Na Łazienkowską wracają demony z przeszłości


Czy Legia przegra walkę o tytuł mistrza podobnie jak w sezonie 2014/2015?

15 maja 2019 Na Łazienkowską wracają demony z przeszłości
Grzegorz Rutkowski

W miniony weekend Legia Warszawa straciła pozycję lidera Lotto Ekstraklasy na rzecz Piasta Gliwice. Oznacza to, że zawodnicy z Górnego Śląska będą rozdawać karty na finiszu rozgrywek. Przypomnijmy, że Legia w trzech ostatnich sezonach wygrywała ligę, a utrata przez nią tytułu mistrza byłaby wielką sensacją. Ostatnia sytuacja, gdy legioniści nie świętowali krajowego czempionatu, miała miejsce cztery lata temu. Jak się okazuje, cztery lata w piłce to bardzo długi okres i od tamtej pory wiele się zmieniło zarówno w Legii, jak i w całej lidze.


Udostępnij na Udostępnij na

Jest maj 2015 roku. Cała Polska żyje wyścigiem Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy o fotel prezydenta. Kibice piłkarscy w Polsce ekscytują się finałem Ligi Europy na Stadionie Narodowym. Z kolei w ekstraklasie trwa runda finałowa, w której ważą się losy mistrzostwa Polski. Po rundzie zasadniczej liderem pozostaje warszawska Legia, która po podziale punktów ma jedno „oczko” przewagi nad drugim Lechem oraz trzy nad Jagiellonią. Podopiecznym Henninga Berga nie udaje się utrzymać prowadzenia w lidze. Mistrzem Polski zostaje „Kolejorz”. W Warszawie panuje szok i niedowierzanie. Nikt nie chce, aby ta historia kiedykolwiek się powtórzyła.

Zupełnie inna ekstraklasa

Kampania 2014/2015 była drugim sezonem ekstraklasy, który rozegrano w formacie ESA-37. Sponsorem tytularnym ligi był T-Mobile. Beniaminkami zaś GKS Bełchatów i Górnik Łęczna. Dziś tych dwóch ekip nie ma nawet w 1. lidze. W porównaniu z omawianym sezonem w najwyższej klasie rozgrywkowej nie oglądamy również Zawiszy Bydgoszcz oraz Podbeskidzia Bielsko-Biała. Warty odnotowania jest fakt, że w międzyczasie z ligi zdążył spaść i do niej wrócić Górnik Zabrze.

Na półmetku rundy zasadniczej liderem była Legia, która o jeden punkt wyprzedzała Śląska Wrocław oraz o trzy „oczka” Jagiellonię Białystok. Natomiast czwarte miejsce zajmował beniaminek z Bełchatowa. Jak się później okazało, były to dobre złego początki dla „Brunatnych”. Lech Poznań plasował się dopiero na siódmym miejscu, ale do drużyny ze stolicy tracił tylko sześć punktów.

Sezon zasadniczy zakończył się prowadzeniem w ligowej stawce legionistów. Podopieczni Henninga Berga uzyskali większą zdobycz punktową od drugiego Lecha, trzeciej Jagiellonii oraz czwartego Śląska. Natomiast rewelacyjny jesienią GKS Bełchatów wiosną przegrywał mecz za meczem i znalazł się w strefie spadkowej. Czerwoną latarnią ligi był borykający się z problemami finansowymi zdobywca Pucharu Polski sprzed sezonu – Zawisza Bydgoszcz.

7 czerwca 2015 roku rozegrana została ostatnia kolejka sezonu. Po jej zakończeniu zdobycie mistrzostwa świętował Lech Poznań. Wicemistrzostwo przypadło Legii, a miejsca premiowane grą w eliminacjach do Ligi Europy wywalczyły Jagiellonia i Śląsk. Warto przypomnieć, iż w obecnym sezonie drużyna z Wrocławia drży o utrzymanie w lidze. Z ekstraklasą pożegnały się GKS Bełchatów i Zawisza Bydgoszcz. Koronę króla strzelców zdobył Kamil Wilczek. Ówczesny napastnik Piasta do siatki trafił 20 razy. Odkryciem sezonu został wybrany bramkarz Jagiellonii, Bartłomiej Drągowski, a statuetkę dla najlepszego piłkarza przyznano Wilczkowi.

Jak Legia przegrała mistrzostwo?

Nieudany finisz sezonu 2014/2015 odebrano jako wielką porażkę Legii. Wygranie ekstraklasy miało być dla legionistów formalnością przed walką o upragnioną Ligę Mistrzów. Początek kampanii 2014/2015 dla Legii był istnym rollercoasterem. W eliminacjach do Champions League piłkarze Henninga Berga w spektakularnym stylu pokonali w dwumeczu Celtic Glasgow 6:1. Ciąg dalszy tej historii znamy. W rewanżu pod koniec spotkania na murawie pojawił się nieuprawniony do gry Bereszyński i UEFA przyznała walkower dla „The Bhoys”, co wiązało się z odpadnięciem polskiej ekipy z rozgrywek. W Legii panowała frustracja, gdyż mistrzowie Polski byli w znakomitej formie, a nadzieje na awans do LM były ogromne.

Legionistom pozostała rywalizacja w Lidze Europy. Po łatwym wyeliminowaniu w fazie play-off FK Aktobe stołeczna drużyna trafiła do grupy z Trabzonsporem, Lokeren i Metalistem Charków. „Wojskowi” spisali się świetnie. Na sześć meczów wygrali aż pięć i zajęli pierwsze miejsce w grupie. W 1/16 finału LE legioniści trafili na Ajax Amsterdam. W pierwszym meczu w Amsterdamie piłkarze Legii zaprezentowali się całkiem nieźle, jednak stuprocentowe sytuacje zmarnowali Guilherme i Michał Żyro. Ostatecznie ulegli „Joden” 0:1. W rewanżu przy Łazienkowskiej goście ze stolicy Holandii nie pozostawili warszawiakom złudzeń i wygrali 3:0. Po tym meczu byliśmy świadkami słynnej riposty Michała Kucharczyka w stronę jednego z dziennikarzy.

W lidze podopieczni Berga po niemrawym początku w dziesiątej kolejce po raz pierwszy zasiedli w fotelu lidera. Nawet straty punktów w spotkaniach z niżej notowanymi rywalami nie zepchnęły Legii z lokaty numer jeden. Porażki z Piastem czy Górnikiem Łęczna traktowano raczej jako wypadki przy pracy. Pierwszym poważnym sygnałem, że o mistrzostwo Polski nie będzie tak łatwo, był mecz 25. kolejki z Lechem. Legioniści w słabym stylu przegrali 1:2, a ponadto kończyli pojedynek w osłabieniu, gdyż czerwoną kartkę obejrzał Arkadiusz Malarz.

Perspektywa stała się trochę bardziej obiecująca po finale Pucharu Polski, w którym Legia pokonała Lecha. Radość nie trwała długo. Tydzień po triumfie w krajowym pucharze mistrzowie Polski podejmowali na własnym stadionie ekipę „Kolejorza”. Mecz ten miał być kluczowy w kontekście walki o tytuł. Poznaniacy, podobnie jak w poprzednim ligowym starciu, wygrali 2:1. Do siatki trafili Darko Jevtić i Karol Linetty. Honorową bramkę dla Legii zdobył Ivica Vrdoljak.

Tydzień później podopieczni Berga zremisowali ze Śląskiem we Wrocławiu i różnica między Legią a Lechem znowu się powiększyła. W następnej kolejce legioniści w kontrowersyjnych okolicznościach pokonali 1:0 Jagiellonię. Wszyscy doskonale pamiętamy wściekłych zawodników „Jagi” po tym, jak arbiter nie podyktował dla nich ewidentnego rzutu karnego, palącego się do walki z Igorem Tarasovsem Jakuba Koseckiego oraz Michała Probierza, który po końcowym gwizdku nabrał ochoty na whiskey.

Po tym meczu zawodnicy z Warszawy wygrali jeszcze z Pogonią Szczecin i Wisłą Kraków. Swoje szanse na mistrzostwo znacznie zmniejszyli, remisując w Gdańsku z Lechią. Przed ostatnią kolejką mieli trzy punkty straty do prowadzącego Lecha i iluzoryczne szanse na tytuł. W ostatnim spotkaniu sezonu Legia pokonała Górnika, a Lech zremisował z Wisłą, co wystarczyło „Kolejorzowi” do świętowania końcowego triumfu.

Zupełnie inna Legia

W obecnym składzie Legii występuje dwóch piłkarzy, którzy nieprzerwanie od tamtej pory grają z „eLką” na piersi. Są to oczywiście Michał Kucharczyk i Arkadiusz Malarz, który do Legii trafił zimą 2015 roku. Ponadto wiodącą postacią zespołu był wtedy Miroslav Radović, który jednak w zimowym oknie transferowym przeniósł się do Chin. Brak boiskowego lidera, jakim był „Rado”, zdaniem wielu był jedną z przyczyn porażki całej drużyny w ekstraklasie. W kadrze Legii był jeszcze wówczas 18-letni Mateusz Wieteska, który obecnie jest podstawowym zawodnikiem „Wojskowych”.

W sezonie 2014/2015 klub ze stolicy nie czynił wielkich wzmocnień. Latem przyszli m.in. Krystian Bielik, Arkadiusz Piech czy Igor Lewczuk. Zimą dołączyli do nich Michał Masłowski, Arkadiusz Malarz oraz wypożyczony z Toulouse Dominik Furman. Można śmiało powiedzieć, że w dłuższej perspektywie jedynie Lewczuk, Malarz i Furman zaistnieli przy Ł3.

Kluczowymi piłkarzami Legii byli Guilherme, Michał Żyro, Ondrej Duda czy Michał Kucharczyk. Jednak żaden z nich nie był wtedy w swojej najlepszej formie. W bramce stał Dusan Kuciak z krótką przerwą na występy Malarza. Parę stoperów najczęściej tworzyli Jakub Rzeźniczak i Dossa Junior. Na bokach defensywy oglądaliśmy zazwyczaj Tomasza Brzyskiego na lewej oraz Łukasza Brozia zmieniającego się z perspektywicznym Bartoszem Bereszyńskim na prawej stronie. W środku pola grali Dominik Furman, kapitan Ivica Vrdoljak oraz portugalski niewypał transferowy, Helio Pinto.

Na osobne potraktowanie zasługuje inny Portugalczyk – Orlando Sa. Sprowadzony z ligi cypryjskiej napastnik był najskuteczniejszym strzelcem Legii w całym sezonie. Mimo to nie cieszył się dużym zaufaniem Henninga Berga, co irytowało kibiców. Norweski trener wolał wystawiać w ataku wiekowego Marka Saganowskiego. Ostatecznie Portugalczyk po sezonie opuścił Legię, ale dla fanów Legii stał się symbolem niewykorzystanego potencjału w przegranym sezonie.

Sam Henning Berg zachował posadę po zakończeniu sezonu. Utrzymał ją jednak tylko do jesieni, kiedy to zastąpił go Stanisław Czerczesow. Czy los Norwega i wielu innych trenerów Legii podzieli Aleksandar Vuković?

Kiedy Legia ostatni raz przegrywała walkę o tytuł mistrza, Sebastian Szymański kończył gimnazjum, Carlitos grał w trzeciej lidze hiszpańskiej, a Iuri Medeiros był uznawany za wielką nadzieję portugalskiej piłki. Natomiast jedynym aktualnym piłkarzem Legii, który cieszył się z takiego obrotu spraw, był Kasper Hamalainen – wówczas zawodnik Lecha Poznań. Ponadto od tamtego czasu drużynę Legii prowadziło siedmiu różnych szkoleniowców, a przez pierwszy zespół przewinęła się ogromna liczba graczy.

Po niewytłumaczalnej porażce w sezonie 2014/2015 Legia wygrywała ekstraklasę trzy sezony z rzędu i raz awansowała do Ligi Mistrzów. Obecnie mamy kampanię 2018/2019 i widmo utraty korony zajrzało w oczy legionistów równie poważnie, co wtedy, gdy ostatni raz kończyli sezon na innym miejscu niż pierwsze. Każda przegrana w walce o mistrzostwo Polski jest odbierana przy Łazienkowskiej jako wielki blamaż. Nie inaczej może być w tym roku.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze