Odyseja Hatema Ben Arfy. Czy Francuz zadomowi się w Rennes?


Tułaczka francuskiego skrzydłowego zakończy się w Bretanii?

5 maja 2019 Odyseja Hatema Ben Arfy. Czy Francuz zadomowi się w Rennes?
si.com

Stare porzekadło mówi, że zemsta najlepiej smakuje na zimno. Na własnej skórze przekonał się o tym niedawno Hatem Ben Arfa, który powoli zbliża się do końca swojej burzliwej kariery. Czy Francuz zdoła zadomowić się w Rennes, do którego zaliczył piorunujące wejście? Wiele na to wskazuje. Dziś zabieramy Was w podróż przez najbardziej przełomowe momenty w karierze piłkarza Rennes.


Udostępnij na Udostępnij na

Hatem Ben Arfa i jego Rennes mają w tym sezonie swoje momenty chwały. Dobry wynik w Lidze Europy, w której w 1/8 finału zdołali postraszyć nawet Arsenal, czy też zdobycie pierwszego od 48 lat Pucharu Francji. Klub z Bretanii zdołał wrócić do gry ze stanu 0:2 i sprawić, że PSG zmuszone było przełknąć kolejną w tym sezonie gorzką pigułkę. Triumf ten miał wyjątkowy charakter dla żądnego zemsty na byłym pracodawcy Hatema Ben Arfy. Niespełniony talent francuskiej piłki znów cieszy się grą  i wyraźnie odżył po kolejnej z nieciekawych przygód, która spotkała go podczas 15-letniej już profesjonalnej kariery.

Niesforny dzieciak z akademii

Liczące niespełna 1000 mieszkańców Clairefontaine w północnej Francji jest od 1988 roku domem dla coraz to nowych pokoleń najbardziej utalentowanych młodzieżowców znad Sekwany. Wymieniając jej absolwentów, wspomnieć należy chociażby o Thierrym Henrym, Nicolasie Anelce czy Kyllianie Mbappe. Właśnie w tej niepozornej wiosce w 1999 roku swoją przygodę z futbolem rozpoczyna 12-letni Hatem Ben Arfa. Już wtedy życie Francuza tunezyjskiego pochodzenia zaczynało nieco odbiegać od codziennych zmagań innych młodych piłkarzy z Europy. Bo ilu z nich tak jak Ben Arfa miało okazję stać się jednym z bohaterów filmu dokumentalnego? „A la Clairefontaine” śledziło bowiem losy kilku świeżo przyjętych adeptów tytułowej akademii. W jednym z epizodów produkcji gracz Rennes wdaje się w bójkę z innym młodym piłkarzem – Abou Diabym – i obu muszą rozdzielać koledzy.

Ben Arfa już od najmłodszych lat nie należał do najspokojniejszych, co z pewnością rzuciło się w oczy skautom śledzącym poczynania wychowanków szkółki. Doskonały występ na mistrzostwach świata U-17 przekonał jednak włodarzy Lyonu, którzy zdecydowali się postawić na niesfornego piłkarza i włączyć go do dorosłej kadry. W tym momencie rozpoczyna się pełna wzlotów i upadków profesjonalna kariera Hatema Ben Arfy. Bogata w mniej lub bardziej sentymentalne powroty oraz dziwne, pechowe sytuacje, które niekiedy bardzo komplikowały życie piłkarza.

Już w swoim debiucie dał się poznać jednemu ze swoich późniejszych pracodawców – Nicei, a pierwszy występ od pierwszej minuty zaliczył przeciwko swojemu obecnemu klubowi Rennes. W Lyonie większość spotkań rozpoczynał jednak jako rezerwowy, a jego licznik po 4-letniej przygodzie z klubem zatrzymał się na 64 występach i 7 bramkach. Na przestrzeni tych czterech lat zaczęły pojawiać się pierwsze, jak się okazało – uzasadnione, wątpliwości odnośnie do przyszłości Francuza.

Samo pożegnanie Ben Arfy z Lyonem oczywiście nie obyło się bez kontrowersji. Najpierw francuska prasa doniosła o nieporozumieniach na linii Hatem Ben-Arfa – Karim Benzema, które miałyby sprawić, że dni obecnej gwiazdy Rennes w drużynie „Les Olympiens” są policzone. Olimpique pierwotnie przedłużył kontrakt z wychowankiem akademii Clairefontaine, ale po bójce, w którą piłkarz wdał się na jednym z treningów z Sebastianem Squillacim, cierpliwość włodarzy klubu się wyczerpała i Ben Arfa został błyskawicznie odsprzedany na południe Francji – do Olimpique Marsylia.

Niespełniony talent

W tamtym momencie częściej niż o umiejętnościach i przyszłości Francuza mówiło się o coraz to nowych treningowych spięciach z kolejnymi zawodnikami. W otoczeniu skrzydłowego lepiej nie przytaczać nazwiska Djibrila Cisse. Piłkarz Stade Rennais raczej nie wypowiadałby się o byłym koledze z drużyny w samych superlatywach. Niedługo po swoim przybyciu do Marsylii na jednym z treningów wdał się bowiem w bójkę właśnie ze wspomnianym Cisse. Incydent ten nie miał jeszcze dla Ben Arfy poważnych konsekwencji, ale dla bardziej doświadczonego napastnika oznaczał koniec przygody z klubem.

Pomimo problemów, które stwarzał, francuski skrzydłowy wykręcał w barwach Marsylii na tyle dobre liczby, że wzbudził zainteresowanie angielskiego Newcastle. Pomysł przenosin na Wyspy wydał mu się na tyle atrakcyjny, że w momencie, w którym Marsylia uniemożliwiła mu przenosiny na St James’ Park, Francuz udzielił wywiadu, w którym zapowiedział, że nie zamierza wracać do ośrodka treningowego klubu znad Sekwany i już wkrótce przeniesie się do Newcastle. Uporu nie można mu odmówić, gdyż jak zapowiedział, tak zrobił, i już wkrótce Ben Arfa biegał po boisku w koszulce w biało-czarne paski. W barwach „Srok” piłkarz z Clairefontaine kilkakrotnie zdołał udowodnić, że wciąż ma „to coś”. Francuz wprawił w osłupienie całą Anglię, gdy popisał się fantastycznym trafieniem w meczu FA Cup z Blackburn.

Wielka szansa

Właśnie tego typu popisy sprawiły, że podczas pobytu w Nicei Ben Arfa stale znajdował się na ustach kibiców. Francuz zachwycał spektakularnymi dryblingami, a na dodatek był zabójczo skuteczny. Sezon 2015/2016 można bez wątpienia uznać za najbardziej udany w jego karierze, jednak jak przystało na charakternego skrzydłowego, swoją przygodę z klubem z Nicei rozpoczął nie tak, jak chciał. Piłkarz miał bowiem wrócić do Francji już zimą 2015 roku, jednak fakt, że w tamtym sezonie występował już w dwóch klubach (Newcastle, Hull), skutecznie mu to uniemożliwił

Mimo że niewielu się tego spodziewało, przed Hatemem Ben Arfą pojawiła się szansa na dołączenie do klubu o klasie nieporównywalnej do żadnego, które dotychczas zgromadził w swoim CV. Transfer do PSG miał jednak wkrótce stać się dla Francuza przekleństwem. A wszystko zaczęło się w sposób wręcz wymarzony. Skrzydłowy zdobył bowiem gola już w swoim debiucie, i to przeciwko swojemu pierwszemu profesjonalnemu klubowi – Lyonowi. Jak widać, jedna rzecz pozostaje u Ben Arfy niezmienna – potrafi zmobilizować się w momentach, w których ma coś do udowodnienia.

Tak było w pierwszym spotkaniu 1/8 finału z Arsenalem, gdy przy ławce rywali dostrzegł Unaia Emery’ego – człowieka, który postanowił zupełnie zrezygnować z niego podczas pracy w paryskim klubie. Rennes, po dobrym występie Francuza, pokonało „Kanonierów” 3:1, a Ben Arfa nie omieszkał zaznaczyć, że stale żywi do Hiszpana żal. W dużej mierze dzięki takiemu podejściu zdołał też poprowadzić Rennes do triumfu nad PSG. Spojrzenie, które wymienił po spotkaniu z Nassere Al-Khelaifim, musiało być dla niego wielce satysfakcjonujące.

Zabawi w Rennes na dłużej?

Zdobywając ze swoim nowym klubem Puchar Francji, ogrywając w finale wielkie PSG, Ben Arfa dopisał już nowy, interesujący rozdział swojej historii. Czy w swojej karierze zdoła jeszcze nawiązać do cyfr, które wykręcił w Nicei? Wydaje się, że ma na to spore szanse. Wokół siebie ma ekipę młodych, ambitnych piłkarzy, 38-letniego trenera, który zdaje się być wobec niego dość wyrozumiały. Julien Stephan podkreślił już zresztą w jednym wywiadów, że wiele znajduje się teraz w rękach francuskiego skrzydłowego. Oby tym razem obyło się już bez kontrowersyjnych przygód i Hatem Ben Arfa zdołał stworzyć satysfakcjonujący epilog do swojej przebogatej kariery.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze