Oficjalnie dobiegła końca kapitalna seria meczów bez porażki Liverpoolu. Po czterdziestu czterech spotkaniach „The Reds” nieoczekiwanie zatrzymał walczący o utrzymanie Watford. O sensację pokusił się także inny zespół ze strefy spadkowej. Norwich City pokonało Leicester City i pokazało, że nadal będzie się liczyć w batalii o uniknięcie degradacji. Przedstawiamy kolejną odsłonę cyklu „Pakerzy i frajerzy”, w którym podsumowujemy wydarzenia zakończonej kolejki angielskiej ekstraklasy.
Choć dyspozycja Liverpoolu w ostatnich tygodniach pozostawiała wiele do życzenia, to zapewne mało kto spodziewał się, że z Vicarage Road „The Reds” wyjadą bez zdobyczy punktowej. Watford postawił jednak trudne warunki, grał ambitnie, szybko i konsekwentnie w defensywie. Jednym zdaniem – tak jak powinien zespół walczący o ligowy byt. Dzięki sensacyjnemu zwycięstwu „The Hornets” uciekli ze strefy spadkowej. O podobnym luksusie nadal pomarzyć może tylko Norwich City. Podopieczni Daniela Farke sensacyjnie pokonali jednak Leicester City, dzięki czemu głęboko zakopana pod ziemią nadzieja na utrzymanie w końcu ujrzała światło dzienne.
Co oczywiste, w zupełnie odmiennych nastrojach znajduje się obecnie zespół Brendana Rodgersa. Klub z King Power Stadium chętnie rozdaje ostatnio punkty, sprawiając że awans „The Foxes” do następnej edycji Ligi Mistrzów powoli staje pod znakiem zapytania. Leicester City nadzieję na sukces pokładać może jednak w słabej dyspozycji grupy pościgowej. Znów potknęła się Chelsea. Podobnie Manchester United, który po emocjonującej końcówce z VAR-em w roli głównej wywiózł z Goodison Park jeden punkt. Zachwycił natomiast Wolverhampton Wanderers, który z nawiązką odrobił straty i znów jest poważnym kandydatem do zajęcia czwartej lokaty. Rywalizacja w obecnym sezonie we wszystkich sferach tabeli była dotąd bardzo interesująca, ale zapowiada się że będzie znacznie ciekawiej.
After an action-packed weekend, the #PL table looks like… 👇 pic.twitter.com/cdQ2euHPVV
— Premier League (@premierleague) March 1, 2020
Przedstawiamy kolejną odsłonę naszego cyklu „Pakerzy i frajerzy”. W podsumowaniu w zależności od zasług, pozytywnych lub negatywnych, umiejscowiliśmy bohaterów zakończonej kolejki po jednej z dwóch stron zestawienia.
Pakerzy
W momentach kryzysu w zespole krystalizują się liderzy, którzy biorą na siebie odpowiedzialność za wynik i popychają drużynę do przodu. Tak właśnie jest w przypadku Ismaili Sarra oraz Watfordu. „The Hornets” już na samym początku sezonu wplątali się w walkę o utrzymanie, ale być może w sobotę nastąpił przełom. Sensacyjne zwycięstwo nad Liverpoolem nie byłoby jednak możliwe bez udziału Senegalczyka. Obdarzony niezwykłą motoryką zawodnik ośmieszał ospałą defensywę lidera rozgrywek, dwukrotnie trafiając do bramki Alissona Beckera. Fantastyczny występ pieczętując asystą przy golu Troya Deeneya, choć tylko brak precyzji spowodował, że z boiska Ismaila Sarr nie schodził z hat-trickiem na koncie. Senegalczyk notuje naprawdę mocne wejście w Premier League, a transfer do jednego z czołowych klubów angielskiej ekstraklasy wydaje się tylko kwestią czasu.
Ismaila Sarr is the first player in Premier League history to be directly involved in three goals on a Leap Day.
Feb 29 = Sarr Day. pic.twitter.com/jJAweWiTA1
— Squawka (@Squawka) February 29, 2020
Na brak powodów do radości narzekać nie mogą także na Carrow Road. Gdy wydawało się, że Norwich City powoli zaczyna oswajać się z wizją degradacji do Championship, podopieczni Daniela Farke niespodziewanie pokonali Leicester City. Tym samym udowadniając, że beniaminek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i do końca zamierza walczyć o zachowanie ligowego bytu. Trzeba przyznać, że zdecydowanie Norwich City w tym sezonie wnosi sporo kolorytu do rozgrywek Premier League.
Dlatego też batalia o zajęcie bezpiecznego miejsca w tabeli wydaje się znacznie bardziej interesująca niż wyścig żółwi o czwartą lokatę w tabeli. Jeszcze niedawno Watford był murowanym kandydatem do spadku. Zespołem, którego nie potrafił odmienić nowy szkoleniowiec, Quique Sanchez Flores. Ba, Hiszpan nawet pogorszył sytuację i atmosferę w drużynie. Wszystko jednak jak za dotknięciem magicznej różdżki naprawił Nigel Pearson. Pod wodzą angielskiego menedżera znów widać pomysł, konsekwencję i wykonanie w grze „The Hornets”. Nawet mimo słabszych rezultatów Watford zaczyna przypominać zespół z poprzedniej kampanii. Sezonu, w którym ekipa z Vicarage Road mocniej zapukała przecież do bram Europy.
Nigel Pearson knows that was a big win#WATLIV @WatfordFC pic.twitter.com/x30C0u43xK
— Premier League (@premierleague) February 29, 2020
Frajerzy
Kandydatów w zakończonej kolejce naprawdę nie brakowało, walka była zaciekła, ale wszystkich przebił David de Gea. Zbyt długie zwlekanie z wyprowadzeniem piłki spowodowało, że Dominic Calvert-Lewin nadbiegł w kierunku Hiszpana, po czym golkiper wykopał piłkę prosto w snajpera Evertonu. Futbolówka odbita od zawodnika następnie trafiła do bramki Manchesteru United. Zdziwieni byli wszyscy, a chyba najbardziej David de Gea. Głównie chyba tym jakie błędy popełnia w bieżącym sezonie. Kiedyś podpora klubu z Old Trafford, obecnie często powód rozpaczy kibiców Manchesteru United.
Po raz pierwszy w obecnym sezonie, lecz całkowicie zasłużenie, po niechlubnej stronie zestawienia ląduje Liverpool. Tak, przegrać można zawsze, ale sposób w jaki „The Reds” ulegli Watfordowi był po prostu kompromitacją. Ospali, bez woli zwycięstwa, dokładności i pomysłu. Ostatnio podopieczni Jürgena Kloppa jakby myślami byli już na mistrzowskiej fecie. Stanowczo zbyt wcześnie, bo choć tytuł wydaje się kwestią czasu, to odpadnięcie z Pucharu Anglii i Ligi Mistrzów sprawiłoby, że Liverpool sezon zakończyłby praktycznie już w marcu.
"Credit to Watford, they deserve it with the chances they created, sticking to their plans and got three goals… We have to look at ourselves and improve again"
Virgil van Dijk is full of praise for Watford 👏#WATLIV pic.twitter.com/jaBn9dJG35
— Premier League (@premierleague) February 29, 2020
Ostatnim, który ląduje po stornie frajerów jest Jose Mourinho. Problemy w ofensywie Tottenhamu Hotspur można oczywiście usprawiedliwić kontuzjami kluczowych graczy. Roztrwonienia przewagi i porażki w arcyważnym meczu z Wolverhamptonem Wanderers już jednak nie. Portugalczyk średnio rozpoczął przygodę ze „Spurs”, a punktowanie w kratkę może okazać się zgubne dla zespołu z północnego Londynu. Rywale w walce o czołowe lokaty wiecznie potykać się przecież nie będą.
Angielski rodzynek
Na koniec naszego podsumowania „Pakerzy i frajerzy” wyróżniamy angielskiego zawodnika, który na tle pozostałych rodzimych graczy zaprezentował się najkorzystniej. Tym razem na zaszczytne miano zasłużył Michail Antonio. Potężny skrzydłowy West Hamu United w spotkaniu z Southamptonem zdobył bramkę oraz zanotował asystę, w dużej mierze przesądzając o losach meczu. Zwycięstwo pozwoliło „The Hammers” choć na chwilę „odpocząć” od strefy spadkowej. Oby tak dalej, bo na dole tabeli jest ciasno niczym w autobusie w godzinach porannych.
Podsumowanie
Pakerzy:
- Ismaila Sarr
- Norwich City
- Nigel Pearson
Frajerzy:
- David de Gea
- Liverpool
- Jose Mourinho
Angielski rodzynek:
- Michail Antonio