W eliminacjach grali bez polotu, towarzysko dostawali łomot, a do Francji przyjechali bez wielkich gwiazd. Na Euro 2016 podstarzali Włosi mieli nas rozczarować – w kiepskim stylu wyjść z grupy i stosunkowo szybko pożegnać się z turniejem w fazie pucharowej. A zagrali fenomenalnie – pokazali Hiszpanom i Belgom, jak wiele w obecnym futbolu znaczy dyscyplina taktyczna i gdyby nie wpadli w ćwierćfinale na Niemców… No właśnie, gdyby.
To się nie mogło udać…
Reprezentacja Włoch, którą zabrał do Francji Antonio Conte, była chyba najsłabszą kadrowo ekipą „Squadra Azzura” na wielkim turnieju od kilkunastu bądź kilkudziesięciu lat. A przynajmniej wszelkie pozory by na to wskazywały – typowo niedzielny kibic kojarzył z tej 23-osobowej kadry jedynie Buffona i uświadamiając sobie, że w składzie Italii nie ma już nawet Andrei Pirlo, próżno szukając na liście powołanych nazwisk Mario Balotellego, pomyślał pewnie, że Włochów to nie ma na tym Euro nawet co oglądać…
Reprezentacja Włoch, którą zabrał do Francji Antonio Conte, była chyba najsłabszą kadrowo ekipą „Squadra Azzura” na wielkim turnieju od kilkunastu bądź kilkudziesięciu lat.
Trochę bardzie obeznany fan ochoczo mu wtórował, dumnie mówiąc, że choć Balotelli już od dawna jest bez formy, to sporym problemem będą dla Italii kontuzje graczy środka pola, Marchisio i Verrattiego. Przyznawał również rację mniej obeznanemu koledze, że w tym zespole nie ma wybitnych jednostek. Jednak, patrząc na skład, po chwili uświadamiał sobie jedną rzecz.
Widział mianowicie, że siła podopiecznych Conte może tkwić w defensywie. Tam przecież gra trzech być może nie tak popularnych, lecz z pewnością wybitnych obrońców. Chiellini, Bonucci i Barzagli – jakbyśmy dodali jeszcze, że pieczę nad sterowaniem tymi defensorami sprawuje Gianluigi Buffon oraz że wszyscy czterej występują na co dzień w Juventusie, to mogliśmy choć przez chwilę pomyśleć, że Włosi mogą jednak coś na tym Euro osiągnąć.
Ale gdzie tam. W towarzyskich meczach przed turniejem podopieczni Conte tracili mnóstwo bramek – z Belgami przegrali 1:3, z Rumunami zremisowali 2:2, a Niemcom ulegli aż 1:4. Co prawda, jak przyjrzymy się bliżej pierwszym jedenastkom Squadra Azzura na te mecze, zobaczymy, że nieco różniły się one od tej wystawianej przez Conte na Euro. Co najważniejsze, w żadnym z nich trójka defensorów – Bonucci, Chiellini i Barzagli – nie zagrała wspólnie w formacji 3-5-2, lecz czy to ma w ogóle jakieś znaczenie?
Dla przeciętnego, nawet trochę bardziej obeznanego fana futbolu zupełnie nie. Dla niego Włosi byli przed Euro 2016 absolutnie skreśleni, skazani na rozegranie czterech, maks pięciu słabych meczów i powrót do domu. Przecież drużyna Conte to grupa niespełnionych dziadków – wcale nie legend – a jedynie niezłych graczy po trzydziestce, którym gdzieś po drodze coś nie wyszło. No, przynajmniej będzie się z czego pośmiać…
I jest! Już w pierwszym meczu przeciwko Belgom włoski szkoleniowiec wystawia najstarszą drużynę w historii Euro. Średnia wieku to 31 lat i 169 dni, a wśród tych starych wyjadaczy (oprócz Buffona) próżno szukać gwiazd. „To się nie może udać” – myśli litościwie każdy fan piłki… A tu psikus, udało się!
31 – Italy's starting XI v Belgium is the oldest of any country in the history of the European Championship (31 y, 169 d). Experience.
— OptaJohan (@OptaJohan) June 13, 2016
Kolektyw i dyscyplina taktyczna kluczem do sukcesu
Bo z pewnością nie indywidualności. Tych Włosi mieli znaczniej mniej od chociażby Belgów czy też Hiszpanów – w ogóle prezentowali się przy nich bardzo ubogo i przynajmniej teoretycznie powinni dostać od obu tych drużyn solidny łomot (zresztą ci pierwsi – na pół roku przed Euro – takowy im sprawili). Na szczęście futbol to nie tylko wybitne jednostki i magia nazwisk – piłka to przede wszystkim sport drużynowy, w którym to o sile zespołu stanowią kolektyw oraz nakreślone przez szkoleniowca założenia taktyczne.
I to świetnie widać było w meczach Włochów na Euro. Po pierwsze i najważniejsze, od razu rzucało się w oczy, że gracze ci stanowią jeden zbity organizm, są megasilnie oraz pozytywnie nabuzowani i jako kolektyw prezentują się wręcz odrobinę przerażająco. No a poza tym Conte trafił idealnie z wyborem systemu gry – przed Euro próbował różnych rozwiązań, lecz ostatecznie postawił na sprawdzone w eliminacjach ustawienie 3-5-2. A w nim świetny pressing, zagęszczanie pola, mur w defensywie i zabójcze kontry – Włochów na Euro oglądało się z uśmiechem na ustach.
Conte+Lagerback vs Del Bosque+Hodgson. I niech mi ktoś jeszcze powie, że rola trenera w zwycięstwie bądź porażce jest nieznaczna.
— Leszek Orłowski (@Leszek_Orlowski) June 27, 2016
W spotkaniach z Belgami i Hiszpanią (umyślnie pomijamy słabszy mecz ze Szwecją i farsę z Irlandią) podopieczni Conte oddali posiadanie futbolówki oraz pole w ręce rywali, lecz potrafili im wybitnie przeszkadzać i samemu być bardzo efektywni w akcjach ofensywnych. Co z tego, że Hiszpanie prezentowali piękną tiki-takę na 30. metrze przed bramką Buffona, skoro nijak nie potrafili przebić się z piłką w pole karne? Co z tego, że Belgom udało się stworzyć parę dogodnych szans na zdobycie bramki, skoro podopieczni Conte wypracowali ich o kilka więcej i dwie z nich skrzętnie zdołali wykorzystać?
W ekipie Italii przed meczem z Niemcami współgrało dosłownie wszystko. Przed Euro mogliśmy mieć obawy o to, jak zaprezentują się na nim niezachwycający w klubach napastnicy, Graziano Pelle i Eder, lecz i oni zdecydowanie nas nie zawiedli. Pierwszy z nich miał okazję pokazać w kadrze pełnię swoich umiejętności i dzięki świetnym warunkom fizycznym zgrywać górne piłki od obrońców niższym kolegom, a drugi świetnie się z nim uzupełniał, wykorzystując w kontra atakach swoją szybkość i zwinność. W dodatku obaj wykonywali rewelacyjną pracę w defensywie…
Conte po prostu idealnie potrafił dostosować styl gry do ich atutów. Zresztą zrobił to w odniesieniu do niemal każdego gracza włoskiej drużyny, która w pierwszym meczu fazy pucharowej z Hiszpanią – mimo naturalnych ograniczeń – zagrała niemalże idealnie. Niestety potem przyszedł czas na Niemców…
A co by było, gdyby…
Ach, gdyby tak Włosi nie trafili w ćwierćfinale Euro na podopiecznych Joachima Loewa. Serio, mogliby zagrać przeciwko każdemu innemu zespołowi z najlepszej ósemki – nawet Francuzom – i jestem przekonany, że awansowaliby do półfinału. Ich porażka z naszymi zachodnimi sąsiadami była jak najbardziej zasłużona, ale i wynikała z osłabienia kadrowego włoskiej drużyny, a także naprawdę kapitalnej gry Niemców.
We wczorajszym ćwierćfinale w Bordeaux nie mogli zagrać kluczowi zawodnicy środka pola – Motta i De Rossi. A jeśli przypomnimy sobie, że na turniej we Francji nie pojechali w ogóle Verratti i Marchisio, to nawet nawiązanie wyrównanej walki z niezwykle mocnymi Niemcami powinno wzbudzać nasz podziw.
Podopieczni Loewa pokazali wczoraj wyjątkową klasę oraz mądrość taktyczną i tak naprawdę powinni triumfować już po 90 minutach gry. Niemcy wykorzystali przeciwko Włochom ich własną broń – wyszli ustawieniem z trzema obrońcami, którzy kapitalnie rozgrywali futbolówkę, inni zawodnicy stosowali świetny pressing i kompletnie wyłączyli z gry włoski środek pola. Loew odrobił swoją pracę domową wręcz wybornie.
https://twitter.com/natmatorganic/status/749320498622894081
Nie zmienia to jednak faktu, że w tym wszystkim najbardziej żal powinno nam być Włochów. Nie zmienia to faktu, że choć nie lubimy gdybać, to teraz będziemy robić to po wsze czasy. Czemu? Bo niezwykle irytuje nas to, że w półfinałach grają tragiczni Portugalczycy, którzy powinni pożegnać się z Euro już po fazie grupowej, a w najlepszej czwórce brak jest miejsca dla prezentujących się na turnieju we Francji naprawdę fenomenalnie podopiecznych Antonio Conte.
Włosi nie mogli chyba zagrać na tym Euro lepiej, lecz także nie mogli trafić w ćwierćfinale na silniejszego przeciwnika i wrócić do domu w gorszym momencie. Mimo że zupełnie zaskoczyli wszystkich swoją świetną postawą, to są paradoksalnie największymi przegranymi Euro 2016.
Mimo że Włosi zupełnie zaskoczyli wszystkich swoją świetną postawą na Euro, to są paradoksalnie największymi przegranymi turnieju.