Nie wszystko w Poznaniu jest idealne – rezerwy Lecha czerwoną latarnią


Rezerwy Lecha bardzo słabo rozpoczęły nowy sezon i obecnie zajmują ostatnie miejsce w 2. lidze

6 października 2020 Nie wszystko w Poznaniu jest idealne – rezerwy Lecha czerwoną latarnią
Przemysław Szyszka / lechpoznan.pl

Ostatnie dni dla poznańskich kibiców są bardzo udane. Bardzo dobra postawa Lecha w europejskich pucharach, zwieńczona awansem do fazy grupowej, i wysokie zwycięstwo nad Piastem. W Gliwicach nie pozostawili żadnych złudzeń rywalom. Jakby tego było mało, to udało się jeszcze sprzedać Jakuba Modera za mniej więcej 11 milionów, bijąc oczywiście rekord ekstraklasy. Radość jest większa z jeszcze jednego powodu, wyższości nad Legią, a to dla poznaniaków jest bardzo ważne.


Udostępnij na Udostępnij na

Wszystko na pozór wygląda bardzo dobrze. Sukcesy pierwszego zespołu przyćmiły jednak bardzo słabą postawę rezerw. W 2. lidze są czerwoną latarnią. Ani wyniki, ani gra nie napawają optymizmem. Młodzi zawodnicy Rafała Ulatowskiego nie ciągną na razie tego wózka. Jedyne zwycięstwo, jakie odnieśli, to nad beniaminkiem, Hutnikiem Kraków. Warto jednak podkreślić, że duży udział w tym tryumfie mieli zawodnicy z pierwszego zespołu.

Wspomnijmy tylko, że dla rezerw Lecha to drugi sezon na poziomie centralnym. Lechici jako pierwsi wprowadzili drugą drużynę do 2. ligi. Często podkreśla się dużą rolę rezerw w sukcesach Lecha, jednak to one potrzebują teraz pomocy. Rok temu udało się utrzymać, choć nie bez problemów. Nad strefą spadkową miały zaledwie punkt przewagi. Wszyscy jednak bardzo pozytywnie odbierali odważną grę rezerw „Kolejorza”.

Otwarta gra, która nie przynosi efektów

Trener Rafał Ulatowski chce, aby jego drużyna grała bardzo odważnie, ofensywnie, bez kompleksów. Trochę jak pierwsza drużyna. Tylko że problem jest prosty. Nie ma do tego odpowiednich wykonawców. To tak jak Marco Giampaolo, który nieważne, gdzie trenuje, ustawia drużynę w identyczny sposób. Nawet gdy zawodnicy nie odpowiadają jego stylowi. Na dłuższą metą to nie ma prawa się udać. W rezerwach Lecha właśnie tak to trochę wygląda. Młodzi lechici, a mamy na myśli tutaj 17-, 18-latków, po prostu jeszcze się nie nadają do takiej gry.

Największy problem jest z obroną, a to właśnie ona powinna być najpewniejszym punktem zespołu Rafała Ulatowskiego. Rezerwy Lecha straciły do tej pory najwięcej bramek. W sześciu meczach – aż 17. To zdecydowanie za dużo. Z taką defensywą nie ma co oczekiwać utrzymania. Trudno podać w zasadzie jeden problem, gdyż duet stoperów tworzą Grzegorz Wojtkowiak i Tomasz Dejewski. Solidni zawodnicy, którzy powinni wspierać młodych piłkarzy. Niespodziewanie to właśnie oni są najsłabszym punktem rezerw.

Gdy mówimy o defensywie, to trzeba wspomnieć o dobrej postawie w bramce Krzysztofa Bąkowskiego. W zasadzie to jego dobre występy przyczyniły się do tego, że lechici nie stracili więcej bramek. Wielokrotnie ratował rezerwy Lecha. 17-latek jest bez wątpienia jedną z wyróżniających się postaci w zespole Rafała Ulatowskiego. Bardzo dobrze gra na linii i ma znakomity refleks. To pozwala mu na bardzo efektowne parady.

Nieodpowiedni trener

Obecnym trenerem rezerw „Kolejorza” jest Rafał Ulatowski. Były asystent Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski, trener Lechii Gdańsk czy Cracovii. Zapowiadał się jako utalentowany szkoleniowiec, który dostał swoje szanse. Umówmy się, nie wykorzystał ich. Od 2016 roku pełni funkcję koordynatora pionu juniorskiego w Lechu Poznań. W stolicy Wielkopolski chcieliby jak najszybciej pozbyć się Ulatowskiego. Oddać mu jednak trzeba, że awans wywalczył, a później się utrzymał, niestety teraz wygląda to fatalnie.

Ale kto w takim razie za niego? Jest w Poznaniu pewna postać, która stoi za wprowadzeniem kilku ciekawych piłkarzy do pierwszej drużyny. Były asystent Dariusza Żurawia, Karol Bartkowiak. W sierpniu podjęto dość kontrowersyjną decyzję, aby przesunąć go do sztabu szkoleniowego rezerw. Obecnie jest on niejakim łącznikiem pomiędzy zespołem na co dzień grającym we Wronkach a pierwszą drużyną. Pewne jest, że w końcu trzeba podjąć jakieś decyzję, gdyż widmo spadku zbliża się coraz bardziej.

Odbudowa Klupsia

Znamy wiele historii zawodników, które kończyły się happy endem. Choćby ta niedawna Jakuba Modera. Piękna, ale nie zawsze. Jeszcze rok temu przecież grywał w rezerwach. Dzisiaj za to jest najdroższym piłkarzem sprzedanym przez polską drużynę. Pokazuje to, jak mało czasu potrzeba na wypromowanie się. Za rok możemy mówić o kolejnym produkcie poznańskiej akademii, który wypływa w świat za ogromne pieniądze.

Tak miało się stać z Tymoteuszem Klupsiem. Do pierwszej jedenastki wprowadzał go Nenad Bjelica, który zachwycał się jego talentem. Wtedy jeszcze 17-latek wszedł do PKO Ekstraklasy bez żadnych kompleksów. W debiucie z Wisłą Kraków zaprezentował się genialnie. Później przyszedł słabszy okres, spowodowany głównie kontuzjami. Stracił przez to praktycznie dwa lata gry. Gdy już było dobrze, to nagle znów pech i wypadał z gry. Ostatni mecz od pierwszej minuty w ekstraklasie rozegrał w lipcu ubiegłego roku. Niestety jego występ zakończył się już w 19. minucie, gdy zszedł z boiska z powodu kontuzji.

https://twitter.com/FFutbolu/status/1232571162141581312

Podczas półrocznego wypożyczenia do Piasta Gliwice zagrał zaledwie 23 minuty. Kariera przyhamowała, miejmy nadzieję, że nie na dobre. Teraz próbuje się odbudowywać w drugoligowych rezerwach. Wciąż ma 20 lat. Jest aktywny, stara się, ale bardzo brakuje mu rytmu gry. Widać u niego dryg do gry, widać, że ma spokojnie potencjał, aby jeszcze powalczyć o swoją karierę. Ujmijmy to tak: jego potencjał jest uśpiony, jak na razie tylko na chwilę się budzi. Tymek musi pomóc rezerwom w utrzymaniu, a doskonale wiemy, że jest w stanie to zrobić.

Cztery porażki z rzędu

Rezerwy Lecha notują niechlubną serię czterech porażek z rzędu. Kolejno z GKS-em Katowice, Górnikiem Polkowice, Pogonią Siedlce i ostatnia z Olimpią Grudziądz. Przegrane może tak bardzo nie bolą, ile totalny brak stylu. Masa straconych bramek. Wygląda to trochę jak mecze juniorskie. To, że lechici stracili tylko trzy bramki z Górnikiem Polkowice, jest zasługą przede wszystkim Krzysztofa Bąkowskiego. Nie wyglądają dobrze też stałe fragmenty gry, po których pada mnóstwo bramek. Gdyby w meczu z Hutnikiem nie grało kilku zawodników z pierwszego zespołu, to pewnie bilans punktowy byłby jeszcze gorszy. 

Ewidentnie coś nie gra w rezerwach Lecha. Od przygotowania fizycznego do jakości piłkarzy. Akurat na poprawę tego drugiego nie możemy liczyć, chyba że młodzi lechici nabiorą doświadczenia, tak jak w poprzednim sezonie. Tylko że wtedy po siedmiu kolejkach mieli 10 punktów, a nie trzy. Podejrzewam, że na nerwowe ruchy włodarzy nie ma co czekać. Głównym założeniem jest rozwijać piłkarzy, a wynik to sprawa drugorzędna. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze