Mrowiec: Zostać w Hearts na dłużej


W Polsce nie potrafił się przebić do pierwszego składu Wisły Kraków. Zdecydował się więc na rzadko obierany przez polskich piłkarzy kierunek, czyli Litwę, gdzie najpierw grał w barwach w FC Vilnius, a później FBK Kowno. Choć momentami w ojczyźnie Adama Mickiewicza było mu ciężko, a czasem nawet bardzo ciężko, ani trochę nie żałuje, że zdecydował się grać w lidze litewskiej. Wszak to dzięki niej Adrian Mrowiec wypromował się na tyle, że trafił do Hearts of Midlothian.


Udostępnij na Udostępnij na

W Szkocji gra Pan od kilku tygodni. Jak przebiega aklimatyzacja?

W porządku. Drużyna mnie fajnie przyjęła, poza tym wraz ze mną jest w Hearts paru zawodników z którymi grałem w Kownie. Nie ma żadnych nieporozumień, więc aklimatyzacja przebiega bardzo dobrze.

W 6. kolejce Hearts wygrało z Inverness 1:0 i jest wiceliderem tabeli SPL. Czy w Edynburgu już mówi się o walce o mistrzostwo Szkocji?

Na razie jesteśmy na 2. miejscu, ale zobaczymy, co będzie za godzinę (rozmawiamy w trakcie meczu Celtic-Kilmarnock, ostatecznie The Bhoys wygrali 3:1 i wyprzedzili Serca w tabeli- przyp. mk). Dużo meczów jeszcze przed nami, dodajmy – ciężkich, więc nikt na razie nie mówi i nie myśli o mistrzostwie Szkocji. Celem jest raczej wywalczenie awansu do europejskich pucharów, co jednak też nie będzie łatwe. Liga szkocka jest bardzo wyrównana i tu każdy może wygrać z każdym. O mistrzostwo Szkocji walka raczej tradycyjnie rozstrzygnie się między Celtikiem a Rangersami.

Jak wygląda kwestia Pańskiego kontraktu z Hearts? Serca Pana definitywnie kupiły czy tylko wypożyczyły?

Wciąż mam 2- letni kontrakt z FBK Kowno, natomiast do Hearts jestem wypożyczony na rok. Umowa z Sercami kończy mi się w maju i wtedy usiądziemy wraz z zarządem klubu do rozmów, co robić dalej. Czy wracam na Litwę, czy zostaję w Szkocji.

Jaka jest atmosfera w Hearts? Po treningach i po meczach każdy rozjeżdża się w swoją stronę, czy spotykacie się w pubach wraz z całą drużyną na piwie albo w restauracjach na obiedzie?

Po treningach każdy raczej rozjeżdża się w swoją stronę. Wiadomo każdy ma rodzinę i z nią chce spędzać wolny czas. Ja natomiast w Szkocji aktualnie mieszkam sam, podobnie jak mieszkający niedaleko mnie Marian Kello, więc sporo czasu spędzamy razem, ostatnio np. byliśmy na zakupach. Z kolei całą drużyną na obiedzie spotykamy się po meczach, tak jak ostatnio, po zwycięskim spotkaniu z Inverness.

Ma Pan jakiś kontakt z innymi Polakami grającymi w SPL?

Nie mam żadnych kontaktów. W przyszły weekend Hearts gra z Dundee United Łukasza Załuski, więc mam nadzieję, że wówczas uda nam się nawiązać jakiś kontakt, porozmawiać.

Różne źródła różnie mówią o Pana nominalnej pozycji. Kim więc Pan jest- środkowym obrońcą czy środkowym pomocnikiem?

Każdy, z kim rozmawiam, mnie o to pyta (śmiech). W Polsce w rezerwach Wisły Kraków byłem środkowym obrońcą, natomiast po przenosinach na Litwę grałem nie tylko na środku obrony, ale zdarzyło mi się również grywać na prawej obronie. W Kownie zaś już praktycznie od początku grywałem jako środkowy pomocnik i do Hearts również przychodziłem, by grać w środku pola, więc odpowiadając na pytanie – jestem nominalnym środkowym pomocnikiem.

Jakie są powody, dla których nie udało się Panu zrobić kariery w Polsce?

W Wiśle Kraków po prostu nie miałem szans zaistnieć. Miałem 20 lat, gdy występowałem w Krakowie, a z moich rówieśników w tym czasie wybili się jedynie bracia Brożkowie, Kamil Kuzera i Paweł Strąk. Ciężko mi było się przebić do pierwszego składu Białej Gwiazdy i mój menedżer, Ryszard Szuster, zaproponował wówczas transfer na Litwę, gdzie miałbym większe szanse na regularne występy. A że koniecznie chciałem grać częściej, nie zastanawiałem się długo nad propozycją mojego agenta, tylko szybko z niej skorzystałem.

Grał Pan w trzech ligach – polskiej, litewskiej i szkockiej. Jakby Pan porównał poziom tych trzech lig? Która jest najsilniejsza?

W polskiej lidze akurat nie rozegrałem żadnego spotkania. Zdarzało mi się siedzieć na ławce rezerwowych w meczach Wisły w ekstraklasie, ale grać nie grałem. Trochę meczów z bliska jednak widziałem. Najsłabszą z tych lig jest bez wątpienia litewska, natomiast najsilniejszą szkocka. Tam trzeba się wykazać i jednocześnie być skupionym na 100% przez 90 minut, bo nigdy nie wiesz, kiedy ktoś wejdzie w ciebie wślizgiem i złamie ci nogę (śmiech). Oczywiście Celtic i Rangers są poza zasięgiem, natomiast w przypadku reszty drużyn poziom jest niezwykle wyrównany i każdy mecz to duża dawka emocji. Myślę, że czołowe polskie kluby poradziłyby sobie w SPL, reszta natomiast miałaby z tym spory problem.

Czy poza ofertą Hearts miał Pan jeszcze jakieś inne propozycje transferowe?

Raczej nie. Z kolei tuż po pierwszym meczu II rundy eliminacji Ligi Mistrzów z Glasgow Rangers dowiedziałem się, że mam lecieć do Szkocji na rozmowy w sprawie wypożyczenia z działaczami Hearts. Wystąpiłem jeszcze w rewanżu z The Gers, a gdy okazało się, że awansowaliśmy do III rundy i pojawiła się realna szansa gry w Lidze Mistrzów, chciałem zostać na Litwie aż do grudnia i dopiero wówczas przenieść się do Szkocji. Tak się jednak złożyło, że nie udało nam się w dwumeczu wygrać z Aalborgiem, więc zaraz po przegranej batalii z mistrzem Danii, udałem się już do Szkocji.

Grając na Litwie, nie myślał Pan czasem o powrocie do Polski?

Był taki moment, kiedy poważnie rozważałem powrót do kraju. Już na samym początku gry w FC Vilnius doznałem poważnej kontuzji, długo pauzowałem, więc pojawiły się pierwsze chwile zwątpienia. Potem doszły jeszcze problemy z pieniędzmi, więc w ogóle był to nieciekawy okres dla mnie. Na szczęście potem przeniosłem się do FBK Kowno. Klubu w pełni profesjonalnego, gdzie pieniądze były na czas, no i dominowaliśmy w lidze litewskiej, więc od razu zrobiło mi się lepiej na duszy i już wiedziałem, że jak mam opuścić Litwę, to tylko po to, by przenieść się do lepszej ligi.

Jak wytłumaczyć fenomen litewskiej piłki w ostatnim czasie? FBK Kowno wybija z głowy Ligę Mistrzów Glasgow Rangers, zaś reprezentacja Litwy po dwóch pierwszych meczach el. MŚ ma sześć punktów.

W FBK pracuje wspaniały trener – Jose Cuseiro. To on nas znakomicie poukładał, każdy wiedział, co ma grać i jakie jest jego miejsce na boisku. W dodatku w meczach eliminacji LM z Glasgow Rangers trafiliśmy z formą. Ludzie na Litwie do dziś zachodzą w głowę, jak to się stało, że wygraliśmy z The Gers (śmiech). Cuseiro prowadzi również reprezentację Litwy, więc jego pomysł na kadrę narodową tego kraju jest pewnie taki sam jak i na klub. Kiedy rozmawiałem z litewskimi piłkarzami Hearts, mówili mi, że na treningach z Portugalczykiem mają dużo zajęć związanych z taktyką, co potem widać na meczach, że są znakomicie zdyscyplinowani taktycznie. Jak więc wytłumaczyć fenomen litewskiej piłki? Odpowiadam: to zasługa Jose Cuseiro.

Reprezentacji Polski w ostatnich meczach eliminacji MŚ brakowało kreatywnego środkowego pomocnika. Czy w związku z tym liczy Pan na powołanie na spotkania z Czechami i Słowacją?

Na razie nie liczę. W sumie to nawet nie oglądałem meczów ze Słowenią i San Marino. Na razie najważniejsza rzecz dla mnie to wywalczyć pewne miejsce w składzie Hearts i grać na tyle dobrze, by w maju działacze tego klubu zdecydowali się wykupić mnie z FBK Kowno. To jest na razie mój główny cel. Nad następnymi będę się zastanawiał po zrealizowaniu tego, który jest przede mną.

Komentarze
Tomasz Ćwiąkała (gość) - 16 lat temu

Dobra robota! :)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze