Kiedy okazało się, że Piast Gliwice trafił na BATE Borysów, wydawało się, że gorzej trafić nie mógł. Oczywistością było, że polska drużyna z góry skazana będzie na porażkę. Jednak po raz kolejny przekonaliśmy się o tym, że podopieczni Waldemara Fornalika są w stanie zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie.
Ligowy hegemon, coroczny bywalec w europejskich pucharach. Niedawny pogromca Arsenalu w Lidze Europy, a dziś rywal mistrza Polski w I rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów. Ligi Mistrzów – co warto dodać – której smak zna doskonale. Mowa oczywiście o mistrzu Białorusi – BATE Borysów.
– W piłce nie ma rzeczy niemożliwych. Jeżeli się pracuje i wierzy w swoją pracę, umie przekonać do tego ludzi, którzy również widzą wspólny cel, to praktycznie wszystko może się zdarzyć – mówił w wywiadzie udzielonym kilka dni temu „Przeglądowi Sportowemu” Waldemar Fornalik. Szkoleniowiec mistrzów Polski doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w futbolu wszystko jest możliwe i triumf nad BATE, to całkiem realny scenariusz.
Nic więc dziwnego, że podopieczni byłego selekcjonera Reprezentacji Polski pierwszą połowę zagrali niemal koncertowo. Już od samego początku było widać, kto zamierza zdominować rywala. I nie był to białoruski faworyt spotkania. Piast już po dwóch kwadransach co najmniej dwukrotnie mógł objąć prowadzenie.
Pierwsza połowa – perfekt!
Najpierw doskonalą okazję zmarnował Jakub Czerwiński, który oddał fatalny strzał głową, mimo tego, że okazję do zdobycia bramki miał naprawdę świetną. Bowiem znajdował się on na piątym metrze, nie będąc niemal w ogóle krytym. Najprawdopodobniej były legionista nie spodziewał się, że będzie miał tak korzystną okazję do zdobycia pierwszej bramki.
Potem ciekawą okazję miał chociażby Jorge Felix, który nie zdołał oddać strzału po bardzo dobrej wrzutce z boku boiska jednego z kolegów. Już widać było, że to „Piastunki” dyktują warunki. W pewnym momencie pomylił się golkiper gospodarzy, który wyszedł z własnego pola karnego i bliski oddania strzału niemal do pustej bramki był Tom Hateley.
W pierwszej połowie Piast gral jak zespół nie z Ekstraklasy. W drugiej wszystko wróciło do normy. #BATEPIA
— Przemek (@prezzz7) July 10, 2019
Objąć prowadzenie udało się dopiero w 36. minucie za sprawą trafienia Parzyszka. Od razu przypomniała się druga część zeszłego sezonu, a zwłaszcza runda finałowa, kiedy to Parzyszek prezentował apogeum swojej formy. Przed przerwą „zrehabilitował” się Czerwiński, który zablokował strzał jednego z Białorusinów. To była jedyna groźna sytuacja BATE w pierwszej odsłonie.
Druga połowa była nieco bardziej nerwowa ze strony Piasta Gliwice. Mistrzowie Polski w kilka minut dostali trzy żółte kartki, a gospodarze nieco agresywniej zaczynali atakować. Natomiast „Piastunki” zmieniły nieco styl gry i próbowali kontrować rywali.
W 64. minucie stało się to co nieuniknione – Stanislav Dragun wyrównał wynik spotkania. Od tego momentu BATE poczuło wiatr w żagle i wydawało się, że trzeba będzie się bronić za wszelką cenę. Na kilka minut przed zakończeniem spotkania Piast nie wydawał się być przestraszony. Rozgrywał nieco spokojniej piłkę, miał nawet jedną dobrą okazję. W doliczonym czasie gry strzelec gola dla BATE osłabił swoją drużynę i musiał przedwcześnie opuścić boisko. W ostatniej akcji meczu Białorusini mieli bardzo dobrą okazję z rzutu wolnego, ale ostatecznie wynik pozostał bez zmian.
To nie jest przypadek
Piast udowodnił już, że bardzo dobrze czuje się w roli tak zwanego underdoga. Natomiast BATE zazwyczaj lepiej radziło sobie grając przeciwko faworytom. I dzisiaj było to aż nadto widoczne. Przynajmniej w pierwszej połowie, kiedy mistrz Białorusi był całkowicie zdominowany przez gliwicki klub.
– Nasi rywale mają lidera każdej formacji. Są tam doświadczeni zawodnicy. Nieprzypadkowo zdobyli mistrzostwo Polski. Siłą Piasta jest dobra zespołowa gra – chwalił Piasta w „PS” trener BATE. – Widziałem, jak spisywali się wiosną i na pewno zasłużyli na trofeum. Co pokazuje ich klasę, bo niełatwo zdobyć mistrzostwo Polski – komentował.
Piłkarze Piasta już pokazali, że potrafią grać i nie są chłopcami do bicia. Niby jest OK, ale będę czuł niedosyt, jeśli będzie remis. Ten mecz jest naprawdę do wygrania. #BATEPIA
— Marcin Szlawski (@MarcinSzlawski) July 10, 2019
Mimo wszystko trzeba pochwalić podopiecznych Waldemara Fornalika, którzy mieli być tak zwanymi „chłopcami do lania”. Tymczasem Piast pokazał się z naprawdę dobrej strony i – co warte odnotowania – w mediach społecznościowych można znaleźć głosy, iż remis, to mały zawód. Można było bowiem jeszcze „ukłuć” BATE i wracać do Gliwic z tarczą. Z drugiej strony, nie da się ukryć, że remis dla reprezentantów Polski jest niemałym sukcesem.
Natomiast zawód mogą czuć Białorusini dla których miał to być lekki spacerek. Ostatecznie ów lekki spacerek przerodził się w niezwykle ciężki marsz, który – kto wie – być może skończy się za tydzień w Gliwicach.
Piast z pewnością tanio skóry nie sprzeda!