Choć jego losy w drużynie z Londynu układają się różnie, to on, kiedy dostaje szansę, nigdy nie zawodzi. Wypychany drzwiami, wraca oknem jak bumerang. Jego bramki często oznaczają zwycięstwa. Tak też było i wtorkowego wieczoru – Olivier Giroud po raz kolejny daje wygraną swojej drużynie w efektownym stylu.
98 meczów, 23 bramki – taki bilans notuje Olivier Giroud w barwach Chelsea. Na pierwszy rzut oka statystyka nie wyglądają imponująco, wszak niecałe 0,24 bramki na mecz to wynik nieprzynoszący chluby. Gdyby to lepiej zobrazować, to jest to gol mniej więcej w co piątym meczu. Jednak ponad 80% tych występów to wejścia z ławki. Teraz więc pada zasadne pytanie: co by było, gdyby był przez ten czas pierwszym wyborem. Dlaczego więc mistrz świata zarówno w Arsenalu Wengera, jak i podczas gry w Chelsea jest wiecznie następną opcją lub kimś niechcianym?
Nieoceniony w reprezentacji
Jego przybycie na Stamford Bridge wiązało się z misją ratowania swojej pozycji w reprezentacji Francji. Ostatecznie to mu się udało, i to w jakim stylu. Olivier Giroud pojechał na mundial do Rosji, został jednym z najważniejszych zawodników reprezentacji mistrzów świata i przeszedł do historii… jako napastnik podstawowego składu, który nie strzelił żadnej bramki dla złotych medalistów. Mimo to w układance Deschampsa jest niezbędny. Dowodem tego może być to, że jako dopiero ósmy Francuz zapisał ponad 100 gier w barwach narodowych, a z 44 golami na koncie jest drugim snajperem „Trójkolorowych” i traci tylko siedem bramek do samego Henry’ego.
Jeszcze 8 trafień i Olivier Giroud (44) będzie najlepszym strzelcem w historii reprezentacji Francji (Henry 51). Będę się z tym dziwnie czuł.
— Kamil Rogólski (@K_Rogolski) November 17, 2020
Niechciany w drużynie Wengera
Olivier Giroud zamieniał Arsenał na Chelsea ze 105 golami na koncie. Był 18. najskuteczniejszym piłkarzem w historii klubu, a jednak kibice za nim nie płakali. Nigdy nie widzieli we Francuzie swego lidera. Kiedy przychodził na Emirates Stadium, wszyscy patrzyli na Lukasa Podolskiego, który przyszedł chwilę po nim. Giroud dwoił się i troił, pierwszy sezon to 17 bramek i 12 asyst. Mimo to Wenger kręcił nosem. Chciał a to Suareza, a to Higuaina, nie wspominając już o Dembie Ba. Mimo to on wciąż robił swoje, by trzeci sezon zakończyć z 24 bramkami na koncie, jednak dla szkoleniowca „Kanonierów” było to wciąż za mało. W 2017 roku do drużyny francuskiego szkoleniowca dołącza Lacazete i to on spycha rodaka w zapomnienie.
Choć Giroud był regularny, to na Emirates Stadium ceniono wszystkich napastników świata, tylko nie jego. Bo przecież w kubie nie było skuteczniejszego, szybszego czy lepiej pasującego do gry w drużynie z Londynu. Niezależnie, co robił były piłkarz Montpellier, to kibice i trener chcieli kogoś innego. Kiedy przychodził do klubu, „Auba” spytał się rodaka, jaka będzie jego pozycja. Usłyszał – brak miejsca. Wtedy postanowił rozwieść się z północnym Londynem.
Zmiennik w Chelsea
Chociaż w drużynie ze Stamford Bridge jest rezerwowym, to nigdy nie zawiódł. To on odegrał kluczową rolę w zdobytym Pucharze Anglii w 2018 roku. Mimo to Conte wybierał totalnie nieradzącego sobie w rzeczywistości Premier League Alvaro Moratę. Podobnie było za Sarriego, ten też wolał Hiszpana, mimo że Francuz błyszczał w Lidze Europy. Tych rozgrywkach, w których został królem strzelców oraz upokorzył były klub, czyli Arsenal (zdobył bramkę i zanotował dwie asysty). Niestety minut w lidze było jak na lekarstwo, czyli prawie wcale.
Rok temu Chelsea świętowało zwycięstwo w rozgrywkach Ligi Europy(królem strzelców został Olivier Giroud)😃. pic.twitter.com/v6LjLVm7bA
— Rafał Drwal (@DrwalRafa) May 29, 2020
Kiedy w styczniu 2020 za kadencji Lamparda wydawało się, że tej drogi nadejdzie czas (do tego momentu był dwa razy w pierwszym składzie, notując 282 minuty na placu boju), Olivier Giroud się odrodził. Pomogła mu w tym kontuzja młodego Anglika Tammiego Abrahama. Francuski snajper otrzymaną szansę od losu wykorzystał z nawiązką. W rozegranych 13 meczach strzelił osiem bramek.
Trochę inaczej ma się sytuacja pod batutą Tuchela. Tutaj minuty rozdzielane pomiędzy nieskutecznych w tym sezonie napastników rozkładają się mniej więcej po równo. A ile ten zawodnik może dać, widzieliśmy właśnie w meczu z Atletico:
We had to wait a while for the decision, but it came and it was so, so sweet! 🤩@_OlivierGiroud_'s spectacular overhead kick gives us the lead and an away goal! 🙌
🔴 0-1 💠 [70’] #ATMCHE https://t.co/D9fl9dFOwH pic.twitter.com/gWnwRXC6EE
— Chelsea FC (@ChelseaFC) February 23, 2021
Dlaczego więc rezerwowy?
Chyba najlepiej obrazują to słowa Antoniego Rudigera: – Mam do niego niesamowity szacunek. Zawsze jest spokojny, profesjonalny i pracuje ciężko, by wywalczyć sobie miejsce w pierwszym składzie. Gdy był na boisku, dawał z siebie zawsze maksimum. Gdy siedział na ławce, wspierał zespół. To właśnie etos pracy tworzy temu człowiekowi taką łatkę, ale i tworzy lidera. Ponadto Olivier Giroud jest skromnym i bardzo wierzącym człowiekiem. Nie tworzy pożywki dla mediów, a przecież ego po wygraniu tytułu mistrza świata niejednemu piłkarzowi mogłoby przepalić lekko zwoje.
Giroud jest w Chelsea nie tylko idealnym rezerwowym, lecz także wymarzonym zawodnikiem dla trenera. Na boisku jakość, poza nim ciężka praca, pomoc kolegom (Tammy Abraham i sytuacja z rasistowskimi komentarzami).
Dlatego też żaden szkoleniowiec od Conte do Tuchela nie zdecydował się pozbyć Francuza, bo wiedzieli, że ten nigdy nie zawiedzie.