Nowy sezon, nowy Widzew? Łodzianie rozpoczęli sezon od zwycięstwa


Marcin Robak i Przemysław Kita pomogli w zdobyciu trzech punktów

29 lipca 2019 Nowy sezon, nowy Widzew? Łodzianie rozpoczęli sezon od zwycięstwa

W miniony weekend zainaugurowany został nowy sezon II ligi. W dziewięciu spotkaniach nie padł żaden remis. Blisko porażki w meczu otwarcia rozgrywek był Widzew, który dopiero na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry wziął się za odrabianie strat. Łodzianom rzutem na taśmę udało się odwrócić wynik meczu, a gole zdobyli pozyskani w tym okienku transferowym zawodnicy. Mimo wielu zmian, jakie zaszły w klubie, wciąż można było dostrzec stare grzechy z poprzedniego sezonu.


Udostępnij na Udostępnij na

Pierwsza kolejka i od razu najgorszy możliwy mecz wyjazdowy. W Wejherowie bowiem gra się bardzo trudno. Przede wszystkim z uwagi na słaby stan boiska – chociaż w minioną sobotę murawa była nie najgorsza, pewnie dlatego, że było to dopiero pierwsze spotkanie. Po drugie dopóki, dopóty gospodarze nie stracą bramki, to ofiarnie bronią się do samego końca, aby wywalczyć choć jeden punkt, co w pomeczowym wywiadzie potwierdził Przemysław Kita z Widzewa Łódź.

W poprzednim sezonie w 17 meczach na własnym boisku Gryf Wejherowo przegrał tylko sześć razy (w całych rozgrywkach w sumie 16 razy schodził na tarczy). Najczęściej przegrywał jednym golem. Ośmiokrotnie wygrał i trzy razy dzielił się punktami.

Nowy Widzew?

Tego lata w Łodzi doszło do prawdziwej rewolucji, która zaczęła się od struktury organizacyjnej, ciągnęła się przez pion sportowy (pracę stracił m.in. Łukasz Masłowski) i sztab trenerski, a zakończyła się na zmianach w kadrze piłkarskiej. Z klubem z al. Piłsudskiego 138 pożegnali się m.in. Kacper Falon, Mateusz Michalski, Dario Kristo, Kohei Kato, Maciej Kazimierowicz, Marcin Kozłowski, Marcin Pieńkowski i wielu innych.

W zamian w Widzewie pojawili się: Marcin Robak, Przemysław Kita, Wojciech Pawłowski, Sebastian Rudol, Bartłomiej Poczobut, Marcel Gąsior, Łukasz Zejdler oraz Christopher Mandiangu. Mimo że dużo więcej piłkarzy odeszło z klubu, niż do niego trafiło, to wydaje się, że kadra na ten sezon jest zdecydowanie silniejsza od tej z poprzedniego roku. Przede wszystkim wzmocniono rywalizację na kilku pozycjach, takich jak bramkarz czy napastnik.

W wyjściowej jedenastce na mecz z Gryfem znalazło się tylko trzech nowych piłkarzy – Robak, Poczobut i Rudol. Pierwsza połowa była bezbarwna, nijaka. Dużo niedokładnych podań, brak finalizacji dobrze zapowiadających się akcji. Podsumowując, nic ciekawego. Druga część gry zaczęła się od „wielbłąda” widzewiaków, którzy praktycznie sami sobie strzelili gola.

W 15. sekundzie po wznowieniu gry ze środka boiska Wolański musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Koszmar. Wszystko zaczęło przypominać ostatnie mecze z udziałem Widzewa, te z poprzedniego sezonu – czyli indywidualny błąd, gol dla przeciwników i strata punktów. Bramkę z Gryfem zawaliło kilku zawodników.

Dżoker w talii trenera Kaczmarka

W 61. minucie Marcin Kaczmarek zdecydował się na pierwszą korektę w składzie. Daniela Mąkę zastąpił Przemysław Kita i jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę. W poprzednim sezonie napastnik grał dla Olimpii Grudziądz, dla której strzelił 11 goli i zanotował siedem asyst. Urodzony w Pabianicach (pod Łodzią) snajper dał superzmianę, dał swoim kolegom impuls do ataku. Po chwili od wejścia na boisko był bliski zdobycia gola, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Kita był bardzo aktywny, brał udział w każdej akcji i to głównie dzięki niemu Widzew odwrócił losy meczu z Gryfem Wejherowo.

Najpierw w 85. minucie Kita został sfaulowany w polu karnym i karnego na gola zamienił Marcin Robak (był to jego 46. gol w barwach Widzewa), a później były piłkarz Olimpii Grudziądz sam zdobył bramkę na wagę trzech punktów i pierwszej wygranej w sezonie. Asystę przy tym trafieniu zaliczył Christopher Mandiangu (Massambinho), który na boisku pojawił się w 76. minucie.

W doliczonym czasie gry Przemysław Kita był bliski strzelenia drugiego gola. Piłka odbiła się od któregoś z obrońców, widzewiak złożył się do przewrotki (nożyc), ale trafił tylko w słupek bramki strzeżonej przez Dawida Lelenia. Gdyby trafił, byłaby to chyba najefektowniejsza bramka strzelona przez 25-letniego napastnika w karierze.

Pierwsze koty za płoty

Podsumowując, od początku wiadomo było, że mecz w Wejherowie nie będzie należał do tych z kategorii najłatwiejszych. Kibice jednak – co jest zrozumiałe po tych transferach – oczekują od swojej drużyny samych przekonujących zwycięstw. Ale tak się nie da. Szczególnie na początku sezonu, gdy piłkarze nie mają jeszcze ze sobą zgrania, nie mają wypracowanych pewnych automatyzmów.

Kibiców Widzewa może cieszyć to, że piłkarze grali do końca, a nie jak w wielu spotkaniach poprzedniego sezonu spuszczali głowy i się po prostu poddawali. Pozytywem jest także to, iż w końcu zmiennicy dali cenny impuls do ataku, wnieśli ożywienie, jakość do gry zespołu. Najlepszym zawodnikiem tego spotkania był Przemysław Kita, bez którego łodzianie nie zdołaliby skruszyć wejherowskiego muru.

Czy w kolejnym meczu, przeciwko Bytovii Bytów, dostanie on szansę gry od pierwszej minuty? A może po raz drugi wejdzie na boisko w roli dżokera? Wszystko zależy od trenera Kaczmarka. Jedno jednak jest pewne, mimo wielu zmian Widzew jest innym, mocniejszym zespołem niż w poprzednim sezonie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze