Iago Aspas – człowiek od zadań specjalnych


Historia łez wylanych po meczu z Villareal

7 kwietnia 2019 Iago Aspas – człowiek od zadań specjalnych

Iago Aspas to prawdopodobnie najwybitniejsza postać nosząca barwy Celty Vigo. Dla kibiców z Balaidos to prawdziwy superbohater. Niejednokrotnie ratował „Celestes” przed tragicznymi zdarzeniami, powodował radość na twarzach fanów – popychając grę Celty do bardzo dobrego poziomu, a zaraz potem, niczym komiksowy heros, uciekał przed światłami fleszy, aby nikt nie poznał jego tożsamości. Taki właśnie jest Iago – skromny, do bólu oddany barwom i zawsze oddający serce na boisku. Jednak nie urodził się on z nadprzyrodzonymi mocami. Musiał ciężko zapracować na swój status.


Udostępnij na Udostępnij na

Obecny sezon La Liga to dość trudny okres dla fanów Celty. W klubie nie wszystko układa się tak jak powinno – od pozycji w strefie spadkowej, dużej rotacji na stanowisku trenera, po dość długą absencję kluczowego trybika w maszynie. Drużyna z Balaidos przypomina uwięzione w pożarze dziecko. Na szczęście pojawia się znany ze swoich bohaterskich czynów strażak, który za pomocą trzech bramek i dwóch asyst stara się ugasić płomienie. Wykonując zadanie zalewa się łzami ulgi, które kryją za sobą świetną historię, którą postaramy się przytoczyć w tym tekście.

Krok od tragedii

Iago Aspas urodził się 1 sierpnia 1987 roku w niewielkim miasteczku Moana w galicyjskiej prowincji Pontevedra. Jego przygoda z piłką rozpoczęła się od kłamstwa. Jako ośmioletni chłopiec pragnął dołączyć do akademii Celty Vigo, jednak wtedy poszukiwali zawodników dziewięcioletnich, więc skłamał co do swojego wieku. Tak trafił do ukochanego klubu. Napastnik Celty jest jednym z czwórki braci, a starsza dwójka również jest związana z piłką. Jonathan zdobył niegdyś złoto z reprezentacją Hiszpanii U-16 na Mistrzostwach Europy w 1999 roku, a w piłce klubowej reprezentował przez cztery lata barwy klubu z Balaidos, następnie grał między innymi w Mouscron czy Alki Larnaca, aby w wieku 37 lat skończyć na poziomie włoskiej Serie D w klubie Nibbiano & Valtidone. Drugi ze starszego rodzeństwa – Urbe regularnie reprezentował drużyny z niższych szczebli ligowych w Hiszpanii.

Od młodych lat legendarny zawodnik „Celestes” wyróżniał się sporym talentem, a wytrwałość w dbaniu o rozwój jego kariery przez rodziców zaprocentowała. Po latach spędzonych w sekcjach juniorskich oraz ekipie rezerw nadszedł czas debiutu w seniorskiej drużynie. Ekipa pod wodzą Eusebio Sacristana grała jedno z  decydujących spotkań o utrzymanie w Segunda Division z ekipą Deportivo Alaves – kolejnym kandydatem do spadku. Przez dłuższy czas utrzymywał się bezbramkowy remis, wtedy to w 59. minucie na boisko delegowany został 21-letni Aspas, który odmienił losy spotkania. W 80 minucie świetnie wykończył strzałem głową dośrodkowanie z prawej strony boiska, dając swojemu zespołowi prowadzenia 1:0, a gdy sprawy skomplikowały się w 88 minucie za sprawą gola wyrównującego – znów dał o sobie znać. Na kilkadziesiąt sekund przed końcem meczu, gdy widmo spadku do trzeciej ligi oraz wielomilionowe zadłużenie zaglądało wszystkim sympatykom w oczy, pojawił się on i wyciągnął spadającą do „El Pozo” czyli tzw. studni (tak Hiszpanie określają trzeci poziom rozgrywkowy z racji tego, że łatwo tam spaść, a trudniej się wydostać) drużynę w której szeregach się wychował. Z zimną krwią dobił strzał swojego kolegi, a cały stadion dał upust swoim emocjom. To właśnie przed nimi, na ich oczach kreowała się nowa legenda.

Tamtym spotkaniem Iago dał pierwszy sygnał, że idealnie pasuje do motta przewodniego galicyjskiej drużyny – afouteza e corazón, czyli „odwaga i serce”, a z perspektywy czasu tak ocenia swój debiut:

To było coś wyjątkowego, co zawsze będę pamiętał. To była moja pierwsza gra w Balaidos. Nie mogło być lepiej. Eusebio zaufał mi, chłopakowi, który był nikim. Zwróciłem zaufanie dwoma golami. Rozumiem, że kibice mogą mnie postrzegać jako bohatera i za to im dziękuję, ale tak się nie czuję. Miałem szczęście, że byłem we właściwym miejscu, o właściwym czasie.

Powrót do elity

W sezonie 2009/2010 stał się jednym z ulubionych graczy Eusebio Sacristana. Galicyjski napastnik wystąpił w 36 spotkaniach Segunda Division, strzelając 5 bramek. Wynik strzelecki może nie imponował, ale wszyscy byli pewni – ten zawodnik jest w stanie wbić się na wyższy poziom, a drzemiący w nim talent jest ogromny.

Z sezonu na sezon jego gra stabilizowała się, a sam zawodnik wchodził na wyższe obroty. Przybycie na Balaidos Paco Herrery  pomogło Aspasowi w znalezieniu dla siebie ulubionego miejsca na boisku. Zaprocentowało to w sezonie 2011/2012 – 23 bramkami w 35 spotkaniach na poziomie drugiego szczebla rozgrywkowego oraz awansem Celty do Primera Division – ich rozbrat z tymi rozgrywkami trwał 5 lat.

Sezon 2012/2013 był kluczowy w kwestii transferu napastnika do Liverpoolu. Celta w roli beniaminka radziła sobie słabo, jednak on nie zawodził. Uzbierał 12 bramek i 6 asyst oraz wyczołgał „Celestes” ze strefy spadkowej dzięki dobrym występom w ostatnich dwóch kolejkach ligowych. Iago wykonał swoją pracę, oddał serce dla swojej drużyny, jednak na horyzoncie pojawiła się szansa rozwoju. Nie mógł jej przeoczyć więc podjął trudną dla niego decyzję. Po 17 latach spędzonych w Vigo postanowił przenieść się do Anglii, a jego ostatni występ na Balaidos w meczu z Espanyolem wywołał u niego łzy. Czas na wyprowadzkę.

Zawsze trudno jest wyjść z domu. To nie tylko klub, który kochasz, ale również moja rodzina, moi przyjaciele, ale to była dla mnie bardzo dobra okazja. Chciałem mieć doświadczenie w grze w innej lidze, szczególnie w Premier League. Możliwość gry w Liverpoolu, historycznym klubie w Europie, była czymś niesamowitym.

Transfer do Liverpoolu

Chłopak urodzony w Moanie jechał na Merseyside z wielkimi nadziejami. Pragnął zrobić kolejny krok naprzód w swojej obiecującej karierze. Kibice The Reds przyjęli nowy nabytek z dość chłodną głową, byli świadomi drzemiącego w nim potencjału, lecz nie obiecywali sobię gruszek na wierzbie. Inaczej do jego osoby podchodziły media, które używały nazwiska „Aspas”, które po hiszpańsku oznacza „ostrze” do kreatywnego słowotwórstwa w kontekście potencjalnego łowcy bramek. Zamieszanie wokół Luisa Suareza dawały kolejne smaczki prasie. Niepewna przyszłość na Anfield, urugwajskiego napastnika stawiała Iago w świetle jego potencjalnego następcy, co w żaden sposób nie ułatwiało aklimatyzacji.

W Hiszpanii nie przywiązuje się aż takiej wagi do numeru na koszulce. Teraz muszę po prostu pamiętać, że mam za zadanie zwrócić z nawiązką co klub za mnie zapłacił.

Cały sezon 13/14 to indywidualna droga przez mękę. Początek był nawet obiecujący, ponieważ Brendan Rodgers, w pierwszych trzech spotkaniach Premier League wystawiał Aspasa w pierwszej jedenastce, w tym przeciwko Manchesterowi United. Niezbyt efektywna gra Hiszpana przełożyła się na spadek zaufania u trenera, a tym samym co raz rzadszym pojawianiem się na boisku. Po drodze pojawiła się kontuzja, która na pewno niczego nie ułatwiła.

W ciągu całej kampanii 13/14 rozegrał zaledwie 15 spotkań we wszystkich rozgrywkach i strzelił tylko jednego gola przeciwko Oldham Athletic w ramach FA Cup. Słabe występy spowodowały, brak miejsca w składzie na przyszły sezon. Kierownictwo klubu wypożyczyło go do Sevilli, a jedynym czym Iago zapisał się w pamięci to pamiętnie bity korner przeciwko Chelsea.

Rozstanie z Liverpoolem było dla galicyjskiego napastnika zaprzepaszczoną okazją, jednak nie ostatnią w karierze. Był tego wszystkiego świadomy, tak samo jak świadomy był,że jeszcze przyjdzie lepszy czas.

To był świetny sezon dla Liverpoolu – jeden z najlepszych. Chociaż wolałbym odgrywać w nim większą rolę. Ten rzut rożny jest ostatnim obrazem mnie. W futbolu nie można jednak żyć przeszłością. Wszystko idzie do przodu, każdy dzień daje Ci nową szanse.

Przystanek Sevilla

Roczne wypożyczenie do Sevilli nie polepszyło sytuacji Aspasa, a wręcz pokazało,że być może gra na wysokim poziomie nie jest dla niego. Iago zadebiutował w spotkaniu z Realem Madryt o Superpuchar Europy. W meczu nie błysnął, co okazało się trafnym zwiastunem jego gry podczas całego sezonu.

Co prawda, grając w szeregach klubu z Andaluzji wygrał Ligę Europejską, jednak dołożył do tego sukcesu niewiele. Łącznie rozegrał w tym turnieju 162 minuty, strzelając tylko jedną bramkę. Po wyjściu z grupy nie łapał się nawet do kadry na mecze.

Po upływie rocznego wypożyczenia klub z Andaluzji zdecydował się na wykupienie napastnika, jednak tylko po to, aby kilka dni później sprzedać go do Celty Vigo. Były to bardzo dziwne transakcje zważając na kwoty. Liverpool kupił Aspasa za ponad 10 milionów euro, sprzedał go do Sevilli za 6 milionów, a klub ze Sanchez Pizjuan oddał go do klubu z Balaidos za nieco ponad 5 milionów. Oficjalny komunikat zarządu „Celestes”, potwierdzający transakcje ogłaszał go jako jeden z najbardziej ekscytujących transferów ostatnich lat.

Powrót do Celty to była łatwa decyzja. Czas pokazał, że miałem rację.

Powrót superbohatera

Proces powrotnej adaptacji w zespole, w którym stawiał pierwsze piłkarskie kroki przeszedł bardzo szybko. Iago Aspas po dwuletniej tułaczce wrócił do domu i od razu stał się jednym z kluczowych elementów układanki w systemie Eduardo Berrizzo. Celta Vigo grała bardzo dobrą, ofensywną piłkę, a tercet napastników (Aspas, Orellana, Nolito) wspierany przez Johna Guidettiego siał postrach w szeregach ligowych rywali. O ich sile przekonała się FC Barcelona prowadzona przez Luisa Enrique. Ten sam zespół, który rok wcześniej triumfował w rozgrywkach Ligi Mistrzów, mający w swoim składzie Leo Messiego, Luisa Suareza czy też Neymara, został rozstrzelany na Balaidos. Fenomenlana gra „Celestes” przełożyła się na wynik 4:1, a Aspas strzelając dwie bramki stał się bohaterem spotkania. Iago przeszedł szybką piłkarską metamorfozę i odbił się z dna, na które sprowadzały go niepochlebne opinie kibiców byłych zespołów, w których grał.

Cały sezon 2015/2016 to wyjątkowy czas nie tylko dla zawodnika pochodzącego z Moany, ale także dla całego kibicowskiego środowiska Celty. Świetna gra w lidze zaowocowała 6 lokatą na koniec rozgrywek i tym samym promocją do Ligi Europejskiej. Klub z Balaidos wracał do Europy po prawie 10 letniej rozłące. Podopiecznie Berrizzo świetnie radzili sobie również w Pucharze Króla. Dotarli aż do półfinału, przegrywając w nim z Sevillą (2:6 w dwumeczu – oba gole dla Celty strzelił Aspas), a po drodze eliminując Atletico Madryt (3:2 w dwumeczu). Iago sezon zakończył z dorobkiem 40 spotkań we wszystkich rozgrywkach, w których strzelił 18 bramek i zaliczył 5 asyst.

Vigo na europejskich salonach

Projekt kontynuowany przez Eduardo Berrizzo kwitł. Z Balaidos wymeldowali się co prawda Nolito (Manchester City) oraz Fabio Orellana (Valencia CF), ale nie została po nich wielka dziura w składzie. Jak na prawdziwego architekta przystało, trener „Celestes” szybko znalazł materiał na wypełnienie luki. Pione Sisto okazał się świetnym transferem, a w pierwszym składzie częściej zaczął gościć Theo Bongonda.

Co prawda rozgrywki ligowe nie ułożyły się jak w poprzednim sezonie, 13 lokata zapewniała tylko spokojne utrzymanie w Primera Division, jednak kolejne ze spotkań z Barceloną na Balaidos przeszło do historii. Po 90 minutowej strzelaninie, podopieczni Lucho Enrique znów nie znaleźli sposobu na maszynę Berrizzo, która wygrała z nimi 4:3, a Aspas walnie przyczynił się do tego wyniku swoim golem i asystą. Na innych frontach Iago i spółka radzili sobie jeszcze lepiej.

W Pucharze Króla ponownie dotarli do półfinału, gromiąc w 1/8 finału Valencię (6:2 w dwumeczu) i sensacyjnie eliminując Real Madryt w 1/4 finału (4:3 w dwumeczu, w zwycięskim spotkaniu rewanżowym, na Balaidos, Aspas strzelił gola oraz zanotował asystę). Na krok przed finałem zatrzymani zostali przez Deportivo Alaves.

Liga Europy miała być możliwością pokazania się na kontynencie. Nieobliczalni zawodnicy klubu z Galicji ze swojej grupy wyszli z małymi kłopotami, lecz w fazie pucharowej nie miało to żadnego znaczenia. W rozgrywkach ulegli dopiero Manchesterowi United w półfinale, ale nie był to łatwy bój dla „Czerwonych Diabłów”.  Zawodnicy Celty wyszli z odwagą i sercem, do końca walcząc o korzystny rezultat. Zabrakło niewiele, bramka Aspasa dała dodatkowy oddech, ale zabrakło czasu. Musieli uznać wyższość drużyny z Anglii (2:1 w dwumeczu), ale wracali do siebie jako bohaterowie. Wyrobili wyniki ponad stan, dając przy tym pokaz naprawdę ładnej dla oka piłki. Wychowanek Celty zakończył wyjątkowe dla siebie rozgrywki z dorobkiem 5 goli i dwóch asyst.

https://www.youtube.com/watch?v=4xhXJXB-5JY

Powołanie do reprezentacji

W reprezentacji Hiszpanii debiutował w towarzyskim spotkaniu z Anglią 15 listopada 2016 roku, kiedy to został dowołany na zgrupowanie w miejsce kontuzjowanego Diego Costy. Nie zawiódł i za zaufanie odpłacił się golem. Jednak to rewelacyjny sezon 2017/2018 pod względem indywidualnym pozwolił mu częściej gościć na liście wyborów selekcjonera – 24 gole we wszystkich rozgrywkach robią wrażenie.

Julen Lopetegui widział w nim ważnego zmiennika w swoim zespole. Aspas brał udział w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2018, w starciach towarzyskich przed tym turniejem jak i w samym Mundialu w Rosji. Jego gol w końcówce spotkania z Maroko pozwolił zająć Hiszpanom pierwsze miejsce w grupie i być w bardziej uprzywilejowanej pozycji jeśli chodzi o starcia finałowe. Spotkanie z Rosjanami w 1/8 finału to coś o czym chętnie zapomnieli by wszyscy Hiszpania z zawodnikiem Celty na czele. Po remisowym rezultacie 1:1 nadszedł czas na konkurs rzutów karnych. Rosjanie wyszli z niego zwycięsko, a Koke i Aspas zostali zatrzymani przez Igora Akinfeeva.

Do tej pory doświadczony napastnik uzbierał w kadrze 17 spotkań, w których strzelił 6 bramek, a jego najlepszy występ w koszulce swojego kraju to towarzyskie starcie z Argentyną, którą reprezentacja „La Furia Roja” rozbiła 6:1, a wspominany przez nas zawodnik strzelił gola i dołożył trzy asysty. Na ostatnie Eliminacyjne spotkania z Norwegią oraz Maltą nie otrzymał powołania z powodu kontuzji łydki, z którą zmagał się przez sporą część tego sezonu. Jednak nikt nie zamyka przed nim drzwi i gdy tylko wróci do odpowiedniej dyspozycji na pewno zostanie zauważony przez selekcjonera.

Cierpienie i łzy ulgi

Obecny sezon to ciężki okres w karierze Aspasa, a jeszcze cięższy w dla samego klubu. Celta nigdy nie była tak uzależniona od gry jednego zawodnika. Iago to obecnie najlepszy strzelec w historii klubu i pewnie każdej drużynie grałoby się ciężej bez zawodnika o takim statusie, jednak impotencja Celty w meczach ,w których brakuje ich lidera ofensywy jest straszna. Ich najlepszy zawodnik przez dużą część obecnej kampanii zmagał się z kontuzją łydki.

Wszystko zaczęło się 22 grudnia 2018 roku w spotkaniu z Barceloną. Nikt nie spodziewał się, że uraz będzie na tyle poważny. Co prawda Iago wrócił na spotkanie z Getafe, w którym rozegrał 24 minuty, jednak okazało się, że był to za szybki powrót. Podczas rozgrzewki przed następnym spotkaniem z Levante, niedoleczona kontuzja dała o sobie znać. Lider drużyn z Balaidos nie wyszedł na to spotkanie i liczył się z kolejną przerwą. Wiedział jednak, że klub go potrzebuje. W historii jego wszystkich absencji w barwach Celty, swoich kolegów zostawił samych na 27 spotkań Primera Division – wygrali tylko 5 spotkań, a aż 18 przegrali. Jego znaczenie w zespole jest ogromne, tym bardziej w obecnym sezonie. Aspas był wszystkiego świadomy i widząc co dzieje się w klubie szukał wielu sposobów na powrót, od specjalistycznego leczenia białymi krwinkami w Barcelonie, po fizjologiczną wiedzę z Madrytu. On oraz klub byli zdesperowani. Potrzebowali siebie nawzajem. Celta przed feralnym meczem z Dumą Katalonii zajmowała 10 miejsce z sześcioma punktami przewagi nad strefą spadkową i 3 punktami straty do miejsc premiujących grą w Europie, a przed samym powrotem Iago na boisko stoczyli się na 18 lokatę z czterema punktami straty do bezpiecznego miejsca, które zajmował ich najbliższy rywal – Villareal.

On jest dla nas tak samo ważny jak Messi dla Barcelony.Brais Mendez

Jeszcze przed spotkaniem z „Żółtą Łodzią Podwodną” nie było wiadomo czy będzie w pełnej dyspozycji i czy czasem jego uraz znów nie da o sobie znać. Jednak zawodnik, jak i trener postanowili zagrać vabank.

Może nie będzie w najlepszej formie, ale może nam pomóc.Fran Escriba

Aspas wyszedł w pierwszym składzie, pełny świadomy ciążącej presji. Jednak on kocha ten klub, a atmosfera na Balaidos uskrzydla go. Podczas meczów znajduje się w symbiozie z fanami, są jak jeden organizm. Spotkanie nie zaczęło się po myśli „Celestes”. Szybkie dwa ciosy wyprowadzone przez Villareal miały skutecznie onieśmielić działania podopiecznych Frana Escriby, jednak z takim zawodnikiem w szeregach jak Iago Aspas, wszystko jest możliwe. Swoją grą uskrzydla kolegów, wszyscy wokół niego stają się pewniejsi i grają lepiej. Jako pierwszy dał sygnał do ataku, a reszta podążyła za nim. Maximiliano Gomez doprowadził do wyrównania, a w samej końcówce nikt inny jak sam Iago zadał ostateczny cios. Po skutecznym wykonaniu rzutu karnego, odpłynął w euforii, całe Balaidos zatrzęsło się od emocji, a zawodnik dał upust temu, co siedziało w nim przez ten cały czas. Po końcowym gwizdku, przy owacji na stojąco, jego twarz zalały łzy – łzy zwiastujące powrót bohatera.

Przez cały ten sezon cierpiałem, że nie mogłem pomóc. Moja rodzina wie, co przeżyłem.

Ostatnie spotkanie z Huescą to kolejny przykład na to, że Celta Vigo = Iago Aspas. Gol i asysta pozwoliły zremisować 3:3 i złapać cenny punkt w walce o przetrwanie w La Liga. Wszyscy związani z galicyjskim klubem są zgodni – jeśli chcą się utrzymać, potrzebują swojego lidera. Wychowanek Celty to 40% udziału w golach Celty w tym sezonie. Tak jak napisali w El Faro de Vigo:

Aspas wykracza po za to, co wymierne.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze