Piech wraca do żywych?


2 grudnia 2015 Piech wraca do żywych?

Zaledwie 55 minut – tyle czasu na ekstraklasowych boiskach spędził w obecnym sezonie Arkadiusz Piech. Mało, ale w niedzielnym spotkaniu z Podbeskidziem pokazał się z naprawdę dobrej strony, notując piękną asystę do Nikolicia. Renesans formy?


Udostępnij na Udostępnij na

Jedna jaskółka wiosny nie czyni, analogicznie jeden udany występ nie zwiastuje powrotu do optymalnej dyspozycji. Zwłaszcza jeżeli mówimy o 31-minutowym epizodzie w meczu z Podbeskidziem. Trzeba jednak otwarcie powiedzieć, że wejście Piecha, który zastąpił Prijovicia, dało legionistom impuls do ataków. Były napastnik m.in. chorzowskiego Ruchu jest o wiele bardziej mobilny od „polskiego Zlatana”, a właśnie ruchliwości i dynamiki przed bramką rywala potrzebowała Legia.

Piech jest Legii potrzebny. Dlaczego? Bo potrafi zdobywać gole, a takich ludzi w stołecznym klubie możemy policzyć na palcach jednej ręki, używając jedynie kciuka. Nikolić i długo, długo nic. 17 goli w 17 meczach. Absolutna deklasacja reszty stawki. Bramki Węgra to dziś 50%(!) dorobku całej Legii. Strach pomyśleć, co stałoby się z drużyną wicemistrza kraju, gdyby zabrakło Nikolicia. Kto miałby przejąć po nim schedę, kto mógłby zastąpić takiego napastnika? Prijović? Nie czas i miejsce na sarkazm. Owszem, Szwajcar urósł do miana piłkarza ważnego. Spełnia na boisku istotną rolę człowieka, który utrzyma piłkę na połowie rywala, powalczy w powietrzu, zastawi się, wywalczy rzut wolny etc. Czasem nawet uda mu się strzelić bramkę, jak choćby w spotkaniu z FC Midtjylland. Ale Prijović nigdy nie będzie „golleadorem” na miarę Nikolicia. Zapytacie jednak, dlaczego takim kimś miałby być Piech? Już tłumaczę.

Patrząc na grę Arkadiusza Piecha z czasów, gdy reprezentował barwy Ruchu Chorzów czy nie tak odległych, gdy biegał w koszulce GKS-u Bełchatów, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jego styl gry jest niemalże bliźniaczo podobny do tego, jaki prezentuje Nikolić. Niepozorni, niezbyt wysocy, zrywający ze stereotypem silnej, atletycznie zbudowanej klasycznej „9”. Swoim boiskowym zachowaniem – grą na pograniczu spalonego, szybkością, wyczuciem tempa akcji – nawiązują do niemalże antycznych wzorców napastnika. Inzaghi approves. Myślę, że Piecha można by nawet oskarżyć o boiskową inteligencję. Szkoda, że nie idzie ona w parze z zachowaniem poza murawą. Mowa oczywiście o incydencie ze świdnickiego szpitala, podczas którego Piech miał rzekomo zaatakować lekarza, będąc pod wpływem alkoholu. Co prawda, piłkarzowi nic nie udowodniono, ale niesmak pozostał.

Abstrahując jednak od pozaboiskowych wojaży pana Arkadiusza, podtrzymuję tezę, jakoby Piech i Nikolić byli zawodnikami ulepionymi z tej samej gliny. Wystarczy spojrzeć na to, w jaki sposób zdobywają swoje gole, jak wykorzystują swoją inteligencję, niejako ośmieszając obronę rywali.
Oto Piech:

A tutaj mała próbka umiejętności Nikolicia:

https://www.youtube.com/watch?v=KaNn58AZuxM

Łudzące podobieństwo, prawda?

Sir Alex Ferguson, a więc postać, którą z dużą dozą prawdopodobieństwa można uznać za eksperta w dziedzinie futbolu, powiedział niegdyś, że – tutaj znów przywołam postać „Super Pippo” – „Inzaghi urodził się na spalonym”. Zachowując odpowiednie proporcje, lekko mrużąc prawe oko, jednocześnie całkowicie zasłaniając lewe, możemy te słowa odnieść do Piecha i Nikolicia.

Wracając jednak do naszego bohatera. „Trafiło się ślepej kurze ziarno” – powiedzą złośliwi. „Lata temu strzelił hat-tricka Legii i to ma być napastnik?”. Otóż nie. Piecha, co dość rzadko spotykane, bronią liczby. Sezon 2011/2012 – 12 bramek w barwach Ruchu, jeden z głównych architektów sukcesu, jakim było wicemistrzostwo chorzowian, wybrany najlepszym piłkarzem ekstraklasy. Znalazło się dla niego miejsce na liście rezerwowej na Euro 2012, więc na dobrą sprawę był naprawdę blisko wielkiej międzynarodowej imprezy. Mało? 2013/2014 – 10 goli i 5 asyst dla Zagłębia Lubin. 2014/2015 – 11 goli w zaledwie 15 meczach dla GKS-u Bełchatów. Wczoraj w spotkaniu Górnika Zabrze z Piastem Gliwice błysnął Gergel, który zdobył cztery bramki. Okropny plagiat! Piech zrobił to wcześniej – dokładnie 25 maja 2015 roku wbił cztery sztuki swojemu byłemu klubowi – Ruchowi. Napastnik Legii wie, jak zdobywać gole – truizm, ale jakże uzasadniony.

W Legii, jak dotychczas, nie odpalił, ale dla stołecznej drużyny zagrał w ekstraklasie zaledwie siedmiokrotnie i to na przestrzeni dwóch sezonów. Wydaje się, że jest napastnikiem, który zasługuje na nieco poważniejszą szansę i kto wie, być może taką otrzyma od trenera Czerczesowa. Tylko wytrwałą pracą na treningach może zdobyć tak potrzebny kredyt zaufania. Niewątpliwie jego kartą przetargową jest doświadczenie i ogranie na ligowych boiskach. Na najwyższym szczeblu rozgrywek w Polsce zagrał 130 razy, można więc śmiało powiedzieć, że zna tę ligę na wskroś. Mimo 30 lat na karku nie zatracił swojego największego waloru – szybkości, która w połączeniu z boiskowym cwaniactwem – tego Piechowi nie sposób odmówić – jest, według mnie, gwarantem co najmniej 10 goli w sezonie.

W razie gdyby ze składu Legii wypadł Nikolić („tfu, tfu, odpukać w niemalowane”- pomyśleli kibice z Łazienkowskiej), Piech wydaje się być naturalną alternatywą. Ruchliwość, dynamika, a przede wszystkim zmysł do strzelania bramek to jego główne atuty. A powiedzmy sobie szczerze, jeśli chodzi o napastnika, Legia nie może pozwolić sobie na nic więcej z przyczyn finansowych, a i ekstraklasa nie jest pod tym względem zbyt wymagająca. Więc, parafrazując Romana Kołtonia, „dlaczego nie Piech?”.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze