Dzięki bramce Rio Ferdinanda w końcówce spotkania Manchester United pokonał przed własną publicznością Swansea City 2:1. Wcześniej bramki zdobywali Javier Hernandez i Michu.
Przed pierwszym gwizdkiem piłkarze obydwóch zespołów uhonorowali odchodzącego po sezonie na emeryturę sir Aleksa Fergusona, tworząc żywy tunel, którym Szkot wszedł po raz ostatni w roli szkoleniowca na murawę Old Trafford.
Od pierwszych minut tempo gry dyktowali gospodarze. Piłkarze Swansea jeszcze nie zdążyli się dobrze nabiegać, a już Robin van Persie znakomitym podaniem uruchomił Javiera Hernandeza. Meksykanin potężnie huknął z lewej nogi na bramkę Tremmela, ale piłka wylądowała tylko na poprzeczce, wywołując jęk zawodu na trybunach.
Kilka minut później ten sam zawodnik miał kolejną okazję, ale tym razem jego strzał głową zablokował Chico. Typowany jako jeden z zawodników, którzy latem odejdą z klubu, Hernandez bardzo aktywnie walczył pod bramką „Łabędzi”, ale przez długi czas z jego starań nic nie wychodziło. A to brakowało skuteczności, za chwilę znów zawiodło ostatnie podanie.
Dopiero na sześć minut przed końcem pierwszej połowy Chicharito mógł w pełni zaprezentować swój instynkt lisa w polu karnym. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego skiksował Williams, a napastnik Manchesteru strzałem między nogami bramkarza otworzył wynik spotkania. Tuż przed przerwą wynik uderzeniem ze sporej odległości chciał podwyższyć van Persie, ale Tremmel bezbłędnie interweniował w tej sytuacji.
Już na początku drugiej części spotkania goście doprowadzili do wyrównania. Nathan Dyer po małym zamieszaniu dostał piłkę na skrzydle, skąd dograł ją na piąty metr do wbiegającego Michu. Najlepszy strzelec Swansea w tym sezonie dostawił tylko nogę i chwilę później utonął w ramionach celebrujących bramkę kolegów.
Po zdobyciu bramki przyjezdni nadal parli do przodu, wyraźnie przejmując inicjatywę. Druga połowa zdecydowanie układała się po ich myśli. Sytuację najlepiej odzwierciedlały statystyki, mówiące, że podopieczni Michaela Laudrupa utrzymywali się przy piłce przez 61% czasu! Zadania gospodarzom nie chciał ułatwiać również sędzia, który mimo protestów piłkarzy United nie podyktował rzutu karnego po upadku Robina van Persiego.
Kiedy już wydawało się, że spotkanie zakończy się remisem, rolę kilera przejął Rio Ferdinand. Po dośrodkowaniu piłki z rzutu rożnego piłka spadła pod jego nogi i to wystarczyło, żeby uświetnić ostatni mecz sir Aleksa na Old Trafford. Anglik potężnym uderzeniem wpakował piłkę do siatki, ustalając wynik spotkania na 2:1 dla Manchesteru United.
Po meczu przyszedł już czas na pożegnalną mowę sir Aleksa: