Niespodziewany remis w Sewilli


W ostatnich meczach 4. kolejki La Liga spodziewany wynikł padł tylko w Villarreal, gdzie miejscowi pokonali Deportivo. Do niespodzianek doszło za to w Getafe, skąd trzy punkty wywiozła Malaga, oraz Sewilli. Tam piłkarze Racingu dzielnie stawili czoła uczestnikom Ligi Europejskiej.


Udostępnij na Udostępnij na

Racing pozbawia Sevillę miejsca na podium

W meczu Sevilla – Racing faworyt był tylko jeden. Wszystko wydawało się przemawiać za gospodarzami, tym bardziej kiedy okazało się, że wręcz samobójczą taktykę (trzech nominalnych napastników i skrzydłowy ustawiony w napadzie) Miguel Portugal obrał na to spotkanie.

Piłkarze Malagi już w drugim wyjazdowym meczu wypunktowali rywala dzięki świetnej grze z kontry
Piłkarze Malagi już w drugim wyjazdowym meczu wypunktowali rywala dzięki świetnej grze z kontry (fot. as.com)

Pierwsza ciekawa akcja miała miejsce w ósmej minucie. Wtedy przewaga Sevilli mogła się uwidocznić. Zdaniem sędziego tuż przy linii pola karnego był faulowany Perotti, zaś po chwili sam poszkodowany mocno i niezwykle precyzyjnie uderzył na siatkę gości, ale Rodriguez był na posterunku. Nie minęło kilka minut, a gospodarze ponownie stworzyli sytuację bramkową. Alfaro dostał świetne podanie z głębi pola, nad głowami obrońców, i gdy miał już oddawać strzał, z całym impetem wbiegł w niego nierozważnie interweniujący Rodriguez. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na „wapno”. Minęło trochę czasu, zanim znokautowany Alfaro podniósł się z murawy, a chwilę potem prowadzenie dla Andaluzyjczyków strzałem z rzutu karnego uzyskał Alvaro Negredo.

Istne oblężenie bramki Racingu miało miejsce około 24. minuty. Najpierw gospodarze stworzyli zagrożenie po dwóch rzutach rożnych, zaś kilka sekund później z dystansu próbował jeszcze uderzać Konko. Gąszcz nóg we własnym polu karnym utrudnił Rodriguezowi interwencję, ale ostatecznie złapał mocno kopniętą piłkę. Gospodarze dawali się wyszumieć gościom, ale za każdym razem po okresie lekkiej inicjatywy Racingu Sevilla konstruowała groźną akcję, a najbliżej powodzenia był strzał Tiberio Guarente z 30. minuty. Włoch potężnie uderzył z ponad 25 metrów po zgraniu piłki Negredo.

Goście mieli swoją okazję pięć minut później, kiedy uderzali z rzutu wolnego podyktowanego za faul na Munitisie. Potężne kopnięcie Arany sprzed pola karnego trafiło jednak nie w światło bramki Palopa, a w Didiera Zokorę. Kilkanaście sekund później piłka była już pod polem karnym gości, gdzie fantastyczną okazję na gola zmarnował Perotti. Argentyńczyk po szarży lewą stroną stanął sam na sam z Rodriguezem, którego próbował lobować. Zrobił jednak to na tyle nieudolnie, że piłka odbiła się od golkipera i trafiła do obrońców Racingu.
Goście najlepszą okazję mieli cztery minuty przed ostatnim gwizdkiem pierwszej połowy. Błąd Perottiego wykorzystał Munitis, który dośrodkował na głowę Adriana, mimo to strzał tegoż wylądował w rękach Palopa, który wykazał się dobrym refleksem i ustawianiem. Chwilę później po podaniu Tziolisa w polu karnym ponownie dobrze znalazł się Arana, tymczasem ponownie lepszy był Andres Palop.

Drugą połowę Sevilla mogła zacząć od mocnego uderzenia, ale po próbie przyjęcia piłki dośrodkowanej przez Perottiego, Negredo przewrócił się. Później nastąpiła dosyć niezrozumiała dominacja gości. Andaluzyjczycy przez dłuższy czas nie potrafili odebrać Racingowi piłki i wyprowadzić jej z własnej połowy pola. W efekcie padła bramka wyrównująca. Autorem Pinillos, który dopadł do piłki nieudolnie wybijanej przez defensorów gospodarzy, ładnym strzałem z 15 metrów pokonał Andresa Palopa. 1:1 na Ramon Sanchez Pizjuan! Po strzelonej bramce podopieczni Miguela Portugala w dalszym ciągu prowadzili grę, wymieniali na połowie Sevilli sporo podań, utrzymywali się przy piłce, ale nie byli w stanie oddać groźnego strzału na bramkę.
Gospodarze próbowali ponownie wyjść na prowadzenie po godzinie gry, jednak dośrodkowanie Alfaro ofiarnym wślizgiem na rzut rożny wybił Cisma. Następne minuty cechowała wyrównana gra. Piłkarze obydwu drużyn nie zastawiali zasieków na środku boiska. Piłka raczej wędrowała z jednego przedpola na drugie. Było tam jednak aż gęsto od nóg piłkarzy, toteż trudno było o celny strzał czy urwanie się dryblingiem. W 73. minucie gospodarzom udało się przedostać w pole karne Racingu dzięki przelobowaniu linii obrony. Tam jednak Negredo się pogubił, czekając na tyle długo ze strzałem po podaniu Perottiego, że piłkę spod nóg przechwycił Rodriguez.

Mniej niż kwadrans przed końcem spotkania gospodarze mieli dwukrotnie szansę. Najpierw w niezwykły sposób z rzutu wolnego (Andres Palop pobiegł w przeciwną stronę, zaś po chwili w popłochu zawrócił) uderzył Cisma, a chwilę później groźnie po rzucie rożnym główkował Munitis. Sevilla odpowiedziała strzałem wprowadzonego chwilę wcześniej Jose Carlosa, który jednak przeleciał nad bramką gości. W tej samej minucie kolejną okazję miał Racing, daleki przerzut dotarł wprost pod nogi Arany, który w sytuacji sam na sam z Palopem dał sobie wybić piłkę spod nóg.

Pięć minut przed końcem Luis Fabiano był faulowany parę metrów przed polem karnym. Niedawno pojawił się on na boisku, zmieniając Alvaro Negredo. Brazylijczyk sam wcielił się w rolę egzekutora stałego fragmentu, ale jego strzał złapał, choć nie bez problemów, Rodriguez. Sevilla chwilę później miała podobną sytuację. Po faulu na Diopie goście wykonywali rzut wolny tuż przed polem karnym, jednak po rykoszecie piłka wyszła na aut bramkowy. Ostatecznie żadna z drużyn nie przechyliła szali zwycięstwa na swoją korzyść i podzieliły się one punktami, które Sevilli z pewnością chluby nie przynoszą.

Nilmar liderem Pichichi

Już pierwsze minuty meczu Villarreal – Deportivo przyniosły sporo emocji. Najpierw groźne dośrodkowanie „Depor” z trudem wyłapał Diego Lopez, a w odpowiedzi pod bramką gości w dogodnej sytuacji znalazł się Rossi, ale nie zdołał oddać porządnego strzału. Po niecałym kwadransie również doszło do podobnej wymiany ciosów: ponownie pierwsi groźną sytuację stworzyli goście, a trójkową akcję Juca – Saul – Desmartes przytomnym wybiciem zakończył Angel Lopez. Gospodarze z kolei byli blisko objęcia prowadzenia za sprawą Rossiego, który tym razem zdołał oddać soczysty strzał. Ostatecznie minął on nieznacznie lewy słupek Manu. W 33. minucie swoją czwartą w sezonie bramkę, i to wyjątkowej urody, zdobył Brazylijczyk Nilmar. Z prawej strony przedarł się Borja Valero, po czym płasko podał do stojącego w narożniku pola karnego reprezentanta „Canarinhos”. Nilmar bez zastanowienia uderzył. Piłka poszybowała tuż nad ziemią i wpadła do bramki, odbijając się jeszcze od dwóch słupków (dalszego i bliższego). Co za bramka! 1:0 dla gospodarzy! Jeszcze przed końcem pierwszej odsłony piłkarze „Żółtej Łodzi Podwodnej” mieli dwie okazje do podwyższenia prowadzenia, jednak najpierw Manu w dobrym stylu ubiegł Nilmara, gdy ten próbował spożytkować dobre podanie Senny, zaś po chwili sam naturalizowany Hiszpan próbował pokonać bramkarza Deportivo. Mimo tego nie udało mu się to i do przerwy utrzymało się jednobramkowe prowadzenie gospodarzy.

Golkiper przyjezdnych miał sporo pracy już w pierwszych minutach drugiej połowy. Najpierw Capdevilli świetnie zażegnał niebezpieczeństwo po dośrodkowaniu, zaś chwilę później po indywidualnej akcji Cazorli wespół z obrońcami oddalił niebezpieczeństwo od własnej bramki. Napór gospodarzy trwał nadal. Goście z La Coruny ograniczali się praktycznie do wybijania piłki, a jeśli nawet udało im się wymienić kilka podań, to akcje szybko przerywali obrońcy Villarrealu. W 54. minucie Cazorla mocno uderzył na bramkę Manu, a Nilmar próbował dobić wybitą przez golkipera piłkę. Strzelił jednak obok słupka. W kolejnych dziesięciu minutach dwie dogodne sytuacje zmarnował Giuseppe Rossi, który zarówno tego wieczora, jak i w trzeciej kolejce, miał zdecydowanie rozregulowany celownik. Najpierw w dosyć łatwej sytuacji zdecydowanie przestrzelił. Dziesięć minut przed końcem oddał strzał w boczną siatkę po dobrym podaniu Nilmara. Chwilę później nieskutecznego Włocha zmienił Cani, jednak i on, najpierw po indywidualnej akcji, a później wespół z Nilmarem, nie był w stanie pokonać Manu. Dzięki czwartemu w rozgrywkach trafieniu Brazylijczyka, Villarreal wygrał trzeci mecz z rzędu i wdrapał się na podium, zrzucając jednocześnie z niego Barcelonę.

Malaga – profesorowie gry z kontry

Na Coliceum Alfonso Perez miejscowe Getafe podejmowało Malagę, która w ostatnim meczu wyjazdowym strzeliła aż pięć goli (5:3 z Saragossą). Pierwszą okazję bramkową stworzyli sobie w 10. minucie właśnie goście. Podanie Quincy’ego do Fernando zdołał sparować Codina, a i dobitka Apono nie przyniosła efektu bramkowego. Kolejne minuty przyniosły lekką przewagę gospodarzy. Starali się oni prowadzić grę i atakować, jednak dobrze zorganizowana obrona Malagi przyjmowała te natarcia i rozbijała je bez większych kłopotów. Po stronie gospodarzy aktywny starał się być pozyskany z Saragossy Colunga. Wtórował mu również Javier Arizmendi, ale nie przełożyło się to na sytuacje bramkowe. A takowe umiała stworzyć Malaga. Po niefrasobliwej stracie Dereka Boatenga w środku pola, przyjezdni wyprowadzili kontrę. Quincy zagrał do Rondona, ten jednak strzelił wprost w Codinę. Już po pierwszej połowie stało się jasne, że Malaga będzie zabójczo groźna z kontrataków, a najgorsze dla Getafe miało dopiero nadejść w drugiej odsłonie.

Ostatnie 45 minut lepiej zaczęli gospodarze. Już na początku drugiej odsłony, po zamieszaniu w polu karnym Rubena Martineza, strzelał Mane. Jego strzał po rykoszecie wyszedł jednak na rzut rożny. Napór miejscowych trwał dalej aż do 54. minuty, kiedy to Malaga wyprowadziła kolejną, tym razem zabójczo skuteczną kontrę. Sandro Silva prostopadłym podaniem uruchomił Rondona, a ten, mimo iż przez kilkadziesiąt metrów biegł z Catą Diazem na plecach, zdołał oddać strzał w polu karnym i pokonać Codinę. 0:1 dla gości! Ledwie podopieczni Michela rozpoczęli grę od środka, a już w dogodnej sytuacji znalazł się Arizmendi, na posterunku był jednak Ruben. Kilkadziesiąt sekund później piłka ponownie wróciła pod pole karne Getafe, gdzie dwójkową akcję rozegrali Apono i Eliseu. Malaga przewyższała tego dnia gospodarzy w niemal każdym aspekcie, co najlepiej widać było w 60. minucie. Kolejny atak miejscowych rozbił się o defensywę gości. Fernando zagrał piłkę na dojście do Eliseu. Portugalczyk zdołał ją jeszcze kopnąć, zanim szaleńczą interwencją wybił ją Codina, a zrobił to w taki sposób, że leciała ona dostojnym lobem, aż ugrzęzła w miejscu, gdzie słupek styka się z murawą. Skrzydłowy Malagi biegł jednak dalej za akcją i dopadłby do futbolówki, gdyby w nieprzepisowy sposób nie powstrzymał go Rafa (druga żółta kartka i karny dla gości!). „Jedenastkę” atomowym strzałem wykorzystał Apono. Getafe na kolanach! Chwilę później siły się wyrównały do czasu, gdy czerwoną kartkę (za dwie żółte) za faul na Manu otrzymał Jesus Gamez. Od tego momentu podopieczni Michela rzucili się do szaleńczych ataków. Co chwila kotłowało się pod bramką Martineza. Tymczasem ani strzały Manu, ani Colungi nie przyniosły gospodarzom bramki wyrównującej. Do końca meczu wynik zatem utrzymał się, Malaga niespodziewanie wygrała na Coliseum Alfonso Perez 0:2.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze