Saloniki: nowe oblicze greckiego futbolu


Przed meczem PAOK Saloniki – Benfica Lizbona

27 sierpnia 2018 Saloniki: nowe oblicze greckiego futbolu

PAOK Saloniki mierzy się z lizbońską Benficą w kwalifikacjach Ligi Mistrzów i dlatego przyglądamy się bliżej temu zasłużonemu w Grecji klubowi.


Udostępnij na Udostępnij na

Zapewne każdy kibic piłki nożnej w Polsce ma swoje wyobrażenie na temat poszczególnych rynków futbolowych na mapie Europy. Wpływ na postrzeganie danej ligi bierze się głównie z obranych przez zawodników kierunków transferowych, często też bezpośrednich spotkań naszych eksportowych drużyn. Niemcy, Anglia czy Francja to kraje, do których aspirują piłkarze kompletni, rozpatrywani w kontekście decydujących zawodników polskich zespołów czy Reprezentacji. Półkę niżej jest Belgia i Holandia, w oczach kibiców nastawione na szlifowanie diamentów przed życiową formą. Gdzieś pomiędzy są Włochy. Kraj ostatnio modny pod kątem wyborów zawodników z Polski pozwala się rozwijać młodym Polakom (Kownacki, Piątek, Linetty), ale też zagwarantować grę na wysokim poziomie (Milik, Zieliński, Szczęsny). Innym kierunkiem są Chiny, Australia czy kraje Arabskie, gdzie zawodnik zazwyczaj udaje się na piłkarską emeryturę.

Status, który dziś mają drużyny z dalekiego wschodu, przed laty dumnie dzierżyła Grecja, Cypr i Turcja. Kierunki masowo obierane przez zawodników chcących zarobić solidne pieniądze, przy okazji spędzając czas w ciepłym kraju, w towarzystwie ludzi o dobrej, bezkonfliktowej mentalności. Dziś sytuacja w Grecji się zmienia, o czym mogłem się przekonać poznając od środka PAOK Saloniki. Zapraszam Was do bliższego przyjrzenia się zespołowi, który już w środę o 21:00 przy wsparciu fanatycznej widowni Toumba Stadium, zmierzy się z Benficą Lizbona w walce o występy w Lidze Mistrzów.

Charyzmatyczny prezes i nowa polityka transferowa

PAOK w ostatnich miesiącach zasłynął głównie za sprawą ekscentrycznego prezesa Ivana Savvidisa, który rozczarowany decyzją sędziego, wtargnął na murawę eksponując schowaną pod kurtkę broń. Zarządca „Czarnych Orłów” konsekwentnie buduje jednak klub, który poprzez nową politykę transferową i stopniowe budowanie zespołu, pnie się coraz wyżej po drabince europejskiej piłki. Charyzmatyczny prezes jest szanowaną postacią, która przez fanów zespołu darzona jest niemal sakralną czcią. Wszystko to przez zaskakującą dla takiej osobowości cierpliwość i rozsądne budowanie potęgi.

Grecja kojarzy się głównie z zawodnikami w okolicach 30 roku życia grającymi na średnim europejskim poziomie lub też gwiazdami światowego formatu, które po okresie gry w topowych drużynach, chcą zaznać trochę spokoju, nie rezygnując z pewnego sportowego pułapu. Atrakcyjny kierunek rok temu skusił do przeprowadzki Vadisa Odjidję-Ofoe, Thibault Moulina czy Aleksandara Prijovicia. Bliski podpisania kontaktu w Salonikach był swego czasu odchodzący z Lecha Kasper Hamalainen. Sprzątnięty Legii sprzed nosa został Słowak Robert Mak. Nowymi nabytkami Arisu Saloniki zostali byli gracz Wisły Kraków – Julian Cuesta i Fran Velez. W składzie PAOKu nietrudno doszukać się piłkarzy zbliżających się do piłkarskiej emerytury. Należy do nich chociażby 30-letni holenderski pomocnik Diego Bisewar, Brazylijczyk Leo Matos czy sprowadzony w tym roku z CSKA Moskwa, 32-letni Szwed Pontus Wernbloom. Ciekawym przykładem może być również portugalski kapitan drużyny Vierinha, który od lat – z małą przerwą na transfer do Wolfsburga – decyduje o obliczu zespołu, posiadając w Grecji status wielkiej gwiazdy.

Jednak obok doświadczonych graczy wyjątkowo liczną grupę stanowią zawodnicy młodzi. W Salonikach bardzo otwarcie mówi się o zmianie polityki transferowej, w której graczy mających najlepsze lata za sobą, zastąpią ci, którzy szczyt kariery dopiero osiągają. Są ambitni i nastawieni na sukces. Przed okienkiem transferowym dużo mówiło się o zainteresowaniu polskimi zawodnikami – Mateuszem Wieteską, Szymonem Żurkowskim czy Jakubem Piotrowskim, który szczecińską Pogoń zamienił ostatecznie na Genk. Nie zmieniło to jednak ambitnych planów PAOKu, prezesa Savvidisa i dyrektora sportowego Lubosa Michela. Zespół przed nadchodzącym sezonem wzmocnił się 20-letnim Brazylijczykiem Leo Jabą, sprowadzonym za ponad 2 miliony euro z Achmata Grozny. Z kolei król strzelców poprzedniego sezonu – Alex Prijovic – o miejsce w składzie będzie rywalizować z Nigeryjczykiem posiadającym angielski paszport – Chubą Akpomem, kupionym za 1 milion z Arsenalu Londyn. Ciekawie zapowiada się również rywalizacja o pozycję lewego obrońcy. Nietykalny do tej pory Vierinha będzie musiał potwierdzać swoją wartość w rywalizacji z 26-letnim Rumunem Alinem Toscą wypożyczonym z Betisu Sevilla.

Cel tych transferów jest jeden. PAOK Saloniki, prezentując nową, nietypową dla Grecji strategię, chce zbudować zespół, który zajmie miejsce od lat dzierżone przez Panathinaikos Ateny. Popularne „Koniczynki” borykają się z dużymi problemami finansowymi i organizacyjnymi po tym, jak nowy właściciel z Tajlandii okazał się być niewłaściwym dla drużyny o takiej klasie. „Czarne Orły”, stawiając na połączenie doświadczenia z młodością, chcą zbudować silny zespół, którego wspólnym mianownikiem będzie jakość. Zawodnicy, którzy dziś przychodzą do Salonik, za kilka lat mają opuszczać klub, przynosząc mu finansowy zysk. Na dziś cel jest jednak inny. Zastrzyk gotówki wywalczony na boisku w konfrontacji z Benfiką. Jeśli to się nie powiedzie, krokiem do budowania potęgi, mają być rozgrywki Ligi Europy i walka o końcowe zwycięstwo w ligowej tabeli.

„The General” i król Prijović

Charyzmatyczny prezes może kojarzyć się kibicom z Polski z częstymi zmianami na stanowisku szkoleniowca. Wystarczy przypomnieć sobie chociażby Józefa Wojciechowskiego czy Bogusława Cupiała. Sytuacja w PAOKu może być o tyle zaskakująca, że 49-letni Razvan Lucescu prowadzi zespół od niemal roku, a właśnie przedłużył swoją umowę do 2020 roku. To trener, który cieszy się dużym zaufaniem władz, piłkarzy oraz kibiców. Lokalni fani nadali mu pseudonim „Generała”. Lucescu w obecnym sezonie ma za zadanie realizować ściśle nakreślony plan rozwoju klubu, kształtować młodych zawodników i z powodzeniem startować w rywalizacji o „piłkarski raj”.

W drużynie nie brakuje zawodników technicznych. Brazylijczycy, Portugalczycy i spora ilość graczy z przeszłością w lidze hiszpańskiej, potrafią grać dynamicznie i bardzo efektownie. Nie brakuje niekonwencjonalnych zagrań wzbudzających wrzawę na żywiołowo reagujących trybunach.

Odwiedzając mecz PAOKu można spodziewać się na boisku różnego rodzaju sztuczek – ruletek, no-look passów, piętek i krzyżaczków. Jednak najważniejszym graczem w taktycznej układance rumuńskiego szkoleniowca jest dobrze znany kibicom nad Wisłą, Aleksandar Prijović. Silny napastnik, który może mniej kojarzy się z techniką, a bardziej z mocnym charakterem, agresją i nieustępliwością, ma być tym, który zwieńcza dzieło swoich kreatywnych kolegów. Jest piłkarzem ustawionym na szpicy w systemie 1-4-3-2-1, gdzie fałszywi skrzydłowi i ofensywnie usposobieni boczni obrońcy dostarczają piłkę w pole bramkowe rywala. Efekty są zauważalne, a ich największym argumentem jest 41 bramek i 8 asyst w dotychczasowych 65 meczach.

Wiele osób może być utwierdzonych w przekonaniu, że słynąca z jednej z lepszych na świecie Akademii, mająca doświadczenie w rozgrywkach Europejskich Benfica Lizbona, może już powoli otwierać szampany. Tegoroczne eliminacje Ligi Mistrzów i Ligi Europy sprawiły, że z pucharami pożegnała się już Legia Warszawa, ulegając rywalom ze Słowacji i Luksemburga.

Innym przykładem jest Feyenoord, który wysoko przegrał z teoretycznie słabszym Trencinem. Blisko sensacji było także w Belgradzie, gdzie z lokalnym Partizanem jak równy z równym walczył z litewskim Trakai prowadzony przez znanego z Ekstraklasy Kibu Vicunę, byłego asystenta Jana Urbana w Legii Warszawa, Lechu Poznań i Śląsku Wrocław.

PAOK Saloniki, który na poprzednim etapie pokonał Spartak Moskwa, decydujące starcie z Portugalczykami rozegra przy fanatycznym tłumie Toumba Stadium, gdzie cały obiekt wypełniony jest fanami spotykanymi w Polsce głównie na sektorach ultras. Bilety na środowy mecz zostały już wyprzedane.

Podopieczni Generała Lucescu mają ambitne plany, by nie tylko utrzymać bramkowy remis z Lizbony, ale wyraźnie potwierdzić Europie, rywalom i swoim kibicom, kto bardziej zasługuje na zwycięstwo.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze