Pogoń Szczecin zatonęła w walce o mistrzostwo. Nie po raz pierwszy


Pogoń Szczecin w trzech spotkaniach zdobyła tylko jeden punkt i chyba już wypisała się z walki o mistrzostwo

9 marca 2021 Pogoń Szczecin zatonęła w walce o mistrzostwo. Nie po raz pierwszy
Dawid Szafraniak

Bardzo często, gdy pojawia się jakaś drużyna w ekstraklasie, która nas zachwyca, to od razu pompowany jest balonik. Bardzo często słusznie, bo za dobrą grę należy chwalić. I wtedy pojawia się znane hasło: a może by tak powalczyć o coś więcej? Mistrzostwo jest w zasięgu ręki, ale wtedy magicznie powietrze z balonika uchodzi i Legia w tabeli odjeżdża. W tym sezonie mieliśmy już dwa takie przypadki, a mistrzem – oczywiście dosłownie – w takim czymś jest Pogoń Szczecin. Sama napompuje balonik, sama go przebije.


Udostępnij na Udostępnij na

Bo to nie pierwszyzna, że Pogoń Szczecin obniża loty na wiosnę. Wystarczy przypomnieć poprzednią kampanię. Po 19. kolejce szczecinianie byli liderem. Wszyscy mówili i pisali, że dobrze wyglądają. Nikt broń Boże nie wspominał o zalotach na mistrzostwo. Pucharów jednak było można się spodziewać. Skończyło się na 6. miejscu. Skądś znamy tę opowieść. Historia lubi się powtarzać. Pogoń też lubi spłatać figla na wiosnę, gdy wszyscy w nią wierzą. Miała lidera po 17. kolejce, a trzy mecze później traci siedem punktów do prowadzącej w tabeli Legii. W ciągu trzech tygodni zmarnowała to, na co pracowała całą rundę.

Pogoń Szczecin podobnie jak Raków

Byli już w tym sezonie tacy, co fikali i stawiali się. Zimą byli typowani na jednych z głównych kandydatów do mistrzostwa. Cały czas są w tym gronie, ale już na zdecydowanie gorszej pozycji. Mowa o Rakowie. Zachwyty nad jego grą nie miały końca, Marka Papszuna wynoszono pod niebiosa, a nawet pojawiły się takie głosy, że jest to najmądrzej budowany klub w Polsce. Pierwsze trzy mecze w tym roku zweryfikowały te wszystkie teorie. Wszyscy entuzjaści Rakowa zostali uziemieni.

Podobny los spotkał Pogoń Szczecin, tylko że trochę później. „Portowcy” z grubej rury weszli w nowy rok. Dwa pierwsze mecze przekonująco wygrali. Wysunęli się na czub tabeli i wtedy pojawił się prawdziwy problem. Oczekiwania, presja i możliwość sięgnięcia po tytuł paraliżują wszystkich. Nogi jak z waty. Punkty uciekają i marzenia o podobnym sukcesie jak ten Piasta się rozwiewają. Bardzo szybko zapomina się wtedy o dobrej formie sprzed kilku tygodni.

Zresztą to bardzo dziwne, jak forma drużyny może się zamienić w pył i wspomnienia. Jasne, że są to na razie tylko cztery spotkania bez zwycięstwa, ale całkiem przypadkiem stało się to po tym, gdy Pogoń Szczecin wyszła na prowadzenie w ekstraklasie. Raków po przegranych jako tako się podniósł i punktuje, ale zdecydowanie to nie to samo co na jesień. Teraz czekamy, jak „Portowcy” zareagują na taki stan rzeczy. Po raz kolejny sprawdziło się porzekadło, że szansa na sukces wiąże nogi, bo jak inaczej wytłumaczyć, że drużyna po sześciu zwycięstwach z rzędu notuje serię czterech meczów bez trzech punktów.

Obrona pękła

Jak to się stało, że Pogoń przestała punktować? Głównie zasługa w tym obrony. Przez wiele tygodni zachwycaliśmy się nią. Liczyliśmy mecze bez straconej bramki. Już dawno nie było takiej obrony jak ta Pogoni – tracącej tak mało bramek. Takiego poziomu jednak nie udało się utrzymać. Umówmy się, w ekstraklasie niemożliwe jest, aby jakaś drużyna traciła bramkę raz na trzy spotkania. Szacun dla „Portowców”, że tak długo się trzymali.

W końcu jednak świnka z bramkami musiała się rozbić. Spokojnie, nie na taką skalę jak Podbeskidzia na jesień. Po prostu Dante Stipica zaczął wyciągać piłkę z siatki. Wszystko zaczęło się od Pucharu Polski. Wtedy Jakub Malec nie popisał się i pośrednio przyczynił się do odpadnięcia „Portowców”. Później co prawda udało się zachować czyste konto z Piastem, ale najgorsze przyszło po tym meczu. Trzy ostatnie spotkania to już pięć bramek straconych. Przypominam, że w siedemnastu stracili osiem. Defensywa to było coś, co trzymało Pogoń Szczecin, ta obrona trochę się rozluźniła i od razu „Duma Pomorza” leci.

Ofensywa średnio dojeżdża

Ofensywa średnio dojeżdżała przez cały sezon. Obrona jednak sprawiała, że nie zwracaliśmy uwagi na mankamenty ataku. Nie da się wygrywać spotkań, nie strzelając bramek, a z tym jest problem. Ten dylemat jest już od dawna, ale teraz, gdy defensywa lekko przecieka, szydło wyszło z worka i w Pogoni jest problem. Jeśli myśli się choćby o europejskich pucharach, to nie można mieć średniej bramek na mecz 1,2. Samą defensywą spotkań się nie wygrywa.

Jeśli nie strzela się bramek z gry, a jedyne trafienia, jakie udaje się ustrzelić, są ze stałych fragmentów gry, to nie można liczyć na długotrwały sukces. Większość bramek Pogoń Szczecin strzela po stałych fragmentach gry, w tym karnych. Nie ma drugiej tak skutecznej drużyny ze stojących piłek. 58% wszystkich trafień zdobywa właśnie ze stałych fragmentów. To dobrze, tylko problem jest taki, że z gry to już wygląda fatalnie. Gorszą skuteczność mają tylko Podbeskidzie i Cracovia.

Problem jest z kreacją i wykończeniem sytuacji. Wystarczy przypomnieć starcie z Piastem, w którym w idealnej sytuacji znalazł się Zahović, ale ją zmarnował. W większości spotkań jednak „Portowcy” czekają wyłącznie na rzuty rożne. Według strony Ekstrastats i ich wskaźnika expected goals Pogoń w żadnych z czterech poprzednich spotkań nie powinna strzelić więcej niż jednej bramki. Pewnie, gdyby były wyniki meczu z Lechem, to byłby już piąty taki mecz. Kreacja kreacją, ale poważny problem jest również ze strzelaniem bramek. Najlepszy napastnik pod względem bramek ma tylko dwa trafienia. Atakujący nie strzelają bramek. Luka Zahović zawodzi albo zajmuje się wszystkim innym niż strzelaniem bramek. Bez skutecznego napastnika „Portowcy” daleko nie dopłyną.

Pogoń Szczecin – czas, aby się ratować

Pogoń wciąż jest w dobrej pozycji i ma szansę pobić wynik z poprzedniego roku, ale w Szczecinie ambicje są chyba trochę większe. Jak już znaleźli się w takiej sytuacji, to może warto powalczyć chociaż o europejskie puchary. Nie warto ich oddawać za darmo. Trzeba, jak to powiedział na konferencji Kosta Runjaić, przepękać trudny okres i płynąć dalej.

– Teraz jest trudniejszy okres. Musimy z niego wyjść razem. Musimy znaleźć sposób, żeby się przełamać i odbić. Jestem przekonany, że z tego wyjdziemy. Jestem przekonany, że wrócimy do serii. Po prostu trzeba spiąć pośladki i skoncentrować się, pracować i być ze sobą jako drużyna, żeby z tego wyjśćmówił na konferencji po meczu z Lechem Kosta Runjaić.

Pewnie tymi kilkoma słabymi spotkaniami Pogoń Szczecin sama wypisała się z walki o mistrzostwo, ale wciąż jest naprawdę wiele do ugrania. Śmiem twierdzić, że absolutnie do poprawy jest atak, bo on kuleje, i to strasznie. Defensywa w końcu się ogarnie i Dante Stipica będzie łapał kolejne czyste konta. Sytuację wyjściową przed finiszem rozgrywek „Portowcy” mają znakomitą. Pięć punktów zapasu nad 4. Lechią. O prowadzącej Legii można już raczej zapomnieć. Kosta Runjaić musi wstrząsnąć drużyną i sprawić, aby się zawodnicy się ogarnęli, bo Pogoń jest jak taki statek. Wypływa zawsze na początku, płynie odważnie i nagle trafia w kamień, a później następuje uszkodzenie pokładu i „Portowcy” powoli się zatapiają w ligowej tabeli.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze