Brazylia jak na razie nie pozostawiła złudzeń, kto jest najlepszą drużyną i jednocześnie głównym pretendentem do wygrania igrzysk olimpijskich. Trzy mecze, trzy zwycięstwa, średnio trzy zdobyte bramki na mecz. Prym w drużynie wiodło kilku piłkarzy, ale najjaśniej świeciła gwiazda Neymara. Nie same statystyki świadczą o naszej nominacji dla niego. Bo choć te i tak ma świetne, to na dodatek prezentuje niespotykaną wcześniej u niego dojrzałość w grze, która wszystkim przynosi wiele dobrego.
Zanim jednak przejdziemy do oceny jego gry na igrzyskach, przedstawimy krótką charakterystykę piłkarza. Neymar od początku swojej kariery związany jest z Santosem. Zadebiutował w nim w wieku 17 lat w meczu z Oeste na początku marca 2009 roku, a już w swoim drugim starciu przeciwko Mogi Mirim strzelił pierwszego gola. Wliczając wszystkie rozgrywki w barwach swojego klubu, strzelił dotychczas 83 bramki w 144 meczach. Trzy razy sięgał po Campeonato Paulista, raz Puchar Brazylii i raz najważniejsze rozgrywki w Ameryce Południowej – Copa Libertadores. Indywidualnie też nie może narzekać na brak trofeów. W swojej bogatej kolekcji ma m.in. tytuł dla najlepszego piłkarza Brazylii, króla strzelców Copa Libertadores czy nagrodę FIFA Ferenca Puskasa za najładniejszego gola 2011 roku (strzelonego w meczu przeciwko Flamengo). Wydaje się jednak, że w Brazylii już więcej nie osiągnie. Wielu znakomitych rodaków z Ronaldo czy Danim Alvesem na czele namawia go na przenosiny do Europy. Pele nawet pokusił się kiedyś o stwierdzenie, że Neymar jest lepszy niż Leo Messi… W dorosłej reprezentacji, jeśli nie policzymy tej olimpijskiej oraz kadry do lat 17 i 20, w debiucie, w lipcu 2010 roku przeciwko Stanom Zjednoczonym, od razu strzelił bramkę. W sumie uzbierał w niej 18 występów i dziewięć goli, co jak na tak młodego zawodnika jest wynikiem wręcz znakomitym.
Neymar rozegrał wszystkie trzy spotkania w grupie, w tym dwa od pierwszej do ostatniej minuty, dopiero w trzecim został zmieniony niespełna 15 minut przed końcem, ale bynajmniej nie dlatego, że grał słabo. W każdym z nich pokazał, jak bardzo wszechstronnym jest zawodnikiem. Ale po kolei… W pierwszym meczu z Egiptem Brazylijczyk strzelił bramkę głową, wykorzystując znakomite podanie Hulka. W drugim z Białorusią najpierw idealnie dograł piłkę na głowę Alexandre Pato, potem strzelił fantastyczną bramkę w okienko z rzutu wolnego, a następnie, po indywidualnej akcji, zaliczył ładną asystę piętą do Oscara. W ostatnim meczu z Nową Zelandią też strzelił bramkę, ale tym razem sędzia jej nie uznał. To oczywiście nie wszystko.
20-latek w każdym z tych spotkań pracował na całym boisku. Wracał po piłkę nawet na swoją połowę, by rozegrać ją z jednym z partnerów lub posłać długie podanie do napastników. A dośrodkowania, trzeba przyznać, ma bardzo dokładne – dlatego też wykonuje rzuty rożne i wolne. Najczęściej jednak można było go spotkać na lewym skrzydle, tam szalał w dwójkowych akcjach z Marcelo, poza tym sam imponował tym, co umie najlepiej, a więc dryblingiem, kiwał czasami po trzech zawodników drużyn przeciwnych, na szczęście nie był tak często faulowany jak w swojej rodzimej lidze. Wiele okazji wypracowywał partnerom, sam też kilka razy spudłował, a już zwłaszcza w ostatnim meczu grupowym. Trzeba przyznać, że gdyby napastnik wykorzystał jeszcze chociaż połowę tego, co zmarnował – już teraz można by mu wręczyć statuetkę dla najskuteczniejszego piłkarza turnieju. Ale dla młodego napastnika turniej tak naprawdę dopiero się zaczyna…
Neymar, proszę choć do nas...