Niesamowita historia SC Paderborn 07


Ostatnie lata dla świeżo upieczonego beniaminka Bundesligi to istny rollercoaster

21 maja 2019 Niesamowita historia SC Paderborn 07

Piłka nożna jest niezwykle nieprzewidywalnym sportem. W bardzo krótkim czasie można trafić z nieba do piekła i z piekła do nieba. Piłkarski los potrafi płatać figle, a najlepszym tego przykładem jest drużyna SC Paderborn 07. W zeszły weekend ekipa z Westfalii zapewniła sobie awans do Bundesligi. Po raz ostatni SCP na najwyższym szczeblu rozgrywkowym mogliśmy oglądać cztery lata temu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż w międzyczasie zespół zdążył spędzić dwa sezony w trzeciej lidze, z której omal nie spadł do Regionalligi. Dziś SC Paderborn 07 jest w Bundeslidze, a najnowsza historia klubu obfituje w wiele zwrotów akcji.


Udostępnij na Udostępnij na

SC Paderborn został założony w 1907 roku w dzielnicy Neuhaus. Początkowo klub nosił nazwę SV Neuhaus 07. Na przestrzeni lat w wyniku różnych fuzji wielokrotnie zmieniano nazwę zespołu. Ostatecznie w 1997 roku przyjęto obecnie obowiązującą formę – SC Paderborn 07. Przez ponad sto lat drużyna występowała w niższych klasach rozgrywkowych. Przełom nastąpił w 2014 roku. Klub ze 107-letnią tradycją po raz pierwszy awansował do Bundesligi. Radość kibiców była przeogromna.

Dobre złego początki

Szkoleniowcem, który wprowadził do Bundesligi SC Paderborn, był Andre Breitenreiter. Oprócz pracy w SCP możemy go kojarzyć również z prowadzenia Schalke 04 oraz Hannoveru 96. Breitenreiter cieszył się dużym zaufaniem zarządu – był uznawany za jednego ze współtwórców awansu zespołu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Początek kampanii 2014/2015 był dla jego podopiecznych znakomity. Po czterech kolejkach beniaminek znalazł się na czele tabeli z ośmioma punktami na koncie. Pierwszej porażki SC Paderborn doznał w wyjazdowym starciu z Bayernem Monachium.

Od tamtej pory drużyna wygrała zaledwie pięć meczów do końca sezonu. Z taką formą nie można było liczyć na utrzymanie w lidze. Najgorsza dla SC Paderborn była passa między 22. a 28. serią gier. Zanotowali wtedy kolejno sześć spotkań bez strzelenia gola oraz zdobyli zaledwie jeden punkt w zremisowanym bezbramkowo meczu z Hoffenheim. Drużynie nie można było odmówić ambicji i woli walki. W 31. kolejce zespół po wygranej z Freiburgiem wydostał się ze strefy spadkowej. Nadzieje na utrzymanie odżyły. Nie na długo, bowiem piłkarze beniaminka skutecznie je ugasili. Przegrali trzy ostatnie mecze w sezonie i skończyli rozgrywki na ostatnim miejscu w ligowej tabeli. Po zakończeniu sezonu z posadą trenera pożegnał się Breitenreiter.

Co ciekawe, kiedy zespół z Paderborn po raz ostatni grał w Bundeslidze, jego piłkarzem był Michael Heinloth – obecnie Zagłębie Sosnowiec. Ponadto niemieckim fanom utkwił w pamięci hymn klubu z Westfalii.

Nie został kamień na kamieniu

Po spadku oprócz trenera z klubem pożegnało się aż 18 zawodników (!). Znaczną część piłkarzy odchodzących z drużyny stanowili podstawowi gracze. Pomimo równie wielu wzmocnień (do klubu dołączył chociażby Austriak polskiego pochodzenia Dominik Wydra) stało się jasne, że roszada jest na tyle duża, że walka o powrót do Bundesligi będzie niezwykle trudna. Zadanie odbudowania drużyny otrzymał Markus Gellhaus. Jego misja skończyła się jednak bardzo szybko.

Zespół zaliczył fatalny początek sezonu. Gellhaus prowadził drużynę w 11 meczach, w których siedem razy przegrał, raz zremisował i  tylko trzykrotnie zwyciężył. Zastąpił go Stefan Effenberg. Niedługo po zmianie szkoleniowca doznał bolesnej porażki w DFB-Pokal. Na oczach ponad 70 tysięcy ludzi na Signal Iduna Park podopieczni Effenberga zostali rozgromieni 1:7 przez Borussię Dortmund. Warto wspomnieć, że rok wcześniej Paderborn potrafił po zaciętym boju wywieźć z Dortmundu cenny remis.

Sytuacja w lidze się nie zmieniała. Spadkowicz z Bundesligi porażki przeplatał remisami. W marcu z klubu zwolniono Effenberga. Szansę prowadzenia zespołu otrzymał Rene Mueller – dotychczasowy trener rezerw. On również nie potrafił uchronić klubu przed drugim spadkiem z rzędu. Ostatecznie SC Paderborn ponownie zakończył rozgrywki jako „czerwona latarnia”, tracąc do bezpiecznego miejsca sześć „oczek”. Wszystko wskazywało na to, że klub z wieloletnią tradycją czeka spektakularny upadek na samo dno niemieckiego futbolu.

Wciąż bessa

Wydawało się, że gorzej być nie może. Klub, który dopiero co w Bundeslidze mierzył się z pierwszą drużyną Mainz, trafił do ligi, w której przyszło mu rywalizować z rezerwami zespołu z Moguncji. Po raz kolejny przebudowano kadrę, natomiast na stanowisku trenera pozostawiono Muellera. Koszmar jednak powrócił.

Drużyna znowu przegrywała i spadała w tabeli. Pojedyncze zwycięstwa niewiele dawały ekipie z Westfalii, skoro większość meczów kończyła się przegraną. Muellera zastąpił Stefan Emmerling, ale i tym razem zmiana trenera nie przyniosła widocznej poprawy. Światełko w tunelu pojawiło się po zwolnieniu Emmerlinga – nowym szkoleniowcem został Steffen Baumgart. Trener objął zespół na siedem kolejek przed końcem. Udało mu się wygrać pięć spotkań i dwa zremisować. Nie wystarczyło to jednak do utrzymania.

Pożegnanie z trzecią ligę oznaczało spadek do Regionalligi, a zarazem koniec przygody z grą na niemieckim szczeblu centralnym.

Okazało się jednak, że los SC Paderborn nie jest przesądzony. Ze względu na problemy finansowe z rozgrywek wycofał się TSV 1860 Monachium. Tym samym SCP, które na 20 drużyn w lidze zajęło miejsce 18, utrzymało się w trzeciej lidze. Kto by pomyślał, że przy tzw. „zielonym stoliku” rozpocznie się historia jednego z najbardziej niesamowitych comebacków w futbolu?

Nagle hossa

Zarząd klubu zdecydował, że funkcję pierwszego trenera dalej będzie sprawował Baumgart. Przy letnich transferach postawiono na ściągnięcie zawodników młodych i perspektywicznych. Znacznie odmłodzono kadrę, pozbywając się wiekowych graczy. Mimo to nikt nie oczekiwał wielkich cudów po drużynie, która dwa razy z rzędu spadła z ligi, a przed trzecią degradacją uchroniły ją kwestie pozasportowe.

W sezonie 2017/2018 obejrzeliśmy zupełnie inny zespół. Podopieczni Baumgarta spisywali się znakomicie, wygrywając w świetnym stylu kolejne mecze. Obserwatorzy byli w szoku – oto SC Paderborn powstał jak Feniks z popiołów i zgłasza akces do powrotu do 2. Bundesligi. Przez większą część sezonu plasowali się na pierwszym miejscu w tabeli. Ostatecznie rozgrywki zakończyli na drugiej lokacie, ustępując jedynie Magdeburgowi. Drugie miejsce oznaczało bezpośrednią promocję do 2. Bundesligi.

Podobnie jak rok wcześniej nikt nie oczekiwał niczego nadzwyczajnego od SC Paderborn. Utrzymanie się w 2. Bundeslidze byłoby solidnym osiągnięciem, biorąc pod uwagę ostatnie losy klubu. Kampania 2018/2019 układała się bardzo dobrze. W połowie sezonu zespół zajmował miejsce w środku tabeli, a jego gra napawała optymizmem. Przełom nastąpił po wyjazdowej wygranej z Unionem Berlin 3:1. Wtedy beniaminek wskoczył na czwartą lokatę w tabeli i włączył się do gry o awans. Na trzy kolejki przed końcem drużyna Steffena Baumgarta znalazła się na drugim miejscu. Szanse na promocję do wyższej ligi znacznie wzrosły.

Przed ostatnią serią gier SC Paderborn miał punkt przewagi nad trzecim Unionem. W ostatniej kolejce wystarczyło pokonać Dynamo Drezno, aby cieszyć się z promocji do Bundesligi. Mecz zakończył się porażką SCP 1:3. Jednak stołeczny Union nie wykorzystał potknięcia rywala i zremisował swoje spotkanie. Za sprawą lepszego bilansu bramkowego do Bundesligi zawitał SC Paderborn. Graczom z Berlina pozostaje baraż z VfB Stuttgart.

Nie popełnić tych samych błędów

Mówi się, że historia lubi się powtarzać. Z pewnością kibice SC Paderborn nie chcieliby przeżywać tego samego po raz drugi. Ważne dla prezesa Wilfrieda Finke oraz ludzi związanych z klubem, aby nie popełnić tych samych błędów co cztery lata temu. Niewątpliwie konieczne będą wzmocnienia. W 2. Bundeslidze gwiazdami drużyny byli najskuteczniejszy strzelec Philipp Klement, napastnik Sven Michel oraz niechciany w Schalke 04 Bernard Tekpetey. Jeśli w Paderborn marzą o utrzymaniu, zespół musi zostać wzmocniony kilkoma klasowymi graczami.

Na ławce trenerskiej zasiada właściwy człowiek na właściwym miejscu. Steffen Baumgart w dwa lata wywalczył dwa awanse z zespołem, pomimo że nikt tego od niego nie oczekiwał. W klubie muszą być jednak ostrożni, pamiętając, jak potoczyły się losy Andre Breitenreitera. Bundesliga będzie prawdziwym testem dla umiejętności 47-letniego szkoleniowca.

Jedynymi piłkarzami w obecnej kadrze SC Paderborn, którzy pamiętają sezon 2014/2015 w najwyższej klasie, są Uwe Hunemeier i kapitan drużyny Christian Strohdiek. Obaj jednak w międzyczasie zaliczyli krótkie epizody w innych klubach – Hunemeier w Brighton, zaś Strohdiek w Fortunie Duesseldorf. To pokazuje, jak bardzo zmieniła się drużyna w ciągu kilku lat.

Piłka w Nadrenii Północnej-Westfalii ma się naprawdę dobrze. W przyszłym sezonie w Bundeslidze do Borussii Dortmund, Borussii Moenchengladbach, Bayeru Leverkusen, Fortuny Duesseldorf oraz Schalke 04 dołączą FC Koeln i SC Paderborn. Mimo nagromadzenia mocnych klubów w regionie kibice Paderborn są bardzo lojalni i przy ważnych meczach potrafią wypełnić stadion Benteler-Arena po brzegi.

Historia SC Paderborn pokazuje, jak nieprzewidywalny jest futbol i jak wiele może się zdarzyć w ciągu zaledwie czterech lat. SCP wraca do Bundesligi bogatsze o wiele doświadczeń. Fani ligi niemieckiej z niecierpliwością czekają na to, co do ligi wniesie drużyna Steffena Baumgarta.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze