Przenosimy się na południe Francji, gdzie mimo trwających mistrzostw świata nie próżnują. Beniaminek Ligue 1, Nimes Olympique przygotowuje się do rozgrywek, w których nie widziano go od 1993 roku. 25 lat posuchy i spełnione marzenie - poznajmy losy „Krokodyli”.
Dwadzieścia pięć lat to szmat czasu! Cała wieczność mogłoby się wydawać. Niektórzy ludzie w tym czasie rodzą się, zakładają rodziny i żyją swoim różnym życiem. Podobnie kluby piłkarskie, dla których ćwierć wieku może stanowić pasmo nieustających sukcesów, a może być czasem walki o przetrwanie. Futbolowe losy piszą najróżniejsze scenariusze, a teraz zapraszamy do poznania tych, jakie są częścią dziejów świeżo upieczonego beniaminka Ligue 1 – Nimes Olympique.
Miasto
Nimes położone jest w południowo-wschodniej Francji, w regionie Oksytania, na Nizinie Langwedockiej, około stu kilometrów na północny zachód od Marsylii. W 2016 roku populacja miasta wynosiła 154 tysiące mieszkańców, czyli liczyła więcej niż polskie Opole lub Płock, ale mniej niż Kielce czy Gliwice. Wśród wszystkich gmin dawnego regionu Langwedocji-Roussillon, Nimes plasuje się na 2. miejscu pod względem liczby ludności i pod względem powierzchni. Ustępuje tylko Montpellier, które jest też siedzibą największego piłkarskiego rywala „Krokodyli”.
Metropolia charakteryzuje się licznymi starożytnymi budowlami z czasów istnienia Cesarstwa Rzymskiego, między innymi doskonale zachowane amfiteatry czy areny, w których po dzień dzisiejszy odbywają się korridy, czyli walki byków. Takim obiektem jest z pewnością Arena Nimes, czyli najlepiej zachowany rzymski amfiteatr na świecie, zbudowany w II wieku naszej ery. Budowla używana jest do dziś w trakcie różnych wydarzeń, jak choćby wspomniane korridy czy koncerty (Dire Straits w 1992, Metallica w 2009 czy Sting, który wystąpi w lipcu 2018 roku).
Drugim najlepiej zachowanym zabytkiem z czasów rzymskich jest świątynia Maison Carrée, która dedykowana była wnukom Augusta – Gajuszowi oraz Lucjuszowi Cezarowi. Po upadku imperium obiekt ten wykorzystywany był jako konwent lub muzeum, obecnie wnętrze zamienione zostało na dużą salę, w której prezentowany jest film opowiadający o powstaniu miasta. Trzecim najważniejszym zabytkiem jest wieża Tour Magne znajdująca się na szczycie wzgórza Mont Cavalier.
Jednym z monumentów, które trzeba odwiedzić podczas ewentualnej wycieczki jest Pont du Gard, most będący częścią akweduktu dostarczającego wodę do miasta. Powstał on około 50 roku naszej ery, wpisany na listę UNESCO. Poza tym natrafimy w Nimes na liczne galerie sztuki, muzea, katedry oraz historyczne bramy miejskie. Znajdziemy również 2. Cudzoziemski Pułk Piechoty francuskiej Legii Cudzoziemskiej, wchodzącej w skład 6 Lekkiej Brygady Pancernej (znajduje się tutaj też punkt przyjęć dla kandydatów).
Historia klubu
Datą założenia Nimes Olympique jest 10 kwietnia 1937 roku, jednak już na początku XX wieku funkcjonował klub o nazwie Sporting Club Nîmois. Założył go w 1901 roku 21-letni Henri Monnier, który wrócił do rodzinnego miasta z dwuletniego pobytu w Anglii. Zespół wielokrotnie rywalizował o miano najlepszej drużyny południowo-wschodniej Francji, jednak w 1937 SCN z powodu kłopotów finansowych został rozwiązany. Lokalni biznesmeni utworzyli wówczas nowy klub pod nazwą Nîmes Olympique, który profesjonalnie działa do dziś.
Drużyna pięciokrotnie zostawała wicemistrzem Francji (1958, 1959, 1960, 1968 i 1972) i trzykrotnie docierała do finału Coupe de France (1958, 1961, 1996). Grali tutaj znani zawodnicy, którzy w przeszłości byli reprezentantami Francji, tacy jak Laurent Blanc, Jean-Pierre Adams, Rene Girard czy Eric Cantona.
To właśnie w tym zespole doszło do słynnej sytuacji z 1991 roku, gdy ostatni z wymienionych graczy rzucił piłką w sędziego, rozgniewany jedną z jego decyzji. Został wezwany na przesłuchanie dyscyplinarne przez Francuską Federację Piłki Nożnej i został zawieszony na jeden miesiąc. Cantona podchodząc do każdego członka komisji przesłuchań, po kolei każdego nazywał idiotą. Jego zakaz został przedłużony do dwóch miesięcy, a Cantona 16 grudnia 1991 roku ogłosił wycofanie się z międzynarodowej piłki.
W Nimes odnajdziemy też polski akcent, gdyż w latach 1976–1978 występował tam 17-krotny reprezentant Polski, Jan Domarski.
Nimes czekało na awans do Ligue 1 od 1993 roku. Od tego czasu nie potrafiło znaleźć sposobu na powrót do najbardziej elitarnych ligowych zawodów we Francji. Po kilku latach występowania na zapleczu ekstraklasy spadli do Championnat National. Ponownie wśród francuskich profesjonalistów znaleźli się w 2008 roku, lecz niestety trzy lata później drużyna z pod herbu krokodyla zajęła dziewiętnaste miejsce i ponownie znalazła się na trzecim poziomie rozgrywkowym. Nie na długo, bo dwanaście miesięcy później zanotowali kolejny w swej historii awans, a drużyna stawała się coraz bardziej konkurencyjna.
Spełnienie marzeń – powrót do Ligue 1
Po trudach sezonu 2015/16, w którym klub cudem uniknął kolejnej degradacji nastał w Nimes okres… tłusty, jeśli pod uwagę weźmiemy boiskowe poczynania „Le Crocodiles”. Do samego zakończenia batalii w Ligue 2 walczyli o awans, ostatecznie zajmując 6. miejsce.
Świetnie w barwach „NO” spisywał się, wybrany w tym okresie najlepszym zawodnikiem ligi, Rachid Alioui, który dyrygował poczynaniami całego zespołu i był jego niekwestionowanym liderem.
Po drobnych korektach składu i wyciągnięciu z Marseille Consolat króla strzelców National, Umuta Bozoka, drużyna w kolejnych rozgrywkach spisała się znakomicie i wywalczyła upragniony awans do elity (Bozok został królem strzelców L2 z 24 golami na koncie).
Co cechowało obecnego beniaminka? Solidność i zaangażowanie. Przed rozpoczęciem rozgrywek do zespołu Blaquarta dołączyli miedzy innymi Cadamuro z Servette, Del Castillo, Valdivia czy wypożyczony z Nicei, młody Boscagli. Jak widać nie są to tuzy światowej piłki – raczej bardzo solidni wyrobnicy, którzy potrafili dać temu klubowi odpowiednią jakość piłkarska.
Za ojca sukcesu – choć bardziej w tym przypadku pasuje słowo „cudotwórca” – uznać należy trenera, Bernarda Blaquarta, który – dosłownie – z niczego zdołał utworzyć bardzo przyjemną do oglądania drużynę.
Rok temu, przed startem ligi budżet Nimes Olympique w wysokości 8,5 miliona euro plasował się na 12. miejscu wśród wszystkich klubów Ligue 2. Piłkarze nie mogli liczyć tam na zbędne luksusy, ale potrafili zmobilizować się i wygrać również dla samych siebie.
Trzy lata temu ten klub konał. Otaczał go opłakany i katastrofalny wizerunek. Nasze ostatnie wyniki z trzech sezonów… nie można było sobie nawet ich wyobrazić, ani nawet śnić.trener Bernard Blaquart
Te przytoczone wyżej słowa dokładnie oddają wagę sukcesu, jakim w Nimes stał się ten awans. Po 25 latach oczekiwania!
https://m.youtube.com/watch?v=P_31UwZ67vY
Po awansie… czas na wytężoną pracę
Ogromny sukces w postaci wywalczonego awansu stał się dla Nimes Olympique bodźcem do rekonstrukcji całego klubu. Przymusowym – trzeba sprostać wszystkim wymogom LFP obowiązującym w Ligue 1.
Zaraz po zakończeniu sezonu przystąpiono do wytężonych robót – głownie na stadionie – mających na celu przystosowanie się do wszystkich niezbędnych norm. Na pierwszy ogień poszły szatnie, korytarze, stadionowy bufet, murawa, oświetlenie i wykończenie wnętrz – Stade des Costieres był wcześniej raczej dość surowym tworem. Już wydano około 1,5 miliona euro.
Co jeszcze trzeba poprawić? Wszystko. W Nimes brakowało ekranów, odpowiednich miejsc dla mediów, a nawet odpowiednich ławek dla zawodników rezerwowych.
Do rozpoczęcia nowych rozgrywek zaniedbana nieco piłkarska arena w Nimes ma błyszczeć i stwarzać widzom komfortowe warunki oglądania piłkarskich spotkań.
Jako ciekawostkę możemy napisać, że NO było jednym z niewielu klubów, które nie przyznawały na swoje domowe mecze akredytacji skautom. Teraz wszystko ulec ma znaczącej poprawie.
Co dalej?
Najlepszą wiadomością na starcie nowego sezonu jest w Langwedocji informacja o przedłużeniu do 2023 roku kontraktu z trenerem Blanquartem. Szkoleniowiec czuje się na południu jak ryba w wodzie, a klub może być nim zachwycony. Blanquart zostaje w całym tym przyjemnym ambarasie bardzo normalnym i nie zadufanym w sobie człowiekiem.
Na początku przygotowań do drużyny dołączyło dwóch nowych zawodnikow: Hervé Lybohy i Florian Miguel, a z ulgą przyjąć należy fakt, że póki co w klubie jest jeszcze Umut Bozok.
Sztab szkoleniowy nie może liczyć na Marokańczyka Rachida Aliou, który zerwał mięsień dwugłowy uda i do pełnej dyspozycji wróci co najmniej za cztery miesiące. To jak na razie największa strata „NO”.
Co czeka beniaminka w Ligue 1? Nie będzie łatwo. W kadrze drużyny próżno szukać graczy z większym doświadczeniem na tym poziomie.
Możemy spodziewać się bardzo trudnego sezonu. Musimy być gotowi do twardej walki, musimy się wiele nauczyć. Wchodzimy jednak do ligi z pokorą, ale znamy swoją wartość. Nasze atuty to świeżość i ogromny entuzjazm.Bernard Blaquart
Kibice w Nimes spodziewać się mogą walki o utrzymanie, ale przy odrobinie szczęścia i ułomnych chwilach ligowych konkurentów, Nimes powalczyć może o środek tabeli. Tym bardziej, że naprawdę widać w tym zespole entuzjazm i pasję, a to może być ich dodatkowy plus.
Cały region może być dumny ze swojej drużyny! Sukces, który jej się po prostu należał, a Ligue 1 z otwartymi ramionami powitać może w swoich szeregach bardzo ciekawe miasto.
Zdjęcia: Kamil Tybor