Piast Gliwice remisuje z Legią Warszawa 1:1. Po meczu jednak o wiele gorętszym tematem niż gole jest niezrozumiała decyzja sędziego Sylwestrzaka o czerwonej kartce dla Josue. Czy nadszedł czas na zmianę przepisów, które nie pozwoliły sędziemu na skorygowanie swojej decyzji za pomocą VAR-u?
Piast Gliwice zremisował z Legią Warszawa, pomimo że przez ponad połowę meczu grał w przewadze jednego zawodnika. Z czego wynikają kontrowersje związane z wyrzuceniem Josue?
Zawinił sędzia, zawiniły przepisy
W 41. minucie meczu miało miejsce starcie, które całkowicie zmieniło to, jak potoczyły się dalsze wydarzenia boiskowe. Po spóźnionym wejściu Katranisa w Josue sędzia podjął błędną decyzję i pokazał drugą kartkę dla zawodnika Legii. Na boisku od razu zapanował chaos, piłkarze obu drużyn zaczęli kłębić się wokół arbitra. Padły też mocne słowa ze strony ławki trenerskiej Legii, co spowodowało kolejną czerwoną kartką dla jednego z członków sztabu.
Skoro decyzja ewidentnie była błędna, to dlaczego nie została poprawiona przez sędziego na VAR? Stało się tak, ponieważ przepisy nie zezwalają na interwencję VAR-u w sytuacji pokazania przez sędziego żółtej kartki – nawet gdy ma to konsekwencje w postaci czerwonej kartki.
Naszym zdaniem przepis ten powinien zostać zmieniony, ponieważ wydaje się niepotrzebny i jego główne uzasadnienie w postaci oszczędzania czasu na interwencję, które mogłyby zbytnio spowolnić grę, nie ma zbyt wiele sensu, ponieważ takie sytuacje zdarzają się dość rzadko. Ponadto czasem warto chyba poświęcić kilka minut gry dla dokładnego przeanalizowania sytuacji, które mogą mieć wpływ na dalszy przebieg nie tylko meczu, lecz także całego sezonu.
Piast gra jak zwykle – z małą różnicą
Po wszystkich poprzednich kolejkach w podsumowaniach spotkań Piasta przewijał się głównie jeden temat. Była nim tragiczna wręcz nieskuteczność piłkarzy z Gliwic. Dość powiedzieć, że przed tym spotkaniem Piast nie miał na koncie ani jednej bramki zdobytej z akcji. W tym meczu się to zmieniło, jednak nieskuteczność pozostała.
Wyraźnym tego przykładem były dwa pudła na pustą bramkę w wykonaniu Gabriela Kirejczyka oraz Michaela Ameyawa. Ten pierwszy zawiódł w kolejnym meczu i chyba możemy już śmiało wyciągnąć wniosek, że ekstraklasa to na ten moment dla niego za wysokie progi. Trudno bowiem spodziewać się, aby napastnik mający aż tak wielki problem z wykończeniem grywał dalej w pierwszym składzie po wyleczeniu kontuzji przez Kamila Wilczka. Zdaje się, że Kirejczykowi potrzebne byłoby wypożyczenie do I bądź II ligi. Być może na niższym poziomie poćwiczy on nieco swoją grę i zacznie wykorzystywać swoje warunki fizyczne, choćby do strzelania goli głową.
Reasumując, Piast Gliwice w końcu zdobył bramkę z gry, po świetnym domknięciu dośrodkowania przez Krykuna, ale mimo to wciąż pozostaje zbyt nieskuteczny, aby walczyć o wysokie cele. W tym momencie wysoce nieprawdopodobne wydaje się, aby Piast zajął pod koniec sezonu upragnione miejsce w europejskich pucharach.