Manuel Pellegrini obiecał kibicom West Hamu, że wraz z nim do wschodniego Londynu zawita ofensywny futbol. Jest to coś czego ostatnimi czasy brakowało, więc fani na pewno przyjęli tę wiadomość z ogromnym entuzjazmem. Poniżej lista rzeczy do zrobienia przez chilijskiego menadżera zwanego „Inżynierem”.
West Ham flirtował ze strefą spadkową na przestrzeni całego sezonu i zadaniem nowego trenera będzie przebudowa składu tak, by pasował do jego ofensywnej filozofii gry. Pellegrini otrzyma zupełnie inne zadanie niż jego poprzednik David Moyes. Celem Szkota było utrzymanie zespołu w Premier League i mimo pomyślnego finiszu, został on zwolniony zaraz po zakończeniu rozgrywek.
Aspiracje tego klubu to coś więcej niż walka o ligowy byt. Właściciel David Sullivan przyznał, że jest zadowolony ze współpracy z Moyesem, ale West Ham to zespół, który powinien mierzyć wyżej. W związku z tym zatrudniono trenera o wyższych kwalifikacjach, który ma zapewnić miejsce w górnej połowie tabeli, co najmniej.
Aby osiągnąć takie założenia, przydałoby się podjąć kroki, które mogą ułatwić realizację tych założeń.
1. Odświeżyć drużynę – zwłaszcza na tyłach
West Ham będzie musiał sporo zmienić, by dopasować się do ofensywnego stylu, jaki upodobał sobie Pellegrini. W Manchesterze City korzystał z formacji 4-3-3, ale „Młoty” nie mają takich graczy, żeby to zastosować.
Jeśli Chilijczyk zdecyduje się na coś na wzór 4-2-2-2 z Malagi, będzie potrzebował bocznych obrońców, którzy nie tylko zabezpieczą tyły. Potrzebni będą tacy, którzy są w stanie stworzyć dodatkowe opcje w grze skrzydłami i wspomagać bardziej ofensywnych piłkarzy. To rozwiązanie wymaga, by mieć dwóch defensywnych pomocników, którzy nie będą zapędzać się na połowę przeciwnika.
Pablo Zabaleta nie ma już takiej kondycji, by sprostać takim zadaniom. Z kolei Sam Byram jest prawdopodobnie na wylocie z klubu. To wystarczy, by stwierdzić, że menadżera czeka solidna reorganizacja składu przed startem rozgrywek.
Joe Hart wraca z wypożyczenia i opuszcza West Ham, a Adrian zapowiedział, że ma zamiar zostać w klubie i być bramkarzem numer jeden. Obecnie nie będzie to trudne, bo w kadrze pierwszego zespołu jest jedynym golkiperem, ale z tego co mówi się w zachodniej części Londynu, realistycznymi opcjami są Jack Butland i Łukasz Fabiański. W przypadku ściągnięcia któregoś z tej dwójki, hiszpański bramkarz powinien się zastanowić czy nie lepiej poszukać innego pracodawcy, jeśli nie chce być rezerwowym.
2. Traktować Lanziniego jak Riquelme
Lanzini ciągle nie może się dogadać w sprawie nowego kontraktu. Dobrze by było gdyby taki zawodnik został na Stadionie Olimpijskim, bo jest ważnym ogniwem drużyny. Pellegrini lubi, gdy piłka jest rozgrywana przez drugą linię i chciałby, aby Lanzini stał się dyrygentem, utrzymywał się przy piłce i siał postrach pod bramką rywali. Chilijski trener prawdopodobnie uporządkuje sprawy z umową Argentyńczyka i zapewni mu dowolność jaką dał Riquelme w Villarealu.
Przeszkodą w tym może być poważna kontuzja Lanziniego. Kilka dni przed mistrzostwami świata zerwał więzadło krzyżowe, co wyłączy go z najważniejszego turnieju w karierze. Ponadto opuści znaczną część sezonu, bo planowany powrót wyznaczono dopiero na grudzień. Pozostaje trzymać kciuki, że sam zawodnik się nie załamie i będzie w stanie jeszcze nie raz oczarować kibiców Premier League.
3. Znaleźć miejsce w wyjściowym składzie dla Chicharito
Sezon 2017/18 Hernandez zaczynał jako podstawowy napastnik „Młotów”. Nic dziwnego skoro został kupiony z Bayeru Leverkusen za niespełna 18 milionów euro. W jedenastej serii spotkań, kiedy West Ham mierzył się Liverpoolem, reprezentant Meksyku doznał kontuzji kolana. Wyłączyła go ona z gry na miesiąc, a po tym czasie miał spory problem, by odzyskać miejsce w składzie. Wystarczy wspomnieć, że po wyleczeniu urazu, tylko pięciokrotnie grał od pierwszej minuty.
Na nic Pellegriniemu ofensywny styl, jeśli zespół nie będzie strzelał bramek. Do tego potrzebny będzie łowca goli z prawdziwego zdarzenia, a takim bez wątpienia jest Chicharito. Należy tylko dać mu szansę, by znów o sobie przypomniał.
Boss planuje sprowadzić trzech lub nawet czterech ofensywnych piłkarzy – skąd klub weźmie pieniądze na takie zakupy, to osobna kwestia – jednak to wcale nie musi przekreślić przyszłości Hernandeza, Wręcz przeciwnie, jeśli za plecami będzie miał zestaw zawodników nastawionych na atak, może być mu łatwiej skupić się na samym zdobywaniu bramek. Być może jeśli pierwsza linia zostałaby odciążona, to Chilijczyk zdecydowałby się na przesunięcie Chicharito wyżej i grę dwoma napastnikami, jak za czasów prowadzenia „The Citizens”.
4. Trzymać Arnautovicia na środku ataku
Jak na napastnika, nie będącego typowym łowcą goli, który tylko czeka na piłkę w polu karnym, Arnautović ma całkiem okazały dorobek bramkowy. David Moyes wydobył z Austriaka to, co najlepsze. Za Slavena Bilicia nie strzelił ani jednej bramki w 11 spotkaniach. Odkąd stery przejął Moyes, Arnautović wpisał się na listę strzelców 11 razy w 20 meczach Premier League. Takie liczby mogą już robić wrażenie.
Zadaniem Pellegriniego będzie, nie zepsuć tego co stworzył Moyes. A może raczej kogo stworzył, bo pod wodzą szkockiego menadżera, miał najlepszy okres w karierze. Arnautović udowodnił w końcu swoją wartość na angielskich boiskach, teraz od współpracy z nowym trenerem zależy, czy będzie w stanie podtrzymać tę formę.
Dla dobra klubu istotnym elementem jest, by ci dwaj panowie się dogadali. Każdy z osobna może na tym skorzystać, a skoro tak, skorzysta na tym cały zespół. Jeżeli Pellegrini przydzieli swojemu napastnikowi te same zadania, co Moyes, będzie mieć z niego sporo pożytku. Z kolei jeżeli Arnautović podporządkuje się chiliskiemu trenerowi, może spokojnie powtórzyć wyczyn z poprzedniej kampanii.
Wydaje się, że więcej zależy tutaj od menadżera. Pellegrini lubił grać dwójką z przodu (Negredo, Aguero), podczas gdy Moyes korzystał z fałszywej dziewiątki. „Inżynier” sam zdecyduje, czy będzie kontynuować tę taktykę czy wprowadzi jednak własne rozwiązania. Wydaje się, że w kontekście wyżej wymienionego piłkarza, lepszym rozwiązaniem byłoby skopiowanie Moyesa, ale wszystko jak to mówią „wyjdzie w praniu”
5. Para stoperów Ogbonna-Rice
To że nowozatrudniony trener planuje skupić się na ataku, nie oznacza, że może zapomnieć o fundamencie defensywy. Kluczem będzie zbudowanie solidnego środka obrony, wszak co z tego, że West Ham będzie strzelał w każdym meczu, jeśli w każdym będzie tracił jednego gola więcej. Tutaj najlepszym rozwiązaniem powinno być sprawdzone ustawienie z końcówki minionego sezonu.
O ile Angelo Ogbonna ma już ugruntowaną pozycję w klubie z Londynu, to Declan Rice dopiero kreuje swoją pozycję w poważnym futbolu. Jak pokazało ostatnie osiem meczów (może poza tymi przeciwko City i Arsenalowi), miesznaka doświadczenia z młodzieńczym zapałem to niezły pomysł. To zestawienie środkowych obrońców dało nieco więcej spokoju niż zwykle. W końcu West Ham obok spadkowicza Stoke, stracił najwięcej bramek z całej ligi (68).
Jeśli „Młoty” chcą uniknąć kolejnej walki o utrzymanie, trzeba zmienić filozofię obronną. Pod wodzą Moyesa grali trójką z tyłu, Pellegrini nie jest fanem tej formacji i woli grać czwórką obrońców, tak by boczni mieli możliwość podłączania się do ataku. Oby tylko na zmniejszeniu liczby środkowych obrońców nie ucierpiał 19-letni wychowanek klubu.
Rice wywalczył sobie miejsce w „jedenastce” i szkoda by było gdyby nie dostał szansy w nowym sezonie. Na jego korzyść może przemawiać to, że niedawno stał się reprezentantem kraju. Łącznie z marcowym debiutem wystąpił dla Irlandii już trzy razy. Młody obrońca z pewnością liczy na to, że tych występów zaliczy znacznie więcej, ale żeby tak się stało, musi grać w klubie. Jeśli nowy boss odeśle go na ławkę, Rice rozejrzy się za innym klubem, który da mu możliwość regularnej gry. Oby nie, bo wychowankowie grający w pierwszych drużynach to rzadkość.
Powrót „Inżyniera” do Premier League to jeden z najciekawszych ruchów menadżerskich. Po sukcesie z Manchesterem City przyjdzie czas na weryfikację jego umiejętności w teoretycznie słabszym klubie. Dobrze by było, żeby potrwała ona dłużej niż jeden sezon.