Najnowszy bohater Częstochowy – niedoceniany Ivi Lopez


Zdobycie Pucharu Polski Raków Częstochowa zawdzięcza jednemu zawodnikowi. Jest nim Ivi Lopez

3 maja 2021 Najnowszy bohater Częstochowy – niedoceniany Ivi Lopez
Adam Starszynski / PressFocus

Wygranie finału Pucharu Polski jest historycznym momentem dla Rakowa Częstochowa. Już podczas ceremonii odbioru trofeum energia wprost emanowała z właściciela Michała Świerczewskiego, prezesa Wojciecha Cygana czy samych zawodników lub sztabu. Jednak głównym architektem niedzielnego sukcesu był człowiek, na którego co jakiś czas spływała małą fala nieprzychylnych komentarzy. Hiszpan Ivi Lopez poprzez mecz z Arką zamknął usta krytykom oraz zaprezentował się mniej obeznanym z ekstraklasą kibicom w bardzo pozytywny sposób.


Udostępnij na Udostępnij na

Ivi Lopez przychodził do Rakowa jako potencjalna gwiazda ligi. Miał za sobą mecze w najwyższych ligach hiszpańskich, a do tego udało się go pozyskać za darmo. Na Twitterze ładnie go przedstawił popularny Tomasz Ćwiąkała, który opisał Hiszpana jako „gwiazdę rezerw Sevilli”. Do tego o Ivim wiadomo było, że lubuje się w esporcie, ma własne knajpy w Hiszpanii, jak to często bywa na Półwyspie Iberyjskim – nie zna zbyt dobrze języka angielskiego. Wyglądało to co najmniej nieźle.

https://twitter.com/cwiakala/status/1300527304582541314

Czasem fatalny, czasem genialny

W ekstraklasie Ivi Lopez zasłynął jako gracz chimeryczny. Potrafił zarówno czarować, strzelając bramkę i zaliczając asystę jak chociażby w meczu z Zagłębiem Lubin, jak i rozczarować, dając pretekst do przedwczesnej zmiany już po pierwszych 45 minutach (starcie z Legią). Hiszpan niejednokrotnie pokazał, że ma dobrą technikę. Potrafił celnie podawać, imponować dryblingiem. Do tego zaprezentował się jako niezły wykonawca stałych fragmentów gry. Podczas meczu ze Stalą Mielec strzelił z rzutu wolnego bramkę, która spokojnie mogłaby kandydować do trafienia roku. Jednakże ktoś równie dobrze mógłby na spokojnie wyciągnąć inne momenty sezonu, np. przytoczyć cały kwiecień, kiedy zawodnik tylko raz wystąpił w pełnym wymiarze czasowym i strzelił zaledwie jedną bramkę.

Nie podlega dyskusji, że Ivi Lopez to topowy zawodnik w naszej lidze. Nawet gdy jest bez formy, to i tak jednym zagraniem potrafi rozstrzygnąć losy spotkania. Ściągnięcie go przez Raków było strzałem w dziesiątkę. Najlepiej o jego dyspozycji świadczą statystyki, które i tak mogą być jeszcze lepsze. To ważny punkt w układance trenera Papszuna. Polska liga wydaje się dla niego tylko przystankiem, bo to ciągle młody zawodnik – mimo wszystko chwali Iviego Lopeza redaktor iGola, Daria Góra.

Przydatny w decydującym momencie

Tak jak prezentował się lidze (czyli raz był, raz go nie było), zaprezentował się w meczu z Arką. Tam Ivi stał się osobą odpowiadającą za sporą część akcji swojej drużyny. Szukał dośrodkowań, dryblingów oraz próbował absorbować uwagę rywali. Przez dłuższy okres zupełnie nieskutecznie. Trudno stwierdzić, czy Rakowowi brakowało szczęścia, czy może wykonawców. Z lewej strony Hiszpana mocno wspierał Patryk Kun, ale druga strona boiska nie funkcjonowała w należyty sposób. Brakowało również wykończenia – Gutkovskis nie miał szczęścia pod bramką strzeżoną przez Kacpra Krzepisza.

O ile łotewski napastnik i Marcin Cebula zostali po jakimś czasie zmienieni, to lewoskrzydłowego trener Papszun postanowił pozostawić na boisku. Decyzja okazała się słuszna, bo Ivi Lopez wreszcie odpalił. Przy pierwszym golu dla Rakowa odpowiednio znalazł się w polu karnym, a jak tylko dostał piłkę, to natychmiast z całą siłą uderzył na bramkę 21-letniego golkipera Arki. W ten sposób uratował jakiekolwiek nadzieje dla zawodników z Częstochowy, którzy mieli wielki problem ze sforsowaniem obrony przeciwników.

Przy drugiej bramce zachował się w zupełnie nieoczywisty sposób. Raków wychodził ze świetną kontrą, Ivi miał piłkę. Na wolną pozycję wychodził utalentowany Szelągowski. Wydawało się, że młodemu zawodnikowi trzeba jak najszybciej oddać piłkę. Jednak Hiszpan postanowił ją trochę poholować. Zapewne większość kibiców częstochowskiego klubu wtedy wściekle na niego krzyczała przed telewizorem. Mimo wszystko zawodnicy Arki nie zdołali zalepić wyrwy w defensywie. Dopiero przed polem karnym Ivi Lopez posłał futbolówkę do Szelągowskiego. Następnie Polak oddał ją do Tijanicia, a ten wparował ją do praktycznie pustej bramki. Okazało się, że Hiszpan wiedział, co robi. Być może „spóźnioną” decyzją uratował mecz swojej drużynie.

Raków Częstochowa finalistą Pucharu Polski w 1967 roku

Zabawa

Może Ivi jest bardzo nieregularny, ale tacy piłkarze też są bardzo potrzebni, zwłaszcza w Polsce. Wielu zawodników w ekstraklasie ma problem z prawidłowym przyjęciem piłki. W niższych ligach problem jest jeszcze większy, bo tam nie szuka się nawet pojedynków jeden na jeden. Wtedy przychodzi „przeciętny” Hiszpan wychowany w Sevilli i co jakiś czas próbuje oczarować publiczność. Podczas meczu z Arką wrażenie mogła zrobić akcja z końcówki, kiedy Lopez zabawił się z obrońcami szkolonymi przez Dariusza Marca. Najpierw minął jednego, potem drugiego, chyba łącznie zabawił się z sześcioma zawodnikami. Z sytuacji nic nie wniknęło poza autem dla Rakowa, ale wrażenie artystyczne było piękne.

Dlatego na takich zawodników jak Hiszpan należy dmuchać i chuchać. Stanowi fantastyczny kontrast w porównaniu z takimi wyrobnikami jak zawodnicy Wisły Płock czy Stali Mielec. Nawet jeśli jego któryś mecz będzie słabszy, to zapewni trochę emocji i być może co jakiś czas pociągnie skuteczną akcję.

Transfer do Polski to najlepsze, co mnie mogło w tym momencie spotkać – najlepsza decyzja, jaką mogłem ostatnio podjąć. Czuję się tu wyśmienicie, wszyscy mi pomagają. Kapitan drużyny, inni koledzy, ale powinienem wymienić tak naprawdę wszystkich pracujących w klubie. Mamy świetną, wyjątkową grupę i myślę, że atmosfera to jeden z czynników, które powodują, że tak dobrze nam idzie. (…) Ale cieszę się, że Polska może się okazać miejscem, w którym znów wróci, a w zasadzie już mi wróciła, radość z gry – mówił w wywiadzie dla Sportowych Faktów Lopez. Trzeba się cieszyć, że ma tyle motywacji do gry. Bo skoro jego celem, o czym również wspominał, jest piętnaście bramek w sezonie, to ma jeszcze coś udowodnienia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze