Odrzuceni, którzy stanowią o sile rywala zza miedzy


Marcos Llorente i Mario Hermoso są niezwykle ważnymi postaciami Atletico Madryt

7 marca 2021 Odrzuceni, którzy stanowią o sile rywala zza miedzy

Marcos Llorente i Mario Hermoso to piłkarze, którzy stanowili nadzieję na dobrą przyszłość dla fanów Realu Madryt. Teraz reprezentują barwy derbowego rywala. W Atletico stopniowo stawali się bardzo ważnymi postaciami. Aktualnie żaden kibic "Los Rojiblancos" nie chce wyobrażać sobie składu na mecz bez byłych zawodników Realu Madryt.


Udostępnij na Udostępnij na

Mario Hermoso do Atletico przyszedł z Espanyolu za całe 25 milionów euro.Wówczas 23-letni Hiszpan został odrzucony przez Real Madryt. „Królewscy” zdecydowali się nie wykupywać swojego wychowanka z katalońskiego zespołu. Choć pewnie gdyby to zrobili, kwota sprzedaży byłaby dwukrotnie wyższa. Historia Marcosa Llorente jest zgoła odmienna. Starszemu z Hiszpanów udało się trochę pograć w białej koszulce „Los Blancos”. Wówczas defensywny pomocnik uzbierał 39 takich spotkań. Llorente chciał grać zdecydowanie więcej. Zidane nie był w stanie mu tego zagwarantować, więc Florentino Perez sprzedał Hiszpana za 30 milionów euro. Wówczas te 30 milionów wydawało się bardzo dobrym transferem. Z perspektywy czasu widzimy, że można było zarobić zdecydowanie więcej. Gdyby na Bernabeu trenerem był Solari, prawdopodobnie Llorente wciąż biegałby regularnie w białej koszulce.

Mario Hermoso – stoper na dekadę

Mario Hermoso w młodzieżowych drużynach Realu Madryt spędził zaledwie trzy lata. Spotkał się tam chociażby z dziś niezwykle ważnym dla Realu Lucasem Vazquezem, oddanym do Tottenhamu Sergio Reguillonem czy zmarnowanym talentem Jese Rodriguezem. Przez pewien okres prowadził go tam nie kto inny jak Zinedine Zidane. Jak widać, hiszpański defensor nie przekonał do siebie francuskiego szkoleniowca na tyle, aby ten chciał przekonać klub do odkupu Hermoso z Espanyolu. Coś więcej zobaczył w nim jednak Diego Simeone. Hermoso znajdował się na jego liście życzeń przed sezonem 2018/2019. Władze klubu spełniły prośbę argentyńskiego szkoleniowca i 18 lipca 2019 roku stoper został oficjalnie ogłoszony nowym „Rojiblanco”.

Hermoso podczas swojej prezentacji dał jasno do zrozumienia, że nie liczy się dla niego przeszłość w Realu Madryt. Teraz skupia się tylko na „Atleti”, potwierdził to tymi słowami:

Chciałem tego od momentu, kiedy nadarzyła się okazja, aby tu przyjechać. To dla mnie wyjątkowa okazja, aby się rozwijać i wrócić do swojego miasta. Jestem zachwycony i nie mogę się doczekać, aby zacząć grać.

Pierwszy sezon na Wanda Metropolitano w wykonaniu Hermoso nie był tak spektakularny, jak wszyscy tego oczekiwali. Simeone dał jasno do zrozumienia młodemu Hiszpanowi, że musi walczyć o swój plac na treningach. Dla Hermoso z pewnością było to rozczarowanie, w końcu nie grał tyle, ile by chciał. Wszystko zmieniło się w trwającej kampanii. Aktualnie Simeone prawdopodobnie nawet nie chce myśleć o wystawianiu jedenastki bez Hermoso od początku. Stał się kluczowy, prezentuje wszystkie walory, których od niego oczekiwano. Nie gra tylko wtedy, kiedy nie pozwala mu na to zdrowie albo odpoczywa przed ważnym spotkaniem. Zdecydowanie wywalczył sobie miejsce w składzie „Atleti”. Przekonać Simeone do siebie to nie jest łatwa sprawa. Najlepiej wie o tym sam Thomas Lemar. Hermoso się udało i chwała mu za to.

Profesjonalista, jakich mało

Kariera Llorente to zupełnie inna bajka. Choć pozycje w domyśle zbliżone do siebie, to rozwój Marcosa pod ręką Simeone jest naprawdę niesamowity. W Realu na pewno za nim tęsknią. Wobec problemów z kontuzjami towarzyszącymi zespołowi „Los Blancos” obecność Marcosa Llorente w kadrze byłaby jak lód na stłuczoną kostkę. Być może za jakiś czas Hiszpan będzie wyrzutem sumienia Florentino Pereza do spółki z „Zizou”. Ciekawy jest fakt, że Llorente u Zidane’a w Castilli grał praktycznie wszystko, jak się tylko dało. Po przejęciu przez „Zizou” pierwszego zespołu „Królewskich” wydawało się, że Llorente może być tym, który zyska bardzo dużo. Częściej jednak nie łapał się nawet do kadry meczowej, niż siedział na ławce rezerwowych. W Madrycie zawsze postrzegany był jako zmiennik/następca Casemiro. Simeone zobaczył coś więcej, coś, co dało mu szansę błyszczeć.

Gdy przychodził do „Atleti”, Transfermarkt definiował jego pozycję jako defensywnego pomocnika. Dziś ta rola jest zupełnie inna. Ten sam portal ustawia go jako środkowego napastnika. Roszada mniej więcej tak samo oczekiwana jak przesunięcie Łukasza Piszczka z pozycji napastnika na prawą obronę. Kluczowy dla zmiany postrzegania Llorente przez Argentyńczyka był rewanż z Liverpoolem na Anfield. Od tego czasu coś się ruszyło. Marcos, wykorzystując wrodzoną szybkość, inteligencję i technikę strzału, sprawdza się właściwie na każdej wymaganej od niego pozycji. W trwającej kampanii Simeone decydował się wystawić go na SIEDMIU z jedenastu możliwych pozycji. Grał jako cofnięty napastnik, „dziesiątka”, „ósemka”, „szóstka”, prawy pomocnik, prawy obrońca czy prawy wahadłowy. Gdziekolwiek na prawej połówce boiska jest potrzebny, tam gra. Dla jednych uniwersalność jest przekleństwem, dla niego stała się błogosławieństwem.

***

Błogosławieństwem stali się obaj piłkarze dla Simeone. Rozwój Llorente to najlepszy przykład na to, że Argentyńczyk jest w stanie z każdego zawodnika wyciągnąć więcej, niż on sam sądzi. Może Hermoso jeszcze nie pokazał wszystkiego? Na dziś prezentuje bardzo solidny poziom, ale raczej nikt nie włącza meczu tylko po to, żeby zobaczyć Mario w akcji. Mecze Atletico włącza się po to, żeby obejrzeć potwora, którego stworzył Simeone. Potwora, którym jest Marcos Llorente. W pierwszym meczu tych ekip zneutralizowany przez Mendy’ego, ale kto wie, na jakiej pozycji zagra dziś. Tylko Diego Simeone. Jedno jest pewne, obaj postarają się dziś napsuć dużo krwi rywalowi zza miedzy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze