Patryk Szwedzik to z pewnością jedna z ciekawszych postaci w 1. lidze. Tylko w tym sezonie, już po sześciu meczach ma na swoim koncie trzy bramki i dwie asysty. W poprzednich rozgrywkach również prezentował się na tyle dobrze, że wzbudził zainteresowanie klubów z ekstraklasy. Nam mówi o starcie „GieKSy”, swoich występach, celach i drodze, którą pokonał, by grać w 1. lidze.
Siódme miejsce i jedenaście punktów to dobry początek sezonu w Waszym wykonaniu? Jak oceniasz ten start „GieKSy”?
Na pewno celujemy w wyższe miejsca w tabeli niż to obecne. Nie stawiamy sobie stricte za cel miejsca barażowego, po prostu chcemy być jak najwyższej i cały czas wygrywać. To jest dla nas najważniejsze. A co będzie dalej, zobaczymy. Musimy dobrze grać i punktować, wtedy będziemy widzieć, gdzie jesteśmy.
Z pewnością Ty indywidualnie możesz być zadowolony – sześć rozegranych spotkań i fajne liczby: trzy bramki oraz dwie asysty.
Cieszę się bardzo z tego, co na razie osiągnąłem indywidualnie. Myślę jednak, że jeżeli będziemy dalej tak grali jako drużyna, to będę w stanie te liczby bardziej śrubować. A co za tym pójdzie, będzie na tym zyskiwać cała drużyna, co jest bardzo ważne. I dzięki temu zajmiemy wyższe miejsce w tabeli na koniec sezonu.
W ogóle ostatnie miesiące to dla Ciebie ciągły, nieustający rozwój.
Tak. Na pewno czuję, że cały czas się rozwijam w Katowicach. Dzięki naszemu sztabowi robię kroki do przodu, uczę się nowych rzeczy, a to teraz owocuje na boisku. I mam nadzieję, że tak będzie w przyszłości.
Można powiedzieć, ucinając trochę Twoje nazwisko, że to już „dzik” w realiach 1. ligi? Tak zaczynają pisać kibice.
Coraz częściej to do mnie dociera, że tak jestem nazywany. Nic, tylko się cieszyć, że tak na mnie mówią kibice.
Uważasz, że dałbyś sobie w tym momencie radę w wyższej lidze? Mówiąc wprost – nie przepadłbyś w niej?
Ciężko powiedzieć. Myślę, że jeśli grałbym tak, jak gram teraz, zdobywał te bramki i notował asysty, tobym sobie poradził. Ale tak jak mówię, ciężko powiedzieć, bo to wszystko zależy od środowiska, w którym się znajduję. To miałoby duży wpływ na to, czy odnalazłbym się w ekstraklasie.
Pytam, bo przed sezonem dużo mówiło się o zainteresowaniu Tobą klubów z ekstraklasy. Było w tym coś więcej niż ziarenko prawdy?
Z tego, co wiem, coś było. Nie chcę jednak rzucać teraz słów na wiatr, bo nie wiem, jakie tam były kwoty, jak kluby dogadywały się między sobą.
Ale teraz nic się już nie wydarzy. Zostajesz w „GieKSie” przynajmniej do zimy?
Myślę, że na sto procent nie mogę tego powiedzieć, ale na dziewięćdziesiąt dziewięć już tak, że zostanę w GKS-ie przynajmniej do zimy. Bo chcę pomóc drużynie w realizacji celów.
GKS i Katowice to dla Ciebie chyba bardzo fajne miejsca do rozwoju i funkcjonowania? Duży klub, rzesza kibiców i fajne miasto do życia.
Zdecydowanie tak. Cieszę się, że tu trafiłem. Jestem w klubie już pięć lat, jeszcze od czasów juniorskich, tak że cieszę się, że podjąłem taką decyzję, i jestem bardzo zadowolony z tego, że mogę grać dla takiego klubu, jakim jest GKS Katowice.
Jak oceniasz współpracę z trenerem Górakiem? Mówi się, że to bardzo wymagający szkoleniowiec.
Na pewno jest wymagający, ale chce też cały czas rozwijać siebie i zespół. Tak aby to wyglądało i funkcjonowało jeszcze lepiej. Współpraca z trenerem jest bardzo przyjemna. Czasami na własnej skórze przekonujemy się o jego temperamencie i wymaga od nas sporo, ale naprawdę fajnie mi się z nim pracuje.
Przejdźmy bardziej do Ciebie – do GKS-u Katowice trafiłeś jeszcze jako junior. Jak to się stało?
Grałem jakiś czas w Miedzi Legnica, ale w pewnym momencie trochę słabiej zaczęło mi iść, przestałem występować i stwierdziłem, że być może spróbuję gdzie indziej. Bo nie czułem się już tam tak dobrze, jak wcześniej. Pojawiłem się więc na testach w GKS-ie. Wiadomo, zacząłem od grup juniorskich, potem sztab trenerski pierwszego zespołu mnie wypatrzył – byłem na kilku treningach i zostałem.
Czujesz się mocno związany z Legnicą, Miedzią?
Na pewno. Grałem tam parę lat, jest jakiś sentyment, ale teraz czuję podobne uczucia do GKS-u Katowice. Można powiedzieć, że to „GieKSa” mnie wychowała na takiego profesjonalnego, seniorskiego piłkarza, a w Miedzi tylko stawiałem jakieś pierwsze kroki. To w Katowicach ukształtowałem się jako zawodnik.
Kto zaprowadził Cię na pierwszy trening, jak to się w ogóle wszystko zaczęło?
Zaprowadził mnie dziadek. To nie był jeszcze na trening na boisku, tylko w hali. Miałem osiem, może dziewięć lat. To były moje pierwsze treningi w Miedzi Legnica, gdzie potem przez kilka lat grałem i trenowałem.
Ty siebie bardziej charakteryzujesz jako typowego napastnika czy zawodnika grającego trochę niżej?
Lubię grać tu i tu, dobrze się czuję na obu pozycjach. Uważam się za takiego pół napastnika, pół ofensywnego pomocnika. Niżej, na „dziesiątce” mam więcej luzu, bo jako napastnik jestem cały czas pomiędzy środkowymi obrońcami – a tam mam więcej swobody i miejsca do gry. Z kolei na „dziewiątce” też lubię grać, bo mogę wykańczać sytuacje, co jest dla mnie bardzo fajne. Często piłka mnie szuka w polu karnym i spada pod nogi, dzięki czemu mogę zdobywać bramki.
Wykończenie to chyba jeden z Twoich większych atutów.
Trudno powiedzieć, czy to jeden z moich większych atutów, bo jednak w tamtym sezonie miałem sporo sytuacji, których nie wykorzystałem. Jak na razie w tym sezonie idzie dobrze, wykończenie jest na wyższym poziomie, ale cały czas chcę się rozwijać.
Z bardzo dużą łatwością dochodzisz do sytuacji strzeleckich.
Już od małego, kiedy jeszcze grałem w Legnicy, to gdzieś zawsze piłka mnie szukała, miałem sporo sytuacji i strzelałem bramki. Widocznie tak zostało do dziś, z czego się cieszę.
Jesteś bardzo dobrze przygotowany motorycznie. Znalazłem taką statystykę, że w zeszłym sezonie zaliczyłeś najszybszy sprint w drużynie i miałeś ich najwięcej w jednym meczu. Zwracasz na ten element szczególną uwagę?
Tak, zwracam na to uwagę, ale też u nas w klubie mocno na to patrzą. Staramy się to cały czas szlifować, dzięki czemu możemy osiągać takie liczby. Ja akurat słynę z tego u nas w zespole, że szybko biegam, więc chłopaki wiedzą, że można mi spokojnie grać na wolne pole, za plecy obrońców.
A jest coś jeszcze, do czego przykładasz większą wagę?
W poprzednim sezonie zacząłem zwracać dużo uwagi na wykończenie sytuacji. Tak, aby się nie rozluźniać, tylko być bardziej skupionym, skoncentrowanym na akcji. Żeby być przygotowanym na to, jak uderzyć piłkę, gdzie ją trafić itd. Do tego dokładam pracę na siłowni, dzięki czemu potrafię lepiej odnaleźć się w grze na boisku z przeciwnikiem.
Masz jakąś odskocznię od piłki? Czy żyjesz piłką i oglądasz mecze?
Piłką interesuję się na co dzień, ale lubię też pograć sobie w Fifę czy jakieś inne gry. Ale jednak piłka to jest całe moje życie i jej poświęcam najwięcej czasu.
Na koniec zawsze pytam młodych piłkarzy, gdzie widzą siebie za dwa, trzy lata.
Ciężko powiedzieć, ale jeśli zdrowie pozwoli, to widziałabym siebie w ekstraklasie. Jako czołowy zawodnik, być może aspirujący do wyjazdu gdzieś za granicę.
Dzięki za rozmowę.
Dzięki wielkie.