Marazm i marność, czyli runda jesienna w wykonaniu beniaminków


Runda jesienna PKO Ekstraklasy okazała się sporym wyzwaniem dla beniaminków

18 grudnia 2023 Marazm i marność, czyli runda jesienna w wykonaniu beniaminków
Radosław Jóźwiak/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Rozczarowanie to najdelikatniejsze słowo, jakim można opisać dyspozycję beniaminków PKO Ekstraklasy podczas rundy jesiennej. Przez większość pierwszej części sezonu okupywali trzy ostatnie miejsca w ligowej tabeli. Dopiero ostatnio Puszcza Niepołomice, której dawano najmniejsze szanse, zdołała opuścić strefę spadkową. Tak kiepska postawa beniaminków może zaskakiwać, tym bardziej gdy wspomnimy, że zdobyta łącznie przez nich liczba punktów (43) jest bliska dorobkowi samego Śląska Wrocław (41). Zapraszamy na podsumowanie rundy jesiennej w wykonaniu Puszczy Niepołomice, Ruchu Chorzów i ŁKS-u Łódź.


Udostępnij na Udostępnij na

Puszcza Niepołomice – jedyny pozytyw

Mało kto się tego spodziewał, ale to właśnie Puszcza Niepołomice po rundzie jesiennej jest najwyżej w tabeli wśród beniaminków. Mało tego, jest to także jedyna drużyna, o której nie można mówić w kontekście rozczarowania. Raczej jako jedynego pozytywu. „Żubry” po 18 rozegranych spotkaniach mają na koncie 20 punktów, co jest wynikiem godnym, a nawet lekko wykraczającym poza potencjał zespołu. 13. miejsce w tabeli w tej części sezonu to wynik dobry, którzy podopieczni Tomasza Tułacza zdołali osiągnąć głównie dzięki bardzo dobrej dyspozycji w ostatnich spotkaniach.

Zwycięstwa nad Wartą Poznań, Górnikiem Zabrze, Widzewem Łódź i remis z Jagiellonią Białystok przełożyły się na dziesięć punktów w czterech meczach, co jest połową dorobku drużyny w całej rundzie. Tak dobra forma nie wynika jedynie z nadmiaru szczęścia, ale przede wszystkim z dobrej gry Puszczy i woli walki. Mało kto byłby w stanie odrobić trzybramkową stratę do znakomicie grającej w tym sezonie Jagiellonii Białystok.

Drużyna na boisku stanowi kolektyw. W Niepołomicach nie ma gwiazd, ale nie są one potrzebne. Wystarczy postać prawdziwego lidera, którym bez wątpienia jest Tomasz Tułacz. Sam styl gry niespecjalnie uległ zmianie w porównaniu do poprzedniego sezonu. To, co działało w Fortuna 1. Lidze, wydaje się też działać w PKO Ekstraklasie. Twardy, bezpośredni futbol bez przesadnego rozgrywania i przede wszystkim as w rękawie w postaci stałych fragmentów gry.

Puszcza w rundzie wiosennej zdobyła 24 bramki, z czego aż 13 po stałych fragmentach gry. Przekłada się to na najwyższy współczynnik w lidze (54%). W tej chwili „Żubry” są w dość komfortowej sytuacji, trzeba jednak pamiętać, że przed nimi jeszcze cała runda wiosenna. Sama zawziętość połączona z dobrze opanowanymi stałymi fragmentami gry może nie wystarczyć, by utrzymać się w lidze. Potrzebne są wzmocnienia.

Przede wszystkim na pozycji napastnika. Jedynym ofensywnym zawodnikiem, który regularnie strzela bramki, jest Artur Siemaszko, posiadający na swoim koncie pięć trafień. Poza nim dwa gole zdobył Mateusz Cholewiak i po golu Kamil Zapolnik oraz kontuzjowany od dłuższego czasu Rok Kidric. Nie wygląda to najlepiej. Poza tym kluczowe do pozostania w lidze będzie utrzymanie kolektywu i woli walki w drużynie, gdyż samymi indywidualnościami Puszcza nie zajdzie zbyt daleko.

ŁKS Łódź – największe rozczarowanie

„Rycerze Wiosny” w przeciwieństwie do Puszczy wchodzili do PKO Ekstraklasy ze sporymi ambicjami, nauczeni błędami z poprzednich lat. Mistrz Fortuna 1. Ligi, fajne nazwiska, ciekawa kadra, topowy na skalę ligi młodzieżowiec. To mogło, a nawet powinno wypalić. Tymczasem mówimy o drużynie, która zajmuje ostatnie miejsce z dorobkiem 10 punktów. Drużynie, która zdobyła najmniej bramek w lidze (12), jednocześnie straciła najwięcej (36).

I w końcu o drużynie, której spadek nie zdziwi nikogo, a utrzymanie będzie traktowane jako sensacja. I to wcale nie mniejsza niż w przypadku Korony Kielce w zeszłym sezonie. A nawet większa. Kazimierz Moskal nie wyciągnął lekcji z poprzedniego pobytu w PKO Ekstraklasie, kiedy spadł, zająwszy ostatnie miejsce z dorobkiem 24 punktów. Nie nauczył się na błędach i zapłacił za to posadą. Zastąpił go Piotr Stokowiec.

Jego przyjście nie wywołało efektu nowej miotły. Ba, nie wywołało żadnego efektu. Drużyna po prostu wyglądała i wciąż wygląda tak samo, punktując przy tym jeszcze gorzej. Trzy „oczka” w siedmiu spotkaniach nie są powodem do dumy. Bardziej do wstydu. Do tego należy dołożyć jeszcze odpadnięcie z Pucharu Polski. Sam styl gry również pozostawia wiele do życzenia. ŁKS gra po prostu słabo, a lepsze momenty można policzyć na palcach jednej ręki.

Jeśli połączymy to z rażącą nieskutecznością, to kryzys mamy murowany. Drużyna z Łodzi nie stwarza sobie bardzo wielu okazji do zdobycia bramki, ale nie jest też w tym aspekcie najtragiczniejsza. Liczba zdobytych goli jednak już taka jest. 12 trafień to wynik niesamowicie mizerny, nawet na tle innych beniaminków (Puszcza 24, Ruch 22). Wykańczanie akcji to największa bolączka ŁKS-u, ale nie jedyna. W defensywie wcale nie jest lepiej.

„Rycerze Wiosny” przez całą rundę jesienną tylko raz zachowali czyste konto, posiadając jednego z lepszych bramkarzy w lidze. Środek i boki obrony to pozycje, na których ŁKS musi szukać wzmocnień, jeśli myśli o utrzymaniu. Większe wsparcie pomocników w działania defensywne także nie wyrządziłoby krzywdy. Poza tym większa kolektywność, ograniczenie błędów indywidualnych i wspomniane wcześniej wykańczanie akcji. Pracy przed ŁKS-em sporo, ale kto wie; może to właśnie on okaże się największą rewelacją wiosny.

Ruch Chorzów – miało być trudno i jest trudno

„Niebiescy” do PKO Ekstraklasy wchodzili jako druga drużyna Fortuna 1. Ligi, która jednocześnie była beniaminkiem tamtych rozgrywek. Dostosowanie się do realiów wyższej ligi zdecydowanie lepiej poszło im rok temu. To, czym wyróżniali się na zapleczu, czyli charakter, determinacja, zawziętość, okazało się niewystarczające na ekstraklasę. Ruchowi brakuje wielu rzeczy: indywidualności, defensywy czy gwiazdy, ale jest jedna rzecz, której brak mu szczególnie. Umiejętności wygrywania spotkań.

Ruch Chorzów przez całą rundę jesienną przeplatał remisy porażkami, ze wskazaniem na to pierwsze, szczególnie ostatnio (cztery remisy z rzędu). Ile spotkań udało mu się natomiast wygrać? Jedno. W lipcu z ŁKS-em. Jest to najgorszy wynik w lidze i jeden z największych problemów w zespole. Poza tym „Niebiescy” mają wiele wspólnego z przytoczonym wcześniej ŁKS-em. Obie drużyny od pierwszych kolejek wyglądają bardzo słabo i nie mają wyraźnych skoków formy. W Chorzowie i Łodzi zdążono już zmienić trenerów i w obu przypadkach nie przyniosło to zamierzonego efektu. Obie drużyny mają również ogromne problemy z defensywą i na koniec obie drużyny mają sporą stratę do miejsca zapewniającego utrzymanie.

Na początku listopada Jan Woś zmienił Jarosława Skrobacza na stanowisku trenera pierwszej drużyny, był wcześniej jego asystentem. Efekt tej zmiany był bardziej wyraźny niż w Łodzi, ale to wciąż było za mało. Co prawda na sześć spotkań 49-latek przegrał tylko jedno, ale przy okazji nie wygrał żadnego. Ruch jest obecnie w takim miejscu, że remisowanie spotkań niewiele mu daje. Potrzebuje zwycięstw jak ryba wody.

Ofensywa w Chorzowie jest… przeciętna. Pozwala to na utrzymanie, pod warunkiem że defensywa także jest na podobnym poziomie. Tego niestety nie można powiedzieć. Trzy czyste konta i 34 stracone bramki w 19 spotkaniach to wynik po prostu słaby. Jeśli Ruch poważnie myśli o utrzymaniu, to musi przede wszystkim załatać luki w obronie. Poza tym przeprowadzić jedną fundamentalną zmianę. Przeplatanie porażek remisami zmienić na przeplatanie zwycięstw remisami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze