Pep Guardiola i jego wyboista droga prowadząca na europejski szczyt


Pep Guardiola bardzo szybko osiągnął europejski szczyt, ale utrzymał się na nim tylko przez chwilę

15 sierpnia 2020 Pep Guardiola i jego wyboista droga prowadząca na europejski szczyt

Pep Guardiola w swoim debiutanckim sezonie 2008/2009 w roli szkoleniowca pierwszej drużyny FC Barcelona osiągnął dosłownie wszystko. Hiszpan wygrał każde możliwe do zdobycia trofeum i bardzo szybko znalazł się na ustach całego piłkarskiego świata. Po roku przerwy Guardiola ponownie wrócił na europejski tron, ale od 2011 roku nie jest w stanie wygrać swojej trzeciej Ligi Mistrzów jako trener.


Udostępnij na Udostępnij na

Co roku drużyna prowadzona przez Guardiolę jest uznawana za jednego z głównych faworytów do wygrania Champions League. W ostatnich latach zespoły prowadzone przez Hiszpana nie były jednak w stanie zameldować się nawet w półfinale tych rozgrywek. W bieżącym sezonie szkoleniowiec Manchesteru City spróbuje po raz kolejny podbić najbardziej elitarne rozgrywki na Starym Kontynencie.

Pep Guardiola i Manchester City – do czterech razy sztuka?

W tym sezonie Guardiola po raz czwarty spróbuje dać Ligę Mistrzów niebieskiej części Manchesteru. Do tej pory wszystkie trzy próby kończyły się dużym rozczarowaniem. „Obywatele” pod wodzą Hiszpana dochodzili co najwyżej do ćwierćfinału Pucharu Europy.

View this post on Instagram

Our boss >>> #mancity #ucl

A post shared by Manchester City (@mancity) on

Najgorzej wypadł debiutancki sezon Guardioli w tych rozgrywkach. Drużyna z Manchesteru musiała odłożyć swoje marzenia na kolejny rok już po 1/8 finału, kiedy to po znakomitym dwumeczu okazała się gorsza od AS Monaco. Aż trzy bramki stracone na własnym boisku sprawiły, że remis w dwumeczu 6:6 nie zdał się na nic.

W znacznie gorszym stylu „The Citizens” pożegnali się z rozgrywkami roku później, tracą w dwumeczu z Liverpoolem aż pięć bramek. Na trafienia aktualnego mistrza Anglii piłkarze z centralnej części Wielkiej Brytanii byli w stanie odpowiedzieć tylko raz.

Najbardziej dramatyczne okoliczności miały miejsce w ubiegłym sezonie. Podopieczni Guardioli po raz kolejny odpadli z rozgrywek w ćwierćfinale, mimo tego iż nie stracili więcej bramek od swojego rywala. Remis 4:4 w dwumeczu zadziałał na korzyść Tottenhamu, który zdobył w meczu rewanżowym na Etihad Stadium aż trzy gole.

Kolejny „popis” niestabilnej defensywy?

Pep Guardiola praktycznie co roku wydaje olbrzymie kwoty na nowych defensorów. Mimo to drużyna Manchesteru zaliczyła wyraźny regres w tym sezonie, jeśli chodzi o tracone bramki w spotkaniach ligowych. Podopieczni Hiszpana stracili w tym sezonie Premier League 35 goli, co w porównaniu z poprzednią kampanią jest bardzo słabym wynikiem. Także dwa lata temu defensywa „Obywateli” spisywała się lepiej.

Optymizmem może napawać fakt, że „City” od przyjścia Guardioli traci w tym sezonie najmniej bramek w Lidze Mistrzów. W tegorocznych rozgrywkach golkipera „Niebiesko-białych” w drodze do ćwierćfinału rywale pokonali sześć razy. Jest to minimalny progres w porównaniu z dwoma poprzednimi latami.

Paradoksem jest to, że Joao Cancelo, który został przed tym sezonem wykupiony z Juventusu za gigantyczne pieniądze, nie będzie prawdopodobnie aktywnie pomagał „The Citizens” w walce o końcowe trofeum. Portugalczyk kosztował aż 65 mln € i wyrównał rekordową sumę odstępnego, zapłaconą za obrońcę Aymerica Laporte. Mimo tak ogromnej kwoty będzie on raczej oglądał najbliższe spotkania z ławki rezerwowych.

Nieobecność Cancelo w wyjściowym składzie spowodowana jest tym, że bardzo dobrą formę prezentuje Kyle Walker. Anglik w ostatnim spotkaniu z Realem Madryt jeszcze umocnił swoją pozycję w podstawowej jedenastce Pepa Guardioli. W takiej sytuacji były obrońca Juventus musi szukać swoich szans na przeciwnej stronie defensywy. Tam o grę jest jednak także dość ciężko, bo przyzwoitą formę prezentuje Benjamin Mendy, a z dobrej strony pokazuje się także w jego zastępstwie Oleksandr Zinchenko.

View this post on Instagram

@championsleague

A post shared by Alex Zinchenko (@zinchenko_96) on

Ćwierćfinałowe szczęście i przedwczesny finał w kolejnym spotkaniu?

Los nie był łaskawy dla Manchesteru City i zestawił go w 1/8-finału Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Najlepsza drużyna tych rozgrywek w ostatnich latach nie zaprezentowała się jednak w starciach z „Obywatelami” najlepiej i musiał dwukrotnie uznać wyższość wicemistrza Anglii.

Wydaje się, że szczęście uśmiechnęło się do klubu Guardioli w ćwierćfinale. Na tym etapie rozgrywek angielski zespół spotka się z Olympique’iem Lyon, który niespodziewanie wyeliminował Juventus. Piłkarze występujący na co dzień w Ligue 1 teoretycznie nie powinni okazać się ostatecznym przystankiem dla Manchesteru. Dopiero ewentualny półfinał może okazać się decydujący. Jeśli w nim „Citizens” okażą się lepsi, przystąpią do spotkania finałowego w roli faworyta. Być może właśnie w tym sezonie olbrzymi majątek wydany na defensorów w końcu się opłaci i da historyczny tytuł Manchesterowi, a trzeci Pepowi Guardiolii.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze