Nie mogło być inaczej. Gliwiczanie zapewnili sobie mistrzostwo Polski zwycięstwem nad Lechem Poznań, udowadniając tym samym, że są najlepiej i najładniej grającą drużyną Lotto Ekstraklasy w 2019 roku. Przed tym spotkaniem mówiło się, że teraz Piast "nie tylko może, ale musi". Podopieczni Waldemara Fornalika pokazali, że z łatką faworyta potrafią sobie poradzić!
Presja przed spotkaniem z poznańskim Lechem była olbrzymia. Gliwiczanom kibicowała cała piłkarska Polska, oczywiście za wyjątkiem stolicy. Tam kibice „Wojskowych” wyczekiwali porażki Piasta, która dałaby ich ulubieńcom zwycięstwo w całych rozgrywkach. Natomiast Piast w meczu z „Kolejorzem” po prostu robił swoje.
Warto tutaj dodać, że Lech nie zamierzał ot tak oddać tego meczu. Wielu kibiców przed tym spotkaniem było przekonanych, że lechici jednak, z racji tego, że już o nic nie grają – tak po prostu odpuszczą. Nic bardziej mylnego. Już w samej pierwszej połowie widać było, że Lech jest w stanie utrzeć nosa Piastowi. Być może na początku spotkania gliwiczan delikatnie „przytłoczył” rozmiar tego meczu.
Wszystko zmienił błąd golkipera gości – Matusa Putnocky’ego. Słowak sprezentował bramkę gliwiczanom, w zasadzie oddając piłkę Parzyszkowi, który mając przed sobą jedynie pustą bramkę, bezlitośnie dał gospodarzom prowadzenie. Kilka chwil później podopieczni Dariusza Żurawia niemalże wyrównali, jednakże jeden z lechitów nie zdołał dołożyć w odpowiednim momencie nogi i piłka opuściła boisko. Co ciekawe, niedługo po golu Parzyszka, sytuacja zmieniła się w Warszawie. Tam z kolei w meczu z obrońcami tytułu mistrzowskiego wyrównało Zagłębie Lubin. Do przerwy Piast mógł być spokojny.
Po przerwie można było odnieść wrażenie, że Piast jest zdominowany przez lechitów. Jednakże gościom po prostu brakowało argumentów na zamknięcie akcji. Natomiast co najważniejsze – do zdobycia mistrzostwa Polski zwycięstwo Piastowi nie było potrzebne. Bowiem Legia ostatecznie zremisowała z Zagłębiem Lubin 2:2…
Wykorzystać szansę
30 lat temu Waldemar Fornalik jako obrońca Ruchu Chorzów mógł po raz pierwszy w karierze cieszyć się z mistrzostwa Polski. Jednakże odkąd został trenerem ta sztuka jeszcze mu się nie udała. Wcześniej był bliski tego osiągnięcia jako trener również Ruchu, ale ostatecznie jego najlepszym wynikiem było drugie miejsce.
Dzisiaj wreszcie może po raz pierwszy w swojej karierze trenerskiej cieszyć się z triumfu w rozgrywkach. Dzisiaj już takiej szansy wypuścić nie mógł, chociaż droga do mistrzostwa Piasta była długa i kręta. Warto wspomnieć, że najpierw musiał on sprawić, by „Piastunki” rok temu się utrzymały na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Gdyby nie to, dzisiaj gliwiczanie mogliby być mistrzem co najwyżej zaplecza ekstraklasy…
To obrazuje jak dobrym fachowcem jest były selekcjoner reprezentacji Polski. Krytykowany po nieudanej przygodzie z reprezentacją narodową, ale zawsze niezwykle chwalony jako trener ligowców. Zawsze cichy, wyluzowany, do każdego meczu podchodzący tak samo. Nie inaczej było i dzisiaj. W wywiadach przedmeczowych przekonywał, że to mecz jak każdy inny – trzeba jak zawsze zdobyć komplet punktów.
Natomiast był też świadom szansy, przed którą stała dziś jego drużyna – Szansa jest niepowtarzalna i trzeba ją wykorzystać. Obserwuję zawodników, rozmawiam z nimi, indywidualnie, w grupie, są dobrze przygotowani – mówił dla „Przeglądu Sportowego” przed najważniejszym spotkaniem w karierze trenerskiej sam zainteresowany.
Mistrz rewelacją rozgrywek
W tym sezonie ekstraklasy na czele dominowała przez długi czas Lechia Gdańsk. Podopieczni Piotra Stokowca do końca fazy zasadniczej grali niezwykle zachowawczy, pragmatyczny, ale również co najważniejsze – skuteczny futbol. Ich gra opierała się głównie na żelaznej defensywie i świetnym przygotowaniu fizycznym. Pewnym był fakt, że wreszcie gdańszczanie mogą opaść z sił.
Rundę mistrzowską z przytupem zaczęli obecni mistrzowie Polski. Podopieczni Aleksandara Vukovicia po wcześniejszym zwolnieniu Ricardo Sa Pinto jakby odetchnęli z ulgą i zaczęli marsz po lidera. Na tron dostali się dopiero w rundzie mistrzowskie. Jednak nie pozostali tam zbyt długo, bo kiedy na tron wskoczył Piast Gliwice, to ten już nie odpuścił.
Nie bez powodu Piast jest nazywany rewelacją rozgrywek. Kibice pokochali podopiecznych byłego selekcjonera ze względu na piękną i niezwykle miłą dla oka grę. Zresztą owa efektowna gra owocowała. Piast to najlepsza drużyna od początku 2019 roku. Nikt już nie pamięta inaugurującej rundę wiosenną porażki w Krakowie z Cracovią czy późniejszą klęskę w Gdańsku z Lechią.
Ludzie pamiętają, że w rundzie mistrzowskiej Piast zrewanżował się tym drużynom, wygrywając kolejno z Lechią – a jakże – w Gdańsku 2:0 i u siebie z Cracovią 3:1. Niemal do końca rozgrywek można było nazywać rewelacjami rozgrywek Lechię i Cracovię. Aczkolwiek najlepszą rewelacją rozgrywek jest niezaprzeczalnie Piast Gliwice.
Piast Gliwice, który świętuje obecnie pierwsze w swojej historii mistrzostwo Polski!