Zabrakło wszystkiego. Polska w dwóch spotkaniach na mundialu zaprezentowała się koszmarnie i nie zasłużyła choćby na słowo pociechy. Zawiodło przygotowanie fizyczne, mentalne i przede wszystkim taktyczne. Starcia na największej międzynarodowej imprezie ponownie udowodniły, że Polska nie jest choćby w połowie tak silna, jak wskazywałby na to ranking FIFA. Jak to zwykle bywa, najprostszą drogą zdaje się zmiana selekcjonera – w rzeczywistości jednak problemy kadry są znacznie głębsze.
Przygotowanie taktyczne
a) Senegal
W piłkarskim żargonie zwykło się mawiać, że dobra taktyka potrafi zatuszować nawet największe wady zespołu. Polacy słabości mieli wiele i co gorsza – nie zdołali ich ukryć. Nawałka na mundialu zastosował dwa schematy taktyczne, jednak w obu przypadkach piłkarze sprawiali wrażenie, jakby kompletnie nie rozumieli swoich boiskowych zadań.
Starcie z Senegalem oznaczało powrót do czwórki defensorów. Była to decyzja o tyle zaskakująca, że – pomimo słabych efektów – Nawałka przez długi czas stawiał podczas sparingów na formację z wahadłowymi. Zaskoczeni byli chyba również piłkarze, którzy na murawie wyglądali niczym zlepek indywidualności.
Problemy z rozegraniem piłki, nieumiejętność wygrania pojedynku 1 na 1 i co najgorsza – ogromna dziura w środku pola. Gdy dodamy do tego nieskuteczną współpracę Milika z Lewandowskim, to zrozumiemy, że Polska nie mogła osiągnąć korzystnego rezultatu.
Formacja 1-4-4-2 czy też 1-4-2-3-1 obnażyła wszystkie nasze słabości. Gdy Arkadiusz Milik zajmuje pozycję ofensywnego pomocnika, to Piotr Zieliński grywa w głębi pola. Pomocnik Napoli nie wspiera jednak Krychowiaka w grze obronnej i w efekcie Senegal wielokrotnie zyskiwał przewagę w strefie środkowej. Podobnych pomyłek było znacznie więcej.
Skrzydłowi nie wspierali bocznych defensorów, zaś Milik wielokrotnie znajdował się zbyt daleko od Lewandowskiego. Zabrakło również odważnych decyzji oraz złamania schematu.
Głęboko broniący Senegal wykorzystał wszystkie słabości Polaków – nieumiejętność gry w ataku pozycyjnym, nerwowość w tyłach i braki koncentracji w kluczowych momentach.
b) Kolumbia
Gdy wydawało się, że gorzej być nie może, to Polacy znów nas zaskoczyli. Otóż może. Po katastrofalnej grze już oficjalnie ekipa Nawałki straciła szansę na awans z grupy. W meczu ostatniej szansy podejmowaliśmy rywali w formacji 1-3-5-2 czy też w fazie obronnej 1-5-3-2.
Przy tego typu ustawieniach kluczową rolę odgrywają wahadłowi. W przypadku Polski Rybus i Bereszyński skupieni byli głównie na zadaniach defensywnych, rzadko angażując się w akcje ofensywne. Niestety, nawet i z tego zadania wahadłowi nie byli w stanie się wywiązać.
Cuadrado i James rozgrywali świetne zawody, wykorzystując często pasywną grę polskich defensorów. Nie pomagał również środek pola, który po raz kolejny był całkowicie nijaki. Obraz Krychowiaka podsumowało jego zachowanie przy bramce Falcao, kiedy łamał linię spalonego.
Trójka w sercu defensywy ponownie nie zdała egzaminu. Więcej nie oznacza lepiej. Cóż bowiem z tego, że Polacy dysponują aż trzema środkowymi obrońcami, kiedy Mina strzela gola głową z 3 metrów, będąc całkowicie niekrytym? Na naganę zasługuje również zachowanie przy drugim i trzecim golu, kiedy to obrona – jako całość – nie była gotowa na nieszablonowe rozegranie.
Wiele do życzenia pozostawiała również gra ofensywna. Zieliński i Kownacki nie obsługiwali Lewandowskiego podaniami, bowiem natychmiastowo dopadali do nich Kolumbijczycy. Obaj Polacy nie potrafili stworzyć przewagi poprzez drybling i często decydowali się na podanie do najbliższego kolegi. W taki sposób nie da się wygrać spotkania.
Agresywny start spotkania zdał się na niewiele. Polska po straconej bramce całkowicie posypała się taktycznie i nie zasługiwała na choćby jednego gola. Niech o impotencji taktycznej naszego zespołu świadczy fakt, że Polska nie potrafiła wykorzystać swoich atutów, jednocześnie pozwalając rywalowi na uwypuklenie jego mocnych stron.
Przygotowanie fizyczne
Przed mundialem wiele mówiło się o niezłym przygotowaniu fizycznym naszych grupowych rywali. Owszem, Senegal i Kolumbia słyną ze świetnej motoryki, jednak Polska odstawała od przeciwników tak wyraźnie, że trudno nie doszukiwać się pewnych błędów w przygotowaniach.
Na Kolumbię sił na pressing starczyło na zaledwie 5-10 minut. Później Polacy – pomimo niekorzystnego wyniku – nawet nie próbowali prędzej doskoczyć do przeciwnika. Podobnie wyglądało to z Senegalem, który pomimo wątpliwej jakości bramkarza, wielokrotnie krótko rozprowadzał futbolówkę bez najmniejszej presji od własnej bramki.
Szybkość i siła są elementami odmiennymi, w których można było się spodziewać, że Polska będzie ustępować rywalom. Jednak nawet z takimi słabościami można walczyć. Udowodnili to Japończycy, którzy pomimo najsłabszych warunków fizycznych, świetnie poradzili sobie w starciach z Kolumbią i Senegalem. Wystarczyło troszkę sprytu i taktycznego cwaniactwa, czyli elementów, których zabrakło Polsce.
Fakty są bezlitosne. W starciach z Senegalem i Kolumbią Polacy wykonali mniej sprintów, nie wygrywali pojedynków 1 na 1 i przegrywali większość starć powietrznych. W taki sposób podwójnie trudno pokonać jakiegokolwiek rywala.
Przygotowanie mentalne
Wypowiedzi Polaków po meczu z Kolumbią wskazują jedno – genialna atmosfera w kadrze to zwykły mit. Kamil Glik, który poddaje pod wątpliwość grę młodszych kolegów z drużyny. Maciej Rybus, dla którego dwa wypracowane schematy gry to zbyt dużo. I finalnie kapitan reprezentacji – Robert Lewandowski, według którego tej kadry nie stać na więcej.
Daliśmy z siebie wszystko i na więcej po prostu nie było nas stać.Robert Lewandowski
Polska być może i walczyła, ale do spotkań również w sferze mentalnej przygotowana była na najniższą notę. Zawodnicy nie znali swoich przeciwników, nie potrafili odpowiedzieć na ich znane zagrywki i co najgorsze – bali się przeciwników.
Ostatni punkt był szczególnie widoczny w starciu z Senegalem, który grał bardzo agresywnie. Polacy obawiali się bezpośrednich starć i prędko pozbywali się futbolówki. Podobny manewr zastosowała Kolumbia, której wystarczyło ograniczenie się do gry skrzydłami, na które nasi defensorzy spoglądali z przerażeniem.
Kadra była pozbawiona wiary we własne umiejętności, co dodatkowo zostało spotęgowane niejasnościami względem taktyki i ról na murawie. Nie pomogły również domniemane niesnaski w zespole, które po poszczególnych wypowiedziach piłkarzy stają się powoli faktem.
Z głową w chmurach… Wróćmy na ziemię!
Istotne znaczenie odgrywa również stan posiadania naszej kadry. Żyjąc ciągle niezłym występem na Euro 2016, polscy kibice oczekiwali, że drużyna ponownie co najmniej wyjdzie z grupy. Stało się inaczej, bowiem dwa lata w piłce to szmat czasu. Występ Polaków był do przewidzenia, wystarczyło bowiem śledzić poczynania polskich piłkarzy w ich klubach…
Wojtek Szczęsny miał za sobą niezły sezon, lecz występował na przemian z Buffonem. Pazdan i Jędrzejczyk pomimo zdobycia podwójnej korony z Legią, mieli za sobą przeciętne rozgrywki. Krychowiak zanotował kolejny słaby sezon, tym razem w West Bromwich, zaś Zieliński był rezerwowym w Neapolu. Do tego wszystkiego dochodzi długo kontuzjowany Milik oraz skrzydła w postaci Błaszczykowskiego i Grosickiego. Pierwszy wystąpił w zaledwie 13 spotkaniach, zaś drugi grał przeciętnie na zapleczu angielskiej Premier League.
To nie są zawodnicy, którzy zagwarantują reprezentacji sukces w starciach z silnymi rywalami. Nie pomogły również kontuzja Glika oraz słabsza forma Lewandowskiego, jednak po krótkiej analizie kadry łatwo stwierdzić, że być może faza grupowa mundialu to maksymalne możliwości tego zespołu.
Rzecz jasna wszystko mogło potoczyć się inaczej, gdy Polska obrała inny, konkretny styl gry. Warto wziąć przykład choćby z Iranu czy Maroko – drużyny, które najpewniej odpadną z mistrzostw na tym samym etapie, co Polska – ale zostaną zapamiętane niezwykle pozytywnie. W kwestii Polski, bądźmy szczerzy, nikt za nami nie będzie tęsknił.
Klasa rywali
Finalnie należy także docenić umiejętności przeciwników, które po prostu były wyższe. Zarówno Senegal, jak i Kolumbia dysponowały lepszymi drużynami i zasłużyły na zwycięstwa. W słowie drużyna można doszukać się zarówno indywidualnych popisów, jak i zespołowości, której zabrakło Polsce.
Szansą Polaków było przechytrzenie rywala na tle taktycznym. To również się nie udało. Nawałka poległ w starciach z Cisse i Pekermanem. Obaj rywale polskiej kadry byli lepiej przygotowani do spotkania pod każdym względem, czego efekty oglądaliśmy na murawie.
Nie posiadając żadnych argumentów po swojej stronie, trudno oczekiwać na korzystne rezultaty. Polska ponownie zawodzi na mundialu i spoglądając na kadrę – niewiele wskazuje na to, aby w niedalekiej przyszłości miało się to zmienić – tak wygląda smutna, lecz najpewniej prawdziwa rzeczywistość.