Piast kończy swój drugi mecz sezonu drugą porażką. Gliwiczanie ani razu nie trafili do siatki rywala. Gdzie leży problem? Jak prezentowali się w tych meczach poszczególni piłkarze?
Ostatnie lata to bez większych wątpliwości najlepszy okres w historii Piasta. W tym czasie gliwicki klub zaliczył wszystkie miejsca na podium, a także jako jedyny zespół wciąż utrzymywał się w górnej piątce tabeli. Startu tego sezonu „Piastunki” nie mogą jednak zaliczyć do udanych – po dwóch rozegranych meczach mają na koncie dwie porażki. Dodatkowo gliwiczanie na razie nie znaleźli jeszcze sposobu na pokonanie bramkarza rywali. Z czego wynika ta niemoc? Zapraszam do analizy.
Czy Piast stwarza sobie dogodne okazje?
W dwóch rozegranych meczach obecnego sezonu ekstraklasy Piast Gliwice nie zdobył jeszcze bramki. Oprócz niego (z drużyn, które rozegrały tylko dwa mecze) taką statystyką „pochwalić się” może tylko Warta Poznań. W obu przypadkach możemy zauważyć za to, że współczynnik xG wynosi znacznie powyżej 1 na mecz. Oznacza to, że oba kluby tworzą sobie sytuacje, ale ich nie wykorzystują. Warto podkreślić to na początku, aby zauważyć, że brak bramek nie wynika ze słabej postawy całej drużyny, a raczej z nieskuteczności poszczególnych zawodników.
Piast w pomocy dysponuje bardzo jakościowymi i kreatywnymi piłkarzami, dlatego trudno mówić o problemie z tworzeniem sytuacji. Dużo gorzej wygląda to jednak na etapie finalizacji akcji, kiedy momentami dochodzi do sytuacji wręcz komicznych. Kto jest za to odpowiedzialny?
Główni aktorzy dramatu
Piast Gliwice ma w swoim składzie niemałą liczbę ofensywnie usposobionych piłkarzy takich jak Kamil Wilczek, Damian Kądzior czy Rauno Sappinen. Na papierze jest tu potencjał na jeden z najlepszych ataków w całej ekstraklasie. Jak wygląda to jednak w rzeczywistości? Przyjrzyjmy się po kolei zawodnikom ofensywnym zespołu z Gliwic. Kolejność zależy od rozegranych minut.
Kamil Wilczek – solidność mimo braku skuteczności
Kamil Wilczek wrócił do zespołu Waldemara Fornalika zimą tego roku. W tym sezonie wystąpił w maksymalnym wymiarze ponad 180 minut. W tym czasie były piłkarz m.in. Broendby zanotował średnią strzałów celnych na mecz na poziomie 1. Przy średniej liczbie wszystkich strzałów na poziomie 2 na mecz daje nam to wynik całkiem niezły – co drugi strzał Wilczka jest celny. Szkopuł jednak w tym, że nie zamienia ich na bramki. A miał ku temu znakomite okazje, jak choćby w dzisiejszym meczu, kiedy to zmarnował fantastyczną okazję po przepuszczeniu piłki przez Torila.
Mimo to warto zauważyć, że boiskowe zadania Wilczka nie skupiają się jedynie na kończeniu akcji. Napastnik nierzadko cofa się do rozgrywania. Podczas meczów Piasta częstym widokiem są także powroty do defensywy w jego wykonaniu. Reasumując, skuteczność Wilczka mogłaby być lepsza – na razie brakuje mu jedynie więcej szczęścia.
Alberto Toril – „dziewiątka”, która lepiej rozgrywa, niż strzela
Toril to piłkarz o bardzo dobrych warunkach fizycznych, a także naprawdę dużej chęci do gry kombinacyjnej. W meczach Piasta raz na jakiś czas możemy zobaczyć jego niekonwencjonalne podanie czy też przepuszczenie piłki. W meczu przeciwko Zagłębiu Lubin Toril stworzył dla Piasta dwie bardzo konkretne sytuacje bramkowe, z których niestety nie skorzystali jego partnerzy. Przy odrobinie szczęścia mógłby zakończyć dzisiejszy mecz z asystą na koncie.
Niestety, jest to także piłkarz mający ogromne problemy z wykańczaniem akcji. W dwóch rozegranych kolejkach Toril rozegrał 96 minut i oddał 3 strzały, w tym 2 celne. Paradoksalnie, najbardziej obiecujący był strzał niecelny, kiedy to Hiszpan miał przed sobą jedynie pustą bramkę, po tym jak bramkarz Jagielloni przeliczył się przy wyjściu. Grający z numerem 9 piłkarz jednak koncertowo zmarnował tą okazję. Oprócz tego Torilowi zdarza się nie wykorzystywać naprawdę znakomitych okazji w polu karnym – często strzela prosto w bramkarza rywali.
Rauno Sappinen – na razie rozczarowanie, chociaż są przebłyski
Estończyk nie może do tej pory zaliczyć przygody z Piastem do udanych. Pomimo obietnic w udzielonym nam wywiadzie miesiąc temu były piłkarz Levadii Tallin wciąż nie potrafi zdobyć swojej pierwszej bramki na polskich boiskach. W dotychczasowych dwóch meczach Sappinen rozegrał 76 minut i oddał 2 niecelne strzały. Trudno to zrozumieć, wciąż mając w pamięci świetne liczby, jakie wykręcał w rodzimej lidze estońskiej. Kibice Piasta powinni trzymać kciuki, aby Estończyk w końcu się obudził, bo zapowiada się niemały flop transferowy.
Oczywiście są też rzeczy, za które warto Sappinena pochwalić. W dzisiejszym meczu jego wejście dało nowy impuls do ataków – pokazał dużo świeżości i chęci do gry. Gdyby jego partnerzy byli nieco bardziej skuteczni, spokojnie mógłby zakończyć mecz z asystą, podobnie jak Toril.
Damian Kądzior – widać wpływ zamieszania wokół jego potencjalnego transferu
Nie tak dawno całą piłkarską Polskę obiegła wieść o możliwym transferze Damiana Kądziora do Lecha Poznań. Plotki o transferze byłego reprezentanta były dodatkowo podsycone jego absencją w pierwszej kolejce ekstraklasy. Dzisiaj Kądzior również nie zaczął meczu w wyjściowej jedenastce. Na boisku pojawił się jedynie na 26 minut, i śmiało można nazwać go najmniej udaną zmianą Waldemara Fornalika. Więcej od niego pokazali między innymi Sappinen czy nawet młodziutki Ameyaw.
Były skrzydłowy Eibaru i Dinama Zagrzeb przez cały swój pobyt na boisku usiłował zaskakiwać bramkarza „Miedziowych” strzałami zza pola karnego. Oddał ich w sumie trzy, a każdy był żenująco słaby. Za przykład mogą tu posłużyć nieudana próba po sprytnym rozegraniu rzutu wolnego z Tomem Hateleyem oraz pudło po indywidualnym rajdzie Sappinena w końcówce meczu. Nie wiem, czy słaba dyspozycja Kądziora jest spowodowana jego niedawną kontuzją, czy też jest on już myślami gdzie indziej. Na razie nie przynosi Piastowi zbyt dużych korzyści w ofensywie.