Pakerzy i frajerzy po 5. kolejce Premier League


Sensacyjna porażka mistrzów Anglii na Carrow Road, Liverpool ucieka rywalom

17 września 2019 Pakerzy i frajerzy po 5. kolejce Premier League
flickr.com

Na placu boju pozostał już tylko jeden zespół, który w obecnym sezonie Premier League nie zaznał smaku porażki. Triumfatorzy ostatniej edycji Champions League z Anfield Road uzyskali pięciopunktową przewagę nad Manchesterem City. Wszystko za sprawą sensacyjnej porażki ekipy Pepa Guardioli przeciwko Norwich City. Zaskakujący wynik na Carrow Road był największym wydarzeniem minionej kolejki na angielskich boiskach. Kto według nas zasłużył na miano pakera oraz frajera? Zapraszamy do lektury.


Udostępnij na Udostępnij na

Wspomniany triumf beniaminka według wszelkich początkowych analiz nie miał prawa się zdarzyć. Opinia publiczna zwracała uwagę przede wszystkim na fakt, iż zespół Norwich City został zdziesiątkowany przez liczne kontuzje. Stało się inaczej, a po sobotnim starciu hiszpański menedżer mistrzów Anglii stwierdził w rozmowie z brytyjskimi mediami, że jego podopieczni wciąż pozostają tylko zwykłymi śmiertelnikami, o czym ludzie często zapominają.

Niezłomni i niewzruszeni pozostają natomiast piłkarze Juergena Kloppa. Komplet punktów po pięciu kolejkach jasno wskazuje, że na Anfield Road nie będzie nic ważniejszego niż długo wyczekiwany powrót na mistrzowski tron. W tym sezonie żadne wymówki nie zostaną przez nikogo przyjęte do wiadomości. Po europejskich sukcesach czas na podbój Premier League. Liverpool na razie jeńców nie bierze. Niezależnie od poziomu rywala „The Reds” są po prostu sobą. Nawet w sytuacji, gdy przychodzą chwile słabości. Przeciwko Newcastle należało przecież gonić wynik. Niezwykle imponująco zapowiada się najbliższy poważny ligowy sprawdzian przeciwko Chelsea.

Pakerzy

Guardiola swoją wypowiedzią trafił w samo sedno. Wykazał się słowną precyzją, podobnie jak strzelecką na boisku Tammy Abraham w rywalizacji z Wolverhampton. Anglik to zdecydowanie największy beneficjent wszelkiego zamieszania, jakie nastąpiło w zespole Chelsea przed rozpoczęciem bieżącej kampanii. Bez zakazu transferowego młodzi angielscy gracze w koszulce „The Blues” zdecydowanie nie mieliby aż tak prostej drogi do wyjściowego składu. Na razie wszelkie problemy na Stamford Bridge paradoksalnie wychodzą na dobre.

Podczas inauguracyjnego meczu z Manchesterem United być może widać było po Abrahamie pewną tremę. Kolejne spotkania w jego wykonaniu wiązały się jednak z wybuchem prawdziwego instynktu strzeleckiego. Siedem trafień oraz jedna asysta to wynik wybitny, którego za czasów swojej piłkarskiej przygody nie powstydziłby się obecny szkoleniowiec Chelsea, Frank Lampard.

Zresztą to właśnie w jego ślady idzie Abraham. 21-latek został bowiem trzecim Anglikiem w niebieskich barwach, który pokusił się o hat-tricka dla Chelsea. W tym gronie znajduje się także Lampard. Ci bardziej złośliwi, którzy zawsze doszukują się, aby wymierzyć pstryczka w nos, stwierdzą, że nowy młody idol kibiców „The Blues” ma na swoim koncie jedno trafienie więcej. Przeciwko Wolverhampton zdołał przecież także zaliczyć… samobója.

W przypadku konkretnego zespołu wybór mógł być tylko jeden. Beniaminek z Carrow Road nie boi się nikogo i niczego. Może zabrzmieć to nieco dziwnie, zważywszy na fakt, iż w pierwszej kolejce poległ z Liverpoolem 1:4, ale już wtedy mógł się podobać. Norwich City wymieniło więcej dokładnych podań aniżeli ich pogromcy. Generalnie rzecz ujmując, rażący w oczy wynik nie był adekwatny do tego, co widzieliśmy na boisku. Podobnie zresztą jak w przypadku porażki z Chelsea 2:3. Tym razem wszystko zagrało jak należy. W najmniej spodziewanym momencie. Duże marki aspirujące do walki o ligową czołówkę i rywalizacji jak równy z równym przeciwko mistrzom Anglii, jak chociażby Arsenal, powinny uczyć się od maluczkich. Na Norwich patrzy się naprawdę z dużą przyjemnością.

Pochwalić oczywiście należy również człowieka, który za to wszystko odpowiada. Przed sezonem mieliśmy sporo znaków zapytania, czy aby na pewno rozwiązania wymyślone przed Daniela Farkego na poziomie Champonship uda się realizować równie skutecznie w Premier League. Pierwsze kolejki rozwiewają wszelkie wątpliwości. Zespół oparty w głównej mierze na zawodnikach sprowadzonych z wolnych transferów bądź zwyczajnie za grosze funkcjonuje na tę chwilę bardzo dobrze. Niemiecki trenerski anonim coraz bardziej zapada nam w pamięć. Następne tygodnie i miesiące wszystko oczywiście zweryfikują. Farke zdążył już jednak dać się jako postać nietuzinkowa w trenerskim fachu. A takich osób nigdy za wiele.

Frajerzy

Sukcesu Norwich City w żadnym stopniu nie umniejszamy. Nie byłoby go jednak, gdyby nie piłkarski kryminał, jaki stał się udziałem defensorów Manchesteru City. Najmocniej oberwało się Nicolasowi Otamendiemu. Co autor zagrania, które przyniósło beniaminkowi bramkę na 3:1, miał na myśli, wie tylko on sam. Ogólnie współpraca Argentyńczyka z Johnem Stonesem nie należała do najlepszych. W takim najdelikatniejszym ujęciu, bo można to opisać w jeszcze bardziej dosadny sposób. Skupiając się jednak na naszym antybohaterze, nie pierwszy raz ma się wrażenie, że reprezentant Argentyny coraz mniej nadaje się do wielkiej, poważnej gry. Może czas na wymianę na lepszy model?

W tym samym miejscu można by umieścić innego stopera, mianowicie Sokratisa Papastathopoulosa z Arsenalu. We dwójkę stanęli w wyścigu o tytuł największego parodysty minionej kolejki. Niechlubny tytuł trafił ostatecznie w ręce gracza Manchesteru City z racji tego, że „Kanonierzy” w bardzo szczęśliwy sposób, ale ostatecznie jednak wyszarpali jeden punkt. Co chluby w żaden sposób im nie przynosi, wręcz przeciwnie.

Katastrofalna pomyłka Greka całkowicie odmieniła obraz meczu i Arsenal od tego momentu stał się typowym Arsenalem, który sam nie wie, co chce grać i do czego dążyć. Trudno wyzbyć się wrażenia, że głównym rywalem w grze o cokolwiek dla podopiecznych Unaia Emery’ego są oni sami. Udane okno transferowe w ich wykonaniu tylko na chwilę zatuszowało ich smutny wizerunek. Nowy sezon miał być krokiem do przodu, tymczasem w pierwszych kolejkach kampanii jadą na wstecznym. Nie tak to miało wyglądać.

Dowodzący z ławki poczynaniami piłkarzy Arsenalu doskonale pasowałby w to miejsce. Wrócimy jednak do wydarzeń z Carrow Road i umieszczamy tutaj Pepa Guardiolę. Należy jasno powiedzieć, że został on zwyczajnie ośmieszony przez swojego kolegę po fachu znajdującego się po drugiej stronie barykady. „Kanarki” dobitnie wyjaśniły, jak radzić sobie z pressingiem stosowanym przez mistrzów Anglii. Także decyzje personalne w wykonaniu Hiszpana stają się nieco niezrozumiałe dla niektórych osób. Chociażby fakt, że do tej pory nie dał prawdziwej szansy wykazania się sprowadzonemu latem Joao Cancelo. Oczywiście bić na alarm jeszcze nie należy, w końcu to dopiero wrzesień.

Angielski rodzynek

Tammy Abraham już wielokrotnie był chwalony, wybór Masona Mounta byłby dosyć oczywisty, zatem stawiamy na kolejnego angielskiego przedstawiciela młodej siły „The Blues”, czyli obrońcę Fikayo Tomoriego. Jego debiutancki występ został okraszony kapitalnym golem, który oczywiście będzie kandydował do trafienia sezonu Premier League. Jak wchodzić do dużej gry to tylko w taki sposób. Oczywiście nie tylko z racji przecudnej urody trafienia Tomori zasłużył na wyróżnienie. Cały występ był w jego wykonaniu perfekcyjny. Może pora dać sobie spokój z Zoumą, który do tej pory dostarczał drużynie Franka Lamparda samych kłopotów?

Podsumowanie

Pakerzy:

  • Tammy Abraham
  • Norwich City
  • Daniel Farke

Frajerzy:

  • Nicolas Otamendi
  • Arsenal
  • Pep Guardiola

Rodzynek:

  • Fikayo Tomori
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze