Olimpia Elbląg notuje trzeci remis z rzędu – czy spadek jest realny?


Derbowe starcie z Sokołem Ostróda pełne było dramaturgii. Olimpia Elbląg jednakże pozostaje bez zwycięstwa

1 października 2020 Olimpia Elbląg notuje trzeci remis z rzędu – czy spadek jest realny?
Piotr Matusewicz / PressFocus

Olimpia Elbląg notuje bardzo nieudany początek sezonu. Po sześciu spotkaniach ma na swoim koncie zaledwie trzy punkty. Jest też jedyną drużyną w II lidze, która jeszcze nie odniosła zwycięstwa. W derbowym pojedynku z Sokołem Ostróda elblążanie do samego końca drżeli o wynik. Dopiero w 93. minucie wyszarpali remis. Czy można już mówić, że Olimpia jest kandydatem do spadku?


Udostępnij na Udostępnij na

Wydaje się, że na takie osądy jest jeszcze za wcześnie. Nie zmienia to faktu, że „Żółto-biało-niebiescy” zaliczają na początku sezonu falstart.

Olimpia Elbląg w II lidze

Drużyna z Elbląga występuje w II lidze od sezonu 2016/2017. Awans uzyskała po wygraniu swojej ligi (III liga podlasko-warmińsko-mazurska) oraz pokonaniu w barażach Motoru Lublin 1:0 i 2:1. To pozwoliło elblążanom wrócić do poziomu centralnego po pięciu sezonach przerwy, kiedy to grali w I lidze. Wcześniej bowiem II liga dzieliła się na wschód oraz zachód.

W swoim pierwszym sezonie Olimpia uzyskała jednocześnie najwyższe miejsce od powrotu do trzeciego poziomu rozgrywkowego. 50 uzyskanych punktów pozwoliło zająć wysokie piąte miejsce, a do czwartego Radomiaka Radom olimpijczykom zabrakło sześciu punktów. Zawodnicy oraz kibice mogli żałować tej straty tym bardziej, że wspomniane czwarte miejsce gwarantowało grę w barażach o I ligę. 

Następne lata potwierdzały, że Olimpia zadomowiła się w II lidze. Sezon 2017/2018 to powtórzenie wyniku z poprzedniej kampanii, czyli zdobycie okrągłych 50 punktów. Tym razem jednak wynik ten dał 6. miejsce, a do baraży zabrakło siedmiu punktów. Wypadkiem przy pracy natomiast okazał się sezon 2018/2019, kiedy to elblążanie zdobyli 40 punktów, co dało odległą 13. lokatę. Olimpia wówczas do ostatniej kolejki nie była pewna, czy zostanie w lidze. Zwycięstwo z Elaną Toruń przypieczętowało utrzymanie, a przewaga nad strefą spadkową wyniosła zaledwie jeden punkt. 

W międzyczasie w Olimpii następowały zmiany na ławce trenerskiej. Adama Borosa, który prowadził „Żółto-biało-niebieskich” od 2013 roku, we wrześniu 2018 roku po słabym początku sezonu zastąpił były szkoleniowiec Podbeskidzia Bielsko-Biała Adam Nocoń. Jego zadaniem było utrzymać zespół w II lidze, co mu się udało. W sezonie 2019/2020 szło mu jeszcze lepiej. Olimpia zakończyła ubiegły sezon na 8. miejscu, ponownie zdobywszy 50 punktów. Elblążan tym razem dzieliło jedno „oczko” od baraży o I ligę. W czerwcu przybliżaliśmy na łamach naszego portalu drużynę Olimpii.

Zmiana trenera oraz obecne rozgrywki

Wspomnianego sezonu jednakże Nocoń nie dokończył w drużynie Olimpii, w czerwcu rozwiązał bowiem kontrakt za porozumieniem stron. – Nadszedł czas pożegnania i zakończenia mojej pracy w klubie. Był to okres ciężkiej, ale satysfakcjonującej i emocjonującej pracy. Obejmując zespół na ostatnim miejscu w tabeli postawiono przede mną zadanie utrzymania drużyny na szczeblu 2. Ligi. Cel ten został osiągnięty. Niestety w obecnym sezonie nie będzie mi dane dokończyć walki o awans do 1. Ligi, pozostawiając zespół na miejscu barażowym. (…) – napisał Nocoń w pożegnalnym liście. 

W jego miejsce na początku lipca zatrudniony został Łukasz Kowalski, który wcześniej prowadził Gryf Wejherowo. Swoją funkcję w nowym klubie zaczął jednakże pełnić od 1 sierpnia, a sezon 2019/2020 Olimpia dograła z trenerem tymczasowym, Dariuszem Kaczmarczykiem. Początek obecnego sezonu pokazuje jednak, że przed Kowalskim jeszcze sporo pracy. W pierwszych trzech spotkaniach olimpijczycy ponieśli trzy porażki, w tym z beniaminkiem, Motorem Lublin. Dopiero od 4. kolejki widać niewielką poprawę w grze elblążan, ponieważ zremisowali ze spadkowiczem oraz głównym kandydatem do awansu, Chojniczanką Chojnice. W piątej kolejce natomiast kolejny raz zremisowali z wyżej notowanym przeciwnikiem, Stalą Rzeszów. Te wyniki mogły napawać niewielkim optymizmem.

Starcie derbowe z kolejnym beniaminkiem, Sokołem Ostróda, było więc dla Olimpii dość ważne. Drużyna prowadzona przez Piotra Jacka jednakże zanotowała przyzwoity początek sezonu. Mając na swoim koncie dziewięć punktów, zajmuje 7. miejsce. W przypadku pokonania Olimpii „Sokoły” mogły przesunąć się nawet na 2. lokatę. Pokonanie rezerw Lecha Poznań, Olimpii Grudziądz oraz Znicza Pruszków pokazuje, że zespołu z Ostródy nie można było lekceważyć.

Starcie z Sokołem Ostróda

Przed derbowym spotkaniem największą bolączką elblążan była ofensywa. Dwie strzelone bramki były bowiem najgorszym wynikiem w całej lidze. Jeśli natomiast dodamy do tego fakt, że jedna z nich została zdobyta z rzutu karnego, to tym bardziej pokazuje nam indolencję strzelecką zawodników Olimpii. Cieszyć mogła natomiast defensywa. Sześć straconych bramek nie było wynikiem złym, a dwa czyste konta w ostatnich dwóch meczach mogły dawać nadzieję, że obrona elblążan jest ich najmocniejszą stroną.

Sam mecz z Sokołem Ostróda pokazał jednak, że niekoniecznie jest to prawda. Chociaż to Olimpia wyszła na prowadzenie w 14. minucie za sprawą Janusza Surdykowskiego, to goście odpowiedzieli już dwie minuty później. Dawid Wolny znalazł lukę w obronie olimpijczyków i precyzyjnym, płaskim strzałem pokonał Bartosza Przybysza. Defensorzy Olimpii niejako zlekceważyli Wolnego, ponieważ nie doskoczyli do niego odpowiednio szybko, co bezlitośnie wykorzystał. 

W oczy rzucał się problem z przyjęciem w zespole z Elbląga. Podczas spotkania piłka kilkukrotnie odskakiwała zawodnikom, co skutkowało prostą stratą. Powodowało to również, że gra nie zazębiała się, a akcje nie były dynamiczne. Pod koniec pierwszej połowy zawodnicy Łukasza Kowalskiego przyjęli taktykę, aby przyjąć rywala we własnej połowie i szukać okazji do kontry. Wynikało to z tego, że mieli niekiedy problem z powolnym konstruowaniem akcji. Źle wyglądał ich atak pozycyjny, więc woleli poczekać na błąd zawodników Sokoła i szukać swojego szczęścia w kontratakach. 

Na początku drugiej części spotkania błędy w obronie doprowadziły do tego, że goście od 55. minuty prowadzili aż 3:1. Najpierw obrona Olimpii kompletnie pogubiła się przy rzucie rożnym, co poskutkowało samobójczym trafieniem 19-letniego Klaudiusza Krasy, a następnie defensorzy „Żółto-biało-niebieskich” dali się zaskoczyć wysokim, prostopadłym podaniem do Dawida Wolnego, który wpisał się na listę strzelców drugi raz. Nadzieję na odrobienie strat w serca olimpijczyków wlał Surdykowski, który w 63. minucie ponownie pokonał golkipera gości. Do samego końca Olimpia starała się doprowadzić do wyrównania, co udało się w 93. minucie za sprawą kapitana, Tomasza Lewandowskiego. Środkowy obrońca wykorzystał niefrasobliwość obrony Sokoła i dał Olimpii „zwycięski” remis. Na osobną pochwałę zasługuje bramkarz gospodarzy Bartosz Przybysz, który pomimo wpuszczenia trzech goli niejednokrotnie uratował swój zespół przed kolejnymi bramkami.

Trzeba w końcu odnieść zwycięstwo

Chociaż remis wyszarpany w ostatnich minutach może napawać niejako optymizmem, fakt jest taki, że Olimpia jest ostatnią drużyną w II lidze, która nadal czeka na swoją pierwszą wygraną. Personalnie Olimpia nie odstaje od swoich rywali. Można wręcz stwierdzić, że z Bartoszem Przybyszem w bramce czy Januszem Surdykowskim na szpicy elblążanie powinni spokojnie pozostać w lidze. Potrzebny jest jednak pewnego rodzaju impuls. Możliwe, że bramka Lewandowskiego pod koniec spotkania takim była. Następna okazja do przełamania będzie 3 października, kiedy to do Elbląga przyjedzie drużyna Hutnika Kraków. Będzie to rywal wręcz wymarzony, ponieważ beniaminek odniósł tylko jedno zwycięstwo w pierwszej kolejce. W następnych meczach natomiast raz zremisował oraz czterokrotnie przegrał. Jeśli Olimpia chce poważnie myśleć o utrzymaniu, musi pokonać Hutnika.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze