Lechia Gdańsk szukała w piątkowy wieczór przełamania i pierwszej wygranej w rundzie wiosennej, a jej przeciwnikiem była Jagiellonia, z którą nie przegrała od czerwca 2015 roku. W mroźnym Białymstoku o klasę lepsi gospodarze nie pozostawili nadziei przyjezdnym, dla których mógł to być ostatni mecz pod wodzą trenera Adama Owena.
Koncertowa gra Jagiellonii
Ireneusz Mamrot po dwóch pewnych zwycięstwach swojej drużyny na początku rundy wiosennej wprowadził kosmetyczne zmiany do podstawowego składu. W miejsce kontuzjowanego Bartosza Kwietnia wszedł Piotr Wlazło. Inaczej sytuacja miała się z Lechią. Adam Owen zrezygnował z zestawienia złożonego z trzech obrońców, w piątkowy wieczór zdecydował się zagrać czterema defensorami, aby skuteczniej bronić się przed atakami białostoczan.
A tych było sporo. W samej pierwszej połowie gospodarze oddali siedemnaście strzałów na bramkę Kuciaka. Od początku rywalizacji Jagiellonia częściej utrzymywała się przy piłce na połowie przeciwnika, aktywny był Novikovas, starał się Bezjak, swoje robił Frankowski. Gdy wydawało się, że „Żółto-czerwoni” za chwilę wyjdą na prowadzenie, nieoczekiwanie zrobiła to Lechia, gdy Marco Paixao wykorzystał dośrodkowanie Krasicia.
Niewiele trzeba było czekać na odpowiedź Jagiellonii. Już kilka minut później po dośrodkowaniu Guilherme z rzutu wolnego Piotr Wlazło, mimo dwóch strzałów w poprzeczkę, za trzecim umieścił piłkę w siatce. Liniowy tego spotkania dopatrzył się w tej sytuacji spalonego, jednak wszelkie wątpliwości rozwiał Tomasz Musiał, korzystając z systemu VAR i wskazując na środek boiska.
Gdzie tu miałby być spalony, jeśli zawodnik dobijający strzał jest za linią piłki? :) #JAGLGD pic.twitter.com/AtdvjrBr3g
— Maciej Sypuła (@MaciejSypula) February 23, 2018
Przed końcem pierwszej połowy drugą bramkę zdobyli gospodarze, a wszystko za sprawą najpierw kapitalnego przechwytu oraz świetnego podania Romanczuka, następnie Bezjaka, który wymanewrował zdezorientowanego Gersona jak dziecko i z łatwością wpisał się na listę strzelców. Po raz pierwszy w barwach Jagiellonii.
Gerson chyba przymarzł na tym białostockim chłodzie. Bo jak inaczej nazwać jego zachowanie przy bramce? #JAGLGD
— Piotr Wiśniewski (@PiWisniewski) February 23, 2018
Po przerwie Jagiellonia wyszła jeszcze bardziej agresywnie, konstruowała ataki, Bezjak bardzo dobrze współpracował z Pospisilem, który strzelił kolejną bramkę dla gospodarzy. Tym samym Czech trafił w każdym z trzech ostatnich spotkań. Na murawie wyraźna była różnica, jaka dzieli oba zespoły w tabeli ekstraklasy. Jagiellonia była znacznie lepszym zespołem, jej podania znacznie częściej trafiały do adresata, akcje momentalnie szły do przodu. Widać było również to, że „Żółto-czerwoni” są lepiej przygotowani fizyczne od gdańszczan. Mając dwubramkową przewagę, gospodarze kontrolowali mecz, nie pozwalali rywalom na uwierzenie, że mogą odwrócić losy spotkania. W końcówce sytuację sam na sam z Kuciakiem wykorzystał Karol Świderski, który po godzinie gry zmienił Bezjaka.
Szczerze to nie wiemy, co Adam Owen wymyślił na te spotkanie, biorąc pod uwagę poczynania ofensywne jego piłkarzy. Poza indywidualnymi próbami nie było widać porozumienia na murawie pomiędzy zawodnikami gdańskiego zespołu, a golkiper gospodarzy, Mariusz Pawełek, przez cały mecz nie miał zbyt wiele okazji do wykazania się. Przed dzisiejszą rywalizacją wiele mówiło się, że w przypadku porażki będzie to ostatni mecz szkoleniowca przy ławce trenerskiej Lechii Gdańsk. Naprawdę nie chcemy widzieć, jak Owen będzie się tłumaczył prezesowi Adamowi Mandziarze z tej porażki i szukał pozytywów, których zwyczajnie brak.
Grzybobranie w Lubinie
24. kolejkę ekstraklasy otwierał pojedynek w Lubinie. Zagłębie podejmowała na swoim boisku Arkę Gdynia, pojedynek bezpośrednich sąsiadów w tabeli. Jako nieznacznego faworyta wskazywano drużynę gospodarzy. Zanim jeszcze dobrze zaczęło się spotkanie, na trybunach można było zobaczyć nieprzyjemny obrazek. Znowu na otwarcie kolejki frekwencja była mierna.
Piłka pierwszy i, jak się później okazało, ostatni raz zatrzepotała w siatce już w 12. minucie. Przy rozegraniu rzutu wolnego do bramki piłkę skierował Lubomir Guldan. Niestety dla gospodarzy sędzia Daniel Stefański po konsultacji z VAR gola nie uznał. Słusznie, bo na spalonym znalazł się podający do stopera Zagłębia Sasa Balić.
Ewident #ZAGARK pic.twitter.com/DCfwOpBTcy
— Maciej Sypuła (@MaciejSypula) February 23, 2018
Mimo nieuznanej bramki Zagłębie nie odpuszczało, długo utrzymując się przy piłce. Jednak przewaga w tym elemencie nie wpływała na obraz gry. „Miedziowi” przy próbach ataku pozycyjnego w końcowych fazach podawali niedokładnie. Arka, cały czas ustawiona głęboko na swoim przedpolu bramkowym, czekała na rywala. Goście w pierwszej połowie nawet nie oddali jednego strzału na bramkę Dominika Hładuna, dla którego był to drugi występ w ekstraklasie w karierze.
https://twitter.com/MarcinZasadzki/status/967094457622462465
Najgroźniejszą okazję Zagłębie miało po błędzie Arki. Przy rozegraniu akcji gości bramkarz Pavel Steinbors nie popisał się, wybijając piłkę niedokładnie prosto pod nogi rywala. Na szczęście dla golkipera przyjezdnych Filip Starzyński szukał strzału po ziemi, umożliwiając interwencję oddalonemu od bramki Łotyszowi. Pod sam koniec pierwszej odsłony świetną okazję do strzelenia gola miał Balić, ale Czarnogórzec przeniósł piłkę nad bramkę po strzale głową.
Druga odsłona meczu nie przyniosła żadnych emocji. Mimo że gra stała się bardziej otwarta, to nikt nie był w stanie poważnie zagrozić bramce rywala. Swoje okazje marnowali Starzyński, Balić oraz Alan Czerwiński. Żaden z nich nie trafił nawet w światło bramki…
Oglądając mecz #ZAGARK człowiek po prostu odczuwa bezsilność. Wygląda to tak jakby piłka którą grają była trójkątna, a nie okrągła.
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) February 23, 2018
Najciekawszą rzeczą związaną z pojedynkiem Zagłębia z Arką okazała się… wstrzemięźliwość Leszka Ojrzyńskiego. Jak podali komentatorzy Eurosportu, trener gości z okazji Wielkiego Postu postanowił odpuścić jedzenie cukrów i mięsa oraz nie pić alkoholu. Być może zawodnicy też poszli śladem trenera, bo sprawiali wrażenie mocno nieobecnych. Ostatni gwizdek oprócz tego przeciętnego widowiska zakończył jeszcze serię Arki bez remisów na wyjeździe.
Komplet piątkowych wyników
Zagłębie Lubin – Arka Gdynia 0:0
Jagiellonia Białystok – Lechia Gdańsk 4:1 (2:1)
0:1 M. Paixao 26′
1:1 Wlazło 31′
2:1 Bezjak 42′
3:1 Pospisil 54′
4:1 Świderski 90+2′