Chelsea złożyła wczoraj formalny wniosek do lokalnych władz o całkowitą przebudowę Stamford Bridge. Jest okazja, aby bliżej przyjrzeć się, jak wygląda ten proces i jakie wiążą się z nim komplikacje.
Korespondencja z Londynu
Często słychać głosy zachwytu i podziwu, kiedy jeszcze przed sezonem Bayern Monachium informuje, że bilety na wszystkie mecze ligowe zostały wyprzedane przed pierwszym kopnięciem piłki.
Gdyby nie polityka klubu, podobna sytuacja miałaby miejsce w Chelsea. Karnety sezonowe schodzą na pniu, ale przy pojemności stadionu na 41 tysięcy miejsc zarząd ograniczył ich liczbę do 24 tysięcy. Większość pozostałych biletów jest falowo udostępniana dla posiadaczy członkostw klubu.
Sęk w tym, że w dniu sprzedaży (zazwyczaj rusza o 7 rano, ale w internetowej kolejce trzeba ustawić się znacznie wcześniej) one także rozchodzą się jak świeże bułeczki i znikają w przeciągu pół godziny. Nie ma znaczenia, czy rywalem Chelsea jest Barcelona w Lidze Mistrzów czy Norwich w rozgrywkach ligowych. Nawet najpopularniejsi artyści byliby zachwyceni taką popularnością biletów podczas trasy koncertowej – Chelsea Football Club „robi” takie wyniki praktycznie co dwa tygodnie.
Popyt jest niesamowity – sprzedaż biletów meczowych przynosi obecnie do budżetu 71 milionów funtów w skali roku. Jeżeli dodamy do tego ograniczoną przestrzeń na miejsca „hospitality” (obecnie zaledwie 4628 miejsc), zwiększenie pojemności Stamford Bridge to nie kwestia argumentacji „dlaczego?”, ale „jak i gdzie?”. Wspominanie reperkusji reformy Financial Fair Play wydaje się równie oczywiste.
Po flirtowaniu z pobliskim Earl’s Court (deweloperzy budują już tam mieszkania) oraz ikoną Londynu, elektrownią w Battersea (lokalizacja także przejęta przez deweloperów – głębszy problem stolicy Wielkiej Brytanii na oddzielną rozmowę), właściciel Roman Abramowicz ugiął się pod oczekiwaniami kibiców, aby Chelsea pozostała na swoim historycznym miejscu.
Stamford Bridge, kiedyś obiekt lekkoatletyczny, który rodzina Myersów pierwotnie próbowała sprzedać Fulham Football Club, to siedziba klubu od momentu jego powstania w 1905 roku.
Dzięki brawurowej idei architektów z Herzog & de Meuron (twórcy miedzy innymi Allianz Arena) udało się maksymalnie wykorzystać ograniczoną przestrzeń wokół istniejącego stadionu. A wyzwanie było wyjątkowe. Od wschodu są tory kolejowe, a dalej historyczny cmentarz Brompton. Od północy i zachodu mamy tory linii metra, centrum handlowe oraz historyczne budynki dla weteranów armii (Chelsea Pensioners). Wreszcie od południa Stamford Bridge sąsiaduje z ruchliwą Fulham Road oraz przylegającymi do niej budynkami wspólnoty artystycznej.
Dla porównania Liverpool stopniowo wykupywał budynki w ubogiej dzielnicy wokół Anfield Road, aby w końcu móc je bez problemów zburzyć i powiększyć pojemność stadionu. Luksus, którego Chelsea nie miała.
Wobec wymagających sąsiadów, którzy w przeszłości blokowali już ekspansje stadionu, klub przeprowadził szereg publicznych konsultacji wśród kibiców, lokalnych mieszkańców oraz władz, aby zdobyć maksymalne wsparcie przed formalnym złożeniem wniosku o przebudowę obiektu. Właśnie to miało miejsce wczoraj (wtorek). Sama aplikacja kosztowała bagatela 250 tysięcy funtów, składa się z 210 mniejszych dokumentów, a całość zawiera nieco ponad 1500 stron. Omawiane są tam najmniejsze detale budowy stadionu, jego infrastruktury oraz wpływu na otaczające go środowisko i sąsiedztwo. Zasadzenie każdego drzewka, każdy śmietnik, ławeczka i oświetlenie z lamp ulicznych – wszystkie kwestie są poruszone.
Lokalne władze (Hammersmith and Fulham Council) mogą jeszcze co prawda wniosek odrzucić w otwartym głosowaniu, ale byłaby to ogromna niespodzianka. W dzielnicy swoje siedziby mają też wspomniane Fulham oraz QPR, ale to Chelsea ściąga najwięcej gości, turystów i klientów dla lokalnego biznesu – także poza dniami meczowymi.
Władze dzielnicy Hammersmith and Fulham wniosek o przebudowę stadionu przegłosują prawdopodobnie jeszcze w pierwszym kwartale nowego roku. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwsze prace wokół obiektu zaczną się już w październiku przyszłego roku, a ostatni mecz na „starym” Stamford Bridge zostanie rozegrany w maju 2017 roku. Na kolejne trzy sezony Chelsea przeniesie się na nowe Wembley, choć na rozgrywanych tam spotkaniach klub będzie mógł zapewne korzystać z ograniczonej do około 50 tysięcy liczby miejsc dla widzów.
Nadal dużo do powiedzenia mają także sami kibice Chelsea. Do nich należy boisko Stamford Bridge oraz nazwa „Chelsea Football Club”, gdyby klub miał rozgrywać swoje domowe mecze w innej lokalizacji – a taka sytuacja będzie miała miejsce podczas tymczasowej przeprowadzki na Wembley. Choćby dlatego tak ważny jest dialog pomiędzy przedstawicielami Romana Abramowicza a organizacjami jak Chelsea Pitch Owners czy Chelsea Supporters Trust.
Pierwsze spotkanie na „nowym” Stamford Bridge ma mieć miejsce w sierpniu 2020 roku. Jak się będzie nazywał wówczas ten obiekt, pozostaje zupełnie inną kwestią.
Obserwuj autora na Twitterze: @RobertBlaszczak