Z jednej strony multum problemów organizacyjno-finansowych. Z drugiej wzór drużyny piłkarskiej w Polsce. W Bełchatowie mieliśmy okazję oglądać wielkie piłkarskie święto – na Sportową 3 zawitała dzisiaj Legia Warszawa, dla której dzisiejsze starcie miało być przetarciem przed nadchodzącymi eliminacjami do europejskich pucharów. I tak też było. Podopieczni Aleksandara Vukovicia roznieśli bełchatowian 6:1!
Z reguły tak to jest, że faworyci mają znacznie trudniej. To na nich ciąży olbrzymia presja. Takie mecze jak ten dzisiejszy Legia powinna wygrywać, niezależnie od tego, co się będzie działo po drodze. Ten nieco mniejszy – GKS – natomiast presji nie miał w ogóle. No, może ewentualnie celem było pokazać się z jak najlepszej strony, by nie zawieść kibiców. Ci jednak mimo wszystko powinni być świadomi, że przed ich ulubieńcami stało dzisiaj niesamowicie trudne zadanie.
Jednak ci najzagorzalsi sympatycy z pewnością wierzyli w utarcie nosa warszawskiej Legii. Pamiętając o tym, że podopieczni Marcina Węglewskiego zdołali się utrzymać na zapleczu ekstraklasy – co samo w sobie było wielkim wyczynem – można było zakładać, że dzisiaj sprawienie niespodzianki powinno być jak najbardziej możliwe. Zresztą futbol pisał nie takie historie. Sensacje zdarzały się, zdarzają i będą się zdarzały. To właśnie piękno futbolu.
Sam szkoleniowiec bełchatowskiego klubu wydawał się zadowolony z losowania w Pucharze Tysiąca Drużyn. – Taki mecz to będzie prawdziwe święto. I dla piłkarzy, i dla kibiców. Przyjeżdża do nas mistrz Polski, który za chwilę będzie grał w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Lepiej trafić nie mogliśmy – przekonywał na naszych łamach Marcin Węglewski. Niestety mimo piłkarskiego święta w Bełchatowie sympatycy Górniczego Klubu Sportowego musieli oglądać sromotną klęskę swoich ulubieńców…
Wielkie powroty i wielka niewiadoma
Najlepsze transfery w letnim okienku? Oczywiście Legia Warszawa. Do warszawskiej ekipy zawitali m.in. dawni ekstraklasowicze, którzy z polskiej ligi wybili się za granicę. Kibice mistrzów Polski nie mieli nawet czasu zachwycić się powrotem do stolicy Artura Boruca, bo niedługo potem coraz głośniej było o powrocie do Polski Bartosza Kapustki. Ten drugi wczoraj podpisał kontrakt, przez co dzisiaj zabrakło go w kadrze meczowej, ale ten pierwszy zagrał dzisiaj w wyjściowym składzie. Ponadto w wyjściowej jedenastce mogliśmy dzisiaj podziwiać również Filipa Mladenovicia, który przeszedł do Legii z Lechii Gdańsk.
Składy GKS Bełchatów i @LegiaWarszawa na dzisiejszy mecz @PZPNPuchar przy Sportowej #BEŁLEG pic.twitter.com/N3TIgdAcpD
— GKS Bełchatów (@GKSBelchatow_) August 14, 2020
W ekipie GKS-u również mieliśmy dwa powroty. Do ekipy prowadzonej przez Marcina Węglewskiego wrócili bowiem Seweryn Michalski oraz Łukasz Wroński. Dwójkę tę mogliśmy dzisiaj oglądać od samego początku. Kibice gospodarzy z pewnością byli ciekawi dzisiejszego zestawienia, w którym mieli zacząć mecz ich ulubieńcy. Powiedzieć, że kadra bełchatowskiej ekipy się nieco zmieniła, to jak nic nie powiedzieć. Z GKS-u odeszli między innymi Emile Thiakané, Bartosz Biel, Krzysztof Wołkowicz, Adrian Golański czy Piotr Czajkowski. O nowych wzmocnieniach „Brunatnych” można przeczytać, klikając TUTAJ.
W spotkanie zdecydowanie lepiej weszli legioniści. Gospodarze mieli ogromne kłopoty z utrzymaniem się przy piłce, czego najlepszym dowodem był pierwszy stracony gol przez GKS. Niefrasobliwość defensywy, a w szczególności Arkadiusza Najemskiego, bezlitośnie wykorzystał Maciej Rosołek, który otworzył wynik spotkania. W 21. minucie spotkania bliski zdobycia gola samobójczego był Seweryn Michalski, który po wrzutce Filipa Mladenovicia z lewej strony boiska zdołał wybić piłkę obok bramki. Niespełna osiem minut później szansę na 2:1 miał Maciej Rosołek, który niespełna minutę później zaliczył już dublet. Tym razem asystował mu Luquinhas. I kiedy wydawało się, że Legia na dobre przejmie kontrolę nad tym spotkaniem, kilka minut później, a dokładnie w 32. minucie, rzut wolny wykonywał Mariusz Magiera. Zamieszanie w polu karnym wykorzystał Damian Hilbrycht i nowy nabytek GKS-u na dobre przywitał się z publicznością przy Sportowej 3.
Jednakże Legia nie zamierzała wcale spuszczać z tonu. Kiedy trzeba było, wychodziła z kontratakiem. Wyjścia te bardzo często kończyły się przewinieniami bełchatowian, a kiedy trzeba było – mistrz Polski spokojnie utrzymywał się przy piłce. Na niespełna dwie minuty przed końcem podstawowego czasu gry pierwszej odsłony Legia zdobyła gola na 3:1! A na listę strzelców po zdobyciu bramki samobójczej wpisał się inny nowy nabytek – Michał Pawlik.
Trening czyni mistrza
Nie dało się ukryć, że do Bełchatowa przyjechała dzisiaj ekipa grająca nie poziom, ale dwa poziomy wyżej. Legia zaprezentowała po prostu poziom europejski. Ponadto warto wspomnieć, że obecnie GKS to drużyna w przebudowie. Legia mogła na spokojnie przepracować okres przygotowawczy, który zaczął się na początku sierpnia. W Bełchatowie natomiast podopieczni Marcina Węglewskiego zaczęli treningi tak naprawdę od tego tygodnia. Ponadto na treningach – jak już wspomniano – zawitały nowe twarze, które dzisiaj zresztą po raz pierwszy miały okazję wystąpić.
Fajnie gra dziś Legia dobrze się to ogląda, jest tylko jedno "ale" przeciwnikiem jest grupa piłkarzy którzy trenuje ze sobą dopiero 2-3 dni !! I pierwszy raz grają ze sobą w meczu… #GKSLEG #pucharpolski #PP
— Mateusz Czarnecki (@CzarneckiMat) August 14, 2020
Druga połowa tylko to potwierdziła. Legia nie zamierzała po przerwie oddawać pola gry rywalom. Podopieczni Aleksandara Vukovicia już na początku drugiej odsłony byli bliscy zdobycia gola na 4:1, po tym jak piłkę na ich połowie stracił Przemysław Zdybowicz. Na szczęście dla bełchatowian na posterunku był Paweł Lenarcik. Jednakże kilka minut później golkiper gospodarzy był bez szans i Wszołek po świetnej klepce swoich kolegów z drużyny plasowanym strzałem podwyższył prowadzenie. Legia, ilekroć wychodziła z szybkim atakiem, to robiła to po prostu jak na treningu. Po jednym z takowych na listę strzelców wpisał się nowy nabytek Legii – Filip Mladenović. Na niecałe 30 minut przed końcem spotkania mało kto już wierzył, że bełchatowianie będą w stanie chociaż powalczyć o gola… Tym bardziej że niedługo później „Wojskowi” bez większego problemu zdobyli szóstego gola – hattricka zaliczył bowiem Maciej Rosołek.
Tym samym legioniści są w pełnej gotowości przed nadchodzącymi eliminacjami do Ligi Mistrzów!
redaktor Bąkowicz. Proszę, proszę. A skąd były pinionżki na paliwo do Bełchatowa?