„Orły“ latają wysoko – Eintracht Frankfurt znalazł się w ligowej czołówce


Eintracht Frankfurt zachwyca kolejnymi zwycięstwami i z kolejki na kolejkę jest coraz wyżej w ligowej tabeli

7 lutego 2021 „Orły“ latają wysoko – Eintracht Frankfurt znalazł się w ligowej czołówce

15 grudnia 2020 roku Eintracht Frankfurt zremisował 3:3 z Borussią Mönchengladbach. Ten mecz był dziewiątym z rzędu, w którym podopiecznym Adiego Hüttera nie udało się zgarnąć trzech punktów. SGE zajmował wtedy dziesiąte miejsce w tabeli, a jego bilans bramkowy wynosił -3. Siedem kolejek później drużyna z Hesji zajmuje czwarte miejsce i jest na najlepszej drodze, aby wrócić do europejskich pucharów.


Udostępnij na Udostępnij na

„Coś przeskoczyło w głowie” – tak można by rzec, patrząc na ostatnie mecze w wykonaniu drużyny z Deutsche Bank Park. Na 21 możliwych do zdobycia punktów w ostatnich siedmiu spotkaniach „Orły” zgarnęły aż 17 i nic nie zapowiada tego, aby coraz dłuższa seria bez porażki miała się skończyć. Co sprawia, że Eintracht Frankfurt wygląda w ostatnich kolejkach tak dobrze i stał się jednym z głównych kandydatów do gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie?

Klub, w którym wszystko gra

Eintracht Frankfurt jest klubem, w którym wszystko funkcjonuje, jak należy. Zaczynając od najważniejszych postaci w klubie, między innymi dyrektora sportowego Frediego Bobicia, poprzez trenera Adiego Hüttera i kończąc na samych piłkarzach. Kiedy w 2018 roku SGE zdobywał Puchar Niemiec z Niko Kovacem na ławce, wydawało się, że bardzo trudno będzie zastąpić Chorwata. Tymczasem klub postawił na Austriaka Adiego Hüttera, który nie tylko zachował świetną atmosferę i mentalność całego klubu, ale także poprawił prezentowany na boisku styl.

Atmosfera w drużynie odgrywa niebagatelną rolę. Nie ma konfliktów. Do tego bardzo, bardzo umiejętna polityka kadrowa, na której czele stoi fenomenalny dyrektor sportowy, Fredi Bobić. Cały manewr ze sprowadzeniem Andre Silvy w poprzednim sezonie był mistrzowski i teraz przynosi ogromne profity. Sprowadzenie Jovicia to też majstersztyk.Maciej Iwanow

Mowa tutaj o polityce kadrowej, która nie wyszukuje wielkich gwiazd, ale stawia bardziej na kolektyw i zaufane postaci. Styl gry, na który postawił Hütter, nie opiera się na jednym czy dwóch piłkarzach, ale na całej jedenastce. Kim są główni aktorzy w układance Austriaka?

Eintracht to drużyna z jajami. Jedenastka charakterów, które nie pękają. A do tego dochodzą kapitalny trener i piłkarze znakomicie dopasowani do drużyny. To nie jest drużyna gwiazd i wielkich nazwisk. Ale to zespól, w którym każdy zna swoje miejsce, wie, o co gra i dla kogo.Maciej Iwanow

Poliglota (nie)potrzebny od zaraz

Mówi się, że osiąganie dobrych wyników ze zbyt zróżnicowaną pod względem narodowości kadrą jest trudne do zrealizowania. Duża różnica charakterów, problemy z komunikacją i odmienne mentalności mają stać na przeszkodzie w osiąganiu wspólnych celów. Tymczasem Eintracht Frankfurt jest kompletnym zaprzeczeniem tej tezy. W ostatnim spotkaniu z Hertha BSC w podstawowej jedenastce wystąpili piłkarze z dziewięciu różnych krajów!

W najbardziej wycofanej linii główną rolę odgrywa Austriak – Martin Hinteregger. 28-latek znany jest nie tylko z bardzo twardej gry w destrukcji, lecz także ze skuteczności pod bramką rywala. W zeszłym sezonie Hinteregger zaliczał się do najskuteczniejszych środkowych obrońców w całej Europie. Były piłkarz Augsburga w 31 meczach Bundesligi strzelił dla Eintrachtu aż osiem goli, czyli tyle samo co nieobecny już w stolicy Hesji Bas Dost. W tym sezonie statystyki ofensywne Austriaka nie są już tak dobre, ale po odejściu Davida Abrahama doświadczenie Hintereggera stało się dla „Orłów” jeszcze ważniejsze.

Tuż przed Hintereggerem bardzo ważne role odgrywają dwie „szóstki”. Eintracht Frankfurt swoje spotkania rozgrywa zazwyczaj w systemie 3-4-2-1. W środku pola niezwykle istotni są: Sebastian Rode, Djibril Sow i Makoto Hasebe, czyli Niemiec, Szwajcar i Japończyk. To właśnie ci piłkarze w głównej mierze odpowiadają za balans między defensywą i ofensywą. O ile zawodnicy bardziej defensywni z krajów niemieckojęzycznych jeszcze pochodzą, o tyle z przodu wygląda to już zupełnie inaczej.

Wielokulturowa ofensywa z Hesji

Jednym z dwóch głównych kreatorów w drużynie Eintrachtu jest Amin Younes. Wypożyczona z SSC Napoli „dziesiątka” bardzo dobrze czuje się z piłką przy nodze. Krótkie prowadzenie futbolówki pozwala dynamicznemu Niemcowi na częste wejścia w pole karne, które nierzadko kończą się groźnymi sytuacjami. Liczby 27-latka nie powalają na kolana, ale nie oddają one rzeczywistego wpływu na grę Younesa.

Te zdecydowanie bardziej wyróżniają Daichiego Kamadę, a co najważniejsze, nie są one zakłamaniem faktycznego stanu rzeczy. 24-latek ma na swoim koncie w tym sezonie już sześć asyst. Jeszcze bardziej imponująco na tle całej ligi wygląda jego liczba ostatecznych podań oczekiwanych. Współczynnik xA w przypadku Japończyka wynosi aż 5.3, co plasuje go na trzecim miejscu w całej lidze.

Kamada wygląda równie dobrze w statystce kluczowych podań i ma ich na swoim koncie w tym sezonie już 34. Ten dorobek plasuje go na jednej półce z choćby Joshuą Kimmichem i daje siódme miejsce w Bundeslidze. Podobnie mają się sprawy z liczbą wykreowanych akcji zakończonych strzałem. W tej kategorii Kamada dorównuje takim piłkarzom jak Matheus Cunha czy Leon Bailey. Na przykładzie tych liczb można stwierdzić, że pozytywne odczucia wizualne znajdują potwierdzenia „na papierze”.

Przed niemiecko-japońskim duetem na prawdziwą gwiazdę ligi wyrasta Andre Silva. 25-latek, który na Deutsche Bank Park został sprowadzony za 3(!) miliony euro, strzelił w tym sezonie już 16 bramek i w klasyfikacji strzelców wyprzedza nawet Erlinga Haalanda. Były piłkarz Milanu jest śmiertelnie skuteczny, dobrze czuje się w grze obiema nogami i potrafi zaskoczyć strzałem głową. Dodatkowy atut Portugalczyka stanowi to, że nie myli się on z rzutów karnych, co nie jest oczywistością. Ostatnie kolejki Bundesligi dobitnie to udowadniały. A gdyby Silvę dopadła niemoc, to z pomocą z pewnością przyjdą mu jego serbscy koledzy.

Jego pomoc [Jovicia – przyp. aut.] będzie niebagatelna. Z Kosticiem rozumie się bez słów. Ważne jest też to, że Jović był praktycznie bez gry i nie ma w nogach wymagającego sezonu. Na końcówkę sezonu, w której każdy punkt będzie decydował o awansie czy do LM, czy do LE, może być czynnikiem x.Maciej Iwanow

Serbski duet znów razem

Półtora roku trwała rozłąka pomiędzy Eintrachtem i Luką Joviciem, ale także Joviciem i Filipem Kosticiem. Po powrocie z Realu Madryt Jović zdążył strzelić już trzy gole, a przy dwóch z nich asystował nie kto inny niż Kostić. Oba trafienia miały miejsce w drugiej połowie meczu z Schalke, kiedy Jović zagrał dla Eintrachtu pierwszy raz po powrocie. Do tej pory Serb zdołał uzbierać ledwie 99 minut, ale jego wpływ na cały klub można dostrzec na każdym kroku.

Powrót Jovicia nie wpłynął chyba na nikogo tak bardzo jak na Filipa Kosticia. W tym sezonie 28-latek ma na swoim koncie sześć asyst, ale aż pięć z nich zanotował w ostatnich czterech meczach, kiedy w klubie był już Jović. W tym czasie Serb dołożył jeszcze jednego gola, a ta sztuka nie udała mu się przez pierwszych 15 spotkań ani razu.

Serb wyróżnia się również w bardziej szczegółowych statystykach. W całej Bundeslidze nie ma zawodnika, który wykonałby więcej dośrodkowań od Kosticia. Były piłkarz VFB Stuttgart ma ich na swoim koncie aż 88. Swoją drogą Stuttgart znalazł w tym elemencie dla niego godnego następcę.

Eintracht Frankfurt

28-latek wygląda także bardzo dobrze pod względem wprowadzania piłki w pole karne rywala. Takich akcji Serb zaliczył aż 22 i plasuje się w czołówce całej ligi. Lewy wahadłowy wykreował także jedenaście akcji zakończonych golem.

Na ten moment trudno przewidzieć, w jakim miejscu na koniec sezonu wylądują „Orły” z Frankfurtu. Rywalizacja o grę w europejskich pucharach toczy się na bardzo wyrównanym poziomie. Pewne jest natomiast to, że charakterna drużyna z Hesji zrobi wszystko, aby na europejskie salony powrócić. Dla Eintrachtu gra w międzynarodowych rozgrywkach to nagroda, a nie przykry obowiązek.

Na pewno europejskie puchary [dla Eintrachtu – przyp. aut.]. Czy to będzie Liga Europy czy Liga Mistrzów, już trudno powiedzieć, bo walka będzie trwała dosłownie do ostatnich kolejek, ale jestem w stanie sobie wyobrazić zmianę warty i inne Top4 niemieckich drużyn w LM niż zazwyczaj.Maciej Iwanow

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze