„To zawodnik, który ma możliwość wyprowadzenia z równowagi każdej defensywy rywala”. W ten oto sposób Marcelo Bielsa mówił o Bilalu Boutobbie jeszcze w 2014 roku. O ile jednak chilijskiej legendy już dawno w Marsylii nie ma, o tyle jego duch nadal krąży nad Stade Velodrome. Piłkarz, którego namaścił na przyszłą gwiazdę zespołu, ciężko pracuje na to, aby potwierdzić swoje nieprzeciętne umiejętności.
Jeżeli zostajesz najmłodszym piłkarzem w historii Olympique’u Marsylia, nie możesz być z pierwszej łapanki. Logiczne i wytłumaczalne, chociaż niektórzy mogą wstać i powiedzieć, że futbol zna multum przypadków przeszacowanych talentów bądź następców Maradony, Zidane’a i Pelego, którymi często tak chętnie dziennikarze nazywali coraz to nowych zawodników. O Bilalu Boutobbie głośno zrobiło się w grudniu 2014 roku, kiedy debiutem z Monaco zyskał wspomniane już przeze mnie miano. Wchodząc na murawę Stade Louis w 84. minucie spotkania, miał zaledwie 16 lat, trzy miesiące i 15 dni. To musi robić wrażenie. Tym bardziej że wcześniej nie miał nawet miejsca w drużynie rezerw, grając w zespole U-19.
W Olympique’u pojawił się już w 2006 roku i błyskawicznie przebijał się przez kolejne szczeble akademii. Już w wieku ośmiu lat uznany został za najbardziej perspektywicznego chłopaka, a jego talentem zajął się Bernard Ambrosino, jeden z trenerów szkółki, dzięki któremu Boutobba nabrał pewności siebie. Efekt? W drużynie do lat 15 w jednym sezonie strzelił ponad 30 bramek, jasno zgłaszając akces do reprezentacji juniorskich Francji i w dalszej perspektywie pierwszej drużyny.
Prawdziwego skoku jakościowego dokonał jednak w 2014 roku. Już w wieku szesnastu lat był ważnym ogniwem drużyny do lat 19, a w listopadowym spotkaniu z juniorami Monaco praktycznie w pojedynkę odprawił przeciwników z kwitkiem, asystując przy jednej z bramek i samemu trafiając do siatki. Co więcej wyczynu tego dokonał na oczach Marcelo Bielsy, który już wcześniej słyszał o wyczynach ofensywnego pomocnika. Ten występ potwierdził jego nieprzeciętne umiejętności i zagwarantował mu, dosyć zaskakująco, miejsce w pierwszej drużynie na następne dwa miesiące. Świetne spotkanie z juniorskim zespołem Monaco zaowocowało debiutem w seniorskiej piłce w spotkaniu z … zespołem z Księstwa. Spina to swoistą klamrą całą dotychczasową karierę młodego Francuza.
Co więc sprawia, że Boutubba jest tak wyjątkowy? Chociażby fakt, że w momencie kiedy pomyślicie o atrybutach, jakimi powinien charakteryzować się skrzydłowy światowej klasy, okaże się, że młody Francuz wszystkie je posiada. Można go uznać za skrzydłowego z gatunku tych „kieszonkowych”. Gibki, zwinny, z błyskawicznym przyspieszeniem i cudowną techniką użytkową. Ma świetne odejście od przeciwnika i potrafi zostawić obrońcę już na odległości kilku metrów. Do tego dochodzi oczywiście dynamika, technika strzału, a co za tym idzie kreatywność, wynikająca de facto z wachlarza umiejętności przedstawionych wcześniej.
Z tłumu podobnych jemu skrzydłowych wyróżnia go fakt, że uwielbia schodzić do środka pola i szukać tam miejsca, najlepiej mając jeszcze przydzieloną rolę wolnego elektronu. Kogoś Wam to przypomina? Podejrzewam, że tak, ale to za chwilę.
Oprócz tego należy podkreślić jego uniwersalność, gdyż może grać zarówno na drugim skrzydle, jak i za napastnikiem. Z piłką przy nodze przypomina Angela Di Marię, głównie ze względu na dynamikę, z jaką porusza się, kontrolując futbolówkę. Jednak faktem jest, że tendencja do schodzenia do środka, a także upodobania samego Boutobby każą go raczej porównywać do Arjena Robbena. Zbyt wysoka półka? Pewnie tak, ale wszyscy lubimy porównania, a że Holender w jego kontekście występuje nad wyraz często, trudno o tym nie wspomnieć.
On sam zresztą określa Robbena jako swój piłkarski wzór. Co więcej, być może niedługo będzie mu dane zagrać ze swoim idolem, gdyż tajemnicą poliszynela jest fakt, że Bayern Monachium już od dłuższego czasu monitoruje sytuację młodego Francuza z algierskimi korzeniami. Oliwy do ognia dolewają plotki, że ten nie spieszy się z przedłużeniem kontraktu z Marsylią. Spowodowało to, że oprócz Niemców Boutobbą zainteresowały się takie firmy jak Juventus i Porto, ale to „Bawarczycy” wydają się naturalnym kierunkiem dla jego dalszej kariery.
Życie Boutobby nie było jednak usłane różami. Jego matka, chora na raka, przez kilka lat musiała podwozić go na treningi Olympique’u, przejeżdżając samochodem z jednego krańca miasta na drugi. W dodatku na kilka dni przed debiutem w Ligue 1 zmarł jego dziadek, który de facto zaraził młodego Bilala miłością do futbolu, o czym wspominał jego brat, Walid. Startu w karierze nie miał więc najłatwiejszego, ale to tylko uwypukla nam, z jakim wielkim talentem mamy do czynienia.
Za sukcesami w juniorskich drużynach Olympique’u poszły też te na niwie reprezentacyjnej. W maju br. zdobył wraz z reprezentacją U-17 mistrzostwo Europy na boiskach Bułgarii, będąc kluczową postacią „Les Bleus”, zdobywając jedną bramkę i asystując przy czterech kolejnych. Pojechał też z kadrą na mistrzostwa świata do Chile, gdzie Francuzi dosyć zaskakująco odpadli w 1/8 z Kostaryką. Mimo to w czterech meczach zdążył zaliczyć dwa trafienia i jedną asystę, będąc najlepszym zawodnikiem swojej drużyny. Poniżej próbka jego firmowego zagrania ze spotkania z Nową Zelandią (druga bramka).
W sierpniu dosyć głośno zrobiło się o jego transferze, gdyż Boutobbie zupełnie nie spieszyło się z podpisaniem profesjonalnego kontraktu z Marsylią. Nasilały się plotki, że 2016 rok może już spędzić zagranicą, zwłaszcza że zainteresowanie nim wykazywały kluby, o których już wspominałem. Pierwsza propozycja klubu została odrzucona i jak mówiła osoba z otoczenia Boutobby: „Bilal jest bardzo przywiązany do Marsylii i jego gra tutaj ma dobre perspektywy. Na te moment nie osiągnęliśmy jednak porozumienia z kierownictwem i muszą oni zwiększyć swoje wysiłki, aby dopiąć negocjacje”. Obecnie nadal nie podpisał nowego kontraktu i jego przyszłość nadal stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Czy młody piłkarz pójdzie drogą swojego rodaka, Francka Ribery’ego, i zdecyduje się na transfer z Olympique’u do Bayernu? Historia pokazuje, że dla byłego już reprezentanta Francji była to decyzja znakomita. Należy jednak pamiętać, że odchodził on z zespołu, będąc już piłkarzem ukształtowanym, a konkurencja w drużynie z Monachium nie była wtedy jeszcze tak wielka. Czas pokaże, gdzie wyląduje Boutobba, ale pewnikiem jest, że jeszcze niejednokrotnie o nim usłyszymy.
***
Poczytaj także:
Fińska nadzieja na lepsze jutro