Będąc w liceum, zakochałem się w Kotlinie Kłodzkiej. Starałem się jechać tam przy każdej możliwości choćby na kilka dni. A skoro już Kłodzko, to i Góry Stołowe i Góry Sowie. Stamtąd już tylko kilka kroków do granicy, a za nią zupełnie inny świat. Zakochałem się w Czechach. Nie ja jeden pewnie. Z tej dawnej sympatii zacząłem na Twitterze obserwować profil CzeskiFutbol. Człowiek, który prowadzi ten profil, zafascynował mnie swoją wiedzą i podejściem do tematu na tyle, że wydaje się, że warto jego postać przybliżyć czytelnikom iGol.pl. Czy jest lepszy sposób niż wywiad? Przed Wami rozmowa z Krzysztofem Gawronem – największym specjalistą od czeskiej piłki w polskich mediach.
Skąd w Tobie zainteresowanie czeskim futbolem?
Zainteresowanie czeską piłką i Czechami w ogóle wzięło się z bliskiej odległości mojego rodzinnego Kłodzka od czeskiej granicy. Jako dziecko często bywałem u naszych południowych – dla mieszkańców Kotliny Kłodzkiej w sumie południowych, wschodnich i zachodnich – sąsiadów na wycieczkach, czy to z rodzicami, czy ze szkoły. Dodatkowo wszyscy odbieramy tam bez problemu czeską telewizję, w której nieustannie śledziłem wszelkie relacje sportowe, zwłaszcza transmisje piłkarskie. Potem przyszło zainteresowanie czeską literaturą, filmem, muzyką, później studia na filologii czeskiej we Wrocławiu, a w końcu wyjazd nad Wełtawę na stałe.
Piszesz, że oglądasz mecze różnych czeskich lig. Zanim zaczęliśmy rozmowę, byłem ciekaw, jak często bywasz w kraju naszych południowych sąsiadów.
Dziesięć lat temu przeprowadziłem się do Czech. Najpierw byłem chwilę w Brnie, potem prawie dziewięć lat mieszkałem w Pradze, a niedługo minie rok od przenosin do Pilzna. Więc pytanie powinno brzmieć raczej: jak często bywam w Polsce? Nie za często. Rzadziej, niżbym chciał – cztery, czasem pięć razy w roku.
Nie dziwi Cię to, że czeska liga jest w Polsce tak mało popularna?
Nie dziwi, bo tu jest identyczna sytuacja z polską ekstraklasą. Nasza liga mało kogo tu interesuje. Przez dziesięć lat w Czechach nie spotkałem chyba nikogo, kto by polskie rozgrywki regularnie śledził – oglądał czy jeździł na mecze, analizował wyniki, tabelę, transfery itp. Spotkałem za to setki ludzi zainteresowanych polską sceną kibicowską. Zgody, ustawki, oprawy, flagi, wyjazdy itd. Wielu z nich wie o naszej scenie więcej niż niektórzy znani mi kibice w Polsce…
https://twitter.com/CzeskiFutbol/status/741329438554591232
Czy władze ligi czeskiej nie powinny przypadkiem pomyśleć o popularyzacji rozgrywek w naszym kraju? Z Krakowa, aglomeracji śląskiej czy Wrocławia do Pragi jest rzut beretem.
Jest blisko i z tego, co wiem, są ludzie, którzy to wykorzystują i przyjeżdżają tu „rekreacyjnie” – na piwko i piłkę lub hokej na lodzie, np. do Trzyńca. Ale popularyzacja? Chyba nie miałaby sensu, tak samo zresztą jak wszelkie próby zainteresowania Czechów naszym ligowym podwórkiem. Choć o to drugie byłoby łatwiej za sprawą transmisji meczów ekstraklasy na Eurosporcie.
Czeskie drużyny są w Europie dużo mocniejsze od naszych. Jak wygląda sytuacja klubów, które są poza ścisłą czołówką?
Są mocniejsze, ale także mają nieco łatwiejszą drogę do fazy grupowej niż nasze kluby. Zazwyczaj zaczynają zmagania o rundę później, często są rozstawione. Ale oczywiście nic nie dostały za darmo. Same sobie na to zapracowały dobrą postawą w Europie w ostatnich latach. Teraz zbierają tego owoce. A wracając do pytania, to poza ścisłą czołówką – ostatnio Sparta, Viktoria Pilzno, Liberec, Młoda Bolesław, plus ewentualnie Jabłoniec i teraz ponownie, dzięki Chińczykom Slavia – już nie jest tak różowo. Nieporównywalnie mniejsze budżety, gorsza infrastruktura, mniej klasowych piłkarzy… Zdarzały się sezony, w których aż 10 z 16 zespołów dłużej lub krócej walczyło o utrzymanie w lidze. A przepaść między czeską elitą a jej zapleczem, tj. między SYNOT Ligą a FNL, jest ogromna.
Co mają takiego mieszkańcy kraju nad Wełtawą, że potrafią zbudować drużyny, które regularnie punktują w Europie?
Może więcej cierpliwości? Inaczej są też budowane kadry zespołów. Więcej jest rodzimych piłkarzy, mniej „wynalazków” z zagranicy. Gdy popatrzy się na kadrę Viktorii Pilzno czy Sparty Praga, to często w meczowej osiemnastce jest tylko dwóch, trzech cudzoziemców, w tym często bracia Słowacy. Zespoły opierają się na wyróżniających się piłkarzach z innych czeskich klubów, tym samym najlepsze kluby co sezon osłabiają w ten sposób ligowych rywali z własnej młodzieży i powracających z zagranicy piłkarzy, a tylko uzupełniane są o cudzoziemców. W Polsce Legia czy Lech częściej sięgają po piłkarzy z zagranicy, ale nie zawsze lepszych od Polaków, których mają w składzie. I jeszcze jedno. Czeskie kluby potrafią też moim zdaniem lepiej operować pieniędzmi. W Polsce płaci się zdecydowanie za dużo zawodnikom, którzy na to nie zasługują. W Czechach pensje są mniejsze, ale za to dużo można podnieść z boiska dzięki systemowi premii. Tak więc piłkarze, jeśli chcą zarobić więcej, muszą po prostu lepiej grać. A u nas bardzo często czy się stoi, czy się leży, dwieście złotych się należy.
W Polsce Legia czy Lech częściej sięgają po piłkarzy z zagranicy, ale ci nie zawsze są lepsi od Polaków.
Skoro mieszkasz w Czechach, to powiedz, jak jesteś tam odbierany jako Polak? Sympatia, obojętność, antypatia?
Czasami czytam w internecie relacje Polek i Polaków przyjeżdżających tu na wycieczki, koncerty czy do pracy, w których mowa jest o niechęci czy nawet wrogości ze strony Czechów. Zawsze się dziwię, bo przez te dziesięć lat nic takiego mnie nie spotkało. Może dlatego, że jestem już – jak ja to mówię – sczechizowany. Posługuję się ich językiem, żyję w podobny sposób jak oni, założyłem tu rodzinę, kupiłem mieszkanie, planuję tu zostać. Nie jestem turystą, nie jestem tu tylko przejazdem. Zasymilowałem się w pełni. Może nawet bardziej, niż chciałem i planowałem!
Oczywiście nie uciekniemy od tematu Euro. Jak oceniasz szanse Czechów na tych mistrzostwach? Najmocniejsze strony i słabe punkty.
Czeska reprezentacja zna swoje miejsce w szeregu. Jej kibice, w tym ja, też patrzą na szanse na Euro realistycznie. Bardzo chciałbym, by ekipa Pavla Vrby była jednym z czarnych koni tego turnieju, ale wiem, że trafiła do trudnej, może i najtrudniejszej, grupy mistrzostw, więc sukcesem będzie już samo wyjście z grupy. To, co dobrego wydarzy się ewentualnie później, wszyscy tu traktują jako bonus. Nikt tu nie oczekuje cudów, nikt nie pompuje balonika. Ludzie wolą dmuchać na zimne – być pozytywnie zaskoczonym, niż gorzko się zawieść. Czechów nikt nie traktuje jako faworytów, wiele osób lekceważy, i to może być właśnie ich najsilniejsza broń. Oni to lubią, patrz eliminacje. Lubią być autsajderami. Zespół bez wielkich gwiazd, ale dobry kolektyw.
https://twitter.com/CzeskiFutbol/status/741326828166623232
Petr Cech powoli przechodzi na drugą stronę rzeki. Widać potencjalnych następców na tej pozycji?
Na szczęście tak. Numer dwa w kadrze – Tomas Vaclik z Bazylei – już od jakiegoś czasu depcze mu po piętach. Zdaniem wielu kibiców to właśnie on, a nie popełniający często błędy Petr Cech, powinien rozpocząć mecz z Hiszpanią. W kadrze na Euro jest też Tomas Koubek, czeska „jedynka” z ubiegłorocznych mistrzostw Europy do lat 21, wielki talent. Dodatkowo, patrząc na niektóre nazwiska z reprezentacji młodzieżowych – Zima, Vejmola, Kolar, Stanek, Vorel, Chmiel – wszystko to utalentowani golkiperzy, niektórzy już grający za granicą – o przyszłość czeskiej bramki chyba nie trzeba mieć obaw. Odpukać!
Ile brakuje obecnej kadrze do tej z 2004 roku?
Dużo. Bardzo dużo! Dwie kompletnie inne drużyny. Ta z portugalskiego turnieju osiągnęła sukces, zdobyła brązowy medal, ale przy odrobinie szczęścia mogła, miała, powinna, MUSIAŁA ten turniej wygrać! Niesamowity zespół! Szkoda straconej szansy.
Czy w Czechach mówi się cokolwiek o zawodnikach grających w Polsce, czy to dla nich takie peryferia futbolu jak dla nas liga armeńska?
Zaczęło się mówić i pisać więcej dopiero w zakończonym sezonie. Za sprawą czeskiego kwartetu Piasta Gliwice, za sprawą Hlouska w Legii czy Ondraska w Wiśle. I dobrze.
Czy Twoim zdaniem Latal ma szansę zostać w przyszłości selekcjonerem reprezentacji Czech? A może prędzej Polski?
Czy ma szansę w Polsce, nie wiem. W Czechach na pewno tak. Obecny selekcjoner Pavel Vrba tęskni już za pracą w klubie. Wygląda na to, że po Euro odejdzie ze stanowiska niezależnie od osiągniętego we Francji wyniku. Gdyby Latal powtórzył – w Gliwicach czy gdziekolwiek indziej – ten ostatni udany sezon, na pewno nie przeszłoby to tutaj bez echa. Z tego, co wiem, ma jednak jeszcze inne trenerskie marzenie – poprowadzić kiedyś, najlepiej na najwyższym poziomie rozgrywek, „swoją” Sigmę Ołomuniec…
Gdyby Latal powtórzył – w Gliwicach czy gdziekolwiek indziej – ten ostatni udany sezon, na pewno nie przeszłoby to tutaj bez echa.
Jak wspomnieliśmy, temat ligi czeskiej jest mocno zaniedbany. Częściej polskie kluby penetrują rynek słowacki. Jak myślisz dlaczego?
Trudno powiedzieć. Mogę się tylko domyślać, że chodzi o to, iż piłkarza ze słowackiej Fortuna Ligi jest łatwiej sprowadzić do Polski niż zawodnika grającego na co dzień w czeskiej ekstraklasie. Dla Słowaków Polska (lub właśnie Czechy) to krok naprzód w karierze. Dla Czechów nie za bardzo. Oni nie postrzegają naszych rozgrywek jako atrakcyjnych czy atrakcyjniejszych od czeskich. Kibic doceni lepszą atmosferę na polskich stadionach, ale zawodnik? Dla mało którego to ważne. Dlaczego więc wyróżniający się piłkarze z mniejszych klubów przed wyjazdem na wymarzony Zachód mieliby się zatrzymywać w Warszawie czy Poznaniu, jeśli mogą na sezon czy dwa zakotwiczyć w Pradze lub Pilznie? Bez bariery językowej, wśród rodziny i przyjaciół, w klubach, którym od dziecka kibicowali, a które jak na czeskie warunki płacą dobrze, regularnie występują w europejskich pucharach, a co za tym idzie – nieustająco są monitorowane i przez selekcjonera, i przez różnej maści skautów, agentów i menedżerów.
Czego organizacyjnie brakuje Czechom, by ich liga stała się bardziej popularna? Wyniki czołówki są imponujące, ale nie udaje im się tego sprzedać poza granice swojego kraju.
W porównaniu z ekstraklasą kuleje zwłaszcza infrastruktura, cała ta otoczka wokół ligi i zainteresowanie mediów, a także zainteresowanie ze strony kibiców, ale tu musimy pamiętać, że po pierwsze to mniejszy kraj niż Polska, po drugie futbol ma tu silną konkurencję – hokej na lodzie, a po trzecie, w kwestii kibicowania (choć nie tylko) różnimy się od Czechów mentalnością…
Jak wygląda sytuacja kibicowska u naszych południowych sąsiadów? Jak bardzo różni się od polskiej?
Różni się ogromnie, bo – jak wspomniałem – różni się nasza i ich mentalność. Nie ma tu takiego fanatyzmu jak w Polsce. Nie ma w poszczególnych obozach wielu ludzi, którzy gotowi byliby w środku srogiej zimy jechać z ukochanym klubem na wyjazd, dajmy na to, na drugi koniec kraju. Jak są dobre wyniki, jest ładna pogoda, atrakcyjny rywal, a nie ma ważnego meczu hokeja w telewizji czy zaplanowanej przez małżonkę wizyty na daczy za miastem, to przyjdą na stadion. W innym wypadku wybiorą inną rozrywkę albo zostaną w domu przed telewizorem czy będą oglądać mecz w knajpie. Oczywiście są wyjątki. Nie chcę tu wszystkich wrzucać do jednego worka.
Co Cię urzekło w Czechach tak bardzo, że zdecydowałeś się tam znaleźć swoje miejsce na ziemi?
Wiele rzeczy. Temat rzeka. Najbardziej chyba ten spokój, czas na wszystko, błogie, wydawałoby się, beztroskie życie. Spoko ludzie, ładny kraj, z niezłą piłką, dobrym hokejem, pięknymi kobietami, tanim piwem, jedzeniem, w którym się zakochałem, a przy tym nie jestem tu bardzo oddalony od rodziny – z Pragi mam 200, z Pilzna 300 km. Dla mnie to idealne miejsce do życia.
Spoko ludzie, ładny kraj, z niezłą piłką, dobrym hokejem, pięknymi kobietami, tanim piwem, jedzeniem, w którym się zakochałem.
Komu poza Polską i Czechami będziesz kibicował na Euro?
Kibicuję wyszehradzkiej czwórce – Czechom, Polakom, Słowakom i Węgrom. Ale oglądać będę tylko mecze Czechów i Polaków. Były czasy, że na ME czy MŚ brałem sobie kilka tygodni wolnego i oglądałem wszystko, jak leci – od deski do deski. Teraz nie mam już takiego ciśnienia. Spotkania innych reprezentacji mnie nie interesują. Turniej zacznie się dla mnie w dniu meczu Polaków, skończy, gdy obie reprezentacje odpadną już z walki o medale.
Kto Twoim zdaniem zostanie mistrzem, królem strzelców i czarnym koniem imprezy?
Chciałbym, by czarnym koniem byli Czesi lub Polacy, a królem strzelców np. Necid lub – tu większe szanse – Lewandowski. A kto zostanie mistrzem Europy? Pewnie Francuzi. Albo Niemcy.
***