4 maja 2019 roku, 34. seria gier na ekstraklasowych boiskach. Główny pretendent do zdobycia tytułu mistrza Polski, rozpędzony zwycięstwem nad Lechią Gdańsk, podejmuje na swoim stadionie Piasta Gliwice. Podopieczni Waldemara Fornalika na przekór wszystkim zdobywają komplet punktów. Tego, co się wydarzyło potem, przypominać nie trzeba. W obecnym sezonie sympatycy gliwickiego klubu mają nadzieję na powtórzenie wyczynu sprzed roku!
Dlaczego wróciliśmy pamięcią do tamtego meczu? Otóż w ostatnim zwycięstwie Piasta nad Legią można znaleźć pewne analogie do tego z poprzedniego sezonu. Mimo tego, że ten ostatni triumf miał miejsce jeszcze w fazie zasadniczej. Jednakże oba zwycięstwa Piasta mają kilka punktów wspólnych. W obu wspomnianych spotkaniach z „Wojskowymi” gola na wagę trzech punktów zdobył Gerard Badia, a dodatkowo dzięki niedzielnemu triumfowi „Piastunki” ponownie uwierzyły, że mogą jeszcze trochę namieszać. Dokładnie jak w maju zeszłego roku.
W zeszłym sezonie właśnie po zwycięstwie nad Legią po raz pierwszy zastanawiano się, czy Piasta stać na zwycięstwo w wyścigu o tytuł mistrza Polski. W wyścigu, w którym do tej pory stawce przewodziła albo Lechia Gdańsk, albo Legia Warszawa. Piast zgarnął tytuł po cichutku, nie robiąc zbędnego szumu, niezauważenie wdrapując się na sam szczyt dosłownie szczebel po szczeblu. Nie od dziś wiadomo, że łatwiej jest tytuł zdobyć aniżeli go obronić. Natomiast znając ekstraklasowe realia oraz umiejętności trenerskie Waldemara Fornalika, nie można nie odnieść wrażenia, że wszystko jest możliwe. – Naszym podstawowym celem jest górna ósemka. Wydaje się, że jest to na wyciągnięcie ręki. Zostały nam cztery mecze w rundzie zasadniczej oraz siedem w finałowej, więc stawianie dalekich celów może być złudne – tłumaczył po wczorajszym zwycięstwie Waldemar Fornalik cytowany przez oficjalną stronę internetową klubu.
Widać podobieństwo
Gliwiczanie zgarnęli w tym sezonie 43 punkty, tracąc do lidera z Warszawy osiem „oczek”. W zeszłych rozgrywkach podopieczni Waldemara Fornalika znajdowali się w bardzo podobnym położeniu. Dzisiaj są wiceliderem, wówczas zajmowali trzecią lokatę. Mieli również trzy punkty więcej i tracili do lidera – wówczas Lechii Gdańsk – jedno „oczko” mniej. Co ciekawe, Legia Warszawa, znajdująca się w owym czasie na pozycji wicelidera, miała na koncie tyle samo punktów co dzisiaj. Trudno więc nie zauważyć, że szansa na obronę tytułu przez podopiecznych Waldemara Fornalika wciąż jest żywa.
– Gdyby po pierwszej serii spotkań w 2019 roku ktoś powiedział, że na koniec sezonu mistrzem Polski zostanie Piast Gliwice, środowisko nazwałoby go futbolowym idiotą – tłumaczy ekspert Canal+, Wojciech Jagoda. – Po wyjazdowej porażce 1:2 Piast był piąty w tabeli i miał dwa punkty straty do Lecha Poznań, pięć do Jagiellonii Białystok, jedenaście do Legii Warszawa i aż czternaście do lidera, Lechii Gdańsk. Nikt nie mógł wtedy przypuszczać, że w następnych szesnastu meczach podopieczni Waldemara Fornalika zdobędą aż 41 punktów, osiągając przy tym fantastyczny bilans bramkowy 29:8 – dodaje.
Dzień dobry! 💙❤️
Skrót #LEGPIA 👉 https://t.co/Y9e6fFMNl7 pic.twitter.com/901oIaGSQm
— Piast Gliwice (@PiastGliwiceSA) March 9, 2020
Co równie ciekawe, rok temu po 26 kolejkach „Piastunki” miały znacznie więcej zdobytych bramek (40). W obecnych rozgrywkach do zdobycia 43 punktów, a co za tym idzie, do uplasowania się na pozycji wicelidera, gliwiczanie potrzebowali raptem 28 goli. Mają za to straconych tylko 25 bramek – trzy mniej niż przed rokiem. Trudno nie zauważyć nieco bardziej pragmatycznego stylu gry podopiecznych byłego selekcjonera reprezentacji Polski.
W poprzednim sezonie gliwiczanie prezentowali bardzo ładny, ale nie zawsze skuteczny futbol. Kwintesencją było chociażby marcowe starcie z ówczesnym liderem – Lechią Gdańsk, w którym Piast oddał łącznie ponad 20 strzałów na bramkę i wymienił niespełna 300 podań więcej od gdańszczan. O tym starciu można przeczytać, klikając TUTAJ.
Inne wyzwania
Piast Gliwice w zeszłym sezonie miał nieco większy komfort. Bowiem w obecnych rozgrywkach nie tylko bije się o najważniejsze cele w PKO Ekstraklasie, ale cały czas walczy również w Pucharze Tysiąca Drużyn. Walka na dwóch frontach może dać się we znaki podopiecznym Waldemara Fornalika w ostatnich meczach obecnego sezonu. A jak dobrze wiemy, przygotowanie fizyczne w naszych rodzimych rozgrywkach to jeden z najważniejszych czynników. Zresztą tutaj ponownie warto sięgnąć pamięcią wstecz i przypomnieć sobie, jak świetnie, w przeciwieństwie do Lechii Gdańsk oraz Legii Warszawa, radziły sobie w zeszłym sezonie pod względem motoryki „Piastunki”.
– Na ten imponujący dorobek punktowy (w zeszłym sezonie – przyp. red.) wpływ miało dziewięć domowych meczów Piasta pomiędzy połową lutego a połową maja. Było to dziewięć zwycięstw i stosunek goli strzelonych do straconych 20:3. Na wyjeździe było nieco gorzej, bo cztery remisy, dwie wygrane i jedna porażka, ale to właśnie jeden z tych wyjazdowych triumfów był w drodze na szczyt Ekstraklasy najważniejszy. Tym meczem było oczywiście wyjazdowe spotkanie z Legią rozgrywane 4 maja 2019 roku w ramach kolejki numer 34 – mówi nam ekspert.
🗣️ "Jestem dumny z tej drużyny, bo pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę oraz to, że nie zawsze faworyt musi wygrać mecz" – przyznał w rozmowie po wygranym spotkaniu z @LegiaWarszawa Jakub Czerwiński.
Cała rozmowa 👉 https://t.co/K4rnNd83Av pic.twitter.com/6CUtcV7g3x
— Piast Gliwice (@PiastGliwiceSA) March 9, 2020
– Przed rozpoczęciem tego meczu liderująca Legia miała trzy punkty przewagi nad Lechią i cztery nad Piastem. Gliwiczanie wygrali przy Łazienkowskiej 1:0 po kapitalnym golu Gerarda Badii, mając najlepszego piłkarza w osobie Františka Placha. Goście w Warszawie zaprezentowali atrakcyjny, ofensywny futbol, szczególnie perfekcyjnie grając w pierwszej połowie, oddając w tym czasie cztery strzały na bramkę Legii. Wszystkie z tych strzałów były celne, jeden zakończył się golem. W 26. kolejce obecnego sezonu Piast znowu ograł Legię w Warszawie. Czy w związku z tym sytuacja sprzed roku może się powtórzyć i „Piastunki” po raz drugi z rzędu i drugi w historii klubu mogą zostać mistrzami Polski? Moim zdaniem nie ma takiej możliwości. Dlaczego? Dlatego, że Legia dziś jest mocniejsza niż dziesięć miesięcy temu, a Piast jest gorszy niż przed rokiem – odpowiada Jagoda.
Jak tłumaczy Wojciech Jagoda, gra obecnego mistrza Polski jest daleka od tej sprzed roku. – Mistrzowski Piast był chyba najładniej grającym mistrzem Polski w ostatniej dekadzie. Piast z roku 2020 nawet gdy wygrywa, to jego grą trudno się zachwycić. Moja prognoza na wygląd ekstraklasowej tabeli 17 maja 2020 roku to Legia na miejscu pierwszym, za jej plecami spora punktowa przerwa i kolejnych kilka drużyn. Czy wśród nich będzie Piast Gliwice? Jest na to duża szansa, bo Waldemar Fornalik to przecież cały czas „Waldek King” – kończy komentator Canal+.