod koniec września 2013 roku nastąpił koniec zgody i stosunki stały się neutralne. Pamięć przeszłości sprawiała, że kibice wciąż mieli do siebie sporo szacunku. Za to od lipca 2024 roku zaczęły się tarcia między dwoma ekipami, a dokładnie na meczu otwarcia sezonu 2024/2025 Pogoni, gdzie szczeciński gniazdowy zapowiedział: od dziś koniec neutralnych stosunków z Legią. Od dziś Legia to S… K…
Aktualnie „Portowcy” sympatyzują z grupą WRWE (Wisła, Ruch, Widzew, Elana). Jest to totalne przeciwieństwo mapy przyjaźni Legii, a efekty tego widzieliśmy na ostatnim spotkaniu. Podczas tego spotkania regularnie w obydwie strony latały pozdrowienia. Wydaje się, że na Narodowym ujrzymy takie zachowania w większej skali z racji na wagę spotkania. Oby tylko obyło się bez tragedii i awantur. W takich gorących dniach, gdzie kibice będą swobodnie chodzić po mieście, a część z nich będzie po alkoholu, niczego nie można być pewnym.
Coraz więcej podobnych komentarzy można znaleźć w Internecie przed finałem. #POGLEG pic.twitter.com/1ax8vorCa2
— Bartłomiej Wspaniały (@WspanialyB) April 29, 2025
Finał Pogoń – Legia: w ostatnich latach nie było finałów o takiej randze między klubami z czołówki
Ktoś powie, że finały Legii z Rakowem Częstochowa czy Legii z Lechem były równie, a nawet bardziej ekscytujące. Abstrahując już od późniejszych rezultatów: tak, były. Rzecz jednak w tym, że w każdym z tych przypadków mówiliśmy o drużynach, które wtedy puchary miały praktycznie zapewnione, bo były w ścisłej czołówce. Zatem nie było elementu: wszystko albo nic. Oczywiście fakt, że mierzą się ze sobą dwa zespoły niemające szans na awans poprzez podium, nie stanowi gwarancji ekscytującego finału.
Finał Zawisza – Zagłębie jednym z najsłabszych meczów w XXI wieku
Dlaczego tak sądzimy? Gdy bowiem przejrzymy historię, choćby z ostatnich lat, to dostrzeżemy finały, jak ten z sezonu 2013/2014 pomiędzy Zagłębiem Lubin a Zawiszą Bydgoszcz. Dla obu drużyn była to szansa, aby zagrać w europejskich pucharach i postawić w gablocie pierwszy Puchar Polski. Niemniej nie oszukujmy się – dla obu drużyn był to raczej miły dodatek, ponieważ Zawisza Bydgoszcz w sezonie 2013/2014 zakończyła zmagania na 8. miejscu w tabeli, natomiast Zagłębie Lubin w fatalnym stylu pożegnało się ligą, zajmując ostatnie 16. miejsce. Sam finał był chyba jednym z najgorszych jakie oglądaliśmy w XXI wieku.
Lechia – Cracovia mecz o podobnej randze jak tegoroczny
Gdybyśmy mieli wskazać równie ważne finały, to starcie Cracovii i Lechii z sezonu 2019/2020 też było pojedynkiem z tego gatunku. Dla obu drużyn była to jedyna szansa na Europę, ich kibice też nie pałają do siebie sympatią. Jednak z całym szacunkiem dla kibiców i samych zespołów, mecz tych drużyn nie budził zbytnich emocji i nie spodziewano się tutaj ognia. Przewidywania okazały się po czasie niesłuszne, ponieważ mecz był kapitalny.
Podobnie emocjonujący mógł być finał pomiędzy Lechią a Jagiellonią z sezonu 2018/2019, gdzie oba zespoły były w topowej czwórce. Lechia co prawda miała puchary w garści, ale w zasięgu była podwójna korona. Zaś Jaga nie miała szans na trójkę, więc była to dla niej jedyna ścieżka do Europy. Finał później rozczarował, ale to nie jedyny powód, dla którego tegoroczny finał będzie znaczył więcej.
Po prostu gdy słyszymy Legia – Pogoń, to od razu myślimy sobie: dwa zespoły z czołówki ligowej ostatnich pięciu lat. Znamy animozje kibicowskie. Rozumiemy, jakie są ambicje obydwu zespołów – chęć gry w Europie, dodatkowo jedni uznają sezon bez tytułu mistrza za sezon stracony. Wiemy co może dać im zwycięstwo. Pogoni – nieśmiertelną chwałę. Legii – nadzieję na powtórkę ćwierćfinału Ligi Konferencji i spory zastrzyk do budżetu, który zakłada i wymaga gry w Europie.
Ekipy z powyższych przykładów takich powodów nie miały i dlatego nie elektryzowały fanów aż tak mocno. Potwierdzają to też statystyki. Zdaniem AbsurDB, tegoroczny finał Pucharu Polski, według wymiernych kryteriów, będzie jednym z dziesięciu najmocniejszych finałów pucharów krajowych w Europie w bieżącym sezonie.
W finale liczymy na grzmoty
Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione czynniki, liczymy na fantastyczne widowisko 2 maja. Stawka tego finału jest olbrzymia. Jak już omówiliśmy, nie chodzi tu tylko o puchar. Chodzi o honor Pogoni i napisanie wiekopomnej historii, a w przypadku Legii o danie sobie szansy na kolejną wspaniałą przygodę w europejskich pucharach. Ten finał jest naprawdę ważny i oby piłkarze zrobili wszystko, by to udowodnić.
Jedyne czego się obawiamy, to tego, czy presja oczekiwań nie przemieni tego spotkania w parodię. Nie chcemy być sceptykami, ale w tym sezonie w meczach tych drużyn padł zaledwie jeden gol.