Hazard złamał albo próbował złamać mnóstwo piłkarskich karier. Poker czy ruletka potrafią skutecznie zakręcić człowiekowi w głowie. A jeśli ten człowiek potrzebuje adrenaliny, odpoczynku czy po prostu nie ma już co robić z górą pieniędzy? Bardzo łatwo jest wtedy stracić kontrolę... Problem piłkarzy hazardzistów istnieje i jest on naprawdę poważny. Dlatego trzeba o tym mówić i przestrzegać. Jak najczęściej się da.
Grosik na szczęście
Hazardzistą jest się do końca życia, tak jak alkoholikiem, narkomanem czy lekomanem. Kamil Grosicki również ma taką świadomość. W wielu wywiadach mówił, że musi kontrolować się do końca życia, by znów nie zatracić się w raju, jakim było dla niego kasyno. I jak na razie udaje mu się to świetnie. Ma oparcie w bliskich mu ludziach futbolu i w rodzinie (ma żonę Dominikę, z którą wychowują dwoje dzieci). Jak w ogóle się to zaczęło? Otóż… Kamil wpadł w hazard, jeszcze zanim został sławnym piłkarzem. Gdy był graczem Pogoni, udał się z kolegami do kasyna. I stało się. Wygrał swoją miesięczną pensję, co wywołało masę pozytywnych uczuć. W końcu grał tylko dla samego grania… Kontrola przestała działać. Kamil oszukiwał bliskich, byle tylko móc dostać się do salonu gier. To poskutkowało tym, że wylądował w ośrodku w Starych Juchach na odwyku. Jednak to nie on uratował piłkarza, ale fakt, że sam chciał przestań grać i odzyskać kontrolę nad swoim życiem. To dobry, wrażliwy (jak też o sobie mówi) chłopak i przykład dla nastoletnich chłopców – jego postawa pokazała, że nie jest wstydem korzystać z rad psychologa („Grosikowi” pomógł bardzo Paweł Frelik) czy przyznanie się do własnej słabości. Oby tak dalej, Kamilu!
Wahan Geworgian
Piłkarz pochodzący z Armenii zaczął grać… z nudów. Był wtedy kawalerem, nie lubował się w innych używkach. Kasyno wydawało się najbezpieczniejsze. To myślenie było jednak zgubne. Piłkarz i jego koledzy z zespołu (Wisła Płock) zarywali noce, grając w kasynie, a potem stawiali się na treningu. I tu schemat także jest ten sam –
oszukiwanie bliskich, myślenie tylko o graniu, odgrywaniu się i o tym, by udać się do kasyna jak najprędzej. Na dodatek zadłużanie się. (Wahan pożyczał pieniądze od podejrzanych ludzi w kasynie. Oczywiście na procent). W wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” wyznał, że stracił łącznie dwa miliony złotych (jednej nocy potrafił przegrać 130 tysięcy). Ku przestrodze.
„Król” życia
Na rynku pojawiła się właśnie książka Grzegorza Króla pt. „Przegrany”. „Oto szokujące i szczere wyznanie piłkarza, który sięgnął dna” – wydawnictwo tak właśnie reklamuje tę opowieść. Trudno się dziwić? Bez wątpienia. Były zawodnik żałuje, że w młodości wybrał kasyno i alkohol zamiast piłki, z których pomocą zmarnował swój talent. Przestał grać w futbol w wieku 29 lat (w wieku 24 strzelił ostatniego gola). Było ich co prawda 41 w 200 meczach ekstraklasy, co nie jest złym wynikiem, ale mógł osiągnąć o wiele więcej. Był na testach w Holandii, wiązano z nim ogromne nadzieje. Ale niestety. W jego przypadku opanowanie nie przyszło w odpowiednim momencie. Doszło do tego, że piłkarz zakładał się nawet o bzdurne rzeczy, drobiazgi, byle tylko wygrać. On też oszukiwał bliskich, jego priorytetem była gra. Książka jest zapewne swego rodzaju spowiedzią, katharsis mężczyzny.
Wpadka u bukmachera
Często irytujemy się, czytając
bzdurne wiadomości w brukowcach. „Przyłapany z kochanką”, „Piłkarz X je w popularnych fast-foodzie” itd. Paradoksalnie można jednak zrobić przysługę zawodnikowi. Gdyby nie to, że Łukasz Burliga został przyłapany na grze u popularnego buka, to kto wie, jak by się to skończyło. Piłkarz Jagiellonii Białystok przyznał wprost, że jest hazardzistą. Przeszedł terapię i… wziął ślub. Od tej pory wszystko idzie ku dobremu.
Oczywiście piłkarzy, którzy mają bądź mieli problem z hazardem, jest więcej. Andrzej Iwan, Józef Młynarczyk, który nie potrafił oderwać się od gry w karty na zgrupowaniu, czy Mariusz Nosal, który zerwał kontakty z rodziną i wyjechał za granicę. Miejmy jednak nadzieję, że ten problem w końcu zacznie maleć, a przytoczone wyżej historie posłużą za ostrzeżenie. Nie tylko dla piłkarzy, ale także dla nas – kibiców.