NK Osijek w ubiegłym sezonie włączył się do gry o mistrzostwo Chorwacji, ale ostatecznie nie wykorzystał szansy na jego zdobycie. Teraz zespół prowadzony przez Nenada Bjelicę odpadł już z Ligi Konferencji Europy. Nad byłym szkoleniowcem Lecha Poznań, całkiem zresztą zasłużenie, zebrały się więc czarne chmury.
Wydawało się, że brązowy medalista ubiegłorocznych mistrzostw Chorwacji poradzi sobie z zespołem z Kazachstanu. Zwłaszcza że Kyzyłżar Petropawł debiutuje w europejskich pucharach, a w pierwszym meczu przegrał 1:2 na boisku w Astanie. Ostatecznie w rewanżu górą 2:0 była jednak kazachska drużyna.
https://youtu.be/yF2YzAjZY1U
Szkoleniowiec Osijeka ostro skomentował porażkę z Kyzyłżarem. Nazwał ją wprost katastrofą, biorąc pod uwagę dobrą grę Chorwatów w pierwszym spotkaniu rozegranym w Kazachstanie. Bjelica dodatkowo wziął całą odpowiedzialność za wynik na siebie.
Bezradny atak
Jednocześnie były szkoleniowiec Lecha w zawoalowany sposób skrytykował swoich obecnych podopiecznych. Biorąc odpowiedzialność za wynik, dodał, że zagrał w tym meczu systemem z trzema napastnikami. I że żaden z nich nie stanął jednak na wysokości zadania, dlatego Osijek był bezradny w rewanżowym starciu z Kyzyłżarem.
Formacja ofensywna popularnych „Bijelo-plavich” jest zresztą krytykowana nie od dzisiaj. Na papierze drużyna Bjelicy ma bardzo dużą siłę rażenia, jednak boisko brutalnie weryfikuje teorię. Choćby w ubiegłym sezonie chorwackiej ligi mniej bramek od brązowego medalisty zdobyły tylko zespoły z drugiej połowy tabeli.
Portal Index.hr zauważa, że w ciągu ostatniego roku Osijek przeprowadził trzy duże transfery. Kristijan Lovrić (kupiony za 2,25 mln euro z HNK Gorica), Mijo Caktas (sprowadzony z saudyjskiego Damac FC) i Ramon Mierez (wykupiony z Deportivo Alaves za 2,5 mln euro) jak dotąd, delikatnie mówiąc, rozczarowują.
To zresztą niejedyni zawodnicy sprowadzeni za kadencji Bjelicy, po których spodziewano się zdecydowanie więcej. Ogółem w ostatnich trzech sezonach Osijek miał największą w swojej historii liczbę zawodników występujących w seniorskich i młodzieżowych kadrach swoich krajów. Nie przełożyło się to jednak na oszałamiające wyniki.
Skonfliktowany
Zwłaszcza, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeszcze sześć lat temu Osijek był bliski bankructwa, ale uratował go węgierski biznesmen Lorinc Meszaros. Ambitne plany i duże pieniądze płynące zza wschodniej granicy rozbudziły więc apetyty osijeckich kibiców. Zwłaszcza po zdobytym w sezonie 2020/2021 tytule wicemistrza kraju.
W następnej kampanii nie było już tak różowo. Co prawda „Biało-niebiescy” kilkukrotnie obejmowali prowadzenie w tabeli, lecz na ostatniej prostej zostali pozbawieni nawet srebrnego medalu przez Hajduka Split. Dodatkowo Osijek nie zachwycił w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy – wpierw pokonał Pogoń Szczecin, lecz w trzeciej rundzie był dużo gorszy od CSKA Sofia.
Nic więc dziwnego, że Bjelica zaczął być krytykowany jeszcze przed rozpoczęciem nowego sezonu. Wspomniany portal Index.hr zarzuca mu kiepski styl gry zespołu, ale przede wszystkim prowadzenie różnego rodzaju wojen. Bjelica jest chociażby skonfliktowany z dziennikarzami, bo alergicznie reaguje na jakąkolwiek krytykę.
Dodatkowo trener Osijeka nie szczędzi słów krytyki swojemu własnemu obozowi. Chodzi głównie o klubowy zarząd, który jego zdaniem nie zawsze dobrze wykonuje swoje obowiązki. Ostatnio trener zaczął dodatkowo publicznie rugać także swoich podopiecznych. Nie szczędził im słów krytyki zwłaszcza po ostatniej ligowej porażce z Lokomotivą Zagrzeb.
Ostatnia szansa?
Bjelica wciąż jest najlepiej opłacanym szkoleniowcem w całej lidze. Tym samym zarabia więcej nawet od kolejnych trenerów Dinama Zagrzeb, czyli dominatora tamtejszej ligi. Zarobki Bjelicy miały wynieść w ubiegłym sezonie blisko 10,7 mln kun, czyli nieco ponad 1 mln złotych. Sporo kosztować ma również utrzymanie całego sztabu szkoleniowego.
Ponadto były trener Lecha zabezpieczył się na wypadek ewentualnego zwolnienia. Chorwackie media twierdzą, że już w maju władze Osijeka miały rozważać rozwiązanie kontraktu z Bjelicą. Przedwczesne zerwanie umowy ważnej do końca czerwca przyszłego roku kosztowałoby jednak 12 mln kun. Dodatkowo kolejne 10 mln trzeba byłoby zapłacić współpracownikom trenera.
Wydaje się jednak, że nie tylko pieniądze odgrywały główną rolę w decyzji o pozostawieniu Bjelicy na stanowisku po ubiegłym sezonie. Węgierscy właściciele „Bijelo-plavich” po prostu nie są zwolennikami częstej zmiany szkoleniowców. Meszaros najwyraźniej wyciągnął bowiem wnioski z błędów popełnionych w należącej także do niego Puskas Akademii.
Z tego powodu Bjelica nie został zwolniony po kompromitacji w europejskich pucharach. Szkoleniowiec po przegranej z Kyzyłżarem rozmawiał z zarządem, ale po spotkaniu nie wydano żadnego komunikatu. To zaś oznacza, że dano mu jeszcze jedną szansę na wyjście z obecnego kryzysu.
Nie tylko Osijek
Warto podkreślić, że z krytyką po ostatnich występach w europejskich pucharach mierzą się też inne chorwackie zespoły. A zwłaszcza HNK Rijeka, która również odpadła z eliminacji do LKE. Lepsze od czwartej drużyny poprzedniego sezonu ligi chorwackiej okazało się szwedzkie Djurgardens Sztokholm, wygrywając w dwumeczu 4:1.
Tragiczny dzień dla chorwackiej piłki. Dwie drużyny odpadły już w 2. rundzie – NK Osijek z kazachskim debiutantem, Kyzyłżarem (2:1 na wyjeździe, 0:2 u siebie), a HNK Rijeka poległ z Djurgardensem. W Lidze Konferencji zostaje jedynie Hajduk Split, który gra od III rundy.
— Łukasz Kościelniak (@lkoscielniak96) July 28, 2022
Tym samym chorwackie zespoły zanotowały swój najgorszy start w europejskich pucharach od czasu rozpadu Jugosławii. Jak dotąd nie zdobyły one po drugiej rundzie eliminacji tak mało punktów liczonych do współczynnika w rankingu UEFA.
Na placu boju w eliminacjach do Ligi Mistrzów zostało więc Dinamo, a od trzeciej rundy kwalifikacje do LKE zaczyna Hajduk. Mistrz Chorwacji zmierzy się z Łudogorcem Razgrad, natomiast wicemistrz z Vitorią Guimaraes. Oba zespoły będą musiały pokazać się z dużo lepszej strony niż drużyna Bjelicy.