Większość ludzi posiada jakieś fobie. Jedni boją się pająków, drudzy małych, zamkniętych pomieszczeń, a inni mają aerofobię, czyli lęk przed lataniem samolotami. Wśród tej trzeciej grupy jest spore grono piłkarzy, i to właśnie nimi zajmiemy się w tym tekście.
Przeciętny piłkarz spędza w samolocie ponad sto godzin rocznie. Loty na wyjazdowe spotkania w europejskich pucharach, zgrupowania kadry na drugim końcu świata, a czasem i ligowe mecze. Gdybyśmy zdecydowali się podliczyć liczbę kilometrów przelatanych przez typowego zawodnika Premier League, wyszedłby nam wynik, którego nie powstydziłby się biznesmen z amerykańskiej korporacji.
Dlatego też taka przypadłość w przypadku piłkarza może być wyjątkowo uciążliwa i bardzo często bywa powodem wielu nietypowych sytuacji, często nadających się na dobrą komedię. By zbędnie nie przedłużać, przejdźmy do tych słodko-gorzkich historii o utraconych karierach, marzeniach i tytułach mistrzowskich. A wszystko przez pozornie głupią fobię. No to zapinamy pasy i lecimy.
Nielatający Holender
Co za banalny początek – pomyślicie, widząc taki śródtytuł. Jednak nie da się zacząć w inny sposób, niż od przytoczenia historii wybitnego napastnika, Dennisa Bergkampa, który swój pseudonim zawdzięcza zresztą strachowi przed lataniem. W kontekście Holendra mówi się, że przez aerofobię nie zrobił kariery na miarę talentu, bo prawie w ogóle nie jeździł na mecze wyjazdowe Arsenalu w europejskich pucharach. Natomiast w Premier League na spotkania poza Londynem podróżował oddzielnie samochodem, co negatywnie wpływało na jego dyspozycję.
Decyzji o niewsiadaniu do samolotu Bergkamp nie podjął bez powodu. Zdecydowały o tym dwa zdarzenia, które odcisnęły piętno na psychice Holendra. Najpierw w czerwcu 1989 roku u wybrzeży Surinamu doszło do katastrofy lotniczej samolotu, którym leciała drużyna Ajaxu U-21. Dennis nie leciał wraz z drużyną, ale w wypadku zginęło kilku jego kolegów.
Drugie nieprzyjemne zdarzenie, które wpłynęło na jego decyzję, miało miejsce 5 lat później, kiedy reprezentacja „Oranje” leciała na mundial do Stanów Zjednoczonych. Potężne turbulencje, w które wpadł samolot, mogły spowodować tragedię. Na szczęście do niej nie doszło, ale właśnie wtedy napastnik, mający już wcześniej awersje do latania, podjął ostateczną decyzję.
– Rozwinęła się taka niechęć do tego, że podczas meczów wyjazdowych patrzyłem w niebo i z niepokojem obserwowałem chmury. Czasami myślami byłem przy locie do domu zamiast grać w piłkę nożną. To było piekło – tak swoje przeżycia opisywał Holender w swojej biografii „Spokój i Prędkość”.
Okazuje się, że słynny napastnik na swojej fobii nie tracił tylko piłkarsko, ale również finansowo. Ze względu na jego przypadłość, w czasie negocjacji, działacze reprezentujący klub obniżali stawkę, jaką będą skłonni mu zapłacić, uważając zawodnika za dobry, ale wybrakowany produkt.
Pozostając w klimatach angielskiego futbolu, należy również wspomnieć o tym, że legenda Manchesteru United, Bobby Charlton, również ma aerofobię. Jednak jego przypadek nie powinien nikogo dziwić, bo jako jedyny z ówczesnej drużyny „Czerwonych Diabłów” przeżył katastrofę lotniczą w 1958 roku. Na szczęście dla legendarnego piłkarza w latach 60 i 70 piłkarze latali nieporównywalnie rzadziej, niż dzieje się to obecnie.
O strachu przed lataniem napisał w swojej książce były zawodnik Arsenalu, Paul Merson. W jaki sposób Anglik sobie z nim radził? W typowy dla niego. Tuż przed wylotem wypijał sporą dawkę alkoholu, co relaksowało go na tyle, że budził się dopiero po wylądowaniu.
Innym piłkarzem występującym w Premier League, który zmagał się z podobnymi problemami był Stan Lazaridis. Największym problemem lewego obrońcy West Hamu i Birmingham City z przełomu wieków było to, że występował w barwach reprezentacji Australii i raz na kilka miesięcy czekała go wielogodzinna podróż samolotem.
Jak nie samolotem, to statkiem!?
W sezonie 2009/2010 HSV walczyło o miejsce na podium. Niestety przez sporą część sezonu musieli sobie radzić bez ich najlepszego zawodnika, Jose Paolo Guerrero. Powód? Peruwiańczyk nie był wstanie wsiąść do samolotu i wrócić do Hamburga po tym, jak zakończył rehabilitację w rodzinnym kraju.
– Nie mogłem tego zrobić. Dostaję drgawek na samą myśl o wejściu do samolotu. Nie dość, że boję się latać, to wydawało mi się, że w samolocie coś może stać z moim żołądkiem – w ten dosyć okrężny sposób tłumaczył się napastnik.
Nie można mu jednak odmówić, że nie próbował przełamać swoich lęków, bo podjął aż 3(!) nieudane próby wejścia do samolotu. Nie pomagała nawet obecność najbliższych ani leki uspokajające. Zdesperowani działacze niemieckiego klubu planowali nawet wysłać statek po Guerrero, ale byłoby to zbyt czasochłonne.
W końcu Peruwiańczyk wrócił do klubu. Trochę za późno, bo liderujące jesienią HSV skończyło rozgrywki poza czołówką. W niemieckiej prasie problem zawodnika zdiagnozowano nie jako aerofobię, a „germanofobię”, twierdząc, że cała szopka związana z jego powrotem do Niemiec, była tylko przykrywką do tego, by mógł dłużej zostać w Peru.
Jednak wydaje się, że napastnik nie kłamał, bo rok później doznał kontuzji w… samolocie. Podczas lotu piłkarz tak mocno spiął mięsnie ze zdenerwowania, że doznał urazu uda. Jak widać wizyty u specjalnego psychologa, które miały wyleczyć jego fobię, na niewiele się zdały.
Polacy też się boją
Najsłynniejszym polskim piłkarzem, który zmagał się z aerofobią, był Tomasz Łapiński. Reprezentant polski wielokrotnie zjeżdżał pół Europy, by zagrać w meczu Widzewa lub reprezentacji, tylko dlatego, że nie dałby rady wsiąść do samolotu.
„Łapa” przez wiele lat nie miał problemów z lataniem. Wszystko zmieniło się po dramatycznych wydarzeniach z lat 90, kiedy to kadra Janusza Wójcika wracała ze zgrupowania w Chile. Samolot, przelatując nad Andami, zaczął spadać. Ostatecznie nikomu nic się nie stało, ale niechęć obrońcy do latania pozostała.
– Zawsze byłem szczęśliwy, że jeszcze raz mi się udało dolecieć. Bo naprawdę trudno opisać lęk, który we mnie siedział. W samolocie wszyscy myśleli, że śpię, ale ja zawsze udawałem. Tak naprawdę siedziałem w bezruchu w nieprawdopodobnym napięciu i wsłuchiwałem się w każdy odgłos maszyny. Podczas wyjazdowych spotkań miałem w głowie jedną myśl – że mecz się w końcu skończy i potem jakoś trzeba będzie wrócić do kraju – opowiadał o swoim lęku Tomasz Łapiński.
Były reprezentant Polski próbował walczyć ze swoją fobią, ale bezskutecznie. Nie pomagały wizyty u psychologa ani alkohol. Jedyną receptą na jego lęk były, jak sam mówił w jednym z wywiadów, silne leki psychotropowe. Przez strach przed lataniem „Łapa” nigdy nie wyjechał do europejskiego klubu, wiedząc, że wiązałoby się to między innymi z częstymi podróżami lotniczymi.
Z aerofobią wygrał za to inny polski zawodnik, Mariusz Lewandowski. W jego przypadku najbardziej pomocny był jego trener, który postawił sprawę jasno i wytłumaczył zawodnikowi, że jeśli raz nie poleci, to będzie bał się już do końca życia. Defensywny pomocnik przełamał się i choć nadal ma lęki przed wystartowaniem samolotu, to regularnie korzysta z tego środka transportu.
Najświeższa historia związana ze strachem przed lataniem dotyczy Macieja Sadloka. Obrońca Wisły Kraków, grając w barwach Ruchu odmówił wejścia do samolotu, który leciał do Karagandy na mecz „Niebieskich” w europejskich pucharach. Młodemu zawodnikowi nie pomogła nawet zgoda ówczesnego szkoleniowca Chorzowian, Waldemar Fornalik, na małą dawkę alkoholu.
26-latek nie pojechał również na zgrupowanie kadry w 2010 roku z tego samego powodu. Właściwie nie wiadomo skąd się wzięła fobia piłkarza, bo w młodości zawodnik wielokrotnie sam latał i nie miał z tym żadnego problemu. Jak twierdzi jego ojciec, wszystko zmieniło się po katastrofie lotniczej w Smoleńsku, którą Maciej, jak każdy, bardzo mocno przeżył. Od tego momentu obrońca zaczął zastanawiać się nad bezpieczeństwem tego środka transportu.
Aerobofia ≠ koniec kariery
Jak widać aerofobia ma różne oblicza i różne są jej powody. Choć historie wyżej przytoczone miały charakter absurdalny i w większości przywoływały uśmiech na usta, to pamiętajmy, że strach przed lataniem złamał kilka ciekawie zapowiadających się karier.
W obecnym futbolu, gdzie detale decydują o sukcesie lub porażce, stres w związku z lotem może sprawić, że dany piłkarze będzie w gorszej dyspozycji w czasie spotkania. Jestem również pewny, że wielu zawodników nie przyznaje się do tej fobii, mimo że ją posiada. Ale, ku pokrzepieniu serc, warto przytoczyć karierę Dennisa Bergkampa, który odniósł w piłce większy sukces niż nie jeden piłkarzy, który nie bał się latać.