Notes taktyka: Michał Probierz i jego pomysł na reprezentację Polski


Minął rok od początku pracy selekcjonera kadry narodowej. A czy my mamy już jakiś styl?

13 października 2024 Notes taktyka: Michał Probierz i jego pomysł na reprezentację Polski
Oskar Foltyński

Michał Probierz od roku pełni funkcję selekcjonera reprezentacji Polski. Początek miał trudny, bo musiał wskoczyć w końcówkę eliminacji do Euro 2024 i rozegrać arcyważne baraże. Miał też mało czasu do samych mistrzostw, ale już po nich powinniśmy coś więcej wiedzieć na temat jego pomysłu taktycznego. Trudno zaprzeczyć temu, że polski trener ma pomysł na kadrę. Ale czy udaje się go zrealizować poza papierem? Spotkanie z Portugalią pokazało, że czeka nas jeszcze daleka droga…


Udostępnij na Udostępnij na

Jeżeli popatrzymy na bilans reprezentacji Polski w ciągu ostatniego roku, to nie jest on wcale taki zły. Michał Probierz przez ostatnie 14 meczów pracował jako selekcjoner kadry narodowej. Z nich przegrał tylko cztery spotkania. Można śmiało zaznaczyć, że to całkiem dobry wynik.

Nie możemy skupić się na samych wynikach, bo one były też całkiem dobre za kadencji Czesława Michniewicza. Do poprzedniego polskiego szkoleniowca mieliśmy przede wszystkim pretensje za styl i zbyt zachowawczą grę kadry narodowej. A czy teraz reprezentacja Polski wygląda lepiej na boisku? Jaki jest pomysł Probierza na „Biało-czerwonych”? Spróbowaliśmy odszukać odpowiedzi na te pytania. Choć nie było łatwo po tym, co zobaczyliśmy w starciu z Portugalią.

Polska – Portugalia

Nasz ostatni mecz w ramach Ligi Narodów był jednym z ostatnich poligonów doświadczalnych dla selekcjonera. Michał Probierz październik i listopad wykorzystuje na ostatnie eksperymenty taktyczne oraz selekcyjne. Miejmy nadzieję, że te mecze faktycznie posłużą za dobre szlify, bo obecnie trudno być pozytywnie nastawionym do gry naszej kadry. Zwłaszcza że często brakuje nam argumentów do rywalizacji ze światową topką. To też potwierdził pojedynek z Portugalią.

Założenia na mecz

Pomysł na mecz wydawał się dość prosty i szybko zauważalny. W obronie mieliśmy ustawiać się na piątkę defensorów. Wahadłowi mieli być wspierani przez bocznych środkowych obrońców, a trójka pomocników miała schodzić głębiej, w okolice naszego pola karnego. W ten sposób mieliśmy zamknąć rywalowi przestrzeń w środkowej strefie i wyrzucać ataki Portugalii do boków. Często pomocników w obronie wspierał Karol Świderski, a Robert Lewandowski był ustawiany najwyżej. Były momenty, w których stosowaliśmy wysoki pressing. Jednak głównie napieraliśmy na rywala, dopiero jak pojawiał się z piłką na naszej połowie.

Probierz chce, żebyśmy w ofensywie grali odważniej. Dlatego w fazie naszych ataków wahadłowi wychodzą dość wysoko, za nimi podążają skrajni obrońcy. Często do przodu zapędzał się Sebastian Walukiewicz. W drugiej połowie robił to też Jakub Kiwior. Z pomocników najbardziej „lotnym” piłkarzem był Sebastian Szymański, który szukał miejsca dla siebie i często podążał w boczne sektory do gry kombinacyjnej z naszymi wahadłowymi. Piotr Zieliński często był opcją na przedpolu Portugalii, a Maxi Oyedele był ustawiony nieco głębiej, choć parę razy starał się wbiegać w pole karne rywala. Lewandowski i Świderski absorbowali obrońców oraz przesuwali się (jeden lub drugi) w strefy naszych ataków, jeżeli graliśmy wolniej.

Na papierze i zapewne w samych założeniach selekcjonera zdawało się, że takie „proste” rozwiązania wystarczą na dobry wynik. Trzeba było wziąć pod uwagę jeszcze to, że Portugalia miała własny pomysł na zwycięstwo. Na Stadionie Narodowym wyglądało na to, że Roberto Martinez rozczytał nasze założenia i odniósł dość łatwe zwycięstwo.

Największe błędy

Mecz Polska – Portugalia na pewno dostarczył naszemu sztabowi szkoleniowemu bardzo dużo materiału do analizy. Koniecznie musimy wyciągnąć wnioski z tej porażki, bo w żadnym innym meczu z 14 rozegranych w roli selekcjonera, Michał Probierz nie odniósł aż tak bolesnej przegranej. Bolesnej pod kątem taktycznym, bo rywal kompletnie nas zdominował. W zasadzie dopiero po dwubramkowej przewadze Portugalczycy nieco spuścili z tonu swojej gry.

Zacznijmy od momentu, w którym Portugalia zaczęła nad nami dominować. Naszym założeniem było wyrzucenie Portugalczyków do boku. Zapewne Michał Probierz obawiał się najbardziej Rafaela Leao i Pedro Neto. Jednak zagęszczenie środka miało zapobiec ich ewentualnym skutecznym podaniom. Problem w tym, że sami robiliśmy sobie problemy. W 10. minucie piłkarz Milanu został na osamotnionego Przemysława Frankowskiego i, wykorzystując swoją szybkość, minął naszego wahadłowego i posłał kąśliwą piłkę w pole karne. Nasi środkowi obrońcy i Oyedele przesuwali się z linią piłki i nie kontrolowali wbiegających Portugalczyków. Efekt? Ratuje nas poprzeczka po strzale Cristiano Ronaldo z bliskiej odległości.

W 25. minucie tracimy pierwszego gola po serii błędów. Najpierw Piotr Zieliński (białe 1) przekazuje stoperom krycie na wbiegającego Bruno Fernandesa (czerwone 1). Jednak Jan Bednarek (2) tego nie zauważa, bo skupia się na Bernardo Silvie (2). W momencie wrzutki w pole karne, stoper Southampton próbuje naprawić błąd komunikacyjny, podążając za zawodnikiem Manchesteru United. Do niego również próbuje zbiegnąć Paweł Dawidowicz. Obaj obrońcy robią przestrzeń dla wbiegającego Silvy, za którym nie nadąża Przemysław Frankowski. Tutaj błąd również leży po stronie Oyedele, który nie wbiegł asekurować naszych defensorów. W ten sposób nasi przeciwnicy zdobywają bardzo łatwą bramkę otwierającą wynik meczu.

Drugi gol dla Portugalii wpada na konto przez kilku naszych piłkarzy. Trudno jest teraz powiedzieć, czy to znowu brak komunikacji, czy może decyzji o przerwaniu akcji. Nikt nie próbował kasować akcji Leao (czerwone 1), który po rajdzie mija naszych czterech (!) reprezentantów i trafia w słupek. Z dobitką podążył Ronaldo (2), który był na wolnej pozycji. Wszystko przez to, że skrzydłowy Milanu minął Frankowskiego (białe 1), potem Oyedele (2), nie dał się dogonić Walukiewiczowi (3), a w polu karnym zaabsorbował uwagę cofających się Bednarka (4) i Dawidowicza (5). Ten drugi gubi z radaru strzelca drugiej bramki. Kolejny raz dość łatwa akcja zakończyła się sukcesem Portugalczyków.

W drugiej połowie, przy wyniku 0:2, byliśmy zmuszeni do wyższego pressingu. Graliśmy wyżej i staraliśmy się więcej ryzykować bliżej pola karnego rywala. Niestety nie obyło się bez poważnych błędów. Dwie straty na połowie rywala skutkowały szybkimi kontrami Portugalczyków. To obnażyło kolejną naszą słabość, którą było szybkie odbudowanie obrony po stratach piłki. W 53. minucie powinniśmy przegrywać 0:3. Szybki przerzut piłki do Diogo Dalota i jego podanie omijające naszą obronę w kierunku Ronaldo powinny skończyć się golem. Piłkarz Al-Nassr nie szukał uderzenia, a dograł piłkę do wbiegającego Fernandesa. Na nasze szczęście delikatna niedokładność sprawiła, że pomocnik Manchesteru United źle trafił w piłkę. Miał on mnóstwo czasu i swobody, bo był szybszy w polu karnym od naszych obrońców.

Kilka minut później w bardzo podobnej akcji znowu zagroził nam Fernandes. Najpierw Leao ponownie zrobił rajd między kilkoma naszymi zawodnikami, a w polu karnym wyprzedził Pawła Dawidowicza i dograł piłkę na linię pola bramkowego. Tylko refleks Łukasza Skorupskiego uratował nas przed stratą kolejnego gola. Bolesne w tej akcji było to, że z trójki naszych zawodników przed polem karnym tylko jeden zdołał dobiec do piłkarza Manchesteru United, pomóc Bednarkowi i trochę utrudnić uderzenie w kierunku naszej bramki.

Trzecią bramkę tracimy również po kontrze, a nasi piłkarze w poszukiwaniu gola na remis nie mieli już sił na powrót. W ostatnim momencie Jan Bednarek pechowo uprzedza Diogo Jotę i pakuję piłkę do własnej bramki. Nie był to wybitny mecz naszej reprezentacji, ale obwinianie najbardziej zawodnika Southampton byłoby niesprawiedliwe. Poniżej zamieszczamy skrót z pojedynku z Portugalią.

Parę pozytywów

Wspomnieliśmy już, że mecz z Portugalią był najgorszym spotkaniem w kadencji naszego obecnego selekcjonera. Michał Probierz zyskał pokaźny materiał, z którego musi wyciągnąć wnioski. Jest na nim jednak parę elementów, które będzie mógł zaliczyć do plusów. Pierwszy to skuteczny wysoki pressing po stracie piłki. Jeżeli zdarzało nam się popełnić błąd w okolicach pola karnego rywala, to staraliśmy się szybko doskoczyć do przeciwnika. W ten sposób Piotr Zieliński (1) odzyskał piłkę i błyskawicznie odegrał ją w kierunku Roberta Lewandowskiego (2). Niestety nasz kapitan został uprzedzony przez obrońcę w ostatniej chwili przed strzałem.

W 34. minucie dalekie dośrodkowanie Zielińskiego z naszej połowy mogło zakończyć się groźną akcją naszej drużyny. Najpierw długą piłkę opanował Sebastian Szymański, który podał ją do Lewandowskiego. Ten spróbował oddać strzał, ale został zablokowany. Futbolówka wróciła do niego i szybko uruchomił wbiegającego Przemysława Frankowskiego, który wrzucił ją do Karola Świderskiego. Napastnik Charlotte nie zdołał odpowiednio ułożyć się do strzału, co pozwoliło obrońcom na wybicie piłki.

Nie licząc bramki, najgroźniejszą sytuację wypracowaliśmy dopiero w 54. minucie. Dośrodkowanie z prawej strony Przemysława Frankowskiego wreszcie doszło do naszych napastników. Najwyżej wyskoczył Robert Lewandowski, który uprzedził bramkarza, jednak nie zdołał skierować piłki do bramki Portugalii. Tego dnia wybitnie nie wychodziły nam dośrodkowania na pole karne, bo udane można było zliczyć na palcach jednej ręki.

W 77. minucie zdobywamy kontaktowego gola. To był efekt naszego dobrego momentu w meczu, cofnięcia się rywala i wejściu kilku świeżych zawodników. Właśnie jeden z nich – Kacper Urbański – nie bał się przytrzymać piłki przed linią pola karnego i obrócić się w kierunku światła bramki. Trochę szczęśliwie jeden z Portugalczyków trącił piłkę, która spadła pod nogi wbiegającego Zielińskiego. On, będąc już tylko przed bramkarzem, wykorzystał dogodną sytuację.

W porównaniu do Portugalii wypadliśmy słabo nie tylko pod względem wyniku, ale również stworzonych okazji bramkowych. Możemy doliczyć do statystyk dwa mało groźne uderzenia Sebastiana Szymańskiego zza pola karnego i nieudane główkowanie Karola Świderskiego. Masa złych dośrodkowań i problemy z przemieszczeniem piłki do naszych ofensywnych graczy na linii lub w polu karnym mocno obnażyły naszą taktykę i pomysły na grę przeciwko tak silnemu rywalowi. Najbardziej bolesne jest to, że trudno było nam wybrać akcje do analizy Polaków, a wśród tych stworzonych przez Portugalczyków mieliśmy w czym wybierać…

Michał Probierz ma pewniaków

Zostawmy już mecz z Portugalią. Jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkie mecze pod wodzą Michała Probierza, to widzi on naszą reprezentację w systemie 1-3-5-2. Do samego ustawienia i omówienia zadań przejdziemy w niższych akapitach. Kadra miała stworzony kręgosłup w postaci Wojciecha Szczęsnego, Jana Bednarka, Piotra Zielińskiego i Roberta Lewandowskiego. Pewne miejsce na lewym wahadle ma cały czas Nicola Zalewski, który jest najlepiej oceniany przez kibiców i ekspertów. Pewniakiem po drugiej stronie był Przemysław Frankowski, ale w obecnym sezonie gra gorzej. Łatwo można wytypować sześć, siedem, a nawet osiem nazwisk, które znajdą się w wyjściowym składzie.

Selekcjoner od dłuższego czasu próbuje ze sobą zgrywać linię obrony z bramkarzem. Tutaj koncepcję nieco popsuła mu sytuacja Szczęsnego, który po prostu zakończył karierę reprezentacyjną. Bo do tej pory pewniakiem w bramce był nowy zawodnik Barcelony. Wracając do grających zawodników, to Jan Bednarek niemal zawsze ma miejsce w obronie. To samo tyczy się Piotra Zielińskiego, choć ten na razie nie ma przypisanej konkretnej pozycji. W jego przypadku Probierz próbuje kilku wariantów, o których więcej napisaliśmy niżej. O Robercie Lewandowskim nie musimy za wiele pisać, bo trudno sobie wyobrazić kadrę narodową bez niego. To samo obecnie tyczy się Nicoli Zalewskiego, który ma najlepszy okres w kadrze narodowej.

Po tym roku pracy już w ciemno można rozpisać, kto będzie grać w wyjściowym składzie reprezentacji Polski. Choć selekcjoner ma jeszcze kilka wątpliwości.

Walka o bluzę z numerem jeden

Tutaj najkrócej. Podczas meczów Ligi Narodów Łukasz Skorupski i Marcin Bułka mają otrzymywać po równo szansę na pokazanie, kto zasłużył na bycie „jedynką” w kadrze narodowej. Miejmy nadzieję, że to faktycznie jest koncepcja tylko do końca roku. Bramkarz też musi zgrywać się z linią obrony, a zmiany na tej pozycji też nie będą nam służyły. Wcześniej pewnym punktem był Wojciech Szczęsny. Teraz liczymy na to, że Michał Probierz ze swoim sztabem szybko podejmą decyzję co do wyboru optymalnej opcji na eliminacje do mundialu.

W obwodzie jest jeszcze Kamil Grabara, który znakomicie rozpoczął swoją przygodę z Bundesligą. Już teraz wyrasta na najlepszego bramkarza w lidze. Jednak selekcjoner ma do niego pewne awersje. Szkoda, że tak znakomity golkiper ogląda mecze kadry z fotelu domowego. Rozumiemy także, że trener może mieć inną koncepcję, a akurat na tej pozycji mamy naprawdę konkretny wybór.

Michał Probierz ma poważny problem z obrońcami

Tutaj przechodzimy do dość bolesnej kwestii. Zaczynamy od środkowych obrońców. Aktualnie Michał Probierz jest przywiązany do czterech nazwisk: Jana Bednarka, Pawła Dawidowicza, Jakuba Kiwiora i Sebastiana Walukiewicza. Być może, jakby obrońca Arsenalu grał regularnie w klubie, to mielibyśmy już tutaj zestawienie tylko trzech nazwisk. A tak mamy małą rotację. Co do indywidualnych analiz, to wykonaliśmy ją już przy okazji osobnego artykułu.

Reprezentacja Polski i środek obrony – jest aż tak źle?

Selekcjoner chce mieć jednego obrońcę odpowiedzialnego tylko za obronę – to kryterium spełnia Jan Bednarek. Również chce mieć dwóch grających nieco odważniej z piłką i dobrze zabezpieczających boki. Optymalnie te zadania powinni przejąć Jakub Kiwior i Paweł Dawidowicz, choć ten drugi rzadziej podłącza się do ofensywy. Tutaj wchodzi jeszcze Sebastian Walukiewicz, który ma niezłą kontrolę piłki i technikę (przynajmniej w porównaniu do reszty). Marzeniem selekcjonera pewnie byłoby zestawienie Kiwiora i Walukiewicza, ale przez braki gry tego pierwszego, ten drugi musi go zastępować.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że selekcjoner zgrywa ze sobą tę trójkę/czwórkę od kilku meczów. Efekt? Wciąż braki w komunikacji między stoperami, co lepsi rywale wykorzystują. Jak na przykład Portugalia. Co do problemów tej formacji – to nie jest tak, że tylko ta trójka popełnia błędy. Ogólnie za nasze wielkie problemy w defensywie odpowiada więcej jednostek. Jednak jest coś cały czas nie tak, skoro Probierz zestawia ze sobą tę jedną trójkę z rotacją jednego nazwiska, a wciąż popełniamy w obronie drobne pomyłki, które kosztują nas straty bramek.

Niewykluczone, że selekcjoner powinien też tutaj dokonać małych korekt. W końcu zabrał jeszcze na zgrupowanie Kamila Piątkowskiego i Bartosza Bereszyńskiego. Miał on też spore zaufanie do Bartosza Salamona, ale piłkarz Lecha dopiero doszedł do pełni zdrowia po kontuzji i ma duże problemy z regularną grą w klubie. Jednak chyba już czas spróbować chociaż jedno nowe nazwisko w tej formacji. Lepiej teraz sprawdzić, niż przy okazji ważnych eliminacji.

Wahadło kulawe na jedną nogę

Jeszcze jakieś pół roku temu nie było tematu problemu z wahadłami. Na lewej stronie Nicola Zalewski gra niesamowicie, zwłaszcza jak zakłada koszulkę z orzełkiem na piersi. Choć i jemu czasem trafiają się słabe spotkania, jak choćby to ostatnie z Portugalią. Jednak jest on pewniakiem u Probierza i w większości przypadków nie zawodzi. Dodatkowo daje nam on dużo dobrego w akcjach ofensywnych.

Przemysław Frankowski jeszcze rok temu był naszym najlepszym wahadłowym, a pół roku temu pewniakiem na prawej stronie. Wtedy nikt nie płakał po braku powołania dla Matty Casha, bo zawodnik RC Lens grał naprawdę na dobrym poziomie. Od Euro 2024 jego forma wyraźnie spadła i teraz selekcjoner ma problem. Nie posądzamy Michała Probierza o krótkowzroczność – sam musi sobie zdawać sprawę z tego, że musi poszukać alternatyw dla swojego dotychczasowego pewniaka. Tylko nie do końca dobrym pomysłem jest ustawianie na tej pozycji Jakuba Kamińskiego. Więcej o problemach na tej flance napisaliśmy w osobnym artykule.

Kolejny słaby występ Frankowskiego to poważny problem reprezentacji?

Największy ból selekcjonera – zestawienie środkowych pomocników

Przechodzimy do największej bolączki selekcjonera. Michał Probierz, wchodząc do reprezentacji, miał pomysł na zestawienie trójki środkowych pomocników do swojej taktyki. Po paru meczach zaczęło wychodzić ustawienie z Piotrem Zielińskim odpowiedzialnym za rozgrywanie w środku, Jakubem Piotrowskim wbiegającym w pole karne lub szukającym strzałów z dystansu oraz Bartoszem Sliszem zabezpieczającym tyły. Ewentualnie była jeszcze opcja wykorzystania Sebastiana Szymańskiego, który też miał otrzymywać więcej zadań ofensywnych.

Problemy zaczęły się mniej więcej od Euro 2024. Piotrowski nie był już tak efektywny, jak na początku kadencji Probierza, a Slisz po transferze obniżył loty. Z czasem obaj stracili miejsce w kadrze, a selekcjoner musiał szukać nowych rozwiązań. Na dzisiaj pewniakiem do gry są Zieliński i Szymański, a najwięcej problemów mamy ze znalezieniem odpowiedniego pomocnika do roli defensywnych. W październiku selekcjoner spróbował zestawić nas z wcześniej wspomnianą dwójką oraz Kacprem Urbańskim. Postawił na piłkarzy technicznych, którzy mieli wyprowadzać łatwo piłkę. Zamysł było widać, ale przez braki zgrania szybko wyszły niedokładności i złe podania. Rywale wykorzystywali to, że graliśmy bez typowego przecinaka. Eksperyment się nie powiódł, co najlepiej pokazało starcie październikowe z Chorwacją.

Aktualnie Michał Probierz ma dwa problemy. Swoje zadania spełnia Piotr Zieliński, bardziej operujący piłką na przedpolu rywala i jako wspierający w obronie. Nie mamy w tej chwili pomocnika w stylu dawnego Grzegorza Krychowiaka. Nie, nie apelujemy o jego powrót. Chodzi nam o to, że w tym momencie selekcjoner szuka najbardziej kogoś, kto będzie schodzić głębiej do pomocy naszym obrońcom (czego dobitnie brakowało w ostatnich trzech meczach). Jeżeli doszedłby ktoś, kto dobrze pomagałby im, to moglibyśmy zniwelować część błędów naszej defensywy. Niestety Maxi Oyedele – jeszcze – nie jest odpowiednim kandydatem. W meczu z Portugalią brakowało mu więcej agresji i podejmowania odpowiednich decyzji.

Oyedele potrzebuje jeszcze czasu na to, żeby dać coś naszej reprezentacji. Prawda też jest taka, że jakby selekcjoner miał inne opcje na „szóstkę”, to pewnie młody piłkarz Legii wszedłby na boisko dopiero w drugiej połowie. Dobrze, że selekcjoner szuka odpowiednich rozwiązań, ale jednocześnie nie podoba nam się to, że w zasadzie brakuje innych opcji. Tak naprawdę jedyną w miarę nominalną zmianą za 19-latka był Jakub Moder. Ogólnie to, że ten piłkarz bez gry w Brighton dostaje powołanie, jest tylko tym, że… po prostu nie mamy innych opcji na defensywnego pomocnika. Tym bardziej może zaskakiwać brak powołania dla Tarasa Romanczuka, który pewnie do końca eliminacji do mistrzostw świata mógłby być zabezpieczeniem tej roli i daniem czasu dla selekcjonera na odkrycie nowej przyszłej „szóstki” dla reprezentacji Polski.

Ostatnim naszym problemem jest pomocnik mający nieco więcej zadań ofensywnych. Sebastian Szymański na tej pozycji miał schodzić na boki do gry z wahadłowymi, włączać się do ofensywy, szukać strzału z dystansu i współpracy z napastnikami. Wydaje nam się, że właśnie najbardziej brakuje „porozumienia” między najbardziej ofensywnym zawodnikiem drugiej linii a tym bardziej cofniętym z napastników. Jest za mało współpracy w wyprowadzeniu piłki, szukaniu kombinacji itd. Zawodnikowi Fenerbahce brakuje jeszcze jednego technicznego piłkarza, który dobrze operuje piłką, potrafi dobrze wejść w drybling i mógłby zejść do gry kombinacyjnej. Zalążki takich akcji pojawiły się w momencie wejścia na boisko Kacpra Urbańskiego, który zmienił Karola Świderskiego.

Póki nie zyskamy odpowiedniego zawodnika na pozycję tego bardziej defensywnego pomocnika i nie uda nam się tego bardziej ofensywnego „połączyć” z dwoma najwyżej ustawionymi piłkarzami, to w żadnym meczu nie będziemy mieć przewagi w środku pola. Austria nam to dobitnie pokazała na Euro 2024, Szkocja w drugiej połowie w 1. kolejce Ligi Narodów i w następnym meczu – Chorwacja. A na koniec Portugalia, która również zdominowała nas totalnie w tej strefie.

Kto obok Lewandowskiego?

Wchodząc w temat napastników, to póki Robert Lewandowski ma siłę i chęci, to będzie grać w kadrze narodowej. W przeszłości inni selekcjonerzy potrafili stworzyć mu dobrego partnera do ataku. Tak była kilka lat temu z Arkadiuszem Milikiem, tak było później z Karolem Świderskim czy Adamem Buksą. W zasadzie tylko Krzysztof Piątek do końca nie potrafił odnaleźć chemii z naszym kapitanem na boisku. Michał Probierz ma tutaj też dylemat, bo do swojej koncepcji gry potrzebuje nieco bardziej operującego piłką zawodnika.

Dlatego Piątek może liczyć na grę z ławki rezerwowych, podobnie jest z Buksą. Świderski wypełnia wiele zadań pobocznych, dużo biega, pracuje, ale czy na pewno to jest to, czego się od niego oczekuje? Selekcjoner musi rozważyć, czy nie byłoby lepiej wrócić do koncepcji gry z ofensywnym pomocnikiem podwieszonym pod Lewandowskim. Przecież w klubach nasz kapitan w zasadzie nie miał drugiego partnera w postaci nominalnego pomocnika. Trenerzy klubowi dobierali wokół niego bardziej technicznych i mobilnych zawodników.

Probierz musi wejść w głębszą analizę i w najbliższych meczach poszukać jeszcze innych rozwiązań. Wydaje nam się, że za szybko zrezygnował z Mateusza Bogusza, który mógłby pasować do tej opcji. Jeden nieudany mecz nie powinien go już przekreślać, zwłaszcza że w spotkaniu z Chorwatami reszta naszych kadrowiczów nie wypadła o wiele lepiej. Warto byłoby jeszcze wrócić do opcji z Urbańskim, ustawionym wyżej. Po jego wejściu na boisko wystarczyło zaledwie parę minut, abyśmy próbowali robić akcje kombinacyjne. W ten sposób zdobyliśmy jedynego gola.

Liczymy na to, że selekcjoner postawi w kolejnym meczu na Urbańskiego w wyjściowym składzie. Najlepiej obok Lewandowskiego, co mogłoby dać nam więcej opcji operowania piłką. Wielokrotnie Probierz podkreślał, że chce, abyśmy grali piłką, nie bali się grać ofensywnie. Więc jeśli mamy to robić, to spróbujmy zagrać jeszcze raz z większą grupą piłkarzy technicznych na boisku.

Michał Probierz powinien zmienić taktykę?

Od pierwszego meczu w funkcji selekcjonera reprezentacji Polski Michał Probierz ustawia nasz zespół w taktyce 1-3-5-2. Oczywiście zakłada tam pewne roszady taktyczne, ale coraz więcej głosów pojawia się, aby wrócić do gry z czwórką z tyłu. Tylko czy w naszym przypadku jest to możliwe i potrzebne? Zacznijmy od trójki obrońców. Grają tam Dawidowicz, Walukiewicz, Kiwior, Bednarek, a opcją są Piątkowski i Bereszyński. Tak naprawdę każdy z nich miał lub ma doświadczenie z klubu do gry w takim zestawieniu. Tu nie jest problem w tym, że nasi się kompletnie w tym nie odnajdują. Problem jest z odpowiednią komunikacją, podziałem obowiązków i za małą współpracą z drugą linią.

Jeżeli mielibyśmy wrócić do gry z klasycznymi bocznymi obrońcami i skrzydłowymi, to sami sobie stworzymy problemy. Dlaczego? Bo obecnie nie mamy odpowiednich wykonawców. Bardziej tych w defensywie. Szerzej na ten temat rozpisał się nasz redaktor Tomasz Hatta na platformie X. Nie będziemy tutaj go cytować, tylko zamieścimy jego post. Zapraszamy do dyskusji pod jego wpisem.

Jesteśmy zdania, że selekcjoner powinien już zostać przy tym ustawieniu, ale musi zacząć próbować naprawiać nasze błędy. Widzimy pomysły selekcjonera, ale czasem jest zbyt późna reakcja na nasze błędy czy korektę ustawienia w trakcie meczu. Mamy jeszcze jedno dość duże zastrzeżenie, bo trudno nam w pamięci znaleźć ostatni raz, jak zagroziliśmy przeciwnikowi z dośrodkowania z rzutu rożnego lub wolnego. Kiedyś takie zagrania były często naszym ratunkiem. Dzisiaj przy teoretycznie lepiej wyszkolonych piłkarzach mamy zbyt często problem ze stworzeniem zagrożenia ze stojącej piłki.

Słaba gra środka pola sprawia, że musimy uciekać z piłką na boki. Przy rywalach w naszym zasięgu jeszcze potrafiliśmy stwarzać zagrożenia, zwłaszcza z naszej lewej flanki. Portugalia pokazała, że jeżeli ktoś nastawi się na naszą grę wahadłami, to może nam wytrącić niemal kompletnie ten atut. Bardzo mało piłek dochodziło do celu po naszych dośrodkowaniach z bocznych sektorów. Poza problemami wyboru konkretnych piłkarzy, to jeszcze musimy więcej popracować nad aspektem wrzucania piłek w pole karne rywala.

Czy Michał Probierz wykonuje dobrą selekcję?

To już ostatnia rzecz. Przyzwyczailiśmy się do tego, że Michał Probierz lubi powołać jakiegoś niespodziewanego piłkarza. To też pokazuje, że faktycznie ta Liga Narodów będzie ostatnim szlifem dla reprezentacji przed ważnymi eliminacjami. Ale czy faktycznie selekcjoner wykorzystuje dobrze selekcję?

Dla Probierza pewniakiem do gry na prawym wahadle jest Przemysław Frankowski, ale w obliczu słabszej gry brakuje nominalnego zmiennika. Widział, w jakiej jest dyspozycji piłkarz RC Lens w październiku, próbował zastąpić go Jakubem Kamińskim i z tego nie wyszło za wiele dobrego. Teraz znowu mamy problem i brakuje nam kogoś, kto mógłby dostać szansę na grę.

Podobnie jest z pozycją defensywnego pomocnika. Dość wyraźnie powołaniami Probierz pokazał, że będzie odważnie stawiać na Oyedele. Ewentualnie mógłby znowu zaskoczyć grą bez nominalnej „szóstki”. Tylko znowu popełnił ten sam błąd, bo w zasadzie dla gracza Legii brakuje odpowiedniego zmiennika. Jest Jakub Moder, ale wiemy dobrze o jego problemach w klubie. Dlaczego tutaj nie postawiono na wcześniej sprawdzane nazwiska do roli jokerów?

Jednocześnie, Probierz przy stawianiu na konkretne trzy/cztery nazwiska spośród środkowych obrońców, daje sobie tam największy wybór. Oprócz czwórki kandydatów do gry jest jeszcze w opcji Bartosz Bereszyński i Kamil Piątkowski, a miał pierwotnie jeszcze być Mateusz Skrzypczak (kontuzja). Podobnie mamy z partnerem dla Roberta Lewandowskiego w ataku, bo jest opcja z wykorzystaniem Karola Świderskiego, Krzysztofa Piątka lub Kacpra Urbańskiego.

Stąd mamy zastrzeżenia do selekcji Michała Probierza, który na pozycje już dobrze sprawdzone powołuje więcej piłkarzy. Na nasze problematyczne pozycje decyduje się na mało opcji. A przecież Liga Narodów miała częściowo być ostatnią prostą na sprawdziany przed eliminacjami. Do końca nie rozumiemy tej logiki.

Komentarze
AZARIASZ (gość) - 4 dni temu

Widać wyraźnie że na Panu Selekcjonerze niestety zaczyna ciążyć coraz silniej ,, presja wyniku ''. A to zaczyna doprowadzać do coraz większego chaosu. Desperacja w powołaniach ( powoływanie kogoś za dwa dobre mecze w lidze ) a dodatkowo histeria z odsuwaniem od gry za jeden kiepski mecz albo nawet zagranie ( Piotrowski , Slisz , Romanczuk , Salamon , Bogusz , Kamiński , Skóraś itp... ). Zaczyna to niestety źle wyglądać 😑

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze