W niedzielnych spotkaniach zmierzyły się drużyny, dla których awans do górnej ósemki T-Mobile Ekstraklasy powinien być obowiązkiem. Kto może być zadowolony z dzisiejszych występów?
Lechia Gdańsk z „Papieżem” na ławce, czyli Jerzym Brzęczkiem w roli trenera, tylko zremisowała z Jagiellonią Białystok i coraz trudniej będzie jej o awans do górnej ósemki. Nad Lechem Poznań nadal ciąży klątwa ostatnich minut. Poznaniacy po raz kolejny stracili punkty w końcówce, a Piast może się cieszyć efektownym zwycięstwem 3:2.
Podział punktów w Gdańsku
Lechia Gdańsk w tym sezonie, delikatnie mówiąc, nie zachwyca. Z nowym trenerem na ławce ma być znacznie lepiej. Przed meczem jednak więcej uwagi poświęcano plotkom o transferze Sebastiana Mili niż samemu spotkaniu. A to zapowiadało się od pierwszych minut na bardzo ciekawe widowisko. Niestety, piłkarzom obu zespołów sił starczyło jedynie na pierwszą połowę. Kibice przecierali oczy ze zdumienia, widząc, z jakim zaangażowaniem biegają zawodnicy Lechii. Dawno nie grali z taką determinacją i wolą walki. Czyżby efekt nowej miotły?
Ciekawe, co takiego Brzęczek powiedział lechistom, że ci grają, jakby byli liderem, niepokonanym od pół roku. #LGDJAG
— Sebastian Słotwiński (@sslotwinski) November 23, 2014
Druga połowa pokazała jednak, jak wiele pracy czeka Jerzego Brzęczka. Gra w obronie to zdecydowanie największy problem gdańszczan. Tylko słabej skuteczności graczy Jagiellonii oraz dobrej postawie w bramce Mateusza Bąka zawdzięczają zdobycie jednego punktu. Co na pewno cieszy, z przodu coraz lepiej współpracują Colak z Nazario i Łukasikiem. To oni brali udział w większości akcji ofensywnych i przy lepszej grze z tyłu nie raz mogą poprowadzić Lechię do zwycięstwa.
Jeśli chodzi o Jagiellonię, to na pewno zaprezentowała się lepiej niż w ostatnim meczu z Ruchem Chorzów. Początkowo dała się zdominować gospodarzom, jednak z czasem to podopieczni Michała Probierza doszli do głosu. Piątkowski wraz z Gajosem napędzali akcje gości, jednak do pełni szczęścia zabrakło precyzji. Jeden punkt też jest bardzo ważny, białostoczanie trzymają kontakt z czołówką ligowej tabeli i przerwę zimową najprawdopodobniej spędzą w górnej ósemce.
2 – dla Łukasza Tymińskiego była to dopiero druga bramka w ekstraklasie, na kolejnego gola musiał czekać 1367 dni
8805 – tylko tylu widzów zasiadło na trybunach gdańskiej PGE Areny
Joker Podgórski
Spotkanie Piasta z Lechem miało być momentem przełomowym dla jednej z drużyn. Lech w tym sezonie tylko raz wygrał na wyjeździe – w pożegnalnym meczu Mariusza Rumaka, z kolei Piast jeszcze nigdy w historii nie pokonał poznaniaków. Mecz od początku toczył się w szybkim tempie, jednak było widać przewagę zespołu Macieja Skorży. Na skrzydłach brylował Szymon Pawłowski, a w polu karnym straszył Hamalainen. Temu ostatniemu przydałby się trening strzelecki, Fin już w pierwszej połowie mógł rozstrzygnąć losy spotkania, ale w dzisiejszym meczu jego celownik był skierowany na poprzeczkę bramki Piasta.
Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, co udowodnili w drugiej połowie gracze z Gliwic. Można było odnieść wrażenie, że Lech został po przerwie w szatni, a „Piastunki” wykorzystały to z zimną krwią. Angel Perez Garcia nie musi martwić się o przyszłość swojego zespołu. Motorem napędowym drużyny jest Kamil Wilczek, który strzela, podaje i jest dosłownie wszędzie na boisku, dużymi umiejętnościami wykazuje się młody Szeliga (dowód – znakomita podcinka nad Gostomskim), a Piast wciąż może liczyć na umiejętności Tomasza Podgórskiego, który mimo słabszej formy nadal potrafi strzelać piękne bramki. Może jeszcze brakuje w szeregach gliwiczan powtarzalności i rozegrania dwóch dobrych połów – w pierwszej Piast miał zero celnych strzałów, co lepiej dysponowany rywal niż Lech Poznań na pewno by wykorzystał.
Maciej Skorża musi odbyć poważną rozmowę ze swoimi zawodnikami. To już kolejne spotkanie, kiedy Lech traci gola w samej końcówce. Czy to brak koncentracji, czy brak sił – tego nie wiem, ale w Poznaniu mają nad czym pracować.