W Serbii nie ma mocnych na Partizana. Tym razem drużyna z ul. Humskiej w najciekawszym meczu 22. kolejki Jelen Superligi pokonała 4:1 Vojvodinę Nowy Sad. Zwycięstwo pomogło piłkarzom Avrama Granta odskoczyć na osiem punktów drugiej w tabeli Crvenej Zvezdzie.
Spotkania Partizana z Vojvodiną od zawsze toczą się w niesłychanie gorącej atmosferze. Widownia na stadionie mistrza Serbii od początku meczu nie szczędziła piłkarzy rywala z prowincji, głośno śpiewając, m.in. tę piosenkę, za którą grający obecnie w Wiśle Kraków Marko Jovanović został swego czasu dyscyplinarnie zawieszony.
Spotkanie ligowe, podobnie jak finał Pucharu Serbii sprzed roku, w którym w kontrowersyjnych okolicznościach wygrał Partizan, nie obyło się bez chaosu na boisku. Vojvodina kończyła mecz w dziewiątkę, w drugiej połowie z boiska wylecieli Daniel Mojsov i Miroslav Stevanović.
Mimo rozgrywania spotkania w Belgradzie goście nawiązali z mistrzem Serbii równorzędną walkę. Po pierwszej połowie prowadzili nawet 1:0, dzięki bramce Petra Skuleticia. Partizan zdołał wyrównać w drugiej części gry, dzięki 10. bramce w sezonie w wykonaniu Nemanii Tomicia. Chwilę później, po kontrowersyjnym rzucie karnym, prowadzenie Partizanowi dał Zvonimir Vukić. W końcowych minutach, po indywidualnej szarży Stefana Babovicia, trzeci gwóźdź do trumny Vojvodiny wbił Vladimir Volkov. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się wynikiem 3:1, w doliczonym czasie gry głową czwartą bramkę dla Partizana zdobył Vukić.
Partizan pewnie zmierza po piąte z rzędu mistrzostwo kraju. Hegemonię odwiecznego rywala będzie się jeszcze starała przerwać Crvena Zvezda, ale osiem oczek straty to chyba za dużo dla ekipy Roberta Prosineckiego. Wicelider tabeli może za to pokusić się o zdobycie krajowego pucharu. W półfinale Crvena Zvezda zmierzy się z Partizanem. Pierwszy mecz wygrała 2:0, rewanż już za tydzień na stadionie w Belgradzie.