Nowy Lech Poznań. Efektywność zamiast efektowności


Lech Poznań w ostatnich meczach pokazał inną twarz

14 marca 2021 Nowy Lech Poznań. Efektywność zamiast efektowności
Dariusz Skorupiński

Trzy zwycięstwa z rzędu w ekstraklasie to już coś, co warto odnotować. W lidze, w której decyduje przypadek, naprawdę rzadko się zdarza, aby zespół miał taką serię, a i tak mimo tego wszyscy go krytykowali. Z takim zachowaniem w ekstraklasie spotkała się tylko Legia, gdy przepychała mecze, ale co najważniejsze, wygrywała. Teraz w jej ślady idzie Lech Poznań. W bardzo kiepskim stylu, ale wygrywa. Są punkty, nie ma gry, jaką chcieliby oglądać poznańscy kibice, ale Lech Poznań powoli przemieszcza się do ligowej czołówki. Można powiedzieć, że więcej w tym szczęścia niż rozumu.


Udostępnij na Udostępnij na

Trzy ligowe zwycięstwa, w międzyczasie jeszcze odpadnięcie z Pucharu Polski po fatalnym meczu z Rakowem. O grze „Kolejorza” w tym spotkaniu nie można powiedzieć nic dobrego, a najbardziej zapamiętamy wypowiedź Tymoteusza Puchacza po meczu, który nie gryzł się w język. – Trzeba zacząć od tego, żeby powiedzieć sobie, że to wygląda po prostu fatalnie. Musimy się wziąć w garść i poprawiać naszą grę. Nie skupiać się na wynikach, tylko wrócić do tego, jak kiedyś graliśmy w piłkę, cieszyć się nią. Ale punktem wyjścia jest powiedzenie sobie, że teraz gramy naprawdę źle – mówił obrońca Lecha.

Ten nieszczęsny Puchar Polski popsuł nastroje w Poznaniu, gdyż wszyscy bardzo ostrzyli sobie zęby właśnie na te rozgrywki. Liga była stracona, choć jak pokazały te ostatnie spotkania, jeszcze nie wszystko przepadło. Puchar Polski był jedyną nadzieją na grę w europejskich pucharach. Starcie z Rakowem było najważniejsze. Niestety, ale wtedy apatyczna gra bez pomysłu nie podziałała.

To jakiś cud

Pomińmy już ten Puchar. Było, minęło. Lech Poznań może wyciągnął wnioski, co przełoży się na ligę. Zajmijmy się tymi trzema zwycięstwami. Tutaj będziemy mieć dużo pretensji. Jeszcze gwoli wyjaśnienia. „Kolejorz”, gdy wygrał ze Śląskiem Wrocław, przerwał serię sześciu spotkań bez zwycięstwa. Radość nawet po nieprzekonywującym triumfie była więc uzasadniona. Nie ma co się czepiać na siłę. Dariuszowi Żurawiowi spadł ogromny kamień z serca. Nie chcemy napisać, że styl był nieważny, ale najważniejsze było w końcu zapunktowanie za trzy punkty.

– Nie będziemy ukrywać, ten mecz nas nie porwał. Zresztą Lech Poznań w żadnym z tegorocznych spotkań nie porywał. Czy był to celowy zabieg, a może przypadek? Jednak skłaniałbym się ku przypadkowi. Lech nie gra porywająco, ale zaczął zdobywać punkty i to na pewno cieszy. Dariusz Żuraw zostanie na stanowisku do końca sezonu i przez te dziesięć kolejek musi udowodnić, że jednak ma plan na wyjście z kryzysu. Jeśli ma punktować, niech to robi bez względu na styl, ale od przyszłego sezonu potrzeba zmian – mówi nam dziennikarz z Poznania, Dominik Stachowiak.

W tamtym czasie było to spotkanie dwóch drużyn będących w najsłabszej formie. „Duma Wielkopolski” przez większość spotkania męczyła się. Była przewaga, ale nie przesadzajmy, że wsiedli na nich jak na konia i ich ujeżdżali. Tak się zdarzało w poprzednich latach, gdy wynik nie był na korzyść „Kolejorza”. Tutaj raczej zadecydowała jedna sytuacja. Lech oddał w tym meczu trzy celne strzały. Pierwszy to bramka Arona Johannssona, dwa następne to absolutnie niegroźne uderzenia Jana Sykory. No właśnie, więc nie było tak, że Matus Putnocky był bohaterem Śląska, a przecież zdarzały się już takie spotkania, gdy Lech powodował, że bramkarz rywali był wynoszony pod niebiosa. W tym przypadku możemy nawet mówić, że to Mickey van der Hart uratował punkty dla „Kolejorza”. Niby Śląsk oddał tylko jeden celny strzał, ale za to z pozycji, z której powinna paść bramka.

Jedziemy dalej. Pięć dni później Lech Poznań rozegrał derby Poznania. Czy można powiedzieć, że to był dobry mecz zawodników Dariusza Żurawia? Nie, nie i jeszcze raz nie. „Kolejorz” po bramce Pedro Tiby w 94. minucie powinien wrzucić coś na niedzielną mszę. Naprawdę, może statystyki tego nie pokazują, ale to był jeden wielki fart. To Warta przegrała ten mecz, a nie Lech wygrał. Jasne jest to, że Lech miał przewagę w tym spotkaniu. Problemem było stwarzanie sobie sytuacji. Pisaliśmy wówczas, że Lech podaje sobie piłkę na 30. metrze, a Warta spokojnie czeka. Tak to wyglądało. „Zieloni” zdobyli pierwsi bramkę, a później oczekiwali na ruch „Kolejorza”, a tego ruchu nie było. Trudno, aby ten mecz sprawił, by poznańscy kibice nadal wierzyli w projekt Dariusza Żurawia. To wyglądało fatalnie.

Po odpadnięciu z Pucharu Polski przyszła weryfikacja z walczącą o europejskie puchary Pogonią. Twierdza Szczecin została podbita. Bierzmy tutaj poprawkę, że „Portowcy” to nie była ta sama drużyna co jeszcze kilka tygodni temu. Przypomnijmy jednak, że Pogoni u siebie jeszcze nikt nie pokonał w tym sezonie. Trudno w to uwierzyć, ale Lech Poznań wykazał się wyrachowaniem. To nie „Duma Wielkopolski” była stroną dominującą. Mówią o tym nie tylko statystyki, także obraz meczu raczej był na korzyść Pogoni. Statystyka expected goals wskazuje, że to Pogoń miała więcej dogodniejszych sytuacji (1,56 i 1,12), ale też więcej groźnych strzałów. Ostatecznie udało się. Znów jeden strzał zadecydował o zwycięstwie „Kolejorza”.

Lech Poznań, czyli czasami warto brzydko wygrać

Nie były to więc przekonujące wygrane. Wszystkie zakończone jednobramkowym zwycięstwem Lecha. Mecze w większości na styku, które „Kolejorz” przepychał kolanem. Tak to wyglądało, bo nie zdziwilibyśmy się, gdyby Dariusz Żuraw zakończył te trzy starcia z czterema punktami i pożegnałby się ze stanowiskiem trenera. Sztuką jest jednak wygrywać takie mecze. Tym bardziej gdy jesteś Lechem Poznań i nie masz genu zwycięzcy. Zresztą już w tym sezonie się o tym przekonaliśmy, gdy „Kolejorz” bardzo często tracił bramki w końcówkach spotkań, co zauważa Dominik Stachowiak:

– Uważam, że powinniśmy cieszyć się z punktów. Efektowna gra jesienią ich nie przynosiła, a wielokrotnie powtarzamy, że punktów nie dostaje się za tzw. ładne oczy. 

W ostatnich latach było bardzo dużo zastrzeżeń właśnie o takie mecze na styku. „Kolejorz” potrafił bardzo często przegrywać zwycięskie pojedynki. Tego było trochę za dużo. Przegrane finały Pucharu Polski, kilka spotkań z Legią czy mecze z teoretycznie niżej notowanymi rywalami. Nie zawsze da się grać pięknie i widowiskowo. Nie każdy mecz układa się po myśli zespołu. To przecież normalnie. Czasami brakowało po prostu tej kropki nad „i” w wykonaniu Lecha.

Te trzy ostatnie ligowe spotkania nie układały się po myśli lechitów. W sumie wszystkie mecze w tym roku nie układały się, tak jak chciał Dariusz Żuraw. Czy Legia też jest we wszystkich meczach lepsza? Nie. Wielokrotnie „Wojskowi” strzelają bramkę w ostatnich minutach po przeciętnych spotkaniach. W Lechu ewidentnie tego brakowało. Nie oznacza to, że „Kolejorz” teraz będzie grał przede wszystkim na wynik i przepychał tak wszystkie spotkania. Czasami jednak potrzebna jest nutka pragmatyzmu i wyrachowania. Dołożenia tej stopy, gdy mecz ci się nie układa.

Trzech muszkieterów

Każdy klub ma swoich bohaterów. W ostatnich spotkaniach muszkieterami Lecha byli Aron Johannsson, Pedro Tiba i Mickey van der Hart. To postacie, bez których nie byłoby tych punktów i zwycięstw. Przede wszystkim zwycięstwo z Wartą było ich imienia, bo to oni mieli największy wkład w bitwę o Poznań.

Na Portugalczyka zawsze można liczyć. To jest człowiek, który na przekór reszcie gra dobrze. Nie inaczej jest wiosną. W trzech ostatnich spotkaniach zaliczył decydującą bramkę z Wartą oraz dograł idealnie na głowę Bartosza Salamona w spotkaniu z Pogonią. Tak naprawdę załatwił „Kolejorzowi” cztery punkty. Bez niego w ogóle nie byłoby już o co się  bić. Od niego Dariusz Żuraw rozpoczyna ustalanie składu, a on cały czas udowadnia swoją jakość i ciągnie Lecha na plecach niezależnie od rozrywek.

Johannsson to nowy snajper, który z miejsca stał się ważnym zawodnikiem. Jak na napastnika przystało, już w debiucie strzelił bramkę. I to jeszcze jaką, bo dającą zwycięstwo w spotkaniu ze Śląskiem. Przywitał się mocno z Bułgarską, ale co najważniejsz,e nie spuścił z tonu. Już tydzień później zdobył kolejną bardzo ważną bramkę z Wartą. To od niego wszystko się zaczęło w tym spotkaniu. Naprawdę, jeśli ktoś miał wątpliwości, czy jest to godny zastępca Mikaela Ishaka, to może odetchnąć z ulgą. Godnie zastąpił Szweda.

Nie możemy zapomnieć o Holendrze między słupkami. Co jak co, ale warto go docenić za dwa czyste konta i jedną straconą bramkę, przy której nie miał szans i raczej największe pretensje można mieć do obrony. Ponadto w końcu emanuje spokojem w bramce i nie zdarzają mu się jakieś babole jak w poprzednim sezonie. Co ciekawe, ma podobny procent obronionych strzałów co Dante Stipica, czyli obecnie najlepszy bramkarz w ekstraklasie. Owszem, rozegrał na razie tylko sześć spotkań, ale jest to już dobry znak.

Kolejna szansa Żurawia

Spotkanie ze Śląskiem to był ostatni dzwonek na punktowanie dla Dariusza Żurawia. Inaczej z jego posadą mogło być naprawdę różnie, a tak trochę uspokoił swoją sytuację. Czy zasłużył jednak na kredyt zaufania od kibiców i czy projekt z Dariuszem Żurawiem na ławce trenerskiej ma jeszcze szansę powodzenia? Zapytaliśmy o to redaktora portalu Aosporcie.pl, Dominika Stachowiaka:

– Z pewnością zapracował sobie na taki kredyt zaufania, ale też uwierzył w siebie, co widać było na konferencji przed meczem z Piastem. Ja osobiście jestem zwolennikiem zmiany, gdyż wątpię, że Dariusz Żuraw zaskoczy mnie czymś jako trener Lecha. Projekt się nie skończył, a o wszystkim, co wydarzy się później, zadecyduje dziesięć meczów, które pozostały do zakończenia sezonu.

Ten sezon raczej jest spisany na straty. Raczej, bo to polska ekstraklasa i tu jeszcze wszystko może się zdarzyć, ale naprawdę tylko jakiś cud spowodowałby awans Lecha do europejskich pucharów. Strata wynosi aż osiem punktów. To mało i dużo. Pewne jest, że „Kolejorz” teraz nic nie musi i będzie atakować z dalszego szeregu. Nikt się po nich nie spodziewa cudów. Zobaczymy, czy metamorfoza Lecha jest tylko chwilowa, czy może to dłuższy plan trenera poznaniaków na długo wyczekiwane sukcesy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze